Od jakiegoś czasu śledzę wątki dotyczące AVATARA i chyba najwyższy czas powiedzieć parę słów od siebie...
Film obejrzałem zaraz po nowym roku, muszę przyznać, że zrobił na mnie wrażenie, przede wszystkim pod względem technicznym, aczkolwiek podobał mi się jako całość. Chcę zaznaczyć, że nie jestem absolutnie fanatykiem tego obrazu, byłem w kinie tylko raz i więcej nie pójdę. Filmowi dałem ocenę 9/10. Czytając forum uśmiałem się nieraz widząc ubolewanie wielu nad fabułą, zbyt prostą i oklepaną zarazem, że niby niczego film ten nie wnosi prócz fajerwerków wizualnych itd. it. etc. Patrząc na to, co się dzieje, na wyniki w box office, na to, jakie wrażenie film wywarł na wielu moich znajomych (nie wszystkich, oczywiście...), mogę, na miarę swoich, że tak powiem ,,kompetencji" z czystym sumieniem stwierdzić, że jest film ten swego rodzaju dziełem sztuki. Proszę darować sobie wstawki o tym, że dzieło sztuki musi być wysublimowane, głębokie i skomplikowane. Zasadniczym zadaniem sztuki jako takiej jest PORUSZYĆ człowieka. Cameron to właśnie zrobił - używając fajerwerków wizualnych, prostej fabuły i w żadnym razie nie wybitnego scenariusza stworzył dzieło sztuki, które chcecie czy nie (mi to akurat obojętne) - już zapisało się w historii kinematografii. Ktoś powie, że większość ludzi idzie do kina z ciekawości, żeby zobaczyć wygenerowany cyfrowo przepiękny świat, a nie żeby odnaleźć walory artystyczne filmu... To jest największy walor artystyczny filmu! Idziemy zobaczyć przepiękny świat, jakiego nie znamy, utopię, o jakiej marzymy. Avater ukazuje nam kawałek raju utraconego (pomijam ekologiczno - wojenno - moralizatorskie przesłanie) i to jest SZTUKA! Więc proszę - darujcie sobie dywagacje o płytkości tego filmu, bo są one nie na miejscu - Avatar swoją wartość prezentuje przy pomocy w/w środków, a na przykład Skazani na Shawshank" za pomocą zupełnie innych - nie uświadczysz tam efektów specjalnych, wybuchów, czy innych dobrodziejstw z szuflady pt. ,,coś dla oka", a jednak nie można, delikatnie mówiąc, obok tego filmu przejść obojętnie... Więc trochę rozwagi, Forumowicze, w szafowaniu osądami - jednych zachwyca Mona Lisa, innych bohomazy bez ładu i składu - i jedno i drugie to sztuka...
pozdrawiam
Tak na marginesie chciałbym dodać, że sam fakt, że film wywołuje tyle kontrowersji i dyskusji, świadczy o jego wartości i oddziaływaniu na zbiorową świadomość. Jedno jest pewne - Cameron już za życia przeszedł do historii - Obcy, Terminatory, Ptawdziwe Kłamstwa, Titanic, teraz Avatar, każdy z tych filmów jest co najmniej ,,bardzo dobry"...
Mimo,, ze jestem po drugiej stronie barykady szanuje twoje zdanie, wreszcie ktos kto potrafi bez agresji przedstawic swoje zdanie...nie atakujac od razu "innowierców" pozdro
Powiem szczerze, że to całe chamstwo i wyzywanie się nawzajem tylko zniechęca do jakiejkolwiek dyskusji i źle wpływa na wizerunek całego forum, szkoda, że tacy osobnicy nie są dożywotnio banowani, byłaby kulturka i ci, co chcą naprawdę coś sensownego powiedzieć, mogliby liczyć na odpowiednią odpowiedź, a nie rzucanie mięsem...
Co do stania przy barykadzie - nie zrozum mnie źle - nie jestem zagorzałym fanem filmu, nie ubóstwiam go i nie stoję po stronie barykady pt. ,,Avatar". Chcę tylko oddać filmowi to, co mu się uczciwie należy patrząc przez pryzmat oddźwięku tego obrazu w kulturze masowej...
Osobiście nie jestem zwolennikiem ,,robienia dobrego kina" na zasadzie tylko i wyłącznie efektów specjalnych. Tak jak napisałem wcześniej - avatar nie ma genialnego scenariusza, oryginalnej fabuły, ma przede wszystkim niesamowite efekty. Jak dla mnie to żaden wyznacznik dla ogólnej wartości filmu, nie dziwią mnie zatem opinie, że słaba fabuła, że bez rewolucji, jednak gdy połączyć ten scenariusz, tą fabułe, i te efekty, to ocena jako całości wypada już lepiej, myślę, że przede wszystkim dzięki reżyserii... Mówmy co chcemy - Cameron po raz kolejny wykonał spory krok naprzód w rozwoju kinematografii - jego Terminator, Terminator 2, Titanic, to wszystko filmy, które wyznaczały nowe standardy przede wszystkim w dziedzinie efektów i pokrewnych dziedzin, zarzucało się im (szczególnie T2) nieraz to samo, co dzisiaj Avatarowi, a czas uczynił z nich filmy ze wszech miar kultowe (chyba raczej nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionuje T2 jako filmu kultowego, bo o T nawet nie wspomnę...). Zanim ocenimy Avatar zbyt dobrze lub zbyt źle, myślę, że jeszcze na to za wcześnie. Niech zejdzie z kin, niech wyjdzie na płytach, obejrzymy w domu, ochłoniemy, szał minie, wytwórnia FOX wzbogaci się o (tak myślę) blisko 3mld $, i wtedy, z perspektywy czasu spojrzymy na Avatara i może nieco zrewidujemy swoje obecne stanowisko... W którą stronę? Zobaczymy...
Jak dla mnie Cameron powinien robić to co robi najlepiej czyli reżyserować, a scenariusz oddać w ręce innych osób. Jeśli tak by było przy Avatarze 2 - a na 99% tak nie będzie - to myślę, że film z łatwością przebiłby swojego poprzednika.