Wystawiłem mu 7/10 ale to zasługa prawie tylko i wyłącznie efektów specjalnych i przyzwoitego aktorstwa, bo inne rzeczy są po prostu słabe albo wręcz żałosne. Pierwszy minus: Słaba i żałosna jest na pewno fabuła- sprawia wrażenie jakby wymyśliło ją dziesięcioletnie dziecko, a nie taki stary wyjadacz jak Cameron. Bo fabuła to zmieszanie historyjki wyjętej żywcem z filmu Pocahontas (łudząco podobna historia i niemal identyczny przebieg wydarzeń), Tańczącego z Wilkami i Smerfów. Cała rasa Na'vi ogólnie do złudzenia przypominała mi indian, nie tylko z wyglądu, ale też z ubioru, zachowania, obrzędów, rodzaju broni, jazdy na koniopodobnych stworach itp, natomiast ludzie są tu przedstawieni jak koloniści którzy przybywali z Europy do Ameryki od XV do XIXw. i zaburzyli tą indiańską sielankę i spokojny żywot rdzennych mieszkańców. Drugi minus: Niektórym którzy oglądali może podobały się te krajobrazy Pandory które zostały stworzone przez komputer, na mnie nie zrobiły one PRAWIE żadnego wrażenia. Po prostu nienaturalnie stworzone widoczki nie są dla mnie zbyt ładne. Poza tym wolę nasze ziemskie krajobrazy:P. Wkurzyło mnie też to, że wszystko było do bólu przewidywalne- głównie za to ten drugi minus. Trzeci i ostatni minus: Żenada to również ta cała poprawność polityczna i oczywiście na każdym kroku irytujący słynny amerykański patriotyzm i jeszcze bardziej irytująca sztampowatość. No to teraz w skrócie plusy: Znakomite efekty specjalne, sceny walki, składne i płynne tempo akcji, momentami film jest wzruszający, dający do myślenia i refleksji, ciekawie zrobione wszelakie maszynki, statki, zwierzęta, dosyć dobra gra aktorska, i to chyba tyle. Na koniec nawet napiszę, że ten film polecam ale jakoś nie aż tak bardzo. Dla kolekcjonerów i popcornożerców pozycja obowiązkowa, ale bardziej wymagający filmomaniacy i koneserzy mogą czuć niedosyt.