7,4 823 tys. ocen
7,4 10 1 823249
6,8 70 krytyków
Avatar
powrót do forum filmu Avatar

a zasadzie to dwa.
Nie będę się rozpisywał. Chcę jedynie zwrócić uwagę na dwa pomijane elementy.

1) Często spotykam się z porównywaniem wtórności scenariusza Avatara ze scenariuszami arcydzieł pierwszej dziesiątki top10. Mało osób zadaje sobie sprawę (lub nie zwraca uwagi) na fakt, że większość filmów miała scenariusz podany na tacy. Mam na myśli ekranizacje powieści. Znajdują się w nich Ojciec Chrzestny, Skazani na Shawshank, Zielona Mila, Forrest Gump, Milczenie Owiec, a także filmy poza 10tką nieraz porównywane do Avatara ze względu na nowatorski scenariusz m.in. Mechaniczna Pomarańcza, LOTR. Nie chcę umniejszać jakości tych dzieł, jednak wg mnie błędnym jest porównywanie ich do Avatara pod względem nowatorstwa. Scenariusze były wręcz podane na tacy. Często ludzie oceniają te filmy jako nowość historii pomijając brawa dla autorów książek, bez których scenariusze nie byłby możliwe. Osobiście uważam że książki takie jak Ojciec Chrzestny i Forrest Gump są lepsze od ich ekranizacji. To jednak moja subiektywna opinia.

2) Nieraz w parze (bądź osobno) z pierwszym punkcie idzie zarzut na temat kolejnej amerykańskiej papki. Wiele osób posługuje się szkieletem wypowiedzi ''Avatar to kolejny amerykański gniot dla amerykańskiej publiczności. Nie można go porównywać z arcydziełami takimi jak...''. Osoby takie kierują się nieświadomą hipokryzją. Wszystkie arcydzieła w Top25 są filmami amerykańskimi. Pisanie o Avatarze jako kolejnym amerykańskim badziewiu dla ich publiczności, z jednoczesnym wychwalaniem Ojca Chrzestnego, Lotu nad kukułczym gniazdem itp. (z pierwszej 25) stworzonego również dla amerykańskich widzów jest nielogiczne.

użytkownik usunięty

Dodam tylko że dyskusja ma dotyczyć wyłącznie punktów opisanych powyżej. Proszę aby nie wypowiadać się na tematy często już poruszane np. Pocahontas, fabuła, efekty 3d itp.

użytkownik usunięty

a co to za dyskusja kiedy z góry zakładasz, że się nie mylisz?


No ale proszę bardzo...
1)Po pierwsze najwyraźniej zacierasz granicę między scenariuszem a książką pisząc, że adaptacja automatycznie wyklucza oryginalność. No ale chcesz przykład arcydzieła w porównaniu do którego scenariusz Avatara to... Papka? Chmm... Pomyślmy... Pulp Fiction, Gwiezdne Wojny, Terminator (haha! tego się nie spodziewałeś co?^^) Matrix i jeszcze sporo innych, których scenariusz jest lepszy niż Avatarowski.

2)Hipokryzja? Ech... Po pierwsze KAŻDY człowiek jest hipokrytą więc już nie bądź taki drobnostkowy. (Widzisz aluzję;)?) No ale skoro już się upierasz to ok.
Ojciec Chrzestny był kręcony w duchu europejskiego kina. (Coppola i np. Scorsese czy Leone byli przedstawicielami właśnie takiego nurtu w amerykańskim kinie.)
Podobnie Lot nad kukułczym gniazdem nakręcony przez??? No właśnie... Przez CZESKIEGO reżysera Milosa Formana, który był przedstawicielem "Nowego Kina Czeskiego". To, że kręcił PÓŹNIEJ filmy w US to nie znaczy, że był reżyserem amerykańskim albo "zamerykanizowanym".

No i teraz do samej hipokryzji. Tak, Avatar jest blockbusterem z ambicjami. Jest świetnym filmem na sobotni wieczór ale również brak subtelności przekazu (i błagam, jak mi ktoś napisze że oblizywanie warg przez Jake'a podczas gadki z Neytiri to objaw subtelności to zabiję), uniwersalizm postaw (każda postać jest albo czarna, albo biała. Brak indywidualnych, wyróżniających się cech) i uproszczenia w scenariuszu czynią z niego film widowiskowy i piękny, ale "niepełny" (duża różnica między niepełny a pusty, więc "kij w oko" potencjalnym wyłapywaczom za słowa;P)
No ale to moje zdanie i mimo, że to będzie jak grochem o ścianę to nie przestaję w Ciebie wierzyć młody człowieku!;P

(jakby co to to jest odp. na temat Kinga)

użytkownik usunięty

Zbiegłeś nieco z tematu i mam wrażenie że zbyt emocjonalnie podszedłeś do mojego wątku. :) ''Świadczą o tym wypowiedzi: (haha! tego się nie spodziewałeś co?^^)'', ''Hipokryzja? Ech... '', ''przez??? No właśnie...''. Bardziej luźno pisz. :)

''Papka? Chmm... Pomyślmy... Pulp Fiction, Gwiezdne Wojny, Terminator (haha! tego się nie spodziewałeś co?^^) Matrix i jeszcze sporo innych, których scenariusz jest lepszy niż Avatarowski.''

Piszesz nie do końca na temat. Poruszałem jedynie kwestię filmów będących ekranizacją literatury. Matrix nie jest adaptacją powieści, lecz jego główne wątki są zaczerpnięte z literatury na czym traci scenariusz pod względem oryginalności. Dystrykt 9 bazuje w dużej mierze na ''Obcych Przybyszach'', którego scenariusz został napisany przez... Camerona (haha! tego się nie spodziewałeś co?^^). Jak już zeszliśmy z tematu to wrzucę to: gdyby osoby zarzucające plagiat Pocahontas były obiektywne to powinny zauważyć większy ''plagiat'' w Dystrykcie 9, któy wykorzystuje więcej z Obcych Przybyszów niż Avatar z Pocahontas.

''Ojciec Chrzestny był kręcony w duchu europejskiego kina. (Coppola i np. Scorsese czy Leone byli przedstawicielami właśnie takiego nurtu w amerykańskim kinie.) ''

Nie zmienia to faktu że film jest amerykański, nakręcony dla amerykańskiej publiczności. Jest początkiem kina gangsterskiego charakterystycznego dla amerykańskich produkcji.

''Podobnie Lot nad kukułczym gniazdem nakręcony przez??? No właśnie... Przez CZESKIEGO reżysera Milosa Formana, który był przedstawicielem "Nowego Kina Czeskiego". To, że kręcił PÓŹNIEJ filmy w US to nie znaczy, że był reżyserem amerykańskim albo "zamerykanizowanym". ''

Błąd. Jest filmem amerykańskim. Co z tego że Forman jest Czechem skoro film jest amerykański i nakręcony na podstawie amerykańskiej powieści. :) Film jest już produkcją czysto amerykańską, a nie kinem czeskim. Nie ma tutaj żadnego znaczenia pochodzenie reżysera. Inny przykład Muzyka Jana Hammera, czeskiego kompozytora do Miami Vice jest uważana za amerykańską już kultową muzykę do serialu.

''Jest świetnym filmem na sobotni wieczór ale również brak subtelności przekazu (i błagam, jak mi ktoś napisze że oblizywanie warg przez Jake'a podczas gadki z Neytiri to objaw subtelności to zabiję), uniwersalizm postaw (każda postać jest albo czarna, albo biała. Brak indywidualnych, wyróżniających się cech) i uproszczenia w scenariuszu czynią z niego film widowiskowy i piękny, ale "niepełny" (duża różnica między niepełny a pusty, więc "kij w oko" potencjalnym wyłapywaczom za słowa;P)''

Dyskusja miała dotyczyć dwóch pierwszych punków. Nie dyskutujemy tutaj na temat przekazu filmu. To już było poruszane w innych wątkach. Nie chcę powtarzać tematów, lecz dyskutować o tym co zacząłem.

Wiesz, mamy obaj różne skrajne opinie. Inaczej postrzegamy ten film. Ja szanuję Twoją opinię, jednak zdania nie zmienię. :)
Moja też jest czysto indywidualna i na pewno subiektywna.

użytkownik usunięty

Z przymrużeniem oka stary;) Tylko tak da się pisać odpowiedzi na tego typu tematy. Dlatego "(haha! tego się nie spodziewałeś co?^^)" to ironia więc spoko spoko... Kija mi nikt to tyłka nie wsadzał, czego nie można powiedzieć o niektórych "innych" osobach:)

"Błąd. Jest filmem amerykańskim. Co z tego że Forman jest Czechem skoro film jest amerykański i nakręcony na podstawie amerykańskiej powieści. :) Film jest już produkcją czysto amerykańską, a nie kinem czeskim. Nie ma tutaj żadnego znaczenia pochodzenie reżysera." No i mylisz się okrutnie:) Ale spoko, zwalę to na brak profesjonalizmu^^

"Wiesz, mamy obaj różne skrajne opinie. Inaczej postrzegamy ten film. Ja szanuję Twoją opinię, jednak zdania nie zmienię. :)
Moja też jest czysto indywidualna i na pewno subiektywna." Więc po co dyskusja? Żebyś znalazł ludzi, którzy będą Ci pisać: "Wiesz co King, sam bym tego lepiej nie ujął. Jesteś moim bossem!" albo "King... kocham Cię za Twoje posty i chcę nosić nasze dziecko!!!!"^^ ?

No ale nic... Może kiedyś z perspektywy czasu albo doświadczenia zobaczysz mój punkt widzenia w innym świetle a może nie:) Tak czy inaczej krzyż na drogę i trzymaj się;)

użytkownik usunięty

''Więc po co dyskusja? Żebyś znalazł ludzi, którzy będą Ci pisać''

Po to by ktoś polemizował, co zresztą robisz. :) My już wymieniliśmy się argumentami, więc pora na konfrontację z innymi. :)

''"Wiesz co King, sam bym tego lepiej nie ujął. Jesteś moim bossem!" albo "King... kocham Cię za Twoje posty i chcę nosić nasze dziecko!!!!"^^ ?''

Znowu przesadzasz z tym podejściem. Tak jakbyś spokojnie nie mógł napisać. Odbierasz nie wiem dlaczego to że ja niby piszę tematy by się pochwalić, by ktoś mnie chwalił itp. :) Piszę tematy, ponieważ widzę jak nieraz absurdalne ludzie podchodzą do sprawy i mają nieraz argumenty bez sensu nie będąc świadomymi że większość dzieł jakie są w czołówce są amerykańskie i na podstawie literatury lub innego scenariusza. Już nawet gdyby przyznać Ci rację i film Formana (mniejsza o to że na podstawie amerykańskiej powieści scenariusz, amerykańscy aktorzy, produkcja itp.) uznać film za czeski, to i tak zdecydowana większość w czołówce nadal zostaje filmami czysto amerykańskimi. Lot nad kukułczym obejrzałem będąc małym chłopcem i już jakoś wtedy kojarzył mi się z Ameryką, a nie komunistycznym światem. :D

''No ale nic... Może kiedyś z perspektywy czasu albo doświadczenia zobaczysz mój punkt widzenia w innym świetle a może nie:)''

Teraz ty piszesz jakoby Twój punkt widzenia był lepszy i kiedyś sam do niego dojdę. :) Uwierz mi że szybko zdania nie zmieniam. Na podstawie własnego doświadcznia z tematem wyrabiam opinię, którą mogę zmienić wyłącznie na podstawie innego doświadczenia. :P

użytkownik usunięty

"Teraz ty piszesz jakoby Twój punkt widzenia był lepszy i kiedyś sam do niego dojdę. :) Uwierz mi że szybko zdania nie zmieniam. Na podstawie własnego doświadcznia z tematem wyrabiam opinię, którą mogę zmienić wyłącznie na podstawie innego doświadczenia. :P"

Nie lepszy, ale czasem po prostu spotykasz kogoś kto wie więcej na tematy w których dotychczas czułeś się mocny. I nie odbieraj tego proszę jak prowokacji czy bezpodstawnych przechwałek. Tylko stwierdzam fakt.

Co do zmiany opini na podstawie własnych, jak się domyślam, doświadczeń to przykro mi w takim razie. Bo to znaczy, że liczy się dla Ciebie tylko to czego sam doznałeś i co sam przeżyłeś a zdanie i doświadczenia innych to sprawa trzeciorzędna.
Co do przesady z podejściem to cóż... Przyzwyczaiłem się do dyskredytacji ironii z powodu urażenia dumy więc rozumiem Twoje podejście:)

No nic, życzę miłej nocki wszystkim;)

użytkownik usunięty

''Nie lepszy, ale czasem po prostu spotykasz kogoś kto wie więcej na tematy w których dotychczas czułeś się mocny. I nie odbieraj tego proszę jak prowokacji czy bezpodstawnych przechwałek. Tylko stwierdzam fakt. ''

Nie możesz stwierdzić że wiesz więcej w tej dziedzinie po zaledwie kilkunastu moich postach. <Odniosłem wrażenie że wiele razy Cię zaskoczyłem pewnymi faktami na temat filmów/muzyki> :) Tym zdaniem ''Tylko stwierdzam fakt'' przebiłeś nawet mnie. W żaden sposób nie jesteś w stanie stwierdzić że to fakt. Przyznaj że przesadziłeś :)

''Co do zmiany opini na podstawie własnych, jak się domyślam, doświadczeń to przykro mi w takim razie. Bo to znaczy, że liczy się dla Ciebie tylko to czego sam doznałeś i co sam przeżyłeś a zdanie i doświadczenia innych to sprawa trzeciorzędna.''

Nadinterpretujesz moje wypowiedzi. Od zawsze tak było że własne odczucia były priorytetowe. Nie znaczy że liczą się dla mnie wyłącznie moje doświadczenia. Biorę pod uwagę przeżycia innych wtedy gdy da się je ustosunkować do mnie. Nie powiesz mi że też tak nie robisz. Oczywiście że moje doświadczenia w celu opinii na jakiś temat są dla mnie na pierwszym miejscu. Nie powiesz mi że dla Ciebie nie. :) Gdybym stawiał je na równi to najzwyklej w świecie nie miałbym własnego zdania.

''Przyzwyczaiłem się do dyskredytacji ironii z powodu urażenia dumy więc rozumiem Twoje podejście:) ''

Jest odwrotnie ;)

użytkownik usunięty

Nie było mnie kilka dni na FW więc dopiero teraz widzę to... Coś;P

"Nie możesz stwierdzić że wiesz więcej w tej dziedzinie po zaledwie kilkunastu moich postach. <Odniosłem wrażenie że wiele razy Cię zaskoczyłem pewnymi faktami na temat filmów/muzyki> :) Tym zdaniem ''Tylko stwierdzam fakt'' przebiłeś nawet mnie. W żaden sposób nie jesteś w stanie stwierdzić że to fakt. Przyznaj że przesadziłeś :)"

Mogę i stwierdzam.
Jak chcesz jakiś argument to weź sobie powiedzmy, Twoje deklaracje że niby się zajmujesz grafiką i przez to jesteś bardziej wyczulony na stronę plastyczną niż inni:) Poza tym mówiąc całkiem szczerze... Jedyną rzeczą jaką mnie "zagiąłeś" jest fakt jak usilnie promujesz swoje zdanie pisząc w KAŻDYM temacie to samo (nawet jeśli temat dotyczy czego innego)

"Od zawsze tak było że własne odczucia były priorytetowe." Po ilości Twoich wypocin, facie że sam robisz sobie zdjęcia i powyższym zdaniu mogę zaryzykować stwierdzenie, że już dawno (o ile w ogóle) nie miałeś dziewczyny, co?

" Nie znaczy że liczą się dla mnie wyłącznie moje doświadczenia. Biorę pod uwagę przeżycia innych wtedy gdy da się je ustosunkować do mnie. Nie powiesz mi że też tak nie robisz."
Powiem. Ja tak nie robię.

"Gdybym stawiał je na równi to najzwyklej w świecie nie miałbym własnego zdania." Idąc takim tokiem rozumowania, nie jesteś w stanie stwierdzić że się mylisz... Bo Twoje odczucia są ważniejsze od doświadczenia innych.

"''Przyzwyczaiłem się do dyskredytacji ironii z powodu urażenia dumy więc rozumiem Twoje podejście:) ''

Jest odwrotnie ;)"

W takim razie doskonale się z tym kryjesz:)

użytkownik usunięty

Szczerze mówiąc odbierałem Cię z większym szacunkiem do czasu przeczytania tego posta. Teraz nie wydajesz mi się zbyt rozsądnym użytkownikiem a twoja wiarygodność jako obiektywnego krytyka całkowicie spadła.
Zaraz napiszę czemu tak sądzę. To tylko wstęp. :)

''Mogę i stwierdzam.''

Ty możesz, ja też mogę, Jan Kowalski też może. Co z tego wynika? Mianowicie to że gdy ja coś stwierdzam np. że film wpływa na ludzi i wywołuje u nich emocje, to twierdzisz że jest to moja subiektywna ocena. Biorę pod uwagę zdanie wielu osób na których film wywołał silne emocje. Może nie jest to grupa powyzej połowy tych co oglądali jednak jakaś tam spora część odbiorców jest, więc jest to faktem. To co ty piszesz to fakty, a to co ja piszę to wszystko subiektywne opinie? Tak mam to odebrac?

''Jedyną rzeczą jaką mnie "zagiąłeś" jest fakt jak usilnie promujesz swoje zdanie pisząc w KAŻDYM temacie to samo (nawet jeśli temat dotyczy czego innego)''

Nic nie promuję, dzielę się wrażeniami lub wyciągam jakieś wnioski. Co mi przyniesie promowanie się pisząc opinie na temat jakiegoś filmu? nic. Chodzi wyłącznie o moje własne odczucia i emocje związane z filmem. Promocji mi wystarczy gdzie indziej, której mam za dużo m.in. kontrakt o zrobienie modeli statków z bitwy pod Lepanto 1571. Większość czasu jaki poświęcam w internecie skupia się na jakimś promowaniu. Dlatego też na filmwebie siedzę jedynie dla rozluźnienia i dyskusji.

''Po ilości Twoich wypocin, facie że sam robisz sobie zdjęcia i powyższym zdaniu mogę zaryzykować stwierdzenie, że już dawno (o ile w ogóle) nie miałeś dziewczyny, co?''

To właśnie jest to zdanie przez które zmieniłem zdanie na Twój temat...
Mi mówisz coś na temat serfowania własnych opinii jako fakty, że kogoś oceniam i klasyfikuję. Za to Ty oceniasz moje zycie osobiste przez pryzmat opinii na temat filmu. Nie uważasz ze to za mało? Co Cię obchodzi moje osobiste życie, czy z kimś byłem czy nie. Kimże ty w ogóle jesteś by oceniać na podstawie zdjecia i kilku postów to czy ktoś miał dziewczynę? Co się to ma do filmu i naszej dyskusji? No powiedz co? Rozmawialiśmy na temat filmu a Ty zaczynasz na temat zycia osobistego co nie ma nic do tej dyskusji. Czy ja wyciągam takie wnioski o Tobie? Szczerze to po analizie twoich postów mógłbym stwierdzić że jesteś czepialskim człowiekiem, nie za bardzo szczęśliwym w życiu osobistym.
Skoro już zadałeś pytanie, tak miałem partnerki - w liceum, w czasie studiów i mam też teraz. Były to od siebie bardzo różne kobiety. <Niektóre białogłowy ganiają za 2metrowymi facetami posługującymi się mieczem i bronią palną.> :) Nie będę się zwierzał co to za kobieta, z którą jestem teraz. Jestem szcześliwy i nie muszę się dzielić tym na forum.
P.S. Ten avatar z ojcem chrzestnym jaki widziałeś zrobiłem sobie na czas tej śmiesznej wojny trolli ojca i avatara. Zdjęcie które widziałeś nie robiłem sam i nie tylko ja na nim byłem. Zdjęcie wrzuciłem jakieś 5 lat temu, nie tylko tutaj lecz na inne fora. Nie chowam się za anonimową postacią. Konta, z których piszę reprezentują mnie. Zdania to moje wypowiedzi, więc zdjecie reprezentuje mnie jako osobę. Zresztą zwyczaj ten jest praktykowany na moim forum hobbistycznym, gdzie parę tysiecy ludzi nie wstydzi się pokazać twarzy.

''" Nie znaczy że liczą się dla mnie wyłącznie moje doświadczenia. Biorę pod uwagę przeżycia innych wtedy gdy da się je ustosunkować do mnie. Nie powiesz mi że też tak nie robisz."
Powiem. Ja tak nie robię.''

gdybyś tak nie robił to szanowałbyś moje zdanie, moje opinie i przestał w końcu przekonywać mnie jak bardzo się mylę. Skoro ma dla Ciebie znaczenie doświadczenie innych to ostatni raz Ci apeluję: film zrobił dna mnie duże wrażenie, wywołał na mnie wiele emocji. Skoro twierdzisz że bierzesz pod uwagę odczucia innych to weź też moje.

''Idąc takim tokiem rozumowania, nie jesteś w stanie stwierdzić że się mylisz... Bo Twoje odczucia są ważniejsze od doświadczenia innych.''

Rozmawiamy an temat filmu, nie życia. W życiu liczy się coś innego. trzeba brać pod uwagę doświadczenia przodków, bliskich osób, ludzi którzy mieli pdoobne wybory jak my i uczestniczyli w pdoobnych sytuacjach.
To jednak jest film. liczą się dla mnie moje odczucia z nim związane. Gdybym brał doświadcznienie kogoś kto twierdzi wg wzoru ''kiepski film, znam się na kinematografii dlatego uważam ze wypada słabo w porównaniu do innych'' to mam brać to pod uwagę i zaprzeczać sobie? Jesli obejrzałem film i bardzo mnie zachwycił to mam teraz zmienić zdanie w oparciu o doświadczenie bardziej wytrawnych kinomanów i na siłę próbować myślec jak oni? jesli Ty to robisz to dlaczego nie bierzesz poduwagę mojego zdania na moich doświadczeniach związanych z filmami? Zaprzeczasz sam sobie.

''W takim razie doskonale się z tym kryjesz:)''

Nie kryję się. tu nie chodzi o dumę lecz Twoje bzdurne wypociny m.in. twierdzenie ze usilnie przekazuję swoje zdanie, że się mylę, ocenianie mnie na pdostawie zdjecia, wyciąganie błędych wniosków na temat tego czy miałem kobietę. Jak widzisz bardzo się mylisz i Twoje spostrzeżenia są całkowiccie nie trafne i nie pokrywają się z rzeczywistością.
Poza tym stosujesz argumentum ad personam – pozamerytoryczny sposób argumentowania, w którym dyskutant porzuca właściwy spór i zaczyna opisywać faktyczne lub rzekome cechy swego przeciwnika, nie przebierając przy tym w słowach. W ten sposób unika stwierdzenia, że jego racjonalne argumenty zostały wyczerpane, a jednocześnie sugeruje audytorium, że nasze poglądy są fałszywe.

użytkownik usunięty

P.S. Chyba miałem Ci tydzień temu na coś odpowiedzieć? Przypomnij mi co to było bo sporo pisałem i pogubiłem się.

użytkownik usunięty

Chyba chodziło o coś na Twoim profilu. O tym dlaczego Avatara ma wg Ciebie stać się kultowy itp.
Ale luzik:) Nie spieszy mi się więc odpisz jak znajdziesz czas.

ocenił(a) film na 10

Gwiezdne Wojny i Terminator są na tym samym poziomie co Avatar.
Matrix został zainspirowany przez "Ghost in the Shell" i zaczerpnięto z "Ghost'a" główny motyw komputerowego mózgu. I nikt nie mówi o zrzynaniu.

Nezumi

matrix 1 częsc zajebiście mi się podobał... sporo w nim psychologii i ważnych prawd życiowych... dodatkowo jest krytyką konsumcjonizmu i życia od górnie sterowanego

użytkownik usunięty
Krzyrzak69

Film dobry, intrygujący i przede wszystkim świetne kino akcji, jednak wstrzymałbym się ze stwierdzeniem na temat psychologii bo jest tam jej znikoma ilość.

źle to sformułowałem... chodzi mi o kilka ciekawych sformułowań...
pytanie o to czy wolimy prawdę czy fałsz
czy chcemy podporzadkowywać się wielkiem korporacją

i mądre teksty typu ...

"nie zastanawiaj się czy dasz radę to zrobić tylko to zrób"

film mówi o tym że jedynym co nas ogranicza jest nasz umysł

pokazuje że należy wierzyć i się nie poddawać

Jest swositą krytyką życia w wielkomiejskich ekosystemach ...w któych ludzie się ciągle spieszą dążąc tak naprawdę do nikąd...


sorry ale mam pewne problemy z wyrażeniem tego wszytkiego co chciałbym powiedzieć o matrixie... jestem troszkę za prymitywny pod względem językowym by w pełnej krasie oddac moje myśli.

ocenił(a) film na 10
Nezumi

Hihi, łączenie nerwów z wierzchowcami przypomina mi cyberpunkowe łączenie mózgu z komputerem i maszynami (motyw też z GITSa).

ocenił(a) film na 10
doktorno

Więc śmiało można zaryzykować stwierdzenie że Avatar to zrzyna z GitS. :P

ocenił(a) film na 10
Nezumi

Antyfani mogą sobie tak powiedzieć. W pierwszym scenariuszu Cameron nawet porównuje święte drzewa do serwerów. :)))

"...ale również brak subtelności przekazu (i błagam, jak mi ktoś napisze że oblizywanie warg przez Jake'a podczas gadki z Neytiri to objaw subtelności to zabiję), uniwersalizm postaw (każda postać jest albo czarna, albo biała. Brak indywidualnych, wyróżniających się cech)..."

To chyba do mnie kierujesz... No coś, troszkę mnie to zirytowało. Fakt, założyłam wątek o Jake'u Sullym, ale przecież w zupełnie innym celu. Nie piszę tam o filmie jako o całości ani go nie oceniam. Piszę tam tylko, że mi się podoba scena pocałunku i tyle. Kropka. Można przecież, czyż nie? Nie wrzucaj wszystkiego i wszystkich do jednego kotła. Przydała by Ci się również nauka panowania nad gniewem, bo cała twoja wypowiedź aż nim ocieka.

Piszesz, że w Avatarze brak subtelności przekazu. Hmmm...i tu dużo ludzi mogłoby się z Tobą spierać. Co rozumiesz poprzez "subtelność przekazu"? Bo dla mnie np ten film ma w sobie naprawdę dużo subtelności przekazu i nie mam tu na myśli bynajmniej zwilżania warg. Żeby daleko nie szukać, np to, ze film oglądamy z punktu widzenia osoby sparaliżowanej, kalekiej i to wg mnie rzutuje na cały odbiór opowiadanej historii. Znalazłabym dużo więcej takich subtelności, ale to ja, nie każdy.
Piszesz również, że wszystkie postacie są czarne albo białe. A ja uważam, że akurat Jake Sully jest tutaj taką postacią szarą. Przecież z początku pracuje dla ludzi, wykonuje rozkazy, szpieguje, okłamuje i w dupie ma to co z jego czynów wyniknie. Myśli tylko o tym, żeby odwalić dobrą robotę, wykazać się mimo kalectwa, a nade wszystko chce, żeby mu na Ziemi zoperowali nogi. Korzysta z nowego ciała ile się da, zupełnie beztrosko jak dzieciak. Bierze co chce, robi co chce, nie zastanawia się. Jednocześnie coraz bardziej angażuje się w życie Navi, a potem dopiero wyłazi jego rozdarcie między jednym a drugim i jest bardzo zagubiony. Dociera do niego, że to wszystko niedługo się skończy, odłączą go, odeślą...Był tylko głupim narzędziem. I wciąż nie wie, co zrobić, walczy sam ze sobą. Hasa sobie po lesie z laseczką Neytiri, przelatuje ją (wiedząc przecież że z nią nie zostanie) i co? Dobrze czy źle? No źle przecież. Kawał egoistycznego skurczybyka można by powiedzieć! Facet dał się ponieść. Niby to rozumiemy, ale tak naprawdę jego postępowanie nie jest wporządku. Katalizatorem jego wyklarowania jest dopiero gdy ludzie bez ostrzeżenia wjeżdżają buldożerami w ich święte drzewa.

ocenił(a) film na 6

1) Reżyser opowiada nam pewną historię. Ciekawie ujmuje to właśnie Guido na początku Nine ;) Zasadniczo cały problem sprowadza się, jednak do tego by ta historia porwała widza. Jeśli wtórność przewija się i w filmach, do których Avatar jest porównywany, jak i w nim samym to nie należy doszukiwać się sztucznych problemów i chwytać ludzi za słowa, ale wyciągnąć oczywiste wnioski: wtórność w Avatarze razi (jego krytyków).

Każdy może zrobić wtórny film, chodzi o to, żeby porwać widza. Jeżeli więc dużo ludzi zarzuca Avatarowi rażącą wtórność, a wtórność w innych filmach ich nie razi to zapewne Cameronowi nie udało się na nich wpłynąć, aż tak jak tym innym reżyserom. Minus dla niego.

Jestem przekonany również o tym, że wtórność jest zarzucana Avatarowi w samej fabule, a nie w scenariuszu. Pojmowanie wtórności jako adaptacji jest czymś niedorzecznym. Filmy które wymieniasz np. Forrest były innowacyjne i na pewno nie były wtórne.

Przede wszystkim sam scenariusz Forresta. Czytałeś? Toż to poezja! Tak się nie pisało w Hollywood. Te piórka... Fakt, faktem, że scenariusz był pisany na zamówienie i tylko to dało scenarzyście takie pole do popisu. Mimo to takie zgrabne ujęcie całej historii Forresta w scenariuszu to prawdziwa sztuka. Z tej sztuki powstał film, innowacyjny, bo to w zasadzie pierwsza taka bajka o życiu w historii Hollywood.

Podobnież Mechaniczna Pomarańcza była innowacyjna bo była brutalna. Nikt wcześniej nie robił takich filmów. A Kubrick zrobił! Posługując się scenariuszem, który był szokujący. Co z tego, że to adaptacja, skoro fabuła odcisnęła piętno w świadomości widzów?

Nowatorstwo Władcy Pierścieni to nie tylko efekty, ale baśniowość. Ile wcześniej było epickich dzieł na tą miarę? Z równie przerysowanymi fantastycznymi postaciami? Wcześniej kino fantasy było marginalne, Jackson wpisał je w popkulturę.

Można tak wymieniać. Wszystkie filmy, które przytoczyłeś w tym poście były faktycznie 'nowością' w kinie, co było nierozzłącznie związane z ich fabułą. Porównywanie książki do filmu... Jak tego nie skomentuję, to na pewno będzie to komunał.

Chcesz wytrącić krytykom Avatara miecz z ręki mówiąc - inne filmy też są wtórne! Marność nad marnościami... Tak naprawdę sprawdzasz się tylko jako erysta, bo teoretykiem to jesteś marnym, niestety... mieszasz oczywiste pojęcia. I nim jakkolwiek się odniesiesz do mojej wypowiedzi, chcę zadać Ci pytanie: dlaczego według Ciebie błędem jest porównywanie adaptacji do Avatara pod względem oryginalności fabuły skoro Cameron też mógł dokonać wyboru: nakręcić według własnego pomysłu bądź dokonać adaptacji.

2) Zdanie jest logiczne bądź nie jeżeli jest prawdziwe bądź fałszywe. Pogrążasz się stawiając znak równości między zdaniem "to jest amerykański gniot" i zdaniem "to jest amerykański film". Jeżeli ktoś nazywa jakiś film gniotem i w dodatku amerykańskim to zapewne chodzi mu o to, że jest to kolejny gniot zrobiony w Ameryce, a nie o to, że jest to kolejny amerykański film, który jak wszystkie amerykańskie filmy jest gniotem.

użytkownik usunięty
ekiwok

''Każdy może zrobić wtórny film, chodzi o to, żeby porwać widza. Jeżeli więc dużo ludzi zarzuca Avatarowi rażącą wtórność, a wtórność w innych filmach ich nie razi to zapewne Cameronowi nie udało się na nich wpłynąć, aż tak jak tym innym reżyserom. Minus dla niego. ''

Niekoniecznie. Wtórność Avatara polega na tym, że podobieństwa są do bardziej znanych produkcji. Gdyby Pocahontas wyszła po cichu nikt by tej wtórności nie zauważył. Tak jak to było w przypadku ''Obcych przybyszów'' napisanych przez omawianego Camerona. Film ten jest nieznany, niszowy. Podobieństwa między nim a Dystryktem 9 są większe niż Avatarem a Pocahontas. Gdyby film był bardziej znany to mielibyśmy kolejne ''plagiatowanie''.
Tą wtórność zarzuca mniejszość. Zdecydowana większość uważa że to nie szkodzi filmowi gdyż zachwyca czymś innym. Plus dla niego.

''Jestem przekonany również o tym, że wtórność jest zarzucana Avatarowi w samej fabule, a nie w scenariuszu. Pojmowanie wtórności jako adaptacji jest czymś niedorzecznym. Filmy które wymieniasz np. Forrest były innowacyjne i na pewno nie były wtórne. ''

Filmy jako filmy były czymś nowym. Nie o to mi chodzi w temacie. Mianowicie mam na myśli sam fakt stworzenia scenariusza Forresta Gumpa i innych adaptacji, które miały lepszy start od Avatara. Łatwiej napisać scenariusz na podstawie gotowej opowieści, niż tą opowieść wymyślić na potrzebę scenariusza.

''Przede wszystkim sam scenariusz Forresta. Czytałeś? Toż to poezja! Tak się nie pisało w Hollywood. Te piórka... Fakt, faktem, że scenariusz był pisany na zamówienie i tylko to dało scenarzyście takie pole do popisu. Mimo to takie zgrabne ujęcie całej historii Forresta w scenariuszu to prawdziwa sztuka. Z tej sztuki powstał film, innowacyjny, bo to w zasadzie pierwsza taka bajka o życiu w historii Hollywood. ''

Scenariusza niestety nie czytałem. Oglądałem film i czytałem książkę. Nie umniejszam jakości tego dzieła. Sam traktuję film jako jeden z najlepszych. Jestem jedynie przeciwny klasyfikowaniem go na jednej półce z Avatarem przez krytyków. Oba filmy są dziełami w swojej klasie.


''Podobnież Mechaniczna Pomarańcza była innowacyjna bo była brutalna. Nikt wcześniej nie robił takich filmów. A Kubrick zrobił! Posługując się scenariuszem, który był szokujący. Co z tego, że to adaptacja, skoro fabuła odcisnęła piętno w świadomości widzów? ''

I tu jest to. Podajesz wielki plus Mechanicznej Pomarańczy, coś co zachwyca odbiorców. Tą samą cechę można dostrzec w Avatarze mimo że dotyczy zupełnie czegoś innego. Avatar odciska piętno wizualno-emocjonalne, które również pozostaje na długo w pamięci.


''Nowatorstwo Władcy Pierścieni to nie tylko efekty, ale baśniowość. Ile wcześniej było epickich dzieł na tą miarę? Z równie przerysowanymi fantastycznymi postaciami? Wcześniej kino fantasy było marginalne, Jackson wpisał je w popkulturę. ''

Taką baśniowość czułem w Star Wars, które są połączeniem fantasy ze science-fiction. Znajdujemy tutaj tak samo przerysowane fantastyczne postacie a całość jest olbrzymim epickim widowiskiem. Najpierw był Star Wars, potem Władca Pierścieni a trzeci może być Avatar. Zależy to od upływu czasu i kolejnych części.


''Chcesz wytrącić krytykom Avatara miecz z ręki mówiąc - inne filmy też są wtórne!''

Chcę pokazać że wiele dzieł miało łatwiejszy start z powodu adaptowanego scenariusza.


''Tak naprawdę sprawdzasz się tylko jako erysta, bo teoretykiem to jesteś marnym, niestety... ''

Ocena mojej osoby jest zbyt subiektywna. Mogę powiedzieć to samo o Twojej wypowiedzi, w której wypisałeś głównie swoje indywidualne odczucia a faktów znacznie mniej.

''dlaczego według Ciebie błędem jest porównywanie adaptacji do Avatara pod względem oryginalności fabuły skoro Cameron też mógł dokonać wyboru: nakręcić według własnego pomysłu bądź dokonać adaptacji. ''

Już wyżej pisałem że źle odczytałeś moją opinię, więc to pytanie tutaj nie pasuje. Gdyby miał dokonać adaptacji nie byłoby Avatara.


''"to jest amerykański gniot" i zdaniem "to jest amerykański film". Jeżeli ktoś nazywa jakiś film gniotem i w dodatku amerykańskim to zapewne chodzi mu o to, że jest to kolejny gniot zrobiony w Ameryce, a nie o to, że jest to kolejny amerykański film, który jak wszystkie amerykańskie filmy jest gniotem.''

Bierzesz pod uwagę swoją opinię. Wiedz że większość osób piszących "to jest amerykański gniot" ma na myśli ''kolejny amerykański film, który jak wszystkie <wstawiłbym: większość> amerykańskie filmy jest gniotem.''
Przyjęło się nie od dziś takie podejście przez niektórych, że filmy amerykańskie są szmirami. Znaczenie kontekstu słów mówi samo za siebie.

ocenił(a) film na 6

"Niekoniecznie. Wtórność Avatara polega na tym, że podobieństwa są do bardziej znanych produkcji."
Widzisz. Gdybyś był teoretykiem, a nie pretendował do miana erysty roku to byś zauważył, że wtórnym można być do utartych motywów, a nie do tego co było wcześniej. Gdybyś był teoretykiem to wiedziałbyś, że "wszystko już było". Zrozumiałbyś, że Avatar jest wtórny fabularnie.

Ale nie! Przykład z Dystryktem jest marny. Gatunki filmowe odświeża się co jakiś czas, a Avatarowi to niestety nie wyszło. Bo jest wtórny. Bo motywy w nim poruszane przewijają się w popkulturze stale. Do Pocahontas porównuje się go na żarty, jednakże ta bajkowa fabuła w nim zawarta jest okrutnie utarta. To oznacza wtórność. Zrozum, błagam, bo inaczej nasza rozmowa nie ma najmniejszego sensu.

Mylisz wtórność z powtarzalnością.

Wtórność to też poruszanie tych samych tematów. Jak możesz tego nie rozumieć? Jak możesz uparcie bronić swoich dziwacznych hipotez? Spójrz prawdzie w oczy. Wszystko w Avatarze już było. Nie w Pocahontas - w wielu filmach. Ta wtórność jest rażąca.


"Już wyżej pisałem że źle odczytałeś moją opinię, więc to pytanie tutaj nie pasuje. Gdyby miał dokonać adaptacji nie byłoby Avatara."

Więc Cameron postanowił zrobić coś ambitniejszego i wyszedł wtórny Avatar. Nie sugeruj proszę, że będziemy oceniać efekt pozytywniej tylko dlatego, że ktoś miał trudniej!


"Bierzesz pod uwagę swoją opinię. Wiedz że większość osób piszących "to jest amerykański gniot" ma na myśli"

Skąd to wiesz, że tak myślą? A nawet skoro wiesz to co Cię obchodzi co oni myślą? Posługują się konkretnym językiem. Stawiają konkretne tezy. Ty przychodzisz i mówisz - nie mają racji bo myślą inaczej! Dlaczego? Skąd ten pomysł? Oj, zabrnąłeś za daleko. Jeśli nie jesteś Bogiem to wydaje mi się, że nie masz najmniejszego prawa stwierdzać co ktokolwiek myśli. Skoro ani Ty nie powiesz mi co myślą autorzy zdań, które rozpatrujemy, ani ja Ci tego nie powiem, obawiam się, że musimy skupić się na tym co z nich wynika.

A z analizy Twojej wypowiedzi wynika jasno, że posługujesz się chywtami erystycznymi. Twojej argumentacji w ogóle nie ma. Sugerujesz, że to co stwierdza ZDANIE jest moją opinią? Wnosisz że nie ma możliwości porozumienia między nami i kimkolwiek innym, gdyż każdy z nas ma swoją metodologię?

użytkownik usunięty
ekiwok

''Gdybyś był teoretykiem to wiedziałbyś, że "wszystko już było". Zrozumiałbyś, że Avatar jest wtórny fabularnie. ''

Zdaję sobie z tego sprawę. Nie pisałem nigdy że Avatar jest nowatorski pod względem fabuły, lecz że wtórna fabuła nie przeszkadza w jego zachwycie.

''Skąd to wiesz, że tak myślą?''

Z doświadczenia. Zawsze gdy ktoś to mówi (łatwiej rozpoznać po sposobie mówienia niż czytania na forum) da się wychwycić sposób tego przekazu. Przenosząc to na forum można dojść za pomocą użytych słów np. ''Avatar to kolejny amerykański gniot nadający się dla ich publiczności bardziej niż naszej''. To co pisałeś jest wręcz absurdalne. Nikt nie dodawałby słowa amerykański gdyby miał na myśli film wyprodukowany w Ameryce, a że gniotem jest to inna sprawa. Nikt nie dodaje niepotrzebnych słów do swoich wypowiedzi np. Zośka idę wstawić ten czajnik zakupiony w centrum handlowym, żeby zaparzyć kawę. Nikt tak by nie powiedział (chyba ze ma dwa czajniki i dodał na rozróżnienie który wstawia). Po prostu zdanie brzmiałoby tak: Zośka idę wstawić czajnik, żeby zaparzyć kawę. Czy teraz to rozumiesz? Słowo amerykański w tym wypadku jest niepotrzebne. Jeśli jednak jest użyte to w jakimś celu, czyli po to by podkreślić że to wada lub zaleta filmu. Gdy mamy do czynienia z wyrażeniem ujemnym: gniot amerykański to chodzi wyłącznie o to że jest gniotem bo zrobiony w Ameryce.

''Ty przychodzisz i mówisz - nie mają racji bo myślą inaczej! Dlaczego? Skąd ten pomysł? ''

Gdy widzę że ktoś kto ceni filmy takie jak Forrest Gump, Milczenie Owiec, Zielona Mila, Gladiator a potem pisze, że amerykańskie kino jest beznadziejne i ma już na myśli filmy typu 2012, Transformers, American Pie, zapominając że jego ulubione są produkcjami tego kraju jest po prostu hipokrytą. Chyba się zgodzisz? Co jak co ale w tym wypadku mam rację. Hipokrytów jest dużo. Nikt mi nie zabroni wyrazić swojej opinii kiedy widzę hipokryzję. To nie jest pozytywna cecha. Na żywo to lepiej zobrazować niż pisać na forum. To stwierdzenie faktu. Tak samo jak powiem: nie jadam hamburgerów bo nie lubię wieprzowiny, ale jem schabowe na obiad bo jestem wielkim hipokrytą i lepiej niech nikt mi nie zwraca uwagi. :) Mój temat ma m.in. w mniejszym znaczeniu pokazanie hipokryzji ludzi, którą powinno się skrytykować.

''Jeśli nie jesteś Bogiem to wydaje mi się, że nie masz najmniejszego prawa stwierdzać co ktokolwiek myśli.''

Nie podchodź do tego zbyt emocjonalnie i Boga w to nie mieszaj, proszę Cię o to. Po to mamy język i mowę by przekazywać swoje myśli. Jeśli ktoś mi pisze wyraźnie że amerykańskie kino jest cienkie to znaczy że tak myśli. Według Ciebie myśli coś innego? Czy to ty aby się nie zgubiłeś w tym? Stwierdziłem fakt, że jak ktoś coś napisze to ma to na myśli. Chyba że Ty uważasz ludzi na tyle nieoświeconych że nie zdają sobie sprawy z tego co piszą i nie umieją przekazać myśli? Ostatni raz piszę: gdy ktoś twierdzi że jakiś film to dla niego kolejny amerykański gniot, to po polsku znaczy gniot bo jest amerykański, dosłownie i nie trzeba tego bardziej definiować. Inaczej słowo amerykański nie byłoby potrzebne.


''Do Pocahontas porównuje się go na żarty, jednakże ta bajkowa fabuła w nim zawarta jest okrutnie utarta. To oznacza wtórność. Zrozum, błagam, bo inaczej nasza rozmowa nie ma najmniejszego sensu. ''

Stary, to chyba Ty nie rozumiesz na czym polega podobieństwo Dystryktu 9 do Obcych Przybyszów (napisanych przez Camerona): Los Angeles, rok 1991. Minęły trzy lata, odkąd na pustyni Mohave wylądowała grupa trzystu tysięcy przybyszy z obcej cywilizacji. Po odbyciu kwarantanny uzyskali oni od rządu USA pozwolenie na włączenie się w życie amerykańskiego społeczeństwa. Czy pomysł z Dystryktem 9 jest nadal nowatorski? Trochę odbiegłem od zaznaczonego fragmentu. Już wracam.
''jednakże ta bajkowa fabuła w nim zawarta jest okrutnie utarta.''
Utarta, wtórna ale co z tego? Zdaję sobie sprawę że tak jest. Mi to wcale nie przeszkadza, bo film wnosi coś innego.
Co do tej wtórności to 90% filmów ją ma. W Avatarze wygląda tak:
- przybysz z innej kultury zakochuje się w córce wodza, której jest przyrzeczony ktoś inny. zostaje oskarżony przez tubylców między którymi dochodzi do konfliktu z najeźdźcami i pojedynkuje się z ich przywódcą.
Z kolei można wynaleźć tego tysiące, podam kilka przykładów:
- 2 partnerów policyjnych, z których jeden ginie... drugi za wszelką cenę chce się zemścić i jest zły na cały świat. dostaje nowego partnera do którego na początku jest negatywnie nastawiony. z czasem rodzi się między nimi przyjaźń;
- więzienie. jeden z więźniów jest niesłusznie skazany lecz nie potrafi tego dowieść. Z czasem poznaje współwięźnia, który jest dla niego wsparciem, pozwala mu przetrwać ten ciężki okres i się zaprzyjaźniają na dobre i złe;
- naukowiec odkrywa że nadciąga wielkie zagrożenie, kataklizm. Próbuje poinformować władze, jednak nikt mu nie wierzy. okazuje się że to prawda jednak jest już za późno na inne kroki by jemu i trzeba stanąć oko w oko z żywiołem;
- drobny gangster, złodziej dzięki swojej charyzmie zaczyna prowadzić swoją działalność przestępczą, z czasem stając się potężnym mafiozo, szefem świata gangsterskiego z wpływami w policji i na wysokich stanowiskach;
- policjant/ żołnierz zostaje wrobiony w przestępstwo, którego nie popełnił. cały film to sceny pościgów i próba znalezienia dowodów że jest niewinny co się udaje w ostatniej scenie. Zazwyczaj mamy tutaj: wrobionego bohatera, policjanta który go ściga i organizację która wrobienia dokonała;
- córka/żona bohatera zostaje zgwałcona/zabita. on sam postanawia wymierzyć sprawiedliwość z powodu bezsilności policji. mści się, zabija oprawców sam stając się wyjętym spod prawa;
- biolog odkrywa że wielka organizacja wylewa toksyczne chemikalia do wody. Nie mając poparcia ze strony władz, sam postanawia znaleźć niezbędne dowody. poznaje przy tym osobę, która mu pomaga i zakochują się w sobie;
- grupa żołnierzy ma wykonać trudną i niebezpieczną misję w granicach nieprzyjaciela. przechodzą wiele przygód, większość z nich bohatersko ginie. okazuje się że mają u siebie zdrajcę który sabotuje ich działania, jednak mimo wszystko udaje im się zadanie wykonać i przeżyje kilku.
To motywy stare jak całe kino. Były, są i będą. Gdybyśmy w ten sposób patrzyli na inne filmy jak Avatara to 90% filmów nie warto oglądać ze względu na ich wtórność.
Wolę obejrzeć oklepanego Avatara niż nowatorskiego Parnassusa, który dla mnie okazał się klapą. Nie liczy się sam pomysł na fabułę lecz także sposób jej przedstawienia. Gdyby reżyser inaczej pokazał tamtą historię to może bym ją kupił. Najsłabszy film Gilliama jaki widziałem. Z kolei Avatar mimo tej prostej jak cep fabuły mnie urzekł i wrył się w pamięć. Takiego odczucia w kinie nie miałem od lat, kiedy jako mały chłopiec oglądałem starą trylogię Star Wars. Myślałem że już nigdy czegoś takiego nie poczuję bo z tego wyrosłem. Jak oglądałem Atak Klonów, czy inne nowsze efekciarskie produkcje mówiłem sobie: ''gdybym miał nadal te 12 lat pewnie bym był mocno podekscytowany i uważał za wspaniały film''. Takie efektowne widowiska już mnie nie ruszały, chyba że historyczne jak Braveheart czy Gladiator. Jestem zaskoczony że po tylu latach Avatar znowu wywołał u mnie takie uczucie.


''A z analizy Twojej wypowiedzi wynika jasno, że posługujesz się chywtami erystycznymi. Twojej argumentacji w ogóle nie ma. ''

Hehe, zabawne. Mojej argumentacji było aż nadto. Na pojedyncze twoje zdania przytoczyłem obszerne teksty. Jeśli nadal nie zrozumiesz o co mi chodzi i dlaczego wyciągam wnioski na temat użytych słów ''amerykański gniot'' to nie mam na Ciebie siły bo to znaczy że jesteś zamknięty na opinie innych. Nie potrafisz przyjąć do siebie że może być coś innego niż to jak ty postrzegasz dany problem. Ty twierdzisz to co zarzucasz mi. Twierdzisz że tamci ludzie nie mają tego na myśli (że gniot bo amerykański), bo sam tak uważasz. Niestety większość tak nie pomyśli. Zdzwiło mnie że ktoś może inaczej zinterpretować znaczenie tych słów któe są napisane prostym językiem i jednoznacznie służą opisaniu tego co mają na myśli.

''Wnosisz że nie ma możliwości porozumienia między nami i kimkolwiek innym, gdyż każdy z nas ma swoją metodologię?''

Uważam że jest. Jestem z natury bardzo spokojny, piszę opanowanie, ale gdy widzę w czyimś tekście wiele wykrzykników i znaków zapytania to czuję porywczość lub wzburzenie emocjonalne po drugiej stronie. Stąd ciężko mi się dogadać. Wolę suchą wymianę argumentów bez tych wspomnianych znaków. Świadczy to o opanowaniu. Poza tym te nawiązanie do Boga wg mnie było silnym poruszeniem przez co nie poczułem się za dobrze, źle odebrany. Mógłbym to odwrócić w Twoją stronę, ale zresztą nie ma to sensu.
Ty zarzucasz mi że moje opinie piszę jak fakty, ja z kolei wyczuwam to u Ciebie. Wiem że łatwiej to zobaczyć u kogoś niż u siebie, ale przeanalizuj co napisałeś. Też nieraz tak napiszę i się do tego przyznaję. Tobie radzę to samo.
O braku możliwości porozumienia Ty wspominałeś, nie ja. Nie wyraziłeś się do końca, nie podałeś argumentów a pisałeś że nie ma co dyskutować skoro nie rozumiem. Najpierw wyjaśnij co masz na myśli potem stwierdzaj takie rzeczy. Ja jestem otwarty na dyskusje i mogę wymieniać się argumentami cały czas.

użytkownik usunięty

Chyba zgubił mi się kawałek, bo pisałem w notatniku a potem wklejałem, na wypadek awarii filmweba które ostatnio często się zdarzają:

Wolę obejrzeć oklepanego Avatara niż nowatorskiego Parnassusa, który dla mnie okazał się klapą. Nie liczy się sam pomysł na fabułę lecz także sposób jej przedstawienia. Gdyby reżyser inaczej pokazał tamtą historię to może bym ją kupił. Najsłabszy film Gilliama jaki widziałem. Z kolei Avatar mimo tej prostej jak cep fabuły mnie urzekł i wrył się w pamięć. Takiego odczucia w kinie nie miałem od lat, kiedy jako mały chłopiec oglądałem starą trylogię Star Wars. Myślałem że już nigdy czegoś takiego nie poczuję bo z tego wyrosłem. Jak oglądałem Atak Klonów, czy inne nowsze efekciarskie produkcje mówiłem sobie: ''gdybym miał nadal te 12 lat pewnie bym był mocno podekscytowany i uważał za wspaniały film''. Takie efektowne widowiska już mnie nie ruszały, chyba że historyczne jak Braveheart czy Gladiator. Jestem zaskoczony że po tylu latach Avatar znowu wywołał u mnie takie uczucie.

ocenił(a) film na 6

Scenariusz podany na tacy? Możesz rozwinąć.

ocenił(a) film na 10
Drimek

Znaczy, że nie musieli wymyślać tylko przepisali z książki. W dużym skrócie.

użytkownik usunięty
Drimek

A co tu rozwijać? Oczywistym jest że łatwiej napisać scenariusz na podstawie gotowej historii niż stworzyć historię na potrzeby scenariusza. Mamy 2:1. Mając gotową historię w powieści/noweli musimy opracować scenariusz tak by się nadawał na film. W drugim wypadku mamy utrudnienie - najpierw historia logiczna a potem tworzenie scenariusza. W pierwszym przypadku mamy to odjęte, co jest na plus dla scenarzysty. Może on wtedy się skupić wyłącznie na dostosowaniu gotowej historii pod scenariusz by był sensowny. Pewnie dlatego filmy będące ekranizacjami prozy są tak dobre. Można się było skupić na ich dopracowaniu. Nie jest zbiegiem okoliczności, że 90% arcydzieł ma adaptowane scenariusze.

ocenił(a) film na 6

Zresztą nie porównuj scenariusza avatara do innych scenariuszy filmów z top 10, próbując udowodnić że są równie wtórne, bo z góry jesteś na przegranej pozycji.

użytkownik usunięty
Drimek

Nie zrozumiałeś nic z tego co napisałem. W innych postach tematu jest odpowiedź co mam na myśli. Tutaj nie było żadnych porównań, lecz wykazanie tego, że scenariusz adaptowany ma lepszy start niż tworzony z historii od podstaw.