Zerknąłem, że dziś leci w tv i przypomniało mi się odczucie jakie żywiłem do głównego bohatera tego filmu... mianowicie irytacja :) Może to tylko na mnie tak podziałał, ale jakoś mnie denerwował tym swoim przejściem na stronę Navi. Chyba tak mnie wkurzyła ta jego przemowa (o ile dobrze pamiętam przed ostateczną batalią), kiedy zaczął całkowicie się utożsamiać z Navi i używać sformułowań typu: "to nasza ziemia", "musimy ich pokonać" bla bla bla... może nie są to precyzyjne cytaty, ale chodzi mi o to, że z jego gadki wynikało jakby był w 100 % Navi. A przecież był człowiekiem używającym avatara stworzonego przez ludzi, więc teksty typu "to nasza ziemia" czy podobne co najwyżej budziły u mnie politowanie. I oczywiście wypędzenie Navi z ich siedliska przy tym drzewie było dla niego ble, ale uczestnictwo w zabijaniu żołnierzy, do których niedawno też należał już ok. Po zdobyciu tego największego ptaka widać woda sodowa uderzyła mu do głowy :p Według mnie film byłby jeszcze ciekawszy gdyby główny bohater miał jakieś dylematy pokroju - zdradzić swoją rasę, zabijać ludzi w imię tego co uważa za słuszne czy pozostać wiernym własnemu gatunkowi, który może nie jest idealny... no ale jest jego gatunkiem. A tak to główny bohater raczej szybko przeszedł nad tym do porządku dziennego i w ułamku sekundy we własnej świadomości z człowieka stał się Navi, mając chyba gdzieś tę błękitną planetkę, z której przybył :)
Główny bohater nie zdradził swojego narodu nie zdradził swojej rodziny tylko zdradził własną rasę. Moim zdaniem gorzej już się nie da. Cameron wykreował postać największego zdrajcy w historii filmów a ludzie się tym filmem zachwycają.
No w zdradzeniu własnej rasy mieści się też zdradzenie zarówno swojego narodu i rodziny jakby nie było. No chyba, że poza zmarłym bratem nie miał on nikogo bliskiego na Ziemi, ale i tak nieładnie z jego strony, że bez wahania olał świat, który go wychował :) I jak już wspominałem w pierwszym poście: dla mnie mógłby to być nawet ciekawy pomysł, gdyby psychika głównego bohatera była jakaś głębsza. Jakieś dylematy, rozterki przed tym... ale nie! Jestem od teraz sztucznym Navi i zapominam, że coś mnie łączy z ludzkością! Ta pilot też trochę w sumie mnie wkurzyła tym swoim równie nagłym przejściem na stronę Navi i spółki i ostrzeliwaniem swoich (też była najemnikiem, więc teksty typu "nie pisałam się na to" po rozwaleniu drzewa Navi, o kant stołu można potłuc), ale szybko po tej akcji zginęła, więc mogę jej przebaczyć :)
Zgadzam się w pełnej rozciągliwości. Mogę jedynie dodać ,że film jest bujdą na resorach i nie ma się co kolokwialnie mówiąc spuszczać nad jego idiotyczną fabuła której w sumie nie ma. Naprawdę nie rozumiem fenomenu tego filmu......
No ja jak widać po mojej ocenie aż taki surowy dla tego filmu nie byłem :) Żadne to arcydzieło, ale można przyjemnie obejrzeć. Fabuła jak już wielokrotnie pisano na tym portalu nie porywa oryginalnością, a bohaterowie są raczej płascy, zwłaszcza ten nieszczęsny główny bohater, no ale podane jest to w zjadliwy sposób... oprócz kreacji głównego bohatera, co będę chyba bez przerwy powtarzał :p Także w moim odczuciu nie ma co popadać ze skrajności w skrajność: ani nie jest to totalny bubel, ani megahit. Ot, kolejny film sci fi zrobiony z jako takim rozmachem, który można obejrzeć bez większych emocji :) Nie licząc negatywnych emocji do głównego bohatera! Dobra, już daję sobie z nim spokój :)