Można powiedzieć że Cameron już w tej chwili odniósł niebywały sukces, ponieważ spowodował że ludzie jak za dawnych czasów masowo ruszyli do kin. Avatar jest niewątpliwym fenomenem socjologicznym – burzliwe dyskusje na forach internetowych, tysiące entuzjastycznych recenzji pisanych przez kinomaniaków, kolejki do kas kinowych co w dzisiejszych czasach jest raczej rzadkością. Pytanie do wiecznie narzekających malkontentów i „znafców” kina którzy rozbierają film na czynniki pierwsze (nomen omen dla znawców - patrz rozdział o sztuce rozumienia poezji w znakomitym Stowarzyszeniu Umarłych Poetów), który film w ciągu ostatnich 10 lat wywołał takie zjawisko, na który film do kina wybierają się wraz z rodzinami ludzie którzy na co dzień filmy oglądają najwyżej w TV, nie mówiąc już o tych co są gotowi przejechać kilkaset kilometrów tylko po to by Avatar obejrzeć/przeżyć w kinie 3D. Tak – Cameron wskrzesił KINO w rozumieniu miejsca gdzie wspólnie z innymi ludź mi przeżywa się wzruszenia i emocje związane z filmem. Mam już prawie 40 lat, kino kocham od dziecka, do dziś łza wzruszenia kręci mi się w oku na wspomnienie seansów Godzilli, Gwiezdnych Wojen, Obcego, Poszukiwaczy Zaginionej Arki, na które zabierał mnie tato. Kiedyś wyjście do KINA było wydarzeniem – kolejki, bilety „spod lady”, przepłacanie u koników, potam nastała era VHS, DVD, obecnie filmów w HD. Ma to swoje zalety, dzięki temu mam ok 1000 ukochanych filmów na półce i mogę do nich wracać. Główną wadą jest to iż do kina chodzę znacznie rzadziej. Z jednej strony – ograniczenia czasowe – praca, opieka nad dzieckiem (które zresztą staram się zabierać do kina na większość animacji), z drugiej jednak wysoka jakość odbioru BLUE Ray drastycznie zmniejsza atrakcyjność kinową większości filmów (vide oparte w głównej mierze na dialogu, świetne Bękarty Wojny). Z góry przyznaję Avatara zobaczę dopiero jutro, mimo to chciałbym ustosunkować się do dwóch najczęściej przytaczanych przez krytykantów zarzutów:
film przeładowany efektami, przerost formy nad treścią, tanie efekciarstwo – ludzie przecież kino zawsze opierało na stronie wizualnej – nawet jeden z pierszych filmów ukazujący wjazd pociągu na stację wywoływał panikę u widzów, którzy uciekali bojąc się że ich przejedzie. Kino zawsze cechowała pewna „jarmarczność”, „widowiskowość” - jest to przecież to co odróżnia je od teatru!!!
prosta historia, płytki banalny scenariusz, to już było – drodzy krytycy WSZYSTKO JUŻ BYŁO!!! - cała kinematografia, literatura, poezja opiera się na powtarzaniu tych samych fabuł i schematów w różnych kombinacjach, w końcu wszystkie historie opierają się na ludzkich emocjach takich jak miłość, nienawiśc, zawiść, zazdrość, strach, chęć posiadania władzy, dobro, zło, tęsknota, folgowanie mniej lub bardziej zdrowym/chorym żądzom. Prawdziwa sztuka polega na tym w jaki sposób ta historia została opowiedziana, czy jest w stanie poruszyć, „chwycić za serce”, nie pozostawić widza obojętnym – parafrazując felieton P. Bartosza Żurawieckiego na łamach Filmu – są filmy na których mi staje i takie na których nie. Avatara, podkreślam jeszcze nie widziałem lecz sądząc po setkach entuzjastycznych recenzji vide IMDB nie sądzę by opowiedziana w filmie historia była aż tak zła (sam marketing nie pomoże – patrz denne nowe Gwiezdne Wojny, 2012 czy inne Transformersy)
Kończąc chciałbym Cameronowi podziękować za jedno – zmusił mnie bym znalazł czas, opiekunkę dla dziecka, i poszedł do kina, co więcej w przeciwieństwie do innych filmów – tu nawet nie pomyślałem o tym by go ściągnąć z sieci i oglądnąć na ekranie komputera i CHWAŁA MU ZA TO!!!
Jednak arcydzieło!
Kusi mnie by ocenić film jak płyty audiofilskie gdzie stosuje się dwa kryteria,mianowicie muzyka i dźwięk,zatem treść i forma.Wg. mnie treść ,,Avatara"to 7/10,już ten pomysł znamy,choćby z
,,Pocahontas".Ale opowiedziany sprawnie,bez lukru i łzawej retoryki.Ta niestety wkrada się w proekologiczną wymowę filmu co służy mu już nieco mniej.Stąd ta siódemka.
Za to techniczna realizacja filmu to w moim odczuciu kamień milowy w historii kina,to nie 10/10 to raczej 12/10.Rozkoszowałem się (jako widz), w niczym już nie skrępowanej, wyobraźni twórców.W każdym kadrze,każdym pomyśle znać to co ja określam ,,szacunkiem dla widza". Esencją kina jest ruch-truizm!Lecz przywoływanie go przy nowym dziele Camerona,sprawia że brzmi on wiarygodniej.Choć w zasadzie powinno być odwrotnie.
Trylogia Jacksona,Matrix I zostali zdetronizowani(jeśli idzie o formę).
Za to ,,Ojcu chrzestnemu" nie zagraża bo to inny pokarm dla kinofilów(dzień dobry!).Obydwa ,,pokarmy" są nam niezbędne do radosnego przeżywania kina! I dlatego panie i panowie 10/10 po raz trzeci w tym roku dla filmu obejrzanego w kinie.Ukłony,esforty.
P.S. Ktoś na forum napisał,że film jest za długi,zapewniam,to absurd!!!
To chyba nierozsądne, aby mówić po 2 latach od premiery o ponadczasowości... O czymś takim można powiedzieć za 100 lat, jeśli rzeczywiście okaże się on "ponadczasowym arcydziełem" - dla mnie nawet teraz nie jest arcydziełem, a co dopiero po kilkudziesięciu latach.
A jednak, mija niemal dwa lata od premiery i w 3D powstało już sporo filmów.Niektóre widziałem i wg mnie są ,,zwykłym ,,skokiem na kasę". Zaś ,,Avatar" pozostaje dziełem, komercyjnym(tak, tak!) ale powstałym z miłości do kina i szacunku dla widza. Ten film jest ważny, nie dlatego że jest w 3D jako pierwszy/jeden z pierwszych, on jest ważny bo ten format wykorzystuje by spełnić parametry wyobraźni twórców. A jak patrzę na inne produkcje, choćby Michael Bay, to one są jak ... picie piwa na ulicy!
Good night and good luck, esforty.
to kino umarło? dosyć odważna teza.
avatar to doskonały przykład działania marketingu.
gdyby ludzie byli trochę bardziej... hm... spostrzegawczy, w tym roku zachwycaliby się Watchmen'ami.
Nie ma co porównywać widowiskowego filmu familijnego z prostą historią , do 'dorosłej' mrocznej wielowątkowej opowieści .
możliwe. ale dla mnie w kinie zawsze liczy się przede wszystkim treść, ważkość i fabuła (co nie oznacza oczywiście, że forma może być przy tym byle jaka).
Zgadza sie , dla kazdego liczy sie co innego w filmie .
Natomiast zmierzam do tego , że oceniając Avatara w kategoriach Watchmen wyjdzie ci na to , że jest on kolorowym badziewiem ; zaś oceniając Watchmen w kategoriach Avatara wyjdzie ci na to , że jest to przekomplikowany zawiły twór ;)
BTW. Watchmen to genialny film .
Pozdro
Strażnicy byli zbyt mroczni. Jestem przekonany że jeżeli np: Władca pierścieni byłby filmem mniej mrocznym i w 3D, a w dodatku nie od 15 a do 12 lat zarobiłby w skali swiata o jakieś 400/500 milionów wiecej, oraz odwrotnie, gdyby Avatar był tylko nieco bardziej brutalny z progiem wiekowym podwyższonym do 15 lat tak jak np: Władca.... lub Obcy - decydujące starcie stracił by tyleż samo co tamten zyskał. Siła box offisu czestokroć tkwi w progu wiekowym i wizji przedstawianego świata. Mroczne wizje z reguły sprzedają się słabiej.
Strażnicy byli filmem zbyt trudnym, zbyt wielowarstwowym/wielowątkowym, zbyt głeboko zakorzenionym w kulturze komiksu i mającym zbyt wiele odniesień do współczesnej popkultury i historii Ameryki by być filmem łatwo przyswajalnym dla szeroko rozumianych mas (czytaj od ośmiolatka do 70 letniego Murzyna z Bronxu)
Nie uważam ze Watchmeni byli filmem mocno wybitnym. Niektóre sceny były wręcz kiczowate. Wiele było świetnych, ale sporo bym tam usunął. Bardzo dużo do życzenia ma postawa Manhattana - niby wydaje się to tak inteligentne po przemyśleniu wydaje mi się że takie robienie z nas trochę dzieci. Jedna postać jest dla mnie na duży plus, no może jeszcze Komediant. reszta jest całkowicie niewyrazista.
Marketingu?? o czum ty chłopie mówisz? raz widziałem w telewizji publicznej Trailer z tego filmu! w internecie również nie było tego za wiele. a mimo to miałem niezmierną ochotę wybrać się na ten film. Pozdrawiam
Odpowiem prosto a zarazem dobitnie - Watchmenami też się zachwyciłem -wcześniej czytałem genialny komiks, potem obejrzaem screener ścągnięty z internetu a że jak już powiedziałem mnie zachwycił kupiłem wydanie specjalne, dwupłytowe DVD w metalowym pudełku, obejrzałem jakieś 5 razy za każdym razym z kimś ze znajomych (taka już moja natura - jeśli coś mi się bardzo podoba lubię to polecić i obejrzeć raz jeszcze z ludźmi których lubię/kocham i szanuję)potem pewnie kupię Blue Ray ale na AVATAR POSZEDŁEM DO KINA, pierwszy raz z żoną we dwoje jak za dawnych czsów narzeczeństwa, a już zarezerwowałem bilety na kolejny seans w gronie starych dobrych kolegów - ot i cała przewaga AVATARA!!!
Napisałbym wszystko to samo... nawet teraz, kiedy jestem już po seansie. Ale jestem leniwy dlatego napiszę tylko, żę nie zawiedzie się Pan na tym filmie:) Piszę "Pan" z szacunku, nie tylko z różnicy wieku. Naprawdę bardzo mądre słowa i szkoda, że ktoś taki zainponuje tym tekstem tylko nielicznym.
Film „chwyta za serce” tak, że człowiekowi staje, a to znowu powoduje że nie pozostawia widza obojętnym"
Pozdrawiam
Wynurzenia tetryka/kinomaniaka - inna interpretacja AVATARA cd.
Właśnie wróciłem z seansu i koledzy do mnie zadzwonili z pytaniem I JAK BYŁO??? Odpowiedziałem klasycznie: efekty+3D oszołamiające, odleciałem choć powiedziałem – chciałbym być dwadzieścia lat młodszy jak na premierze Gwiezdnych Wojen bo wtedy powiedziałbym – KULT – coś niesamowitego!!! A tak zacząłem analizować i stwierdziłem owszem zgrabna historia – „wszystkie filmy w jednym: Pocahontas, Tańczący z wilkami, Braveheart/Gladiator, trochę Apocalypto i po trochę z innych dobrych filmów – ogólnie strawienna mieszanka najlepszych wzorców, która jednak była w stanie parę razy mnie wzruszyć. potem odpowiedziałem koledze że najbardziej wzruszył mnie wątek kaleki patrzącego na swe niewładne, wychudzone nogi, który ma alternatywę przeniesienia się do innego świata, gdzie biega, jest bohaterem, „przenosi góry, zdobywa najatrakcyjniejszą kobietę, zostaje przywódcą całej rasy!!! Mój kumpel stwierdził – zawsze chciałem uciec od okropnej rzeczywistości znaleźć sobie wymarzony azyl, nieważne czy z książek Sapkowskiego czy Tolkiena, ale mieć odskocznie od szarej,czasem bezdusznej i okropnej rzeczywistości. I tak sobie myślę, patrząc na zakończenie filmu, że może Cameronowi właśnie o to chodziło, o stworzenie sobie świata pięknej utopii do której przynajmnie w marzeniach – lub kinie 3d można uciec, i myślę że po to sprzedał ten cały proekologiczny i antybuschowski (choć to akurat w 200% popieram) bełkot aby oddać tę tęsknotę – jeśli tak było naprawdę, i nie jest to jedynie moje „skryte wynurzenie” oceniam film na 11/10. Dziś rano jestem pewien swojej oceny - po raz pierwszy od wielu lat nie mogłem spać w nocy - przeżywałem oglądnięty film.
Polecam bardzo ciekawy artykuł na temat zgodności fizyki, astronomii i biochemii świata Avatara ze stanem naszej aktualnej wiedzy naukowej (niestety tylko w wersji angielskiej):
http://www.aintitcool.com/talkback_display/43440?q=node/43440
Zwróćcie także uwagę na update autora poniżej artykułu.
Widać, że Cameron i tą lekcję odrobił co najmniej dobrze.
p.s.
przepraszam, że daję tego posta tu, ale jestem nowym użytkownikiem i chyba mam zablokowane zakładanie nowych tematów, bo próbowałem kilka razy i nic z tego nie wyszło. Czy mógłby ktoś przenieść tego linka do osobnego, nowego tematu?
"James Cameron wskrzesił KINO !!!!"
No tak ludzi żeby wyciągnąć z domów trzeba czymś zanęcić.
Przynajmniej ludzie zainteresowali się na nowo chodzeniem do kina.
Chodzę do kina 2-3 razy w miesiacu, nieraz 2 razy w tygodniu. Jak chodziłem przed Avatarem to zazwyczaj w tygodniu na sali było kilka osób. Po wejściu na Avatara na rozmaite filmy w tym samym kinie w środku tygodnia jest prawie zawsze większość sali zajęta.
Avatar zawdzięcza swój sukces dzięki wspaniałym wizualnym efektom, pięknej wzruszającej opowieści i postaci Neytiri - czyste piękno.
Wyobraźnia grafików odpowiedzialnych za Neytiri i rewelacyjne wczucie się w rolę Zoe to majstersztyk
Film po prostu świetny! genialny! już dawno nie byłem na filmie który byłby
taki dokonały, i z taką radością poszedłbym na niego jeszcze raz! Moim
skromnym zdaniem to jest najlepszy film tego roku, i z pewnością James
Cameron odniósł ogromny sukces już po raz kolejny! Chwała mu za to ;)
Avatar to nie film ale widowisko! Pierwszy raz tak często na filmie łapałem się na tym, że mam zaciśnięte ręce i napięte mięśnie nóg. W tym filmie są momenty kiedy dostajesz prawdziwego KOPA oraz takie, w których dosłownie pojawiają się łzy w oczach. Nie żałuję ani złotówki wydanej na bilet i dojazd do kina 3D (100km do Krakowskiego Multikina). Jedyne nad czym ubolewam to fakt, iż mamy tak mało kin 3D i już raczej nie obejrzę Avatara w trzech wymiarach...
Jeśli ktokolwiek z Was ma wahania czy warto iść do kina na "smerfy", z czystym sumieniem mogę powiedzieć: "Warto, cholernie warto!".
Zgadzam się z tematem. Wróciłem drugi raz z seansu i przyznaję że jestem równie zachwycony. Avatar jest pięknym wizualnie filmem i piękna opowieścią. Jestem zachwycony pięknym światem Pandory, efektami specjalnymi towarzyszącymi filmowi cały czas, idealnie skomponowaną ścieżką dźwiękową i przede wszystkim postacią Neytiri, która wyszła najlepiej ze wszystkich bohaterów pod względem pokazania jej stanów emocjonalnych, mimiki i zachowania... Fabuła jest dość przewidywalna, ale mimo prostego scenariusza idealnie trzyma się kupy łącząc się z oprawą muzyczną i wszystkim co widzimy na ekranie, co wpływa na odbiorcę. Wybaczam tą przewidywalność fabuły i momentami powtórki ze scenariusza za wspaniale pokazany świat planety, klimat i przede wszystkim możliwość zapomnienia na ponad 2 godziny o całej masie spraw życia codziennego. Oceniam filmy pod względem gatunku i tym czy pozostaje w pamięci po seansie. Nie każdy obraz filmowy musi być głęboko refleksyjnym, egzystencjalnym dramatem na temat naszego bytu o czym zapomina coraz więcej głośnych na necie ''krytyków'' i ''znawców światowej kinematografii''.
Jest jednak coś o czym zapominają osoby piszące że każdy wątek i motyw scenariusza, fabuły już były gdzieś w jakimś filmie. Nie trzeba szukać daleko. Mianowicie jest nam podane na samym wierzchu tacy. Mam na myśli sam fakt Avatar, program Avatar. Nie było jeszcze w żadnym filmie takiego schematu: ludzie w celu szpiegowania obcej cywilizacji (będąc lepiej rozwinięci technologicznie od niej) tworzą genetycznie ciała obcych aby ludzcy operatorzy mogli nimi sterować zyskując przychylność wroga. Fakt tego podłączania się w ciała innej rasy i sterowanie nimi umysłem jest czymś nowym. Nie można tego łączyć z Matrixem, gdyż operator i ciało są w tym samym świecie, a powód jak i cel są zupełnie różne od Matrixa. Czy to już gdzieś było? Nie sądzę. Tak więc główny motyw przewodni filmu jest czymś nowym.
Przekaz filmu zależy od nas samych, czego oczekujemy od seansu. Dla mnie przekaz ''Avatara'': ekspansjonizm w połączeniu z cywilizacyjno-technologicznym postępem w celu osiągnięcia korzyści materialnych prowadzi do zapomnienia, upadku i braku poszanowania dla wielopokoleniowej tradycji oraz kultury mniejszych, słabszych etnicznych społeczności. Jako kino Sci-Fi ''Avatar'' wypada wg mnie bardzo dobrze. Jeszcze lepiej wypada jako epicka baśń, która potrafi trzymać w napięciu, zafascynować widza i wzbudzać na widzu różne uczucia i odczucia. Film przyjemnie się ogląda od początku do końca nie patrząc na zegarek i o to w tym wszystkim chodzi.
Kolega dobrze mówi, wielu ludzi doszukuje się podobieństw w fabule do innych filmów, nie zauważają przy tym, iż Cameron potrafił bardzo zgrabnie tę fabułę przedstawić. Mało kto zwraca uwagę na to, iż tutaj to nie obcy są najeźdźcą i mordercą ale jest nim nasza rasa. To właśnie ten fakt jest jednym z przesłań filmu: zanegowanie słuszności obecnego standardu jakim jest pogoń za pieniądzem kosztem natury oraz zdolność poświęcenia istoty rozumnej w imię własnej sprawy.
Wrzucam ten post raz jeszcze bo "przepadł w tłumie" wynikało to chyba z toczącej się wówczas wojenki - myślę że odpowiedzi były blokowane bo pojawiały się i znikały
Każde pokolenie ma swój magiczny film !!!
Kombii nie lubię, ale cytat, może nie dosłowny - skradłem. Do rzeczy: każde dziecko lub jak kto woli młoda osoba ma trochę inną wrażliwość niż człowiek po 30 (w moim przypadku po 40 r.ż.) Dla mnie Gwiezdne wojny, Alien, Aliens, "?ndiany Jones" to była MAGIA KINA - inny świat, ucieczka ze świata codiennej, szarej, czasem bolesnej rzeczywistści. Dla dzisiejszej młodzieży tą samą magią jest Avatar - co cenię, szanuję i w pełni jestem w stanie zrozumieć. Śmieszyła mnie walka o Ojca Chrzestnego, który jest arcydziełem dla mnie - jako świetnie zagrana i wyreżerysowana adaptacja kultowej książki (tego już nie widziałem w kinie - jestem za młody). Ale rozumiem :walkę pokoleń - bo sam nigdy nie zachwyciłem się Odyseją kosmiczną Kubrica - choć mam ją na półce i dzielnie obejrzałem 4 x "żeby się przekonać" ani do "Siedmiu samurajów" Kurosawy, których też mam lecz każde kolejne podejście jest rozkładane w czasie i "na raty" - sorry - wiem że jest mnóstwo ludzi którzy uważają ten film za wybitny - ale cóż - "różnica pokoleń"