Bo ja usunąłem po jednej godzinie czyli pewnie z 2/3 filmu przespałem.
Ale w tym filmie nie ma absolutnie nic, co by sklanialo do myslenia. Chyba ze to bylo myslenie "oh, jakoe zaje... Efekty specjalne!", ktore przycmiewa myslenie o tresci.
Wiesz. Mógłbym teraz znowu się rozpisywać nad tym, jak to ten film mnie zachwycił i oczarował, ale raczej nie uda nam się przeprowadzić miłej dyskusji. Nie wiem jakim jesteś człowiekiem, ale na forum sprawiasz wrażenie trolla, który szuka zaczepki, a ja z takimi staram się nie wdawać w dyskusję. Wystarczy mi, że wciągnąłem się w kłótnię na innym portalu, a teraz tego żałuję, bo tylko zepsułem sobie humor, a i tak "rozmowa" do niczego nie doprowadziła.
Pozdrawiam i życzę mniej rozczarowań filmowych ;-)
Nie dałem sobie opchnąć marnego remake'a Pocahontas i obejrzałem na DVD pożyczonym od znajomego.
Ja też żałuję że w ogóle byłem na tym filmie, wolałbym już to pooglądać na dvd lub w necie...
"Nie wie po czym ocenia się film", znalazł się krytyk filmowy... No po czym, ekspercie? Po efektach specjalnych, ilości klisz, banałów i patosu? Ja wolę jednak bardziej tradycyjną interpretację i oceniam film przede wszystkim po FABULE, która w Avatarze leży i kwiczy. A akurat filmy sci-fi dają scenarzystą szczególnie szerokie pole do stworzenia czegoś dobrego.
Tak, Avatar to fajny film - jako niedzielne kino familijne. Avatar, technicznie tak świetny a fabularnie tak miałki, to idealny obraz współczesnego kina dla gawiedzi, "to gmach piękną architekturą stawiony, jak wzniosły kościół, ale w kościele Boga nie ma".
To samo mógłbym mu powiedzieć o PROMETEUSZOWI... "To jest film Sci-Fi więc czego się spodziewacie ??? Zajebistych lasek bawiących się na imprezie ??? Film fajny itd. P I E R D O L E N I E FAJNY CZY NIE po co drążyć temat ??? Lepiej zastanówmy się nad 2 częścią tego filmu lub fatalnymi filmami produkowanych przez Polaków."
Ja wiem ,że "Avatar" ,to nie jest jakieś "cudo" ale lepszego filmu byś nie zrobił. Ja też bym nie zrobił. Tylko po co ciągle tyrać ten film ?
Co prawda nie siedziałem w kinie na tym bo wolałem sobie w tym czasie oglądać któryś raz z rzędu epokę lodowcową ale no cóż.
Ja osobiście przy filmie nie usnąłem ale jednak nie pajam do niego miłością, nie podoba mi się.
Celowo nie wchodziłem na stronę tego filmu przez parę miesięcy karmiąc się nadzieją, że przez ten czas 1sza wojna filmwebowa zeżarła posiłki obu wrogich mocarstw i linie zaopatrzeniowe nie nadążają z nowymi rekrutami posyłanymi na front pod morderczy ogień cekaemów hejtu, bądź nienawistnego uwielbienia.
Niestety, znów się pomyliłem, wojna trwa już jakieś 3 i pół roku i chyba nie zapowiada się na zakończenie jej. Postaram się nie wchodzić tu przez przynajmniej parę miesięcy, zobaczymy co się stanie. Doradzam to samo wszystkim myślącym ludziom.
Jeszcze raz postuluję o skasowanie WSZYSTKICH tematów w dyskusji o tym filmie.
Dziękuję do widzenia, bynajmniej rychłego.
Piękne! :) Ale końca tej wojny szybko nie uświadczysz, zwłaszcza że druga część tego filmidła jest już w drodze. A gimbaza jest przekomiczna w swej złości, gdy skrytyuje się - zwłaszcza merytorycznie - ten przedmiot ich uwielbienia.