Witam
Nie chcę zakładać nowego wątku o samym filmie. Kieruję to pytanie do ludzi, którzy po obejrzeniu Avatara nie potrafią się odnaleźć w szarej codzienności. Sam miewałem już "doła" po przeczytaniu książki lub obejrzeniu filmu ale mijał on po 2-3 dniach. Avatara oglądałem miesiąc temu a stan "smutku w duszy" (przepraszam za pseudopoezję ale zwrot ten dobrze oddaje moje nastawienie) trwa nadal i trudno się z tym żyje. Jednocześnie nie spełniam raczej warunków jakie niektórzy z komentatorów na tym forum wytaczali przeciwko zwolennikom filmu:
1) Nie jestem małolatem (wiek 40+)
2) Nie jest życiową ofiarą biadoląca na swój los (udana rodzinka, dobra praca i zarobki,własny dom)
3) Jestem raczej odporny na papkę jaką serwują nam media
A jednak z tym filmę sobie nie radzę. Może wy znacie jakiś sposób na uzależnienie od tego filmu.
MOŻE MI KTOŚ ODPOWIE? WRESZCIE...
Załóżmy, że Neytiri zajdzie tam kiedyś w ciąże.
Podczas ciąży będzie się kochać z Jakiem. Jeśli będą łączyć się warkoczami, to czy ona będzie czuł też ruchy dziecka, bicie jego serca?
Sam nie wiem do końca jak oni sobie przekazują miłość, przez łączenie warkoczami czy jak ludzie...
Myślę, że nic na siłę.
Nie da się rozkazać swojemu sercu by zapomniało, natychmiast, od razu.
Z czasem będzie coraz lepiej ;-)
Na mnie Avatar też zrobił ogromne wrażenie. Nie jest to dla mnie zwykły film, lecz arcydzieło.
Gdybym tylko mogła podziękować Panu Cameronowi, kupiłabym mu duży bukiet kwiatów...Albo nie! Zebrałabym latem sama kwiaty i od serca mu je wręczyła.
Czerpmy z Avatara wszystko co pozytywne, wnośmy to do własnego życia na tyle na ile potrafimy ;-)
Właśnie wróciłem z drugiego seansu Avatara. Piękno tego świata powala. I jak tu wracać do rzeczywistości.
Podejrzewam, że myśli po co mi to całe gówno związane z egzaminem. Ale może się mylę. Studiowałem wieki temu.
Obyś tylko nie zawalił sesji. Chyba, że ogłoszą to w mediach i staniesz się znaną ofiarą Avatara. A tak przy okazji po co ten nasz przodek schodził z drzewa. Czy on wiedział jaki funduje stres przed egzaminem swoim potomkom.
haha, chyba raczej sie nad tym nie zastanawial :) sesji raczej nie zawale bo tez jestem (staram sie) byc raczej odpowiedzialny jednak... Dobrze ze film widzialem po raz pierwszy juz z miesiac temu dobry bo pierwsze pare dni naprawde nie bylo za ciekawe... Prawie cale przespalem z nadzieja ze doznam swiadomego snienia :D
http://www.psajko.fora.pl/
zobacz sobie, a nuż też wyda Ci się ciekawe. Chociaz ja porzucilem narazie z braku czasu na chociazby myslenie o tym...
Dzięki za linka. Ale chyba zaczyna się robić lekko strasznie. Nie wczytywałem się jeszcze szczególowo, ale wprowadzanie się w stan świadomego snu zaczyna przypominać Matrix. Ucieczka w marzenia niczego raczej nie zmieni.
też tak zawsze mam poi fajnych fantastycznych filmach, ale zbiegiem czasu tyle zła i obłudy spotyka mnie na tym świecie, że w końcu przyzwyczajam się, że żyjemy w tym nudnym świecie
Cholera, ja też mam problem. Wydajność pracy mi spadła, marnuję mnóstwo czasu na oglądnie Youtube, szperam po sieci, dziesiątki spraw leżą odłogiem... Byłem 3 razy na filmie w nadzieji, że się nasycę i w końcu znudzę, a tu nic.
Witaj w klubie. Sam zaczynam się tego stanu bać. Wg mnie jedymym lekarstwem to przeczekać i zapomnieć. Ale trudno tak nagle zerwać kontakt z tak pięknym światem.
Obejrzyjcie sobie Atlantyde to wam przejdzie...
... może nie do końca, ale przynajmniej za mieszkańca Atlantydy łatwiej
będzie wam się przebrać.
A udawać goryla z Tarzana to już całkiem łatwo. Podskakujcie jak małpy
przez pół godziny, może wam pomoże.
Jak miło przeczytać tak inteligentny komentarz. Dopisz coś jeszcze to poczujemy się lepiej.
A próbowałeś podskakiwać pół godziny jak małpa? Obejrzałeś Atlantyde?
http://www.youtube.com/watch?v=liKs-yhBOIc
Sprawdź ten filmik ta bajka z pewnością ci się spodoba.
Bo Tarzana i Pocahontas widziałeś, nie?
Rozumiem, że ty podskakujesz minimum godzinę dziennie. Stąd ten dobry humorek. Przy okazji wstrząsy pobudzają TWOJE WIELKIE EGO. No cóż można i tak. Pocahontas nie widziałem. Ale znam z opowieści dzieciaków. Tarzan - pamiętam leciał kiedyś w telewizji jak miałem 10-11 lat. Coś tam pamiętam. Ale pewnie ze znawcą filmów jakim ty jesteś nie mam się co równać.
Ja nie podskakuję bo nie mam problemów typu "Obejrzałem film i mi się
zbytnio podobał... tyle tam kolorów, że o mało kupy nie zrobiłem!"
No to już rozumiem. Ty zauważyłeś tam tylko nadmiar koloru. Brak było ponurej, wielowątkowej fabuły, którą twój analityczny umysł analizowałby w poszukiwaniu ukrytych znaczeń. Tak przy okazji doceń, że w przeciwieństwie do ciebie nie sprowadzam dyskusji do poziomu kibla. Ale podobno każdego ciągnie tam gdzie jego miejsce.
Ja mam dla Ciebie dobrą radę dorosła, dobrze zarabiająca osoba z własnym domem i rodziną, która ma ogromnego doła po Avatarze - wybierz się do psychiatry. Już słyszę te rozmowy w domu: Mama do dziecka - nie przeszkadzaj tatusiowi on ma doła po Avatarze - mi tam zalatuje humorem rodem z Monthy Pythona.
-"Tato... mogę do komputera?"
-"DZIECKO! NIE WIDZISZ ŻE OGLĄDAM NEYTIRI!?"
-"Ale tatusiu... to przecież tylko głupi kosmita"
Prask, trzask...
-"NIGDY! WIĘCEJ! TAK NIE MÓW!" trzask, trzask "To ideał kobiety!"
-"A mamusia?"
-"A tam pierkwaczenie, twoja matka nawet dzika nie jest. A co dopiero
niebieska"
- Kochanie masz jakieś marzenie? Spełnię każde.
- To troszkę wstydliwe... pomalujesz się na niebiesko?
- Tato przeczytałem właśnie o indianach, ale mieli przekichane.
- A tam indianie! Wiesz jak Na'vi mieli źle?
"Tak przy okazji doceń, że w przeciwieństwie do ciebie nie sprowadzam
dyskusji do poziomu kibla"
Nie? Bo patrz ja tego poziomu kibla nawet nie znam.
"Rozumiem, że ty podskakujesz minimum godzinę dziennie. "
Chociażby to jest chyba na poziomie kibla.
"Ty zauważyłeś tam tylko nadmiar koloru. Brak było ponurej, wielowątkowej
fabuły, którą twój analityczny umysł analizowałby w poszukiwaniu ukrytych
znaczeń."
Oj nie pochlebiaj mi już tak.
A dobra fabuła nie musi być ponura.
No i trolle zakończyły wątek. Okazuje się, że dorośli nie powinni mieć marzeń. Powinna interesować ich tylko proza życia. Tak przy okazji zapewniam was, że nie przenoszę na moje dzieci swoich zmartwień. Uważam jednak, że wplątywanie w dyskusję członków rodziny to chwyt poniżej pasa. No cóz nie każdemu starcza argumentów.
Zdrówka i małej ilości problemów w życiu. Tacy pozytywiści jak wy też sa potrzebni na tym świecie.
1. Ja pozytywistą?
2. Nie jestem trollem.
3. Dorośli powinni być dorośli. W pewnym momencie marzenia to choroba
psychiczna, albo zdziecinnienie.
4. Argumentów przeciwko czemu? Zażartowałem BTW, żadnej dyskusji nie było.
5. Małej ilości problemów w życiu? No z pewnością nie będę miał tak błahych
jak ty.
Czy Ty aby nie jesteś zbyt długo i zbyt intensywnie dorosły?
I popatrz jak się staczasz, jest coraz gorzej. Wiesz co Ci powiem? Więcej marzeń, więcej radości i wiary w piękno życia.
No i nie mówiłem konkretnie o tobie, a o ogóle moich skojarzeń z dorosłymi
fanatykami Ava.
dabus, a ja się cieszę, że istnieją tacy dorośli mężczyźni jak Ty, którzy potrafią wciągnąć się w wir fantazji.
Jak zapomnieć? Nie wiem czy warto zapominać.
Dzięki. Sądzę, że jest nas więcej. I szczerze mówiąc nie wiem dlaczego niektórym ludziom to przeszkadza. Czym byłoby życie bez marzeń.
Może niektórzy przestali marzyć i zazdroszczą tym, którzy wciąż potrafią.
Udają, że nie rozumieją i wmawiają nam, że jesteśmy dziecinni, choć w głębi
serca tęsknią do tego. Czy jakiekolwiek inne stworzenie na Ziemi potrafi
marzyć? Tylko człowiek ma tę niezwykłą zdolność, więc warto ją w sobie
zachować.
ja również się cieszę, że są jeszcze tacy wrażliwi ludzie jak Dabus, otwarci na piękno ;-)
Jeśli chodzi o Victora:
" trudno napełnić naczynie które jest już pełne"
Ten użytkownik siedzi tylko na forum po to by pokazywać, że ma inne zdanie, by się kłócić, ironizować z innych, jest cyniczny i myślę, że ma duży problem ze sobą a kompleksy leczy na forum - bo jest anonimowy!
Ale może zejdźmy z człowieka, bo myslę, że on Twoją wypowiedź potraktuje jak komplementy i jeszcze mu się powiększy to jego rozdęte ego ;] Zajmijmy się fantastycznym filmem.
dokładnie!
Słuchajcie a może by go tak zacząć ignorować. On nawet wchodzi na nasz wątek "jake sully jest seksowny" no i nas tam poucza, że jesteśmy nienormalne itd itp...
heh, kto wie, kto wie. Dzisiaj siedział tam chyba przez godzinę...no i mądrości wykazywał, jak to możliwe, że taki Jake ma swój fanclub...
Jeśli chodzi o Avatara. Nie zapomnicie od razu,z czasem będzie wam oraz łatwiej, ale nic nic na siłę ;-)
Dlaczego chcesz o filmie zapomnieć? To że film pozostaje w pamięci na długo i chce się do niego wracać świadczy o tym że jest bardzo dobry i w ten sposób powstają klasyki.
Zapomnieć w znaczeniu uwolnić sie spod jego wpływu. Niezbyt dobrze "funkcjonuję" po jego obejrzeniu.
Witaj Kolego!
Też byłam 2x na Avatarze. 14.01. i 28.01.
Piszez, że zachorowałeś na Avatara i nie wiesz jak sie wyleczyć?
Ja wciąż jestem pod jego wpływem!
Już mija prawie miesiąc od mojego drugiego razu, i nic mi nie mija! Chyba przeciwnie! Codziennie wchodzę na forum. Po 1 razie nie wchodziłam w ogóle. Nie wiedziałam nawet co to jest ten Filmweb!
A teraz! Oj dziwnie się dzieje. jeszcze nigdy film tak na mnie nie wpłynął.
Niektórzy tu mówią, że to jest przekaz podprogowy!
Na razie fascynacja trwa, zauroczenie, zafascynowanie.
Co ten czarodziej Cameron z nami wyprawia ?!
I see You! :-)
Oj, mam bardzo podobne objawy. Po pierwszym razie byłem bardzo
zafascynowany tym filmem i długo o nim myślałem planując już kolejny wypad
do kina. Jednak studia, sesja, nauka zajmowały w tamtym okresie niemal cały
mój wolny czas, więc Avatar schodził na dalszy plan i emocje powoli
opadały.
Jednak po długiej przerwie wybrałem się znów. I co teraz? Jest jeszcze
gorzej niż po pierwszym razie. :P Masakra. Aż się boję myśleć, co będę
przeżywał po swoim trzecim seansie, a na pewno się wybiorę... (;
Witaj w klubie!
Masz rację! Masakra :)
Widzę, że jest nas wielu.
Może to faktycznie jakiś przekaz podprogowy?
Ja już trzeci raz się chyba nie wybiorę. Śmiechem mnie zabiją. Ale w miłym gronie takich fascynatów, zaczarowanych osób jak ja to chetnie pogadam.
Pewnie jestes zakochany w Neytiri? Ja oczywiście w Jake'u i jego Avatarze.
I see you. :)
Witaj Iwonko. Tylko nie mów głośno o tej miłości. Trolle nie śpia. Kurcze ale rzeczywiście postać Neytiri może zafascynowć. I moim zdaniem nie ma w tym nic dziwnego. Została przecieć stworzona przez specjalistów, którzy znają męskie oczekiwania (podobnie jest przecież z Wami dziewczyny i Jake'em).
Witam!
Miło się z Toba rozmawia!
A co tam trolle! Nie boimy sie ich! :)
Ja po prostu " zakochałam" się w filmie. No i odtwwórca głównej roli też mi się podoba niesamowicie.
W obu swoich postaciach!
Co do tego ludzkiego-to miałabym ochotę jak Neytiri (w ostatniej scenie) trzymać go w ramionach i nikomu nie oddać i patrzeć w te jego błękitne oczy. Co ja zrobię, że podoba mi się jego uśmiech i te oczy smutne i ta tęsknota w nich! Jakaś romatyczna jestem. :) i mam instynkty opiekuńcze.
A Avatar? niebieski Jake. No ma w sobie to coś! Jest niesamowity po prostu.