chyba was podarło z tymi spoilerami. Won z pierwszej strony.
Co do filmu, do pewnego momentu byłam zadowolona, później już zachwycona. Mocną stroną jest to, że film jest bardzo "zjednoczony" z głównym bohaterem (nie wiem jak to inaczej nazwać). Widz odczuwa lęk, zażenowanie wtedy, gdy bohater czuje to samo, myśli "wtf?!" w tym samym momencie co on. Minusem było zatrudnienie Cattrall... Może to tylko moje subiektywne odczucie, ale wydaje mi się, że nie jest ona zbyt dobrą aktorką. Plusem zaś na pewno klimat filmu, kojarzył się trochę z filmami w starym stylu, nie był taki w stu procentach śmiertelnie poważny "drżyj widzu, moja zmarszczona brew oznacza, że zaraz ktoś umrze". Nie chce mi się wdawać w szczegóły, film świetny, warto obejrzeć, a prowokatorom kij w oko.
PS Jeszcze jeden pozytywny akcent: Timothy Hutton! Dawno go nie widziałam :)