Przykro robi się w głębi duszy na myśl, że nasz wybitny polski reżyser, Roman Polański, powoli staje się sławny wśród młodych pokoleń nie dzięki swojej twórczości, a przez błędy przeszłości, które nawiedzają go teraz jak niechciane widma. Mając w pamięci ostatnie wydarzenia, nie sposób jest oprzeć się wrażeniu, że cała ta rozprawa z pedofilią w tle i szum dookoła jego osoby zapewniły najnowszemu filmowi Polańskiego pewnego rodzaju kampanię reklamową. Pomimo aresztu domowego, zdołał on stworzyć kolejne dzieło, w stu procentach oddające swój unikalny styl i utrzymujące wysoki poziom poprzednich autorskich obrazów kinematograficznych. Tym razem, w klimacie dramatu politycznego i dreszczowca, których „Ghost Writer” jest znakomitym przykładem, ukazano trzymającą w napięciu - a pośladki w naprężeniu - historię Autora Widmo (czyt. anonimowego pisarza maczającego paluchy w powstawaniu biografii – i nie tylko – sławnych osobistości, które z talentem literackim nie mają za wiele wspólnego, a które nie chcą, by ich „wspaniałe dzieła” sprzedały się w ilości egzemplarzy wprost proporcjonalnej do ilości członków ich rodzin) zajmującego się poprawką pamiętników byłego premiera Wielkiej Brytanii, Adama Langa. Sęk w tym, że poprzedni „widmak” w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął podczas podróży promem, a jego zwłoki odnaleziono później na plaży. Oczywiście oficjalnie mówiło się o nieszczęśliwym, pijackim wypadku, ale zwolennicy teorii spiskowych jak zawsze byli odmiennego zdania. Tak, czy siak, jego następca postanowił kontynuować przerwaną pracę i przy okazji odkryć kilka zabawnych faktów, które okażą się być warte o wiele więcej, niż na początku można by przypuszczać.
DUSZNE KLIMATY
Uwielbiam filmy potrafiące przykuć uwagę widza i które pozwalają wchłaniać fabułę całym ciałem, by na koniec odetchnąć z ulgą, gdy okazuje się, że wszystkie przedstawione wydarzenia bezpośrednio nas nie dotyczyły. To jest właśnie prawdziwa moc opowieści! Z niekłamaną radością potwierdzam, że tak właśnie działał „Autor Widmo”, do którego byłem początkowo bardzo sceptycznie nastawiony (myślałem, że wyjdzie coś pokroju arcynudnego Micheale Claytona, ale szczęśliwie się zawiodłem). Wprowadzenie, powolne, ale ciekawe rozwijanie akcji, kilka scen przyspieszających bicie serca i wreszcie finałowa kulminacja wszystkich elementów z typowym dla Polańskiego (dość wrednym zresztą) morałem pod koniec. Że niby spojler? A gdzie tam, nic jeszcze nie wiecie – i polecam Wam to nadrobić, bo o prawdziwy thriller ostatnimi czasy naprawdę trudno. Diabelnie więc cieszy mnie fakt, że zrobił go nasz rodak, tym samym potwierdzając swoją pozycję na czele rankingu najlepszych polskich reżyserów.
GHOST DIRECTOR
W filmie zobaczyć możemy takie gwiazdy (i gwiazdki) jak Ewan McGregor, Pierce Brosnan, Oliwia Williams, czy Tom Wilkinson i dzięki temu, że są to mniej „skomercjalizowane” twarze (może poza Brosnanem, który kojarzy mi się już tylko z Agentem Jej Królewskiej Mości) łatwiej jest nam uwierzyć w autentyczność historii, co tylko potęguje realistyczny klimat. Ba, jeśli ktoś reklamowałby „Autora Widmo” pieczątką z napisem „oparte na wydarzeniach autentycznych” z całą pewnością bym mu uwierzył – poza tym, historia zna pewnie jeszcze bardziej zagmatwane przypadki, w których „byle pisarz” bawi się w dziennikarza śledczego i z tego powodu pakuje się w nie lada tarapaty. Ewan McGregor, wcielający się w tytułową postać, gra rewelacyjnie i pokazuje, że nie tylko z mieczem świetlnym mu do twarzy (poza tym lubię tego aktora za całokształt twórczości, nie ma to jak szkocka krew). Brosnan, jako dbający o zdrowie fizyczne eks-polityk, Adam Lang, wypadł całkiem nieźle, ale niezbyt pasował mi do tej roli, toteż jego niewielki udział wcale nie sprawił mi większej przykrości. Jedyne na co mogę narzekać, to to, że w „mini-scence erotycznej” nie zobaczyliśmy nic ciekawszego z golizny, z wyjątkiem zadka McGregora, który i tak zapewne będzie śnił mi się po nocach (bez skojarzeń) po premierze nadchodzącej komedii o gejach, „Kocham cię, Phillip Morris” (tym bardziej bez skojarzeń). No, ale nic – „Autor Widmo” to klasa sama w sobie i jeśli następne dzieła Polańskiego będą na podobnym poziomie estetycznym, zapisze się on na stałe wśród grona wielkich polskich artystów (którzy czasem mają swoje odchyły, no ale „no sin, no fun”).
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------
+ wciągający shit, urocze krajobrazy, świetne aktorstwo, 100% Polańskiego w Polańskim
- trochę mało szokujące rozwiązanie akcji :P
Ocena: 89/100
------------------------
cinemacabra.blog.onet.pl
"(czyt. anonimowego pisarza maczającego paluchy w powstawaniu biografii – i nie tylko – sławnych osobistości, które z talentem literackim nie mają za wiele wspólnego, a które nie chcą, by ich „wspaniałe dzieła” sprzedały się w ilości egzemplarzy wprost proporcjonalnej do ilości członków ich rodzin)" - tego fragmentu nie złapałem - proszę prościej.
Dla mnie ghost to to po prostu profesjonalista. Pojawiające się tu i ówdzie w recenzjach, że to "niespełniony pisarz" uważam za na wyrost. Co prawda jest scena w której Ruth mówi do Ghosta "why didn't you become a proper writer", ale nie wygląda on na faceta z kompleksami. Chyba każdy duży chłopiec i dziewczynka rozumie, że znana postać nie ma czasu, ani ochoty pisać samodzielnie własnej biografii. Robią to zawodowcy, pod dyktando (podsuwając dyktafon) i potem odpowiednio redagując. Tak zresztą powstała m.in. autobiografia Polańskiego "Roman by Polański" wydana w latach 80-tych.