Powinniście wiedzieć dwie sprawy. Pierwsza to taka, że gdyby historia była bardziej zagmatwana, film NIE STAŁ by się takim kasowym sukcesem. Fabuła dzięki temu jest przestępna niemal dla każdego widza, a stworzyć film, który będzie się podobał zarówno 15-latkowi jak i 60-latce to sztuka wielka, czego nie można powiedzieć np. o "Transformers 2", które właściwie jest tylko dla gimnazjalistów lub mało wybrednych widzów.
Druga sprawa i zarazem NAJWAŻNIEJSZA… To właśnie dzięki takiej prostej fabule film jest taki MAGICZNY. Dzięki tej fabule film jest taki baśniowy. Nie bajkowy. BAŚNIOWY! "Avatar" to bardzień baśń w starym dobrym stylu, aniżeli film science fiction. W każdym razie dzięki tej prostej z pozoru historii mamy możliwość tak dokładnego poznania świata Pandory. Razem z Jake'iem odkrywamy prawdziwą magię tej planety. Zastanówcie się przez chwilę (naprawdę porządnie się zastanówcie), czy gdyby historia była bardziej skomplikowana, moglibyśmy w taki właśnie sposób poznać Pandorę???
Odpowiedź jest prosta. NIE. Bo to dzięki takiej a nie innej fabule wszystko koncentruje się na Pandorze, jej faunie, florze, zasadom jakie tu panują, a przede wszystkim na jej niesamowitej aurze. Ta auro po prostu kipi z każdego miejsca. A dlaczego tak się dzieje? Ot, dzięki takim drobiazgom (choć to tylko mały procent), że większość zwierząt są odpowiednikami ziemskich stworzeń, że Na'vi przypominają ludzi pod niemal każdym względem, dlatego że są szlachetną, łączącą się z naturą rasą – to właśnie tworzy tę niesamowitą magię świata Pandory, a co za tym idzie magię filmu.
I bardzo ważne jest to, by "Avatara" oglądać TYLKO i WYŁĄCZNIE w 3D! Po prostu na dwuwymiarowych seansach ten film po prostu traci z 50% swojego czaru. A już nawet nie wyobrażam sobie, jak ten film miałby wyglądać, gdyby wyświetlała go któraś ze stacji telewizyjnych. A już całkowicie zapomnijcie o ściąganiu go z neta, oglądaniu na malutkim ekraniku monitora, w dodatku pewnie jeszcze kinówki (sic!!!!!!!!!!)!
I JESZCZE JEDNA BARDZO WAŻNA RZECZ
Nie wiem dlatego tak się dzieje, ale zauważyłem w swoim otoczeniu (i chyba w waszym też tak się dzieje), że wszyscy idą na "Avatara", (prawie) każdemu ten film się podoba, ale wszyscy jednym chórem twierdzą, że to tandeta, gniot, szmira – hm…
Na zakończenie powiem jeszcze…
Ludzie! Opamiętajcie się z tym zakładaniem wątków na tych forum!!! Co minutę jakiś nowy post, z czego 30% z cyklu „ach jaki to wspaniały film 10/10” drugie 30% to „błeeee co za gówno 1/10”, kolejne 20% to coś na wzór „ale ten Jake/Neytiri seksowny/a, jestem zakochana/y”, a dopiero ostatnie 20% to naprawdę porządne dyskusje na poziomie.
To tyle ode mnie.
"I bardzo ważne jest to, by "Avatara" oglądać TYLKO i WYŁĄCZNIE w 3D! Po prostu na dwuwymiarowych seansach ten film po prostu traci z 50% swojego czaru. A już nawet nie wyobrażam sobie, jak ten film miałby wyglądać, gdyby wyświetlała go któraś ze stacji telewizyjnych. A już całkowicie zapomnijcie o ściąganiu go z neta, oglądaniu na malutkim ekraniku monitora, w dodatku pewnie jeszcze kinówki (sic!!!!!!!!!!)"
No wlasnie... i oczym to swiadczy? Dobry film sie zawsze obroni....
Tylko w ten sposób można uchwycić całkowite, 100% piękno Pandory, kreatywność Camerona i - jeszcze raz to powiem, sroka za powtórzenia - magię tego świata. Podobny przykład: jesz sobie steka w porządnej, wykwintnej restauracji, a na drugi dzieś jesz taki sam stek w podrzędnym barze na środku miasta - no i gdzie jest lepiej?????
kreatywność? Nie kpij sobie. 7 nowych gatunków flory i 8 fauny i to wszystko nadzwyczaj "tutejsze". Dobry stek to zawsze dobry stek tak samo z filmem. Dobry film nie potrzebuje kina domowego 3d i zestawu 7 głośników. Nawet dobre kino sci-fi i akcji.
Trochę racji masz, ale nie do końca, pierwszy raz obejrzałam ten film jakoś tydzień po premierze na 42 calowym tv z napisami, nie wiem skąd, ale mój brat miał świetną wersję, nie kinówka, urzekły mnie efekty specjalne i sposób wykonania filmu, więc skusiłam się na 3D, wiadomo w 3D inna bajka ale na dobrym TV też jest fajnie obejrzeć ten film. :)
W kwestii 3d mam inne zdanie. Mi się film w 2d też bardzo podobał i myślę że jego sukces nie byłby duzo mniejszy gdyby tylko taka wersja trafiła do kin. Osobiście wolę 3d, no bo po co jeść pączka bez lukru, skoro można zjeść z lukrem. Ale pączek bez lukru też dobry.
"każdemu ten film się podoba, ale wszyscy jednym chórem twierdzą, że to tandeta, gniot, szmira"
To nie jest prawda.
Film podobał się wszystkim moim znajomym. Ani jedna osoba nie powiedziała że to gniot. Wszyscy jesteśmy zachwyceni.
Wręcz nie rozumiem jak można powiedzieć inaczej. Nie łapię tego i już.
"Powinniście wiedzieć dwie sprawy. Pierwsza to taka, że gdyby historia była bardziej zagmatwana, film NIE STAŁ by się takim kasowym sukcesem."
W to przecież nikt nie wątpi;) Masy chodzą na "Spidermana", "Avatara" i "Władcę Pierścieni", na bardziej zagmatwane fabuły jest o dziwo, mniej amatorów;) Co to ma jednak wspólnego z poziomem filmu? Od zawsze wiadomo, że najbardziej kasowe filmy mają prościutkie historyjki, Ameryki nie odkryłeś.
"To właśnie dzięki takiej prostej fabule film jest taki MAGICZNY"
Czy ja wiem.. Magiczny może jakoś tam sobie jest (nie dla mnie), ale chyba nie ze względu na prostotę fabuły. W filmach Chucka Norrisa też jest prosta fabuła, a nikt nad tym nie sadzi zachwytów, pisząc, że to dzięki tej prostocie film jest cudowny;)
Wyjaśnienie dla tępych: nie, nie porównuję gniotów Norrisa do Avatara, więc darujcie sobie zbędne bulwersowanie i święte oburzenie. Chodzi mi o niejednakowe przykładanie miary do tego samego elementu - prosta historia albo jest ZAWSZE pozytywnym aspektem, albo ZAWSZE negatywnym:)
"Zastanówcie się przez chwilę (naprawdę porządnie się zastanówcie), czy gdyby historia była bardziej skomplikowana, moglibyśmy w taki właśnie sposób poznać Pandorę??? "
To gdybanie jest trochę bez sensu, bo i tak nie przekonamy się, czy faktycznie zawikłanie fabuły coś by pomogło. Mnie tam zresztą prościutka historyjka nie wadziła (podobnie jak we "Władcy" czy "Gladiatorze"), wszakże ważniejszy jest sposób jej przedstawienia. Za to trochę były ubytki w kwestii postaci. Trochę płaskie były.. a to można było poprawić bez szkody dla filmu, mniej wymagających widzów i zysków:)
"Nie wiem dlatego tak się dzieje, ale zauważyłem w swoim otoczeniu (i chyba w waszym też tak się dzieje), że wszyscy idą na "Avatara", (prawie) każdemu ten film się podoba, ale wszyscy jednym chórem twierdzą, że to tandeta, gniot, szmira"
No, takie spolaryzowanie jest dość widoczne, szczególnie dla mnie, której film się, owszem podobał, ale bez wielkiego jarania się. Ładny wizualnie, przyzwoity, koniecznie do obejrzenia w 3D i ..zapomnienia:)
Nie zgadzam się co do tego trójwymiaru. Pierwszy raz byłem na wersji płaskiej i zauroczyła mnie od razu, potem poszedłem na trójwymiarową, żeby zobaczyć jak to wygląda.
Film jest bardzo bogaty nie tylko jak go się ogląda w 3D. Jest arcydziełem. Cameron dokonał czegoś wielkiego. Nawet siebie nie posądzałam o takie emocje, które do dziś we mnie siedzą...pod wpływem Avatara ;-)
Opnia o filmie opinią, ale co komu do tego kto jakie wątki zakłada? NIe podoba mi się temat - nie czytam, coś mnie zainteresowało - opcja "obserwuję" i już. Ja sama założyłam ze 3 wątki i wcale nie były to dyskusje "na poziomie". Jest luz i jest zabawa, a o to w tym chodzi:)
Gorzej jeśli użytkownicy wchodząc na wątek wypowiadają się nie na temat albo przeklejają swoje zaczepno-prowokacyjne posty gdzie popadnie.
@ Sighma
"Film podobał się wszystkim moim znajomym. Ani jedna osoba nie powiedziała że to gniot. Wszyscy jesteśmy zachwyceni.
Wręcz nie rozumiem jak można powiedzieć inaczej. Nie łapię tego i już."
No to w Twoim przypadku jest inaczej. W moim gronie większość znajomych twierdzi, że to szmira. Zwykła bajeczka i nie warto oglądać. A sami chodzą na seanse po kilka razy :)
@ Shizonek
"Za to trochę były ubytki w kwestii postaci. Trochę płaskie były.. a to można było poprawić bez szkody dla filmu, mniej wymagających widzów i zysków:)"
Postacie są powiedziałbym mega-płaskie, ale ja sądzę, że to naprawdę wpłynęłoby na film. Dzięki temu wiemy, że to Na'vi są pozytywną rasą i to im kibicujemy, aniżeli podłym ludziom. Taki prosty przekaz (choć mnie też to dość przeszkadzało).
@ EwaMonika
"ale co komu do tego kto jakie wątki zakłada? NIe podoba mi się temat - nie czytam, coś mnie zainteresowało - opcja "obserwuję" i już"
Ja się trochę źlę wyraziłem w wątku. Wybacz - mój błąd :) Chodzi mi głównie o to, by nie powielać kolejnych tych samych tematów. Po co kolejny post w stylu np. "Uwielbiam Sama, jest sexi", gdy można po prostu rozwinąć forum i wypowiedzieć się w trwającej już dyskusji. Zresztą sama zobacz, jak forum "Avatara" jest zaśmiecone :(
No cóż...przy założonym przeze mnie wątku "z panami jest coś nie tak..." dotyczącym Neytiri dobrnęliśmy do 999. Widac taki temat też się przydał. Popyt rodzi podaż:)
Pozdrawiam.
"gdyby historia była bardziej zagmatwana, film NIE STAŁ by się takim kasowym sukcesem. " to ma być argument broniący tego filmu, że dla niby każdego, każdego kto nie ma mózgu czy jak?
"To właśnie dzięki takiej prostej fabule film jest taki MAGICZNY" - nie właśnie dzięki temu jest wtórny, mdły i nudny.
Nie nie nie, nie chcę już po raz enty oglądać kolejnego filmidła o najeźdźcach niszczących drzewka, kwiatki i słabszą cywilizację.
Magię nie z tego świata można poczuś np w Alien 8 pasażer N. Fauna i flora Pandory była nadzwyczajnie ziemska i swoiska, nikt się w ogóle nie wysilił by stworzyć tam ciekawe stworzenie.
"I bardzo ważne jest to, by "Avatara" oglądać TYLKO i WYŁĄCZNIE w 3D!" efekciarstwo nie na wszystkich robi wrażenie.
"każdemu ten film się podoba, ale wszyscy jednym chórem twierdzą, że to tandeta, gniot, szmira – hm… " zmień znajomych.
Jaki film taki poziom dyskusji.
No, gratuję, zabłysnąłeś. Nie wiem, tylko czy chciałeś to zrobić swoimi yyynteligentnymi wypowiedziami, czy może podbijając mój wątek sprzed dwóch lat.
Nie ja go wykopałem tylko trolle : 'Jezus_drugi' i 'MannyAlterkonto'. Na daty nie spojrzałem, wieeeeelkie sory.
A Ty czym chciałes zabłysnąć zakładając w ogóle ten wątek? bo na pewno nie błyskotliwością.
Ano racja... Podbili inni - że się też komuś chce przebijać przez ten syf.
Czym chciałem zabłysnąć? Tym że film sprawił mi niesamowitą satysfakcję i emocje w kinie i mój bardzo ociekający ekscytacją post był tego eksplozją. Jak obejrzałem po kilku miesiącach drugi raz w domu, to entuzjazm był już dużo mniejszy, a uniwersum straciło swój power. Nie mniej jednak dalej uważam ten film za świetny i chętnie do niego mogę powrócić bez bólu, choć żadne arcydzieło to to jednak nie jest :P
"Jak obejrzałem po kilku miesiącach drugi raz w domu, to entuzjazm był już dużo mniejszy, a uniwersum straciło swój power."
Czyli może nie jest to takie arcydzieło, jak się niektórym tutaj wydawało?
Waukorbowy poniekąd ma rację, świat Pandory, mimo że alternatywny w stosunku do ziemskiego, w gruncie rzeczy jest w większości kalką ekosystemu panującego w tych częściach kuli ziemskiej nie przekształconych jeszcze przez nadmierną działalność człowieka.
Sama fabuła filmu również wtórna i nieskomplikowana, nie dopatrzyłem się analogii z Pocahontas, gdyż zwyczajnie Pocahontas nie oglądałem. Natomiast każdy, kto w jakimś mniejszym lub większym stopniu zna historię wielkich odkryć geograficznych (szczególnie Konkwisty a Ameryce Łacińskiej) odnajdzie analogiczne wzorce dla scenariusza tego filmu. Film w tym przypadku drażni tym bardziej, że znając zwyczaje ludzkiej cywilizacji, gospodarze Pandory nie mieliby żadnych szans na przetrwanie od samego początku (nie byłoby mowy o żadnych kurtuazyjnych zachowaniach.
Odnośnie konieczności oglądania filmu w 3D i srogiego zawodu w czasie odbioru filmu w gorszym obrazie i formacie - widocznie film ten to jednak przerost formy nad treścią, skoro tak ważna jest w nim forma. Porównanie do steku chyba jednak komuś nie wyszło - stek to tylko stek, dobrze przyrządzony będzie smakować mniej wybrednym konsumentom w różnych okolicznościach. Prawdziwe arcydzieło kulinarne będzie rajem dla podniebienia zarówno w sypiącej się ruderze na Zakaukaziu jak i w paryskiej restauracji. Teraz dla przykładu czym jest arcydzieło muzyczne? To taki utwór, który wywołuje ciarki na plecach niezależnie od tego, z jakiego odbiornika go słuchamy. Może to być zestaw Dolby Sorround albo stare trzeszczące radyjko. Dla przykładu taki np. fragment arcydzieła Czajkowskiego:
http://www.youtube.com/watch?v=1ea90L91eZk
jemu niepotrzebne jest zbędne przestrzenne efekciarstwo. Avatarowi dużo brakuje do poziomu światowego arcydzieła. W mojej opinii to niezły film, gdyby nie niektóre drażniące mnie nieco elementy, powiedziałbym nawet , że bardzo dobry. Natomiast arcydziełem to on nie jest i nigdy nie będzie - inaczej jego odbiór zapierałby dech w piersiach nawet na starym czarno - białym telewizorze.
"Waukorbowy poniekąd ma rację, świat Pandory, mimo że alternatywny w stosunku do ziemskiego, w gruncie rzeczy jest w większości kalką ekosystemu panującego w tych częściach kuli ziemskiej"
Jeden z przejawów Avatarowej paranoi - w powszechnie uwielbianych i uważanych za genialne światach Star Wars czy Star Treka też mamy rozmaite kalki stworzeń istniejących na Ziemi (w tym kolejne "obce rasy" z ST, pokroju Klingonów, którzy od ludzi różnią się w zasadzie tylko dziwacznym wyglądem czół) - i NIKOMU to nie przeszkadza. NIKT nie narzeka. NIKT nie podważa geniuszu tych światów i ludzi za nie odpowiedzialnych.
Ale teraz pojawił się Avatar - i ludziom nagle się odwidziało. Coś, na co nie zwracali uwagi, nagle zaczęło wszystkim przeszkadzać. Czyż to nie jest chore?
"Film w tym przypadku drażni tym bardziej, że znając zwyczaje ludzkiej cywilizacji, gospodarze Pandory nie mieliby żadnych szans na przetrwanie od samego początku (nie byłoby mowy o żadnych kurtuazyjnych zachowaniach"
Jest to iście żenujące, że ludzie którzy, zadarłszy nosy pod sufit, krytykują Avatara za mieliznę fabularną, kompromitują się niezrozumieniem podstawowych założeń opowiedzianej w tym filmie historii. Nie wspomnę już nawet o tym, że zaczerpnięcie z konfliktu biali-Indianie skłoniło tego filmwebowicza do przyjęcia założenia, że opinia publiczna również się cofnęła mentalnie do tamtego okresu, przez co napaść na inny naród - inaczej, niż dziś - jest przez ludzi zupełnie akceptowalna. Nawet Parker, wyraźnie mówiący w filmie "killing the indigineous looks bad", nie pomógł zrozumieć sytuacji.
Również i w tym przypadku mamy kolejnego faceta, do którego pomimo obejrzenia filmu nie dotarło, że swoją operację na Pandorze prowadziła prywatna korporacja, której nie interesowało podbijanie całej planety ani tym bardziej wyniszczanie tubylców - im zależało tylko na tym, aby wydobywać to unobtanium, co zresztą robili. Zaś panowie mundurach nie byli armią, tylko najemnikami, którzy występowali na Pandorze w charakterze OCHRONY. To nie była armia inwazyjna, a panowie z RDA w ogóle nie mieli w planach podboju - dopiero Quaritch wymusił decyzję o wypowiedzeniu Na'vi regularnej wojny.
I mimo że wszystkie te kwestie są proste jak drut, tudzież jasno wyłożone w filmie, różni "miłośnicy porządnych fabuł", narzekający na prostotę wartwy merytorycznej Avatara, raz za razem pokazują, że nic z tego nie zrozumieli. Jak już wspomniałem - żenada.
"dnośnie konieczności oglądania filmu w 3D i srogiego zawodu w czasie odbioru filmu w gorszym obrazie i formacie - widocznie film ten to jednak przerost formy nad treścią, skoro tak ważna jest w nim forma"
Tłumacząc owo gęgolenie na ludzki - Avatar nie jest super, bo w 2D nie powoduje takiego szczękopadu, jak w 3D - którego to funkcją jest wywoływanie szczękopadu. Ot, wodę w proszku ktoś wynalazł! Nie wspomnę już nawet o próbie generalizowania w oparciu o pojedynczą wypowiedź. Na mnie Avatar w 2D wcale nie zrobił mniejszego wrażenia, niż w 3D - i co powiesz na to?
"Natomiast arcydziełem to on nie jest i nigdy nie będzie - inaczej jego odbiór zapierałby dech w piersiach nawet na starym czarno - białym telewizorze"
Szczerze mówiąc, jest to jeden z najbardziej wyświechtanych, nadętych i bezsensownych frazesów, jakie w życiu widziałem. Sugestia, że warunki obcowania z dziełem nie wpływają na jego odbiór, jest bzdurą kompletną, a stwierdzenie, że Cztery Pory Roku (dla przykładu) oglądałoby się równie wspaniale na irytująco trzeszczącym radiu, jak na huczącym, nowiutkim sprzęcie ze sklepu, to idiotyzm, na który szkoda po prostu słów. Trzeszczące radio niemiłosiernie zniszczyłoby odbiór takiego utworu, podobnie jak mały telewizorek zminimalizowałby zrealizowany nawet z największym wizualnym rozmachem film.
W wielkim skrócie, bo rozpisywać się nie zamierzam:
1. Star Wars i Star Trek nie uważam ani za arcydzieła kinematografii ani za czysty gatunek s-f, więc nie dostrzegam u siebie żadnych objawów paranoi.
2. "killing the indigineous looks bad" - etc. etc. - w rzeczywistości wyglądałoby to zupełnie inaczej, czego dowodem jest każda nadarzająca się sytuacja, żeby przeciwnika zmieść z powierzchni Ziemi, co ludzie udowadniają od tysięcy lat. Żeby przypuszczać, że w niedalekiej przyszłości ludziom się odwidzi i będą się bawić w dyplomację w stosunku do przeciwnika słabszego do nich, trzeba wykazywać się albo nieznajomością historii albo być zwyczajnie naiwnym. Dlatego ów aspekt filmu uważam za bajkowy i niedorzeczny.
3. 2 D czy 3 D - dla mnie to bez różnicy. Widywałem już filmy w 3 D i nie potrzebuję dopalaczy dla własnej wyobraźni.
4. Vivaldiego się nie ogląda tylko słucha.
PS. Wychowałem się w czasach kiedy szczytem technologii był kolorowy telewizor Rubin którego nie miałem... rozumując po Twojemu w tamtych czasach wypadało się powiesić, bo oglądanie Odysei Kosmicznej 2001 czy Ben Hura i tak było daremne... tylko że dla mnie te filmy są dobre tak samo obecnie jak i w tamtych czasach. Naprawdę, ciekawe dlaczego.
"Star Wars i Star Trek nie uważam ani za arcydzieła kinematografii"
Ale krytycy - owszem.
"w rzeczywistości wyglądałoby to zupełnie inaczej, czego dowodem jest każda nadarzająca się sytuacja, żeby przeciwnika zmieść z powierzchni Ziemi, co ludzie udowadniają od tysięcy lat"
Ewidentnie ty jesteś naiwny, skoro nawet najazd na Irak wykonano tak, aby opinia publiczna była przekonana, że to słuszne. Podobnie z Afganistanem czy też Libią - a ty chrzanisz, że oni opinię publiczną w przypadku operacji na Pandorze mieliby gdzieś? Już nie wspomnę o tym, że teraz zaczynasz zwyczajnie zmyślać - o jakiej "dyplomacji" tutaj gadasz, w odniesieniu do Avatara? Może "dyplomacją" było rozwalenie Drzewa Domowego? Bo i w początkach ludzkiej obecności na Pandorze nie jestem w stanie doszukać się owej "dyplomacji" - ludzie wylądowali po prostu tam, gdzie im się żywnie podobało i gdzie było unobtanium, zbudowali tam bazę i założyli kopalnię, nie pytając tubylców o zdanie (bo po co to komu było?), a za podbój całej planety się nie brali, bo nie było im to do niczego potrzebne.
Bajkowe i niedorzeczne jest więc twoje bajdurzenie o "dyplomacji" w Avatarze, całkowicie przez ciebie wymyślonej. Mniej więcej tak, jak wymysły innych psioczących na fabułę Avatara - tych, którzy twierdzą, że RDA powinno strzelać w Na'vi nieistniejącymi atomówkami. I tacy ludzie próbują krytykować Avatara za fabułę? Boże, ty widzisz i nie grzmisz?
"Vivaldiego się nie ogląda tylko słucha"
I?
"rozumując po Twojemu w tamtych czasach wypadało się powiesić"
Ewidentnie nie rozumiesz ani w ząb, jak ja rozumuję, bo pieprzysz tutaj wręcz niemiłosiernie. Oczywistym jest, że w dawnych czasach brak formatu HD, współczesnych efektów specjalnych czy też trójwymiaru nikomu nie przeszkadzał, tak jak w średniowieczu nikomu nie przeszkadzał brak prądu - bo nikt nie słyszał wtedy o czymś takim, a czego kto nie widzi, to go nie zaboli. I jeśli twierdzisz, że Odyseja Kosmiczna czy Ben Hur nie wyglądają wcale lepiej w nowoczesnym formacie HD, niż w czasach swojej premiery, to pozostaje ci tylko współczuć. I nie bierz mnie na swój wiek, bo jak na razie jesteś tylko dowodem, że wiek niekoniecznie się musi na znawstwo przekładać (bo niezdolność dostrzeżenia różnicy pomiędzy zwykłym formatem, a HD, świadczy akurat o skrajnym laicyzmie), oraz że wielu ludzi starszego pokolenia przejawia niestety paranoidalną niechęć do wszystkiego, co nowe i inne niż to, do czego przywykli. Ludzie starsi od ciebie narzekali z kolei, że kolory to niepotrzebny dodatek i że filmy powinny pozostać czarno-białe. A jeszcze wcześniej pewnie byli tacy, co się oburzali, że ktoś śmiał wyposażyć filmy w dźwięk.
Krytycy filmowi nie są mi do niczego potrzebni. Poza tym nie jest to forum krytyków filmowych, tylko widzów.
Opinia publiczna przejmuje się czymkolwiek tylko w sytuacji, kiedy pod nos przebieg danych wydarzeń podtykają jej dziennikarze. W momencie kiedy opinię publiczną od rzeczywistych wydarzeń dzielą lata świetlne, co może kogokolwiek opinia Ziemian obchodzić? Zatem cała misja głównego bohatera była bez sensu, bo na samym początku korporacja zrobiłaby to, co zrobiła na samym końcu, nie tracąc czasu na zbędne ceregiele z instalowaniem Wallenroda w szeregach Na'vi. Porównując to np. do Konkwisty - nikt się nie przejmował opinią cywilizowanej Europy zabijając Atahualpę, skoro wieść o jego śmierci dotarła do Europy wtedy, kiedy zabitego wodza dawno zjadły robaki, a po jego imperium nie został ślad.
"I jeśli twierdzisz, że Odyseja Kosmiczna czy Ben Hur nie wyglądają wcale lepiej w nowoczesnym formacie HD, niż w czasach swojej premiery, to pozostaje ci tylko współczuć." - i vice versa, Tobie wypada współczuć braku wyobraźni. Cóż to musi być za katorga dla takiej osoby czystać książki, wszak nie ma tam ani dźwięku ani obrazu, nie wspominając o 3D. Pozostają wprawdzie komiksy, ale to przecież tylko nędzna namiastka... Faktycznie, trzeba być idiotą, żeby w dobie superprodukcji filmowych sięgać po takie archaiczne źródła przekazu...
A tak na poważniej - Odyseja Kosmiczna dawała radę w cz-b TV bo HD jej nie było potrzebne jako warunek sine qua non, Avatar raczej nie dałby rady, co dowodzi że forma w nim ważniejsza od treści. Tak jak widać po mojej ocenie, i tak uważam go za kawał całkiem niezłego kina, więc proszę mnie nie wrzucać do worka z szykanującymi ten film za wszelką cenę. W mojej opinii daleko mu jednak do arcydzieła i tyle.
PS. Sformułowania typu "pieprzysz" czy "gęgolenie" zachowaj jednak dla rozmów podwórkowych, ja Cię inwektywami nie obrzucam. Chyba że nie umiesz utrzymać poziomu rozmowy, to już nic nie poradzę. Pozdrawiam.
"Opinia publiczna przejmuje się czymkolwiek tylko w sytuacji, kiedy pod nos przebieg danych wydarzeń podtykają jej dziennikarze"
Ze słów Parkera jasno wynika, że dziennikarze jak najbardziej donosili ludziom o poczynaniach RDA. Fakt zaś, że Pandorę dzielą od Ziemi lata świetlne, w żaden sposób nie zmienia tego, że antyreklama źle działa na interesy firmy, prowadzącej swoją działalność na Ziemi właśnie.
"Zatem cała misja głównego bohatera była bez sensu"
Zapewne wszystkie te przypadki, kiedy to Amerykanie przeciągali na swoją stronę indiańskie plemiona albo zatrudniali pojedynczych Indian, też są wymyślonymi, bajkowymi historyjkami, które nie mają sensu... Po co się mieli układać z Indianami, po co mieli z nimi handlować (bo handlowali), skoro można było po prostu ich załatwić... no patrz, jednak to robili. Ale ty oczywiście wiesz lepiej...
"Porównując to np. do Konkwisty - nikt się nie przejmował opinią cywilizowanej Europy zabijając Atahualpę"
W tamtych czasach w "cywilizowanej Europie" za normalne i zdroworozsądkowe uchodziły poglądy rasistowskie tudzież idee utrzymujące, że osoby o innym kolorze skóry to zwierzęta, a nie ludzie. Jeśli chcesz tego używać w celach porównawczych ze społeczeństwem bardziej współczesnym, gdzie rasizm jest absolutnie nieakceptowalny społecznie, to gratuluję...
"i vice versa, Tobie wypada współczuć braku wyobraźni"
I kolejne kilometrowe pudło. To, że na brak wyobraźni nie narzekam, w żaden sposób nie zmienia faktu, że cieszy mnie oglądanie filmów w doskonałej jakości. Miło, że wspomniałeś o książkach (które swoją drogą czytam z ogromną przyjemnością), jako medium wymagającym wyobraźni. Śmieszny bowiem jesteś, mówiąc o potrzebie mienia wyobraźni w kontekście filmów - czyli medium, które akurat z założenia nie wymaga wyobraźni. Wręcz przeciwnie - jest od tego, żeby wszystko ludziom pokazywać i podtykać pod nos, oraz opiera się na odtwarzaniu obrazu. Twoja teza jest więc nielogiczna.
"Odyseja Kosmiczna dawała radę w cz-b TV bo HD jej nie było potrzebne jako warunek sine qua non"
A człowiekowi nie jest potrzebna telewizja, ani prąd, ani w ogóle technologia, skoro równie dobrze mógłby pozostać w epoce kamienia łupanego - wtedy było już wszystko, co potrzebne do życia.
"Avatar raczej nie dałby rady"
Na jakiej podstawie tak wnosisz? Bo tak?
A z tą treścią i formą sobie daruj. Już to przerabiałem, gdy słuchałem wypowiedzi innych "znawców", dla których film z "gorszego" gatunku nie ma prawa być arcydziełem. Za to, że śmie do tego gatunku należeć.
Regards
Der_SpeeDer
"Ze słów Parkera jasno wynika, że dziennikarze jak najbardziej donosili ludziom o poczynaniach RDA. Fakt zaś, że Pandorę dzielą od Ziemi lata świetlne, w żaden sposób nie zmienia tego, że antyreklama źle działa na interesy firmy, prowadzącej swoją działalność na Ziemi właśnie."
A wiesz Ty w ogóle co to są lata świetlne - jakakolwiek informacja zaledwie z Ziemi do krańca Układu Słonecznego biegnie ok. 16 dni. Do samej Proxima Centauri (pomijając że nie posiada ona żadnych sensownych planet spełniających wymagania Pandory na swojej orbicie) jest ok. 9 lat w obie strony. A to najbliższa znana nam gwiazda. Trzeba zatem założyć, że hipotetyczna Pandora musiałaby znajdować się jeszcze dalej. Pomijając aspekty teorii względności (paradoks bliźniąt itd.) co jeszcze bardziej komplikuje sprawę, co kogo obchodziłaby na Ziemi jakaś hekatomba niebieskich stworków, która zdarzyła się "dawno dawno temu w odległej Galaktyce"?
"Zapewne wszystkie te przypadki, kiedy to Amerykanie przeciągali na swoją stronę indiańskie plemiona albo zatrudniali pojedynczych Indian, też są wymyślonymi, bajkowymi historyjkami, które nie mają sensu... Po co się mieli układać z Indianami, po co mieli z nimi handlować (bo handlowali), skoro można było po prostu ich załatwić... no patrz, jednak to robili."
Zapominasz, że jednak wspomniana "opinia publiczna" w Ameryce Północnej była już jednak zdecydowanie bliżej i nie dzielił jej Atlantyk, a na dodatek w międzyczasie wynaleziono takie magiczne urządzonko zwane telegrafem, dzięki czemu informacja z punktu A do B mogła docierać stosunkowo szybko, czyli w ułamku sekundy. Za czasów Atahualpy jakoś tego nie było. Za czasów wydarzeń na Pandorze owszem, tyle że tu za Atlantyk robi odległość. Wracamy do punktu wyjścia.
Ale nawet z Ameryki Północnej jednak finalnie biali ludzie nie spakowali manatków i nie wynieśli się do Europy, tylko finał historyjki był dla Indian raczej żałosny.
"A człowiekowi nie jest potrzebna telewizja, ani prąd, ani w ogóle technologia, skoro równie dobrze mógłby pozostać w epoce kamienia łupanego - wtedy było już wszystko, co potrzebne do życia."
Nie ma to jak popadać ze skrajności w skrajność. Uparcie bronisz się przed przyjęciem do świadomośći tego, że Avatar po odarciu z efektów specjalnych i formatu 3D staje się dobrym ale mimo wszystko dość przeciętnym filmem z nieco naiwną, acz całkiem ciekawą fabułą. Epokowe dzieła kinematografii na takie zabiegi są natomiast odporne.
"Na jakiej podstawie tak wnosisz? Bo tak?"
Na podstawie opinii dziesiątków internautów, którzy po obejrzeniu filmu w gorszej jakości stwierdzili, że stracił wiele ze swojej magii i odradzają tego typu seanse. Przy czym nie było mowy o telewizorze marki "Wisła" tylko formacie rmvb.
"Już to przerabiałem, gdy słuchałem wypowiedzi innych "znawców", dla których film z "gorszego" gatunku nie ma prawa być arcydziełem."
Nie ma gatunków lepszych i gorszych. Arcydzieła istnieją nawet w filmach kostiumowych, gdzie nierzadko forma przerasta treść w sposób gargantuiczny. Tak samo jak kamienie milowe kinematografii znalazłyby się pewnie wśród filmów gore czy pornosów. O tym czy Avatar okaże się takim kamieniem milowym, dowiemy się prawdopodobnie najprędzej za 3-4 dekady, kiedy zapewne cała ta kwestia nie będzie mnie już interesować, tak jak teraz dalsza dyskusja w tym temacie, którą na tym etapie kończę i ciągnąć nie zamierzam, bo zmierza donikąd.
"A wiesz Ty w ogóle co to są lata świetlne - jakakolwiek informacja zaledwie z Ziemi do krańca Układu Słonecznego biegnie ok. 16 dni."
Czyli teraz wedle własnego uznania ustalasz, jakimi metodami komunikacji i jaką technologią dysponują ludzie w filmie - i za ile by się na Ziemi dowiedzieli, co się dzieje na Pandorze - naprawdę, nie chce mi się nawet tego komentować. Może otwarcie powiedz, że jesteś Bogiem i Ty mówisz, jak ma być, bo tak sobie życzysz?
Z postawy Parkera wynikało wyraźnie, że ludzie dowiedzą się hekatombie niebieskich stworków dostatecznie szybko i/lub nie będzie to dobrze widziane ani szybko zapomniane.
"Zapominasz, że jednak wspomniana "opinia publiczna" w Ameryce Północnej była już jednak zdecydowanie bliżej i nie dzielił jej Atlantyk"
Widzę, że mówię do ściany.
W czasach podboju Indian opinia publiczna NIE BYŁA W OGÓLE KWESTIĄ!!! Zwykli obywatele USA mieli GDZIEŚ Indian! Więc co ty tu nagle o komunikacji i odległości bredzisz? TERAZ, WSPÓŁCZEŚNIE, nastawienie ludzi do podbijania innych zupełnie się zmieniło i jest źle widziane. A pointa wzmianki o Indianach jest taka, że NAWET w czasach, gdy owych Indian mieli gdzieś, znali inne metody postępowania z nimi, niż "zabić, zniszczyć, spalić" - a co dopiero w przyszłości, kiedy zabijanie takich kosmicznych Indian jest źle widziane.
Dotarło wreszcie, czy mam ci to szczegółowo rozrysować?
"Ale nawet z Ameryki Północnej jednak finalnie biali ludzie nie spakowali manatków i nie wynieśli się do Europy, tylko finał historyjki był dla Indian raczej żałosny"
Indianie walczyli z regularną armią, a nie z garstką najemników, oraz nie mieli do pomocy boginki, która mogła całą faunę zwalić najeźdźcom na łeb. W szczegóły odnośnie tego, że podbój Indian trwał długo i nie miał szans powodzenia we wczesnych stadiach kolonizacji - na którym to wczesnym stadium bez wątpienia są panowie z RDA na Pandorze - nie chce mi się nawet wchodzić (i tak nie dotrze).
"Nie ma to jak popadać ze skrajności w skrajność"
To nie jest popadanie ze skrajności w skrajność. To jest ukazanie totalnego irracjonalizmu twojej postawy - aluzja, której oczywiście też nie zrozumiałeś, to się już robi nudne i męczące.
"Uparcie bronisz się przed przyjęciem do świadomośći tego, że Avatar po odarciu z efektów specjalnych i formatu 3D staje się dobrym ale mimo wszystko dość przeciętnym filmem z nieco naiwną, acz całkiem ciekawą fabułą"
Jak również męczące są twoje kolejne idiotyczne tezy. Sprowadzając to do innego, równe bezsensownego przykładu - człowiek jest tak naprawdę tylko bezrozumnym zwierzęciem, bo gdyby go obedrzeć ze zdolności do logicznego myślenia i odebrać stworzone przez niego wytwory cywilizacji, nie różniłby się niczym od reszty zwierząt. Podajesz elementy, które decydują o tym, że dany film się wyróżnia - i bezmyślnie oświadczasz, że bez nich by się nie wyróżniał? Po prostu Amerykę żeś odkrył! Ale nie wiem, czego to niby dowodzi.
"Na podstawie opinii dziesiątków internautów, którzy po obejrzeniu filmu w gorszej jakości stwierdzili, że stracił wiele ze swojej magii i odradzają tego typu seanse"
Ja mogę powiedzieć, że słyszałem również opinie dziesiątek osób, które stwierdziły, że Avatar wcale tak wiele owej magii nie stracił - i co?
z tego co czytałem, w świecie Avatara ludzie posiadają technologię pozwalającą na normalną komunikację. O ile też uważam ten film za badziewnego gniota, to akurat tego elementu nie ma co się czepiać, bo to w sci-fi normalna konwencja (to samo się działo w Star Treku czy Star Wars i raczej nikt nie ma z tym problemu)
To zależy w jakich filmach sci-fi. W Star Treku czy Star Wars owszem (chociaż ten drugi to raczej film fantasy w konwencji kosmicznej). W większości filmów tego prawa fizyki się nie nagina (np. seria Alien i mnóstwo innych). No ale są filmy sci-fi, gdzie elementy praw naukowych dominują oraz takie, gdzie związek z jakimikolwiek prawami fizyki jest bardzo luźny. Problemem Avatara jest to, że z pozoru stara się być bardzo "sci", a jednocześnie łamie kardynalne zasady, na które w takich Star Wars można przymknąć oko (tam prawie wszystko jest niezgodne z nauką).
Poza tym nie uważam tego filmu za gniota, jedynie uważam, że bez efektów specjalnych ten film wypadłby bardzo przeciętnie. Można to obejrzeć i to nawet z przyjemnością, ale nie trzeba.
Tępym masom wystarczy tępa, pusta i efekciarska wydmuszka. Wymagający widz oczekuje czegoś więcej, niż kwadryliona efektów komputerowych. Poza tym do dobrego a nawet wspaniałego filmu, nie potrzebny jest super sprzęt hd. Dobry czy wspaniały film obroni się sam, bez tego taniego (albo raczej drogiego, bo kino domowe itp. nie mało kosztuje) sprzętu. Avatar to synonim Truizmu, nic więcej.
Masz prawo lubić ten film, nikt ci nie broni, ale to nie zmienia faktu że film jest słaby. Miłego oglądania:)
Film nie jest słaby, może fabuła nie powala, ale film jest wykonany świetnie. :)
Film nie jest słaby, on jest absurdalnie płaski i płytki. Ale nie mam problemu do ciebie, że ci się ten film podoba - na zdrowie:)
Skoro ci to sprawia przyjemność, to świetnie. Ja wolę jednak obejrzeć sobie Stefana, jak łamie kręgosłupy kciukiem;)
Dzięki tej prostej fabule powstał nudny badziew, który bez efekciarskiej grafiki nie oferuje nic. A szkoda, bo Pandora, avatary i generalnie aspekt sci-fi jest jednym z najciekawszych z jakim się spotkałem w tym gatunku , który w rękach lepszego scenarzysty czy pisarza mógłby zaskutkować dziełem wybitnym, kultowym.
I nie chrzań, że "gdyby historia była bardziej zagmatwana, film NIE STAŁ by się takim kasowym sukcesem" . Słyszałeś może o takim filmie jak "Incepcja" ? Z resztą, tu nie chodzi o to, żeby fabuła była jak w filmach Lyncha, tylko żeby nie była ona tak prostacka.
Czy nie lepiej by było, gdyby w filmie jednoznacznie stwierdzono, że unobtainium jest dla ludzi NIEZBĘDNE do przetrwania ?
Główny bohater miały wtedy nie lada problem - albo rzeczywiście doprowadzi do porozumienia między rasami, albo stanie po jednej ze stron i przyczyni się do zagłady jednej z ras. Gdyby Na'vi przedstawić dokładnie sytuację i świadomie nie pozwolili ludziom wykopać trochę tego surowca, a RDA nie przedstawić jak jakichś SS-manów ( i to tępych , co zaraz rozwinę ) - to mielibyśmy dużo ciekawszy, moralnie wieloznaczny konflikt. A tak chyba oczywiste jest po której stronie ma stanąć - niewinnego , mordowanego ludu , czy bandy dupków chcących napchać swoje kieszenie?
Co do RDA... przecież to banda idiotów. Scena w której dupkowaty prezes tłumaczy Grace , jak to są tutaj tylko po to, żeby trzepać kasę i ciul z tym, czy przy okazji popełnimy ludobójstwo woła o pomstę do nieba. Była wstawiona w wiadomym celu - wywołać u widza reakcję 'och, ależ ten człek jest zły i niedobry' , ale chyba nikt rozsądny na tym miejscu by się tak nie zachował.
Skoro facet widział, że kobiecie zależy na losie Na'vi , dlaczego nie powiedział jej 'słuchaj, wiem, że pewnie wiele z tych stworzeń zginie, ale jeśli w ciągu paru najbliższych lat nie dostarczymy na ziemię odpowiedniej ilości unobtainium, Ziemię czeka katastrofalny kryzys energetyczny. to jest mniejsze zło' ?
Można by tak w nieskończoność... Uczyniłoby to wszystko fabułę dużo bardziej nieprzewidywalną. A tak od początku wiadomo, że Jake stanie po stronie Na'vi, ludzie na nich napadną, będą wygrywać aż do momentu deus ex machina - i żyli długo i szczęśliwie.
jedno małe sprostowanie, film nie został stworzony dla szerokiej grupy wiekowej odbiorców a jedynie 2-10lat
Upadły_Widz i Lajtu, miło czytać wypowiedzi ludzi myślących i nie poddanych manipulacji reklamowej!:)
po prostu żal mi faktu, że jeden z najciekawszych światów, jakie zdarzyło mi się poznać w sci-fi (Pandora) został wykorzystany jako tło do prostackiej bajeczki dla dzieci. Gdyby podrzucić jakimeuś kompetentnemu twórcy pomysł na planetę o podobnych właściwościach to otrzymalibyśmy genialne dzieło na miarę 'Odysei ' Kubricka, albo 'Solaris' Lema. A tak jeden z najciekawszych światów, jakie ten gatunek ma do zaoferowania został zjedzony przez g*wnianą bajeczkę a'la Pochaontas. To mnie najbardziej boli.