Wydaje mi się, że ludzie lubią wyrażać swoje negatywne opinie bardziej, jeśli większej części się się to podoba, a oni mają niby "odmienny gust" i muszą go w jakiś sposób pokazać, stąd niskie oceny przy dobrych filmach. Na siłę próbują doszukać się czegoś, za co można szykanować film, nie ważne, że dobrze się przy nim bawili, ważne jest to, że w jednej scenie widać potknięcie reżysera i już każdy miesza go z błotem, bo przecież to tak psuje cały obraz. Nie wiem jak wy, ale ja oglądam filmy i dla treści i dla rozrywki, jeśli czegoś mi brakuje, nie martwię się, tylko zastanawiam się czy miło spędziłem czas, jeśli tak, to w czym problem?
Przede wszystkim zarzutem jest to ze Avatar był tak nachlanie reklamowany. Udowodnił że zmasowana kampania reklamowa wystarczy by film był "najbardziej kasowy wszech-czasów". Sam film nie jest zły (w końcu oceniłem go na 9). Ma niezaprzeczalną głębię i klimat. Co nie zmienia faktu że scenariusz filmu jest po prostu słaby i mocno odtwórczy. No i powstał tylko dlatego żeby Cameron mógł się popisać jak to umie robić efekty specjalne... W zasadzie grube mankamenty które jednak (o dziwo!) nie psują odbioru filmu.