przez cały film nie dzieje się nic ciekawego a jedyna ciekawa scena to scena końcowa która ratuje ten film , wyobraźcie sobie jaka była by ocena na filmwebie fdyby nie grał w nim Brosnan i McGregor a reżyserem nie był Polański? oj wydaje mi się że w granicach 4/10
"wyobraźcie sobie jaka była by ocena na filmwebie fdyby nie grał w nim Brosnan i McGregor a reżyserem nie był Polański? oj wydaje mi się że w granicach 4/10"
To chyba oczywiste, bo wtedy obraz ten nie byłby taki dobry ;)
Mnie się wydawało, że jak Polański znowu robi film o jakiejś książce, to będzie to coś na miarę "Dziewiątych wrót". W brodę sobie pluję jaki ze mnie frajer. Żadnej wielkiej afery Romek nie skręcił niestety. Fajnie, że dowiadujemy się tyle ile tytułowy bohater i nic ponadto, bo oglądamy wydarzenia jak gdyby jego oczami (koniec analogii z "Dziewiątymi wrotami"), ale dlaczego, do pierona, gdy już wszystko ma się poskładać w całość i zabić mnie złożonością i pomysłowością intrygi, fajerwerk okazuje się w górze niewypałem i dwie dychy w piach?! Tak się właśnie poczułem. Jak smark, który nakupował sztucznych ognii i w sylwestrową północ zobaczył jak żaden nie wypala.
Nieładnie, panie Romku...