Witam . Przeglądałam już tą dyskusję od pewnego czasu . Skoro twierdzicie że Avatar jest podobny do Pocahontas to wskażcie mi proszę w jakich miejscach te obie genialne produkcje mają ze sobą coś wspólnego . To była pierwsza prośba , druga a raczej to jest pytanie . Dlaczego nie czepiacie się innych filmów Camerona? np. trylogia Terminator. tak wiem że każdy ma prawo mieć swoje zdanie , ale to nie jest powód żeby nie szanować zdania innych . I po trzecie ostatnie , skoro twierdzicie że to gniot , to sami wymyślcie historie , napiszcie jakiś scenariusz który będzie lepszy. Zaraz będę miała tutaj masę krytyki ,ale nie dbam o to . Tak samo że mogą być tu błędy ortograficzne. Ale nie pozwolę żeby jakieś dziecko z Gimby czy też niedowartościowany dorosły , wyśmiewał mój ukochany film . Pozdrawiam
1. Jest sobie jakaś mało rozwinięta cywilizacja (kosmici/indianie) i nagle pojawia się u nich wysoko rozwinięta cywilizacja (ludzie). Jakiś człowiek nagle zakochuje się w dziewczynie z mniej rozwiniętej cywilizacji. Nagle zaczyna rozumieć punkt widzenia mniej rozwiniętej cywilizacji i chce ją uchronić przed bardziej rozwiniętą cywilizacją.
2. Bo inne jego filmy są po prostu lepsze. :)
3. Uwielbiam ten argument. To że nie umiem zrobić kotleta, nie oznacza, że nie mogę stwierdzić, że czyiś kotlet mi nie smakuje.
Ogólnie nie jestem hejterem tego filmu, ale jak najbardziej rozumiem ich punkt widzenia.
Tak, bo przecież w absolutnie żadnym filmie poza Pocahontas nie ma spotkania cywilizacji rozwiniętej z mało rozwiniętą, w absolutnie żadnym filmie poza Pocahontas nie zakochują się przedstawiciele dwóch takich kultur i w absolutnie żadnym filmie poza Pocahontas przedstawiciel "złej" kultury nie przechodzi na stronę "dobrych".
Guzik prawda. Te motywy pojawiają się w setkach innych filmów, Pocahontas ze swojej strony tylko je powiela - tak, jak Avatar - i te ogólniki same w sobie nie stanowią jeszcze o fabule filmu. A już pisanie bredni o całkowitej analogii dwóch kompletnie różnych filmów - w oparciu o takie "argumenty" jak to, że bohaterowie ZAKOCHUJĄ SIĘ W SOBIE (a dlaczego to właśnie analogia do Pocahontas - a nie Romea i Julii, Tańczącego z Wilkami, Człowieka zwanego Koniem, Niebieskiego Żołnierza, Wichrowych Wzgórz, czy jeszcze innego z setek i tysięcy rozmaitych filmów, gdzie bohaterowie również ZAKOCHUJĄ SIĘ W SOBIE? Jak to dlaczego - bo tak!) - jest pospolitą głupotą i oznaką braku rozumu. Lub zdolności do korzystania zeń.
A tekst z Joemonstera był ewidentnie pisany dla przysłowiowych jaj. To, że rozmaici debile (których punktu widzenia nie rozumiem - nie mam zrozumienia dla pospolitej głupoty) traktują ów tekst jako wykładnik swojej durnej teoryjki, czyni to wszystko jeszcze większą żenadą.
Więc - co? To, że Pocahontas wykorzystał podobne schematy, w żaden sposób nie przesądza jeszcze o całkowitej analogii tego filmu do Avatara. Bo to zasadniczo twierdzą wszystkie oszołomy, które pokrzykują, że to "kopia" czy "plagiat" z Pocahontas. A dlaczego WŁAŚNIE z Pocahontas - a nie chociażby z żadnego ze wspomnianych przeze mnie powyżej filmów, które również wykorzystują podobne schematy - tego już ci debile nie potrafią wytłumaczyć. Twierdzą, że jak bohaterowie ZAKOCHUJĄ SIĘ W SOBIE - no, to musowo musi być WŁAŚNIE kopia Pocahontas. Nie inaczej. Dlaczego? BO TAK...
Wiesz, ludzie zakochują się w dużej liczbie filmów, ale np. taki "Prawdziwy romans" z 93 raczej zbytnio do Avatara podobny nie jest.
Podobieństwo do filmu "Tańczący z wilkami" lub historii romansu północnoamerykańskiej Indianki z angielskim kolonistą (którą większość osób zna tylko z przekoloryzowanej bajeczki Disneya) nie uważam za próbę plagiatu. Już bardziej kontrowersyjne jest podobieństwo do powieści "Nazywam się Joe" ("Call Me Joe") Poula Andersona z 1957. Podobnie jak Jake Sully z "Avatara", główny bohater "Nazywam się Joe" - Ed Anglesey jest kaleką, którego świadomość zostaje telepatycznie połączona ze specjalnie wyhodowanym ciałem rdzennej istoty z Jowisza, aby móc zbadać tą jakże niegościnną... planetę (ale kiedyś miano fantazje, co nie). Anglesey jest zachwycony możliwościami swojego nowego ciała. Przychodzi mu walczyć z drapieżniki na powierzchni Jowisza. Z czasem Ed zaczyna zżywać się mieszkańcami planety (przyznam się, że książki nie czytałem, zaś ten opis pochodzi z tej strony [ http://io9.com/5390226/did-james-cameron-rip-off-poul-andersons-novella ]).
Pamiętajmy, że Cameron był już oskarżany o plagiat. Pisarz Harlan Ellison zarzucił Cameronowi, iż ten tworząc "Terminatora" wykorzystał motywy z dwóch odcinków serialu "The Outer Limits", do których Ellison napisał scenariusz oraz z powieści "Nie mam ust, a muszę krzyczeć" tego samego autora.
Ja wciąż uwielbiam "Terminatora" mimo faktu, iż powstał on w nieuczciwy sposób. Tak samo wali mnie, że "Avatar" to niezaprzeczalna zrzynka z "Nazywam się Joe" i Bóg wie jeszcze czego. Nie lobię tego filmu, gdyż jest dla mnie zbyt oczojеbny, fabuła nie rzuca na kolana, a do tego wypromował głupią modę 3D. Tyle mogę powiedzieć.
"Tak, bo przecież w absolutnie żadnym filmie poza Pocahontas "
'Pocahontas' to tylko taki skrót myślowy. Oczywiście, że Pocahontas sam nie jest oryginalny, ale przyznasz, że podobieństwo do mało oryginalnej fabułki to jeszcze gorsza sprawa. Po prostu Avatar nie wychodzi od strony fabuły poza horyzont filmu dla dzieci.
"A dlaczego WŁAŚNIE z Pocahontas"
Bo Pocahontas był stosunkowo niedawno i większość kojarzy.
Ja nie widzę podobieństw między Pocahontas i Avatarem. Pocahontas jest o wiele lepszym filmem...
Nie będę podważał twoich śmiesznych argumentów, gdyż uważam, że donmaslanoz14 zrobił to wystarczająco dobrze. Każdy może sobie wyśmiać film, szczególnie, że nie jest to dzieło jakieś mega wielkiego formatu. Film mówi, że ludzie są źli, bo włada nimi chęć posiadania, a sam reżyser tworząc taką historyjkę, bardzo zresztą podobno do pewnego innego filmu pokazuje, że sam leci na kasę. Wersja o 7 minut dłuższa? Musimy to obejrzeć, na pewno dodali coś bardzo istotnego. Nie rozumiem za bardzo takiego toku myślenia. No jak większość filmów teraz skok na kasę. Ocenienie Avatara, IŚ Kosogłos, HP IV na 10, Zmierzchu na 8, a Władcy Pierścieni na 1 to świadczy tylko, że albo jesteś trollem, albo po prostu nie znasz się na filmach.
" O gustach się nie rozmawia ". Nie każdemu może się podobać Władca Pierścieni . Ja jakoś tej trylogii nie cierpię. Ale nie wypisuje ciągle że to jest " gniot " itp.A z resztą co ma ocena innych filmów do tematu ?? Ja inaczej patrze na filmy.Nie patrze na ilość zarobionych pieniędzy , ale na przesłanie.
Przesłanie jest powielone z innych filmów, po obejrzeniu Pocahontas i tego mam takie samo przesłanie, co w filmach jednak obniża ocenę, bo to jakby obejrzeć drugi raz to samo. Tylko, że nie oglądamy drugi raz dobrego filmu, a kopię zrobioną dla kasy.
Co do argumentu, który dałaś na początku zrób lepszy. To jest jeden z moich argumentów. Jak idziesz coś zjeść, kupujesz rower, samochód, mieszkanie to nigdy nie narzekasz na coś co ci się nie podoba, bo sama nie zrobisz tego lepiej? Bierzesz w ciemno, bo ktoś mówi: Będzie Pani zadowolona. Ja bym się nie odważył.
Na obronę Camerona napiszę, że On tak samo jak twórcy Pocahontas inspirowali się tymi samymi prawdziwymi historiami o podboju przez Europejczyków Indian dla złota. co do "związku" pomiędzy człowiekiem i kosmitką to w niektórych jego filmach zauważyłem schemat "nierealnej miłości" w Titanicu mamy miłość (w kilka dni) między kobietą z najwyższej sfery z mężczyzną z najniższej (na statku) sfery, więc gdyby to było bardziej realistyczne to kobiecie po prostu by się nudziło i z nudów zabawiała by się z tym facetem bez żadnej więzi, w terminatorze mamy nierealny związek między kobietą (nadzieją dla przyszłości) z żołnierzem który ją ochraniał, ja bym w sytuacji ciągłego zagrożenia życia nie myślał o przeleceniu dziewczyny (może po dłuższym czasie, ale nie po kilku dniach), w terminatorze 2 mamy wieź dziecka z nieczującym robotem.
a co do samej proekologicznej historii to trochę się spóźnił, gdyby z tą historią nakręcił film np. w latach 90 to znacznie lepiej film został by przyjęty, a dopiero po latach zrobił by kontynuację z tą technologią.