Autor widmo

The Ghost Writer
2010
7,2 122 tys. ocen
7,2 10 1 122214
7,3 51 krytyków
Autor widmo
powrót do forum filmu Autor widmo

Fabuła zapowiadała się bardzo ciekawie a do tego w miarę dobra obsada - sprawiła, że nie mogłam doczekać się nowego filmu Polańskiego...niestety dość mocno się rozczarowałam...film od samego początku dawał obietnicę na napięcie i wzrastającą akcję, które powinna się wkońcu pojawić...a ku mojemu zaskoczeniu film właśnie dobiegł końca...no cóż...gdybym go nie zobaczyła miałabym do siebie żal ale rozczarowanie po filmie też nie było najmilsze...

ocenił(a) film na 8
autograf88

a widzialas film "Frantic"? jezeli tak, to podobal Ci sie czy nie?

autograf88

Muszę się zgodzić. Właśnie wróciłam z seansu i jestem mocno rozczarowana. Film przynajmniej dla mnie bardzo przewidywalny. Fabuła miejscami się ciągnie jak roztopiony ser na pizzy, chaotyczny. Plenery niczego sobie, na zawsze jednak w pamięci pozostanie mi człowiek zmiatający liście itp., któremu wiatr porywał to co uzbierał.. Skusiły nazwiska i ciekawie zapowiadająca się historia. Skończyło się na znudzeniu, niesmaku i rozczarowaniu. W momencie gdy była nadzieja, że w końcu stanie się coś bardziej dynamicznego niż skok z promu, film się kończy tak jak by nie było pomysłu na finał...

ocenił(a) film na 7
malamim

Coś dynamicznego? Na miłość Boską... A czego oczekiwałeś? Że McGregor zacznie razić przeciwników laserem z oczu, a następnie odleci ku zachodzącemu słońcu, z peleryną dumnie powiewającą na jego plecach? Film jest całkiem przyzwoity. Może nie jest to wybitne dzieło współczesnej kinematografii, ale ogląda się go bardzo dobrze. Montaż scen, kreacje bohaterów, muzyka. Wszystko to stało na całkiem wysokim poziomie. Trzeba pamiętać, że to nie jest kino akcji, a thriller z pogranicza political fiction. A finał był. Być może do niego nie dotrwałeś...

Veresil

Ha, wcale się nie dziwię, że koleżanki były zawiedzione. Ja również... a przed "Frantikiem" zawsze padam na kolana. Zabawne, [Veresil], że kpisz przywołując obraz Supermana - toż właśnie poważny kardiochirurg, grany przez H. Forda, w miarę rozwoju fabuły tamtego wspaniałego filmu staje się superbohaterem, przekracza swoje życie, możliwości, siebie, jakiego do tej pory znał (ileż przyjemności mamy z obserwacji tej przemiany!). Dzieją się rzeczy niesamowite, film z każdą chwilą zaskakuje. Naprawdę fani "F" mogą być mocno zawiedzeni "Ghostwriterem" i zadziwia mnie, że niektórzy widzą tu oczywiste podobieństwa. Gdybym próbował szukać... nie wiem,... może to, że człowiek w coś się wplątuje? Tyle? Chyba połowa filmów jest o tym. Zresztą jak w ogóle można porównywać determinację bohaterów tych historii?
>>>spojler>>>
O głównym bohaterze nie wiemy tutaj prawie nic. Czy faktycznie potrzebuje podejrzanej roboty? Dlaczego demoniczny agent może go przekonać do czegokolwiek, byle wiązało się z wynagrodzeniem? Czy w ogóle pisarza obchodzi działalność byłego premiera lub los: świata, ludzi, żony premiera (śpiąc z nią pod okiem służby i ochroniarzy, nie jest bynajmniej samcem tylko idiotą), wreszcie jego samego??? Czemu bezwolnie bierze się za pisanie przemówień? W którym, choćby krótkim, momencie można by przypuszczać, że on w ogóle myśli, że ma refleksje na temat tego, co się wydarza? Nie wierzę, że można świadomie uczynić tematem filmu wypełnianie fatum, odtwarzanie czyjegoś losu, niczym szczurek w labiryncie. Niechbyśmy chociaż wiedzieli o jakiejś jego motywacji do samozniszczenia - wynikającej ze zmordowania pracą, wypalenia, zaszczucia, przesytu... Bo czym wytłumaczyć jego "samobójczy" krok na zakończenie? Postać zupełnie pozbawiona psychiki - czy to byłoby oryginalnością tego filmu?
Podsumowując: nowy "Frantic"? - nie sądzę. A w gatunku politycznym "Raportu Pelikana" czy "Wojny Charliego Willsona" (przepraszam, że dwa tak odległe) też nie przebije.

Goghurt

Veresil jak coś to jestem kobietą i nie zwracaj się do mnie jak do faceta ok? Każdy ma prawo mieć swoje zdanie a ja swoje właśnie mam więc nie mniej mi tego za złe. Film mnie nie poraził. Gdybym miała zapłacić za bilet to bym żałowała wydanych pieniędzy. Na szczęście nie musiałam. Dynamizm to nie tylko lasery..

malamim

Napisałem już to pod innym postem, ale widzę, że temat znów się pojawił, więc powtórzę...
W pełni zgadzam się ze zdaniem Goghurta. Jednym z czołowych problemów tego filmu jest to że postać grana przez McGregora jest kompletnie nijaka. Facet jest bezwolny przez 80% akcji, po czym nagle zaczyna sprawdzać znalezione informacje, ale i to robi bez przekonania. Nie wiadomo przy tym jakie ma poglądy, czy w ogóle obchodzi go to, co się wokół niego dzieje - jest wyprany z jakichkolwiek emocji - zaś największą "aktywność" wykazuje, bzykając żonę premiera. :) W co notabene trudno uwierzyć, że ktoś na jego miejscu rzeczywiście by się do tego posunął. No chyba że samobójca. ;)) Przyjmuje zlecenie za grubą forsę i zamiast robić to, za co mu płacą, to zabawia się z żoną pracodawny, i do tego pod okiem ochrony! Litości!!
Ponadto Polański nie buduje tu żadnego napięcia, bo dopóki bohater nie wypuszcza się "w teren" (bardziej prowadzony GPS-em, niż z własnej woli zresztą), to kompletnie nic się w tej historii nie dzieje, co zasługiwałoby na miano thrillera. A potem akcja zwija się w 15 minut. Lot samolotem, krótka konfrontacja pisarza z premierem i... pierdut! (kto widział film, ten wie - pozostałym nie zdradzam). W jednej sekundzie wszystkie działania bohatera stają się bez znaczenia, bo pojawia się czynnik zewnętrzny, który ucina temat jednym ruchem.
To na cholerę to wszystko było? Intryga mizerna, puenta banalna, a poczynania McGregora zmarginalizowane. Więc o czym tak naprawdę jest ten film? Dwie godziny snucia się po plaży i siedzenia na maszynopisem, żeby powiedzieć na koniec, iż premier Wielkiej Brytanii wysługiwał się Amerykanom? Wielkie mi halo! Każdy wie, choćby i z dowcipów rysunkowych, w swoim czasie bardzo popularnych, że Tony Blair, pierwowzór filmowego Langa, chodził na pasku Busha. Ale mi "wstrząs"! Wyszedłem z kina, zastanawiając się, po co Polański w ogóle ten film nakręcił. A tu jeszcze nagrodę mu dali w Berlinie. Wolne żarty!

ocenił(a) film na 8
Goghurt

do Goghurt: ci co porownuja ghost writera do fratica maja na mysli atmosfere a nie fabule. to wlasnie klimat laczy te 2 filmy. a co do fabuly, to slyszalem o porownaniach do trzech dni kondora.

Ibrah

Ibrah, mnie mi wszystko trudno jest odłączyć klimat od fabuły - to tak, jakby ona go nie budowała? Cenię sobie wciąż stronę formalną, techniczną, ale jednak z upływem czasu zauważam, że to nie wystarcza, by nacieszyć się filmem jako gatunkiem sztuki. A wracając do porównań - weźmy choćby erotyzm we "Frantiku" - scena w dyskotece zupełnie rozwala, jest tak seksualna, choć przecież do niczego nie dochodzi. Tymczasem w "Ghostwriterze" nawet ten przygodny seks jest nijaki, w odczuciu niewiarygodny i po nic... Czyż nie mówimy o klimacie, atmosferze erotyzmu?

Snake, ...oczywiście zgodzimy się, że "snucie się po plaży" :-) jest tu wyjątkowo pięknie i nastrojowo sfilmowane, tylko to wciąż za mało, prawda? No i przede wszystkim nie zasługa to Polańskiego. Mam wrażenie, że w ogóle zbyt często myśli się o reżyserach, jak o artystach totalnych i zamiast mówić: znakomite zdjęcia Edelmana, ocenia się: ach, esencja stylu Polańskiego. :-)))

ocenił(a) film na 8
Goghurt

mowisz, ze ludzie odpowiedzialni za zdjecia sa niedoceniani i zgadzam sie ale nie do konca. w przypadku Polanskiego jest podobnie jak u Kubricka, mianowicie Polanski decyduje jakie chce ujecie, skad i w jakim tempie. osoba za kamera musi sie znac na swoim fachu, ale nie ma wiekszego wplywu. wezmy np. Frantic i Dziewiate wrota. zdjecia wykonane przez 2 rozne osoby a tak do siebie podobne jakby byly krecone przez jedna. dlatego filmy Polanskiego bardzo latwo poznac (nieliczac Olivera Twista i Pianiste), sa bardzo charakterystyczne maja wlasny styl - styl Polanskiego.