Poszedłem, zobaczyłem, zachwyciłem się efektami, pośmiałem się z głupot,
wyszedłem w pełni usatysfakcjonowany:) Nie ma co więcej oczekiwać po filmie
dla widzów od 12 lat, czyż nie? Jako, że byłem po raz pierwszy na filmie
3D, nie mam porównania do innych tego typu produkcji, ale Avatar pod tym
względem podpasował mi idealnie. A jeżeli chodzi o fabułę, to ech...ludzie
źli, małpko-indianie dobrzy, technika beee, przyroda goood...takie to
ekoidiotyczne, że pusty śmiech mnie wypełniał. Jak już wspomniałem
wcześniej, z kina wyszedłem zadowolony. Pozdrawiam.
Idąc tym tropem, jeżeli ludzi by byli tymi dobrymi a mieszkańcy innej planety tymi złymi, to też by było śmieszne bo to oklepany temat.
tak prawdę mówiąc - nie ma zbyt wielu opcji - albo źli albo dobrzy
chciaż gdyby się tak głębiej zastanowić to Na'vi byki ...źli... bo nie chieli dać nam biednym, małym ludzikom czegoś dzięki czemu byśmy mieli więcej i więcej...
Źli i dobrzy to zazwyczaj są tylko w bajkach i przemówieniach partyjnych. Reżyser kalibru Camerona mógł pokazać jak to dwie rasy się dogadały (przynajmniej próbowały dogadać a nie postawiły szkołę i pociągnęły serią po dzieciach) a nie jak wzajemnie się zaczęły mordować z idiotyczną aluzją do wojny w Afganie i w ogóle całej zgnilizny zachodu co nic jak kolonizuje biednych aborygenów/inidain/murzynków itd - tak jakby Chiny, Rosja, Tutsi, Hutu czy inne zulugule czy to z maczetami czy rakietami myślały tylko o przyrodzie i pokoju.
Tak jakby ludzie a zwłaszcza jankesi (jeden najbardziej pluralistycznych, tolerancyjnych i wielokulturowych krajów na tej planecie) byli na tyle głupi że nie widzą innej drogi w kontaktach z innymi kulturami jak po śladach czołgów i marines. No ale nic tak nie przyciąga do kina jak idiotyczna rozwalanka, nawet tak bezsensowna.
przecież obie rasy próbowały się dogadać - plameta nie był świeżo odkryta, problem w tym że okazało się że nie mamy nic do zaoferowania a za to chcieliśmy wiele - nie uznajac odmowy, przecież Niemcy w 1939 chcieli tylko Gdańsk ;) no ale skoro nie dostali po dobroci to sami po niego sięgnęli, a przy okazji resztę kraju
żeby dwie rasy się dogadały to jedna wobec drugiej nie może mieć roszczeń - zburzysz swój dom by sąsiad mógł postawić na tym miejscu basen - dogadajcie się
po za tym dogadywanie się nie jest "ciekawe" ;)
w filmie Jake sam powiedział - że nie mieli nic do zaoferowania Na'vi którzy chcą tylko jednego - spokoju na własnej ziemi
więc jak mieli by się dogadać? różne priorytety i różne cele
Pamiętam:) jakoś coś chyba o piwie light:) ale taka już jest polityka i stosunki międzynarodowe, jak Japonia nie chciała handlować i wycinała rozbitków to ją parowce admirała Perrego przygięły do parkietu, przyuczyły i.... wiek później ci sami japońcy wycinali innych azjatów, białych i przyjmowali kapitulację białych w Singapurze. Taka to już jest polityka żółtych, białych, czarnych, niebieskich czy sraczkowatych w beżowe kleksy, pomiędzy dyplomatami a kupcami latają rakiety i czołgi. Różnią się tylko środki.
Najbardziej mnie gryzie w tym filmie masa stereotypów o pierwotnie dobrych tubylcach i przeżartych zgnilizną cywilizacji białasach. Do masakry i podboju nie trzeba statków kosmicznych, starczą maczety i bagnety.
A tak w podsumowaniu to chodzi mi przede wszystkim o to że Cameron poszedł strasznie na łatwiznę mając tyle dróg do wyboru, myślę że tylko dla kasy. Po prostu drażni mnie gdy jeden z moich ulubionych reżyserów traktuje widza jak idiotę:) Jeśli mamy uważać że jakiś film jest wyjątkowy czy rewolucyjny (nie tylko pod względem efektów bo efekty zawsze będą coraz lepsze...) to ciężko się nie czepiać takich wad.
Pozdrawiam
nie oceniasz go trochę zbyt surowo?
facet miał wizję czegoś co nosił w sobie już kilka ładnych lat, wiadomo było, że będzie kosztowało kupę kasy, jeśli nie dawało by to pewności że się zwróci, że będzie to tylko dla wąskiego grona widzów, to nigdy by tych pieniędzy nie zdobył... więc nie robił tego tylko dla kasy, ale nie mógł utopić czyiś pięniedzy, gdyż już nikt nigdy by nie zainwestował w coś co robi a tego nie chciałby żaden twórca
poza tym skoro gownym tematem filmu była "wizja" w sensie obrazu to zbyt skomlikowana i trudna fabuła stworzyła by z tego filmu katastrofę stulecia - musi być zachowana równowaga, i jeśli nawet wydaje się że fabuła była zbyt prosta to ta równowaga byłą
No fakt, przyznaję ci rację, jestem za surowy bo dla twórcy Aliens czy T2 ciężko stosować taryfę ulgową. Pzdr.
Z tym "Top Gun" to żeś przesadził. W TG prawie nie ma efektów specjalnych, filmowano PRAWDZIWE samoloty w akcji, co było esencją filmu, chociaż romans w tle znacznie lepiej "zrobiony" niż w Titanicu. W Avatarze nie ma samolotów myśliwskich (że o lotniskowcach nie wspomnę), tylko dziwaczne smigłowce szturmowe, poza tym scen z ich użyciem jest niewiele.
ale są fajne roboty, a odziwo wielu widza transformery sie niespodobaly, a tak podobne ;p
Film spelnil swoje oczekiwania jest jedna wielkoą rozrywką :)
Jeżeli by oceniać filmy za ich oryginalność to raczej większość by miała słabe noty. Chodzi o nowe spojrzenie na dany temat, wykonanie i dopracowanie. Myślę że Avatar dał radę.
jak film którego szkielet scenariusza powstał 10 lat temu może mówić o wojnie w afganistanie to ja nie wiem
Przesadzony temat, każdy film można w ten sposób podciągać. A ile tu jest Top Gun? Tylko chyba to że są pojazdy, które latają, co drugi film wojenny ma taki wątek... Gdzie oprócz latania jest inne podobieństwo? W wielkiej bitwie której w Top Gun nie było? Reszta nie wymaga komentarza.
Oj, to były tylko spostrzeżenia jakie się nasunęły po kolejnych scenach filmu.
Pocahontas i Planeta Małp - chyba uzasadnione? Niektórzy widzą tam jeszcze elfy, niech będzie:)
Top Gun - nie chodziło mi o żadną technikę itp, ale o walki powietrzne, a TG to chyba pierwszy i najbardziej znany film o tym traktujący.
Pozdrawiam:)
Logiczne uzasadnienie, aczkolwiek ja tego skojarzenia nie miałem w ogóle. "Bitwa o Anglię" i chociażby "Tora Tora Tora" były wcześniej, aczkolwiek faktycznie w TG chyba po raz pierwszy latają na okrągło, czyli chyba pół filmu netto :)
A ja się dziwię, że nikomu nie nasuwa się na myśl porównanie do Matrixa... Najwyraźniej nie można się spodziewać w tym temacie jakichś wyrafinowanych krytyków filmowych lub chociaż ludzi pasjonujcych się tym rodzajem filmów. No cóż.. takie życie.
Jeżeli ktoś jest na tyle obeznany i na tyle otwarty to powinien zauważyć przesłania, które są wyjątkowo silne. Jeżeli ktoś sam uważa ekologię za bzdurę to nie powinien się spodziewać, że film będzie dla niego czymś conajmniej fajnym.
Sama nie przywiązałabym się do ścinanego drzewa, ale uważam, że jako społeczeństwo nowoczesne powinniśmy zdecydowanie inaczej patrzeć na kwestię niszczonego środowiska. Wyobraźmy sobie gatunki, których nigdy nie zobaczymy na żywo, bo człowiek zniszczył w sobie to co najnaturalniejsze i zwyczajnie boi się przyznać, że sam potrzebuje od czasu do czasu kontaktu z naturą.