Przypomniał mi się "Mr Nobody". Całkiem misterna układanka. Brakło mi jednak paru sznureczków które mogłyby połączyć wątki, np Wątek utworu - został rozpoznany przez dziennikarkę graną przez Halle Berry. Ale szczerze szkoda że nie połączył wszystkich wątków.
może byłoby to zbyt banalne? Ale tez na to zwróciłam uwagę, motyw "rozpoznania melodii" albo komety na obojczyku, ale to już były takie małe epizody, które uważny widz sam był w stanie wyłapać. Może właśnie takie połączenie wszystkich wątków byłoby jak podanie widzowi wszystkiego na tacy, a z zamysłem utworzenia z "Atlasu Chmur" trochę ambitniejszego filmu z morałem, producenci ograniczyli się do podsunięcia nam zaledwie namiastki tego, co później moglibyśmy sobie dopowiedzieć czy zinterpretować, chcąc skłonić nas do refleksji i sprawić, żeby film pozostał z nami chwilę dłużej niż tylko wtedy, kiedy wpatrujemy się w ekran. Wracając do niego w myślach starając się znaleźć zależności między poszczególnymi wątkami, interpretując dialogi, symbole, miałam wrażenie, że taki właśnie zamysł miał reżyser.
Jeśli tak, to ze znamieniem przesadził. Klimat i akcja filmu same z siebie podpowiadają takie interpretacje, więc trudno zgadnąć co właściwie jeszcze ma znaczyć muzyka czy znamię.
A muzyki - rzeczywiście za mało. W sumie jakby przepadła w mrokach przyszłości - nie musiała być wyjaśniona, ale szkoda, że zaginęła. A może to celowy zabieg? Wymowa filmu wtedy nie byłaby taka różowa. A może jej brak ma związek z samobójstwem autora? No można wymyślać, choć mi nie brakuje sznureczków. Pozostaje tajemnica - czym jest życie?