Za Chiny Ludowe nie rozumiem, co w tym filmie fascynującego. Tyle szumu o nic.
1. Najpierw fabuła. Zaraz, zaraz... TO W TYM FILMIE JEST COŚ TAKIEGO JAK FABUŁA? Really?
2. Klimat - HAHAHAHAHA!!! Jaki znów klimat? Klimat to ma Obcy. A nie ten szit dla emo.
3. Czasem nie szło połapać się w akcji. I to nie dlatego, że była bardzo dobrze rozbudowana. Tylko dlatego, że wszystko było zbyt przewidywalne, by połapać się, kiedy ten film się kończy.
4.A muzyka? Nieważne, jak patetyczna by była, choćby nawet AC/DC użyli, to i tak to filmu nie uratuje.
5. Do tego dochodzi najdenniejszy scenariusz w historii kinematografii. Błagam, czy tak ciężko połączyć dobry scenariusz z efektami (efektami? coś tu nie tak...)?
6. Dalej idąc, wspomniane efekty - już w Transformers są lepsze efekty. Tam wszystko się pali, wali, a tutaj? Jeden mierny wystrzał na godzinę filmu? Bez komentarza.
7. No i jeszcze coś - liczne idiotyzmy, które sprawiały, że film jest nie do oglądania. Przykłady? Proszę bardzo!
a) Na'Vi walą w statki strzałami z łuku... Bez jaj. Trzeba było zwiewać!
b) mechy łamiące drzewa jak zapałki uciekają przed jakimiś dziwnymi zwierzami? Niemożliwe!
c) Na'vi odwracają się od głównego bohatera, a potem mu przebaczają, bo przyleciał na jakimś pterodaktylu? Myślałem, że zdrada przeciw społeczności jest The Unforgiven.
d) Na'vi znają angielski? Chuck Norris i tam był?
Z 50 prawd można było by i pewnie uzbierać, kto wie?
8. Finał zbyt przewidywalny. Po prostu.
9. Przesłanie? W tym gniocie jest przesłanie? Naćpaliście się czegoś? Nawet w utworach AC/DC i moich przeróbkach jest jakiekolwiek przesłanie.
Reasumując, true metal powiedziałby w tym miejscu "Avatar skończył się na Kill'Em." Zgadza się, jeśli ten "Kill'Em All" to pierwsza sekunda filmu. Bo później nic godnego uwagi nie ma.
Najbardziej z całej ekipy szkoda mi Jamesa Camerona. Scenarzyści dali mu jakieś bazgroły i ON TO ZAAKCEPTOWAŁ. Za jakie grzechy?
Zauważyłem na forum, iż jest temat, że podobno antyfani mają mentalność hitlerowców. Natomiast tych, którzy wyceniają film na więcej niż 7 (od 8 do 10) można przyrównać do komunistów, gdyż ma liczyć się tylko ich zdanie i koniec. Jeszcze czego.
Moim zdaniem film nie zasługuje nawet na jeden. Ale że nie ma niższej oceny, to dam z litości tą 1.
Wiesz mi, widziałem gorsze filmy. Bynajmniej Matrix. Ale nawet on ma jakiś sens niż Avatar.
Już ja nie powiem, kto tu jest oszołomem.
Po za tym, skoro jesteś takich psychofanem, to czemu wchodzisz takie tematy? Przecie nie powinny waćpana interesować.
Nie ma to jak wchodzić na forum i pisać takie pierdoły, nie? Cameron niczego nowego nie stworzył. Co najwyżej kolejną amerykańską bajkę z efektami zamiast fabuły. Uwielbiam amerykańskie filmy, to one są "pionierami" większości gatunku. Amerykańskie są zajebiste (chociaż w większości przypadkach to bym polemizował). A Avatar nie i nie ma tu co dyskutować. Jakiś bezsensowny shit z efektami dla niedorozwniętej gimbazy TWOJEGO pokroju. Kilka momentów z bitwy OK, a reszta scen wypełniacze. Pozdro.
A tak mniej więcej, to co ci chodzi? Szef się wściekł za spanie w pracy, czy chłopak cię rzucił?
Raczej stawiam diagnozę, no ale jak jesteś tak wielce urażony... to w sumie i tak nic nie zmienia.
Wypisałeś stek bzdur, które nawet w subiektywnym odniesieniu stanowią samo w sobie więcej z bełkotu pozerskiego dzieciaka, niż czegoś zbliżającego się go jakiejś racjonalnej krytyki, czy analizy. Nie... zamiast tego przepisanie po raz fefnasty sloganów, które są tylko do kretyńskiej prowokacji. Ok, trollu, wcinaj tą karmę - w końcu "głodnych nakarmić"...
P.S. Ile jeszcze kont zamierzasz założyć? To jest już trochę groteskowe...
"P.S. Ile jeszcze kont zamierzasz założyć? To jest już trochę groteskowe..."
O CO CI ZNÓW SIĘ ROZCHODZI???
A na czele jak zawsze "nieustraszony" onanista cyfrowy - "upadły". Ciekawe ile jeszcze kont założy...
Upadły Widz przewodnikiem hejterów, upadłość wynika z braku umiejętności interpretacji i inteligentnej dyskusji :]
Kont pewnie dużo jeszcze założy, bo jak sam stwierdził - "trzeba się udzielać".
Dodam od siebie jeszcze że film Avatar dużo skopiował pomysłów z innych filmów tylko trochę zmienił na swoje potrzeby .
Jak...niemal każdy inny?
Wszystkie opowieści, jakie snujemy to zlepki motywów, które ktoś już kiedyś opowiedział. Od czasu do czasu trafia się tylko geniusz literacki, który tworzy coś naprawdę nowego i zaszczepia to następnym pokoleniom ; Zauważenie faktu, że nie każdy film, książka, sztuka czy opowiadanie jest takim ponadczasowym arcydziełem to nic odkrywczego, ani samo w sobie nie stanowi sensownej krytyki.
Na ponad 1100 obejrzanym przez że mnie filmów tylko w Avatarze tak mocno mi się rzuca oczy ...........
Masz rację; przecież to jest ewidentnie stary, dobry western o szlachetnych Indianach i złych, pazernych osadnikach, ograbiających ich z ziemi, majątku i życia. Zerżnięty kropka w kropkę, łącznie z licznymi dialogami. Tyle, że w nowej oprawie, z nowymi efektami i z nową możliwością wstawienia jakiegoś tam rodzaju happy endu, co w filmach o historii Ameryki nie bardzo jest możliwe - za dobrze ją znamy i wiemy, że tamtejszym Na' vi nie udało się tak dobrze.
"Zerżnięty kropka w kropkę, łącznie z licznymi dialogami"
Który film zerżnięty kropka w kropkę? Konkretnie?
Aha, ten "stary, dobry western"? No to mam dla ciebie kolejną wielką tajemnicę - przecież to jest ewidentnie FILM! Zerżnięty kropka w kropkę - są aktorzy, są efekty specjalne, w tle gra jakaś muzyka... przecież to było milion miliardów razy! Jak śmieją tak bezczelnie zrzynać!
Gadasz bez sensu; to tak, jakbyś tłumaczył, że MUZYKA to jest ciągle i zawsze to samo, bo to się zawsze składa z nut i pauz i bemoli i krzyżyków. Więc TO było milion miliardów razy. Kiepska prowokacja. (Zakładam, że prowokacja, bo nie chcę zakładać takiej autentycznej głupoty). A film ewidentnie zerżnięty ze wszystkiego, z czego można coś zerżnąć. Do tego smrodek dydaktyczny ładowany możliwie największą łopatą przy pomocy wyświechtanych komunałów (My im przynosimy kulturę, budujemy szkoły i drogi a oni mają to wszystko gdzieś). "Rewelacyjne" postacie, "wymyślone" przez "fachowców", wszystko w rodzaju: bierzemy tułów triceratopsa, doklejamy mu głowę rekina-młota, chlapiemy na niebiesko i trochę kolorowo i mamy "absolutnie oryginalnego" potwora z innej planety. (Giger był geniuszem - twórcy Avatara są ewidentnie partaczami). Latamy na pterodaktylach (w końcu Eragon i inne takie te sprzedawały się całkiem fajnie). Jeździmy na KONIACH (!) (przecież Apacze, mknący na mustangach, sprzedawali się już zawsze bardzo dobrze). W ogóle praktycznie wszystko w tym filmie - koncept, scenariusz, postacie, wystrój, rekwizyty i przesłanie są na mizernym poziomie. I niczego nie ratuje fakt, że TECHNICZNIE ten film jest zrobiony bardzo dobrze: Jak trzeciorzędne romansidło wydrukujemy na kredowym papierze z zajebistymi obrazkami (nawet w 3D) i złoceniami, i oprawimy to w skórę safianową ze srebrnymi okuciami, to pozostanie to ciągle jeszcze TRZECIORZĘDNYM ROMANSIDŁEM. Howgh!
Ale jak my obaj dostaniemy po takim samym schabowym i ty będziesz zachwycony, bo on taaaaaki wielki i taaaki zajebiście złocisty a ja będę wybrzydzał i marudził, to nie znaczy, że ty jesteś durnym tumanem, który nie ma pojęcia o kotletach; najprawdopodobniej masz po prostu katar, który ci uniemożliwia stwierdzenie, ze ten schabowy jest ze starego mięsa, sześciokrotnie odgrzewany i powoli zaczyna cuchnąć. A mnie wali, że on jest taaaaki wielki i ma nową panierkę i jest podawany na sevrskiej porcelanie z dodatkiem kawioru w zajebiście topowej knajpie. Jak on jest z gównianego, starego mięcha (które może kiedyś, dawno temu, było dobre, ale to już historia) to on jest dla mnie niejadalny. Tyle w temacie.