W czasie odpowiadania jednemu z czołowych anty-fanów filmu pomyślałem żeby założyć taki temat. Oczywiście każdy z poniższych tematów był w tych filmach zupełnie inaczej przedstawiony, a filmy mają inne główne wątki, bohaterów, są przeznaczone dla innej widowni, a co najważniejsze mają wywołać inne emocje i odczucia na widzu. Wypisuję je jednak z jednego powodu - wiele osób uważa Dystrykt 9 za całkowicie nowatorski pomysł na fabułę zarzucając Avatarowi wiele powtórzeń. Wiele osób nie wie że scenariusz Avatara powstał przed Pocahontas i wieloma innymi filmami, którym podobieństwo się zarzuca. Ponadto fabuła jest taka anie inna, przez co jest uniwersalna, idealna dla ludzi w każdym wieku a jej prostość nie przeszkadza by Avatar oczarował widza swoją magią i pozostał w jego pamięci. Dystrykt 9 wg mnie jest filmem dobrym, ale takich odczuć co Avatar na mnie nie pozostawił. Dla tych, którzy nie wiedzą - sam pomysł Dystryktu nie jest nowatorski, radze poprzeglądać genezę powstania filmu. :)
Podobieństwa w fabule:
1) ludzie górą nad kosmitami
2) główny bohater, początkowo nastawiony przeciw obcym, jednoczy się z nimi
3) bohater wykorzystany i odrzucony przez ludzi
4) elementy przesłania podobne, oba można nawiązać do dziejów Afryki i Ameryki
5) dochodzi do przyjaźni/miłości między człowiekiem a kosmita
6) okazuje się że kosmici mają tak samo ludzkie uczucia jak my np. współczucie
7) sposób życia ludzi i kosmitów w pewnym stopniu podobny np. wychowywanie potomstwa
7) NAJWAŻNIEJSZE: w ostatniej scenie widzimy jak główny bohater stał się jednym z obcych! :D
Proszę aby pisały tutaj osoby mające sensowne argumenty i piszące kulturalnie.
Proszę hejterów, trolli i spammerów o nie zabieranie głosu, co mogłoby prowadzić do zbytecznych kłótni i obrażania się.
Chcę by była to dyskusja na poziomie wymiany zdań.
"Wiele osób nie wie że scenariusz Avatara powstał przed Pocahontas"
Fail :D
Cameron skonczyl scenariusz w bodajze '98, a bajka powstala w 95 :)
A jeszcze brakuje tego, ze avatara zaczeto "robic" dlugo przed dystryktem
;)
Skończył, ale pisał kilka lat z przerwami. Pomysł zrodził się wcześniej. :)
Jednak nie o to mi chodzi. W Pocahontas głównym wątkiem jest ten miłosny, a w Avatarze jest pobocznym. Oba filmy mają inne cele, są inaczej skonstruowane, dotyczą innych spraw, mają wywołać inne od siebie uczucia. Wielce nie słusznym jest twierdzenie przez wielu że Avatar to jedynie Pocahontas w kosmosie z powodu jednego wątku. :)
Zaczął pisać w 1994, wczesna wersja była już w 1995. Najwyraźniej w 98
powstała już finalna wersja. Choć zastanawia mnie skąd masz takie
informacje.
Dla mnie te filmy sporo się różnią, głównie od strony graficznej. Dla mnie jest to kawał hard sf w starym stylu, film mroczny, z silnym przesłaniem społecznym. Mi bardziej kojarzy się z książkami sf niż filmami. Dla mnie było to mocne kino. Avatar jest dziełem niewątpliwie zupełnie innym pod względem wizualnym i koncepcji, o czym pisze w naprawdę wielu tematach. Choć faktycznie obydwa wpisują się w nurt będący zaprzeczeniem wielkości cywilizacji zachodniej. Zaczął się on już wcześniej dla mnie w formie antyutopii cyberpunku i postapokolityki. Ale teraz przybrał formę totalnej krytyki zachodniego stylu życia i powrotu do natury.
Kolejną rzeczą jest potraktowanie obcych i ich stosunków z ludźmi. Te dwa filmy są jednymi z pierwszych, w każdym bądź razie nie mogę sobie przypomnieć wielu innych, w których obcy nie są ani kolorowymi ludkami w ramach dekoracji/ ludźmi w kostiumach czy złymi stworami, krwawymi potworami chcącymi unicestwić ludzkość, lecz zupełnie innymi istotami.
I to takimi, które miały pecha po spotkaniu z naprawdę nieprzyjemnymi ludźmi.
Jeżeli chodzi o Dystrykt 9 zostało to ujęte inaczej, tam obcy są jednak naprawdę obcy, ich zachowanie jest po za kilkoma przypadkami niezrozumiałe, podobnie jak cel i przyczyna przybycia. W Avatarze obcy są jednak bardziej ludzcy. Są po prostu lepszymi ludźmi.
I z tego, że zmieniono linie podziału wynikają dalsze fakty. Dawni dobrzy prawi bohaterowie walczący za dobrą ludzkość teraz będąc dobrzy i prawi musieli się obrócić przeciw złej ludzkości.
I tu jest różnica między Dystryktem 9 gdzie najpierw zaszczuto głównego bohatera a potem pomagał on krewetom a Avatarem gdzie najpierw przystąpił on do smerfów a dopiero potem został zaatakowany przez ludzi. A do stawania się obcym z tego, co pamiętam facet z Dystryktu 9 wcale nie był tym zachwycony.
Jakieś podobieństwa są :) W tym roku z tych wyczekiwanych produkcji tylko Dystrykt 9 i Avatar mnie nie zawiodły. Avatar wręcz przerósł oczekiwania i się z tego bardzo cieszę :)Podobieństw więcej raczej nie widzę... w Dystrykcie podobała mi się rola Vikusa Von Der Marva, oryginalny pomysł i jak w przypadku Avatara poważne podejście do sprawy a nie jak w Transformers 2 niby wielka akcja a te bezsensowne żarciki psuły cały film i strasznie żenowały... o "2012" to już w ogóle żal wspominać.
PS King_Louise_Assurbanipal podaj mi linka do Twojego bloga ;]
Moim zdaniem, "Avatar" i "Dystrykt 9" należy traktować jako filmy należące do dwóch różnych kategorii. Chociaż pewne porównania nasuwają sie wręcz podświadomie. W końcu to dwie najważniejsze produkcje sf 2009 roku. Obydwie są dobre, choć każda na inny sposób. I będą ostro walczyć o Oskary.
Wymowa tych filmów jest faktycznie podobna. Ludzie dla kasy robią różne nieprzyjemne rzeczy kosmitom, których z racji tego, że są "obcy", można traktować gorzej niż zwierzęta. Jeśli takie tendencje utrzymają się w kinie, to kosmici będą w filmach sf będą odpowiednikami Żydów z filmów o IIWŚ. W sumie trudno dziwić się filmowcom. Dzięki takiemu podejściu film sprawia wrażenie bardziej ambitnego. Ale takie filmy o kosmitach uciskanych przez ludzi mogą wnieść wiele nowego do dyskusji o tolerancjii, prawach ludzi, prawach zwierząt, itp. Porównajmy dwie sytuacje: gnębienie plemion afrykańskich/indian/whatever i gnębienie kosmitów, czy to na Pandorze, czy w Dystrykcie dziewiątym. Współczucie/chęć pomocy/tolerancja wobec ludzi może wynikać raczej z instynktu, czy rozsądku. W myśli zasady "nie sraj tam gdzie jadasz", nie jest mądre rozwalanie różnorodności kulturowej na swojej własnej planecie. Poza tym, indianin, czy murzyn to też człowiek, tak jak ten biały konkwiskador, który szarpany wyrzutami sumienia postanawia sprzeciwić się swoim rodakom i bornić dzikich. Kosmita nie ma z nami nic wspólnego. Ludziom nie zaszkodzi w żaden sposób eksterminacja jakiejś obcej rasy. Tutaj w grę wchodzą tylko uczucia wyższe. To jest całkiem ciekawe w tych filmach. Ale niestety podmioty "zawodowo" zjamujące sie takimi zagadnieniami jak etyka, czy moralność są zbyt poważne, aby w swoich rozważaniach uwzgledniać filmy o kosmitach.
Reszta podobieństw to właściwie takie fabularne konsekwencje podjęcia przez twórców takiej, a nie innej, tematyki. Trudno by było sklecić te historie o tolerancji i współczuciu, gdyby bohaterowie nie zostali wyrzutkami, gdyby nie było tej międzygatunkowej przyjaźni/miłości.
A jeśli chodzi o to, ze w obydwu filmach bohater staje się obcym... To jest chyba jakiś symbol tego, że "oni" są tacy jak "my" i vice wersa. Ale tego pewien nie jestem, nigdy nie potrafiłem czytać w umysłach twórców filmowych. W sumie to akurat niczemu na razie nie służy, bo że Żydzi są tacy jak my uczymy się od IIWŚ, że czarni są tacy jak my, uczymy się od czasów, kiedy nie-rasizm stał się modny. Że kury i fretki są takie jak my, uczymy się od czasów Greenpeace i wywiadów z aktorkami, które twierdzą, że w życiu nie kupiłyby prawdziwego futra (nie stawiam tu Żydów i czarnych w jednym rzędzie ze zwierzętami, broń Boże, tylko mi się tak głupio naapisało). A masowy odbiorca w życiu się nie domyśli, że te dwunożne krewetki i niebieskie koty mogą tak naprawdę być indianami, których cmentarz leży pod jego ogródkiem, lub krokodylem, z którego skóry jes zrobiona torebka żony. Ale na pewno ludzie zaczną traktować takie filmy jako wykładnię zasad moralnych za jakieś sto lat, jak już wyrwiemy się z Układu Słonecznego i zaczniemy mordować pierwsze napotkane prymitywne cywilizacje w imię paliw kopalnych i przestrzeni życiowej. O "Dystrykcie 9", "Avatarze" i wszystkich filmach, które jeszcze powstaną i będą miały podobny wydźwięk, ludzie przypomną sobie dopiero wtedy, gdy te prymitywne cywilizacje będą na skraju zagłady. Tak jak to drzewiej bywało.
W sumie to nie wiem, po co to napisałem i właściwie nie wiem, co napisałem. Ne wiem też, czy ma to cokolwiek wspólnego z zamysłem autora tematu. Ale teraz szkoda mi tego nie wysłać.
A największą różnicą jest to, że widzowi podczas ogladania "Dystryktu 9" trudniej współczuć kosmitom. To wymaga od widza pewnego wysiłku intelektualnego i, nie wiem, chyba tolerancji. Pod tym względem "Dystrykt" jest produkcją o niebo ciekawszą od "Avatara".
To czy to jest plus zależy od subiektywnej opinii. Zależy od tego czego chcesz. Dystrykt to bardziej typowy SF a Avatar ma wiele wspólnego z baśnią i MOIM ZDANIEM pod tym kątem powinien być oceniany. Chodź uzasadnienie tego co tam się dzieje jest typowo SF, to klimat i fabuła jest baśniowa.
Nie zgdodzę się z niektórymi punktami i postaram sie to w miare sensownie uzasadnić :P
1) ludzie górą nad kosmitami - niezupełnie, ludzie nie dominaowali nad nimi, byli goścmi na ich planecie np. nie mieli wstępu na tereny zamieszkałe przez Na'avi, nie ingerowali w ich sprawy, tylko wydobywali cenne złoża czegoś tam (sory ale nie pamiętam jak sie nazywało :P) no i wkoncu to ludzie odlecieli pokonani :)
2) główny bohater, początkowo nastawiony przeciw obcym, jednoczy się z nimi - wg. mnie nie był nastawiony przeciw obcym, na początku był nieco sceptycznie nastawiony ale bardzo szybko się to zmieniło
3) bohater wykorzystany i odrzucony przez ludzi- wykorzystany? tutaj też jestem nieco innego zdania :P odrzucony przez ludzi? sam dokonał wyboru po której stronie stoi, ludzie go nie odrzucili (no może nie licząc wojskowych którzy wykonywali tylko rozkazy despotycznego generała)
4) elementy przesłania podobne, oba można nawiązać do dziejów Afryki i Ameryki - a dlaczego? Może w dystrykcie krewetki byly ukazane jako niewlonicy ale byli więzieni bo mogliby być zagrożeniem dla naszej rasy, natomiast w Avatarze tubylcy napewno nie byli bezradni i zdani na łaskę ludzi, nie byli ich niewolnikami, nie byli rejestrowani, kontrolowani itp. Innego wątku nawiązującego do dziejów Afryki i Ameryki w żadnym z tych 2 filmów nie mogłem się doszukać :P
Podsumowując twoje zestawienie pasuje do dystryktu ale przy avatarze wychodzi sporo dziur, chociarz niektóre faktycznie sie zgadzają :)
ad.4) Tu chyba chodziło ogólnie o nawiązania do sytuacji, które wynikały z zetknięcia się kultury bardziej rozwiniętej z mniej rozwiniętą.
w '91 jak jadłem śniadanie w ogrodzie wymyśliłem sobie historię taką jak w avatarze, więc nie jest oryginalna, byłem pierwszy.
Oba filmy laczy to, ze sa o kosmitach ;) Okazuje, sie, ze kosmicie wcale nie sa tacy beeee ani glupi. Ba! To (h)amerykanie sa glupsi i jak zwykle chca zawladnac swiatem.
Z nowszych produkcji to doszukalbym sie podobiestwa do Surogatow: czyli avatary, moze do Caprica (podobny schemat). A z czegos starszego to moze Odcinek Stargate SG1 gdzie ekipa wchodzi do urzadzenia z projekcja gry wideo. Dodalbym jeszcze filmy eXistenZ, Trzynaste Pietro choc tam chodzilo troche o cos innego.
Ok, watek przenoszenia swiadomosci do innego ciala zostawiam juz w spokoju ;)
Btw. na poczatku filmu leca samolotem(helikopterem) i zakladaja egzomaski. Z jakiego powodu? Powietrze jest trujace czy nie ma atmosfery? Choc gdyby bylo trujace to by gineli, a zolnierz mowi ze po 20 sekundach traca przytomnosc a potem po ilus minutach sa martwi. Czyli jednak da sie ich odratowac (co z reszta widac)
Pytam bo nie daje mi spokoju dlaczego byly tam wybuchy hollywoodzkie.
Oprocz powielonych schematow i kopii jest tez powiew swiezosci (albo nie widzialem innych filmow z takimi rzeczami.)
Integracja avatarow ze zwierzetami, drzewami, przyroda, lasem.
Ogolem ciekawa planeta.
Dystrykt a Avatar to filmy zgola odmienne. Dzieli je 'troche' lat rozwoju, gdzie na Ziemi ludzie sa w epoce kamienia lupanego podczas gdy kosmici dysponuja o wiele bardziej zaawansowana technologia. Z drugiej zas strony w Avatarze prosci kosmici z lasu, kosmoelfy potrafili pokonac zaawansowanych technicznie ludzi.
Avatar jest filmem kasowych i mial z zalozenia trafic do kazdego, uwazam Dystrykt za film niszowy i target byl inny.
Dystrykt niszowy? Oj chyba przesadzasz. A co do atmosfery to ona tam jest. Życie się nie rozwija na planetach bez atmosfery, ale fakt to film SF więc... no właśnie bez więc bo wyraźnie w filmie było mówione o gazie. Do tego otwieranie drzwi nie powodowało wysysanie fruwających ciał z pomieszczenia czyli ciśnienie jakieś tam panowało. Trujące powietrze nie musi znaczyć śmierci natychmiastowej. Np wysokie stężenie dwutlenku węgla powoduje zahamowanie oddechu z tego co gdzieś kiedyś wyczytałem.
Dystryk 9 faktycznie miał troche inny target niż Avatar, ale z tą niszowością nie ma co przesadzać.
niszowy ni był. Zresztą był nieźle reklamowany np. w McDonaldzie i KFC były naklejki na drzwiach ze krewetkom wstęp wzbroniony, dokładnie taki jak w filmie.
Byc moze zle ujalem to w slowa. Dystrykt byl takim filmem jak Slumdog Millionaire dopoki, dopoty nikt sie o nim nie dowiedzial.
"Potem to juz tylko komercja" - czy jakos tak to lecialo ;)
Ja widziałem na długo przed premierą w różnych miejscach naklejki gdzie był znak zakazu a w nim czerwoną kreską przekreślony kosmita. Przez miesiac zastanawiaęłm się ocb? A potem pojawiły się trailery i stwierdziłem podświadomie że musze na film isć. Tak zadziałała ta reklama.