Dzielne dzikusy wypędzają złych ludzi, broniąc swojego czystego, symbiotycznego księżyca.
Phi.
Myślicie, że jakby jakimś cudem Aztekowie zwyciężyli Hiszpanów w Bitwie o Tenochtitlan, to Ci by nigdy nie wrócili?
Wróciliby po roku, i urządzili taką rzeźnie, że nie zostałby kamień na kamieniu. A potem spokojnie eksploatowali co trzeba.
"Dzielne dzikusy wypędzają złych ludzi, broniąc swojego czystego, symbiotycznego księżyca" - a co w tym dziwnego ?
Myśl zanim coś napiszesz. Jak możesz porównywać te 2 światy <XVI w do 2154 roku> Sorry Gościu ale jesteś totalnym KIEŁBEM !.
Jeżeli na takiej podstawie oceniasz cały film to nie rób tego więcej a jak już oceniasz filmy po takim idiotycznym wyjaśnieniu to nie dziel się tym na forum bo robisz z siebie idiotę.
Proszę Cię. Wytłumaczyłem na przykładzie proces, zjawisko. Silniejsza cywilizacja MUSI wchłonąć słabszą, jeśli słabsza stawia opór.
Rzuć argumentem DLACZEGO Ziemianie mieliby nie wrócić na Pandorę, zamiast obrażać. Bo w ten sposób to ty robisz z siebie idiotę/idiotkę.
Chodzi mi o to że oceniasz film tylko po tym że na końcu puścili ludzi < A przynajmniej podałeś jeden argument wyjaśniający twoją ocenę>
Nie chciałem cię obrazić ale jak zwykle emocje trochę mnie niosą . Wybacz! Mam lekki sentyment do tego filmu.
Nie tylko po tym, to jeden z elementów, który mi się nie podoba.
- Sianie zielonej propagandy antycywilizacyjnej.
- Ukazanie wspólnoty myśliwsko-zbierackiej jako czegoś doskonałego, w porównaniu ze zgniłą cywilizacją.
- Gloryfikowanie Jake'a, który jest po prostu zdrajcą rasy.
- Zbytnie podobieństwo scenariusza do filmu "Ostatni Samuraj" i nie przyznawanie się do tego.
- Wycięcie bardzo istotnej sceny z wersji reżyserskiej, która mówi że to NA'VI (!) zaatakowali (!!) szkołę prowadzoną przez dr Grace.
- Postać Trudy, która mnie osobiście bardzo wkurza. Wkurza mnie ogólnie archetyp dziewczyny-twardzielki żującej gumę i rzucającej drewniane teksty.
- Niedostateczne podkreślenie faktu (a wręcz spychanie go na margines) że Ziemianie PRÓBOWALI SIĘ DOGADAĆ I ŻYĆ W ZGODZIE. To Na'Vi byli ksenofobiczni.
- Finałowa bitwa, w której najemni żołnierze (będący świetnie wyszkolonymi specjalistami) walczą głupio jak dzieci.
- Za duża ilość zbiegów okoliczności, które musiały nastąpić żeby Na'Vi wygrały finałową bitwę.
- Naiwna wiara w pozytywne zakończenie. Gdyby taka historia miała miejsce, to ludzie wysłaliby kolejną ekspedycję, dwa razy liczniejszą i lepiej wyposażoną, która nie próbowałaby się dogadywać z tubylcami, tylko ich w większości wyrżnęła ich dla przykładu. Potem spokojnie eksploatowaliby złoża jeszcze na większą skalę, by odrobić straty finansowe poniesione w filmie.
I na koniec to, że ludzie oglądający ten film zapominają że SĄ LUDŹMI A NIE NA'VI. Często ci sami, którzy teraz płaczą że paliwo jest po 5,50 za litr. (Unobtainium było potrzebne do rozwiązania kryzysu ekonomicznego Ziemi).
Pozdrawiam.
ahahhahaha tru tru puki pogoda się poprawiła, za tydzień juz tak cieplutko ma nie być :d
mówisz że ludzi powinni wysłać nową ekspedycje, więc pomyśl ze mają być jeszcze 3 części i tak mogą w nich zrobić
Dużo racji jest w tym co piszesz. Film jest trochę naiwny oraz rzeczywiście widać, że mógł być wzorowany na filmie "Ostatni samuraj". Jednak nie mogę się z tobą zgodzić odnośnie " Siania zielonej propagandy antycywilizacyjnej ", gdyż moim zdaniem współczesny model świata prowadzi ludzkość w kierunku samozniszczenia. Globalne ocieplenie, przedłużające się wojny, toksyczne odpady, zatrudnianie nieletnich, praca po 12 godzin, ludobójstwa - to cena jaką płacimy za SUV-y , telewizory LCD, krwawe diamenty, designerskie Jeansy i inne wyznaczniki przynależności klasowej. Nie jestem zwolennikiem powrotu do społeczności łowiecko-zbierackiej ale gospodarki opartej na zasobach bądź zrównoważonego rozwoju. Dla przykładu : zobacz sobie w jakiej gonitwie i w jakim stresie żyje społeczeństwo w dzisiejszych czasach a pomyśl jak może to wyglądać za 50 - 100 lat. Pozdrawiam.
[Nie tylko po tym, to jeden z elementów, który mi się nie podoba.
- Sianie zielonej propagandy antycywilizacyjnej.
- Ukazanie wspólnoty myśliwsko-zbierackiej jako czegoś doskonałego, w porównaniu ze zgniłą cywilizacją.]
To nie o tym był film.
[- Gloryfikowanie Jake'a, który jest po prostu zdrajcą rasy.]
Nie zdrajcą rasy, tylko jeśli już to pracownikiem, który złamał warunki kontraktu z powodów etycznych. A używanie takich terminów wiele mówi o tobie.
[- Zbytnie podobieństwo scenariusza do filmu "Ostatni Samuraj" i nie przyznawanie się do tego.]
No tak, film jest podobny do innego, wręcz skandal :P
[- Wycięcie bardzo istotnej sceny z wersji reżyserskiej, która mówi że to NA'VI (!) zaatakowali (!!) szkołę prowadzoną przez dr Grace.]
Ta scena mówi coś dokładnie przeciwnego. Grupa młodych Na'Vi podpaliła buldożer, była ścigana przez najemników RDA. Ukryli się w szkole, którą najemnicy wzięli szturmem, wykonali egzekucję owej młodzieży i przy okazji zabili trochę dzieci (bo jak wiadomo, sprzęt górniczy jest wart więcej niż życie, więc rozsądną karą za jego zniszczenie jest strzał w łeb).
[- Postać Trudy, która mnie osobiście bardzo wkurza. Wkurza mnie ogólnie archetyp dziewczyny-twardzielki żującej gumę i rzucającej drewniane teksty.]
Ho ho, ktoś czuje się zagrożony w swojej męskości, czy jak?
[- Niedostateczne podkreślenie faktu (a wręcz spychanie go na margines) że Ziemianie PRÓBOWALI SIĘ DOGADAĆ I ŻYĆ W ZGODZIE. To Na'Vi byli ksenofobiczni.]
Ziemianie nigdy nie negocjowali w dobrej wierze. Metoda RDA na negocjacje to było "bierzcie co dajemy, albo wymordujemy was wszystkich". Dziwisz się, że Omaticaya od pewnego momentu nie byli już zainteresowani rozmowami?
Zresztą, to bardzo, ale to bardzo typowe dla najeźdźców: przyjeżdżasz na czyjąś ziemię, do czyjegoś domu, zasiedlasz ją bez pozwolenia, a potem krzyczysz, że miejscowi są wobec ciebie nieuprzejmi. Jak śmią! Przecież my tylko mordowaliśmy ich dzieci, a potem rozjechaliśmy buldożerami ich święte miejsce!
[- Finałowa bitwa, w której najemni żołnierze (będący świetnie wyszkolonymi specjalistami) walczą głupio jak dzieci.]
No, to się nigdy nie zdarzyło w historii w końcu :P
[- Za duża ilość zbiegów okoliczności, które musiały nastąpić żeby Na'Vi wygrały finałową bitwę.]
Trochę tu się zgadzam
[- Naiwna wiara w pozytywne zakończenie. Gdyby taka historia miała miejsce, to ludzie wysłaliby kolejną ekspedycję, dwa razy liczniejszą i lepiej wyposażoną, która nie próbowałaby się dogadywać z tubylcami, tylko ich w większości wyrżnęła ich dla przykładu. Potem spokojnie eksploatowaliby złoża jeszcze na większą skalę, by odrobić straty finansowe poniesione w filmie.]
Może tak, a może nie. Nie każdy człowiek to masowy morderca, któremu staje jak strzela w łeb niewinnym, więc równie dobrze mógłby wybuchnąć gigantyczny polityczny skandal, który zamknąłby RDA na dobre - zwłaszcza po ujawnieniu szczegółów wydarzeń na Pandorze. Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego Venture Star nie udzielił żadnego wsparcia Quarritchowi, poza zrobieniem paru zdjęć z orbity? W końcu sam silnik takiego statku stanowiłby doskonałą broń masowej zagłady...
[I na koniec to, że ludzie oglądający ten film zapominają że SĄ LUDŹMI A NIE NA'VI. Często ci sami, którzy teraz płaczą że paliwo jest po 5,50 za litr. (Unobtainium było potrzebne do rozwiązania kryzysu ekonomicznego Ziemi).]
Ah, czyli jeżeli masz kłopoty ekonomiczne, to masz prawo zamordować i obrabować słabszego?
(Pomyśl: ile energii potrzeba, żeby wysłać jeden statek do Alpha Centauri? Skoro ludzie byli w stanie to zrobić, to byliby w stanie również bez problemu poradzić sobie z kryzysem)
"Sianie zielonej propagandy antycywilizacyjnej"
Gdzie? Może niby pod postacią zaawansowanej, cywilizacyjnej technologii, dzięki którym w ogóle istniały avatary? Może pod postacią całej tej technologii, której ludzie z programu Avatar używali zarówno do swoich badań, jak i prowadzenia normalnego życia? Może pod postacią technologii użytej w finałowej bitwie po stronie Na'vi, pokroju komunikatorów, pilotowanego przez Trudy śmigłowca, czy też granatów, dzięki którym w ogóle udało się strącić prom?
Rzeczywiście, "propaganda antycywilizacyjna", jak cholera.
"Ukazanie wspólnoty myśliwsko-zbierackiej jako czegoś doskonałego, w porównaniu ze zgniłą cywilizacją"
Patrz wyżej. Jak czytam taki bełkot, to odnoszę wrażenie, że tłumoki twojego pokroju dobierają obelgi pod adresem tego filmu całkowicie losowo, nie używając do tego rozumu.
"Gloryfikowanie Jake'a, który jest po prostu zdrajcą rasy"
Albowiem korporacja = cała rasa. Kolejny bezrozumny tekst - już nie wspomnę o tym, że sformułowanie "zdrajca rasy" mówi w zasadzie samo za siebie.
"Zbytnie podobieństwo scenariusza do filmu "Ostatni Samuraj" i nie przyznawanie się do tego"
Albo do Pocahontas, albo do drugiej części Króla Lwa, albo do Tańczącego z Wilkami, albo do Człowieka zwanego koniem, albo do...
Oczywiście fakt, że wszystkie te filmy są nawzajem do siebie podobne i zdają się klonować (według zaprezentowanej tu umysłowości) siebie nawzajem, jakoś nikomu z takich krzykaczy w dniu ich premiery nie przeszkadzał. A teraz - nagle przeszkadza. Bo tak.
"Wycięcie bardzo istotnej sceny z wersji reżyserskiej, która mówi że to NA'VI (!) zaatakowali (!!) szkołę prowadzoną przez dr Grace"
Tak jak PeZook raczył powiedzieć, scena ta mówi absolutnie co innego - że garstka Na'vi, podpaliwszy wcześniej buldożery, usiłowała się jedynie schronić w tej szkole przed zemstą najemników Sec-Ops, licząc, że Grace ich ochroni. Najemnicy, za nic mając sobie Grace, otworzyli do Na'vi ogień (zabijając przy tym siostrę Neytiri - Sylwanin), a sama Grace cudem ocaliła przebywające podówczas w szkole dzieci. Te jednak już nigdy więcej do szkoły nie wróciły.
Jak widać, zakłamanie krzykaczy pokroju założyciela tematu może całkowicie przeinaczyć treść absolutnie każdego filmu i absolutnie każdej sceny.
"Postać Trudy, która mnie osobiście bardzo wkurza. Wkurza mnie ogólnie archetyp dziewczyny-twardzielki żującej gumę i rzucającej drewniane teksty"
Tu w zasadzie mogę się jedynie podpisać pod słowami PeZooka.
"Niedostateczne podkreślenie faktu (a wręcz spychanie go na margines) że Ziemianie PRÓBOWALI SIĘ DOGADAĆ I ŻYĆ W ZGODZIE. To Na'Vi byli ksenofobiczni"
Po pierwsze, na czym niby miało polegać to "niedostateczne podkreślenie"? Przez pół filmu było to wałkowane, cała misja Jake'a opierała się tak naprawdę na tym założeniu... a autor tematu oczywiście pisze, że "niedostateczne podkreślenie". Czyli kiedy byłoby dostatecznie podkreślone - gdyby ci z RDA z transparentami przyszli, błagając Na'vi na kolanach? Jak powszechnie wiadomo, tak właśnie się postępuje na naszej Ziemi (dla niekumatych - to była ironia w stanie czystym i kosmicznym).
Po drugie, ładne to było "życie w zgodzie" ze strony RDA. Dali im wybór - albo oddacie po dobroci, albo zrobimy wam piekło... Zresztą, PeZook i tutaj powiedział, co w zasadzie można o tym rzec.
"Finałowa bitwa, w której najemni żołnierze (będący świetnie wyszkolonymi specjalistami) walczą głupio jak dzieci"
Tzn. co konkretnie robią, że "zachowują się jak dzieci"? Miałem tu co prawda na FW konwersację z zawodowym żołnierzem, który całkiem słusznie zarzucał Quaritchowi rzucenie do walki wszystkich środków (bez pozostawiania w bazie rezerwy) oraz ustawienie swoich żołnierzy w linię, jak gdyby był o parę wieków do tyłu z taktyką. Tyle że po pierwsze, takie postępowanie jest dla mnie całkiem zrozumiałe, biorąc pod uwagę, że Quaritch miał się we własnym mniemaniu mierzyć z dzikusami uzbrojonymi w łuki, a po drugie - poważnie wątpię, aby tłumok pokroju założyciela tematu był na tyle dalekowzroczny, aby brać pod uwagę takie czynniki. Więc co niby pozostaje, co niby podpada pod "walkę głupio jak dzieci"? Dodajmy jeszcze, że przy posiadanej liczbie ludzi i posiadanym sprzęcie, najemnicy tak naprawdę nic nie mogli zrobić w sytuacji, gdy cała fauna się na nich rzuciła.
"Za duża ilość zbiegów okoliczności, które musiały nastąpić żeby Na'Vi wygrały finałową bitwę"
Przy czym wszystkie te "zbiegi okoliczności" mają swoje źródło we wszystkim, co już dużo wcześniej było w filmie wyłożone... Ale to i tak tylko "zbiegi okoliczności", a co tam. Palnijmy jeszcze jedną bzdurę do kolekcji, palnijmy wbrew zdrowemu rozsądkowi, że przykładowo planowane wykorzystanie niesprzyjającemu wrogowi terenu to jest "zbieg okoliczności". Jedyne, co zasługuje na miano zbiegu okoliczności, to interwencja Eywy - przy czym o jej samej było niemal od początku filmu wałkowane, sam Jake przed bitwą prosił ją o pomoc i było raczej do przewidzenia, że w krytycznej sytuacji wkroczy do akcji.
"Naiwna wiara w pozytywne zakończenie. Gdyby taka historia miała miejsce, to ludzie wysłaliby kolejną ekspedycję, dwa razy liczniejszą i lepiej wyposażoną"
Czym, złotko? Według "lore" uniwersum Avatara, RDA ma do dyspozycji bodaj 11 statków, z których każdy potrzebuje lat, aby w ogóle dolecieć do Pandory. Każdy ma też mocno ograniczoną przestrzeń ładunkową, której nie można w dodatku tak po prostu zapchać czołgami - potrzebne jest jeszcze zaopatrzenie, amunicja, paliwo i tym podobne. Stan sił Sec-Ops, jaki widzimy w filmie, był zbierany przez całe lata, w trakcie których kolonia na Pandorze istniała - skąd irracjonalne przypuszczenie, że nagle wezmą na Pandorę - ot, tak, magicznie, jak za pstryknięciem palcami - całą armię, większą niż siły Sec-Ops? To, o czym tutaj, bredzisz, to jakieś totalne mrzonki - i nie trzeba wcale dokładnie analizować filmu, aby do tego dojść. Wystarczy choć odrobinę użyć rozumu. Czego ty najwyraźniej ni cholery nie potrafisz.
"I na koniec to, że ludzie oglądający ten film zapominają że SĄ LUDŹMI A NIE NA'VI"
Tak samo jak Jake, Grace, Norm i cała reszta ludzi związanych z programem Avatar - którzy, w odróżnieniu od RDA, reprezentują sobą wartości tego, co powszechnie nazywamy "człowieczeństwem".
[Czym, złotko? Według "lore" uniwersum Avatara, RDA ma do dyspozycji bodaj 11 statków, z których każdy potrzebuje lat, aby w ogóle dolecieć do Pandory. Każdy ma też mocno ograniczoną przestrzeń ładunkową, której nie można w dodatku tak po prostu zapchać czołgami - potrzebne jest jeszcze zaopatrzenie, amunicja, paliwo i tym podobne. Stan sił Sec-Ops, jaki widzimy w filmie, był zbierany przez całe lata, w trakcie których kolonia na Pandorze istniała - skąd irracjonalne przypuszczenie, że nagle wezmą na Pandorę - ot, tak, magicznie, jak za pstryknięciem palcami - całą armię, większą niż siły Sec-Ops? To, o czym tutaj, bredzisz, to jakieś totalne mrzonki - i nie trzeba wcale dokładnie analizować filmu, aby do tego dojść. Wystarczy choć odrobinę użyć rozumu. Czego ty najwyraźniej ni cholery nie potrafisz.]
Poza tym jest jeszcze pytanie, czy to się będzie opłacać: unobtainium jest drogie, ale też drogi jest każdy kilogram sprzętu wysyłanego na Pandorę. To w końcu nie jest tak, że istnieje jakieś uniwersalne fizyczne prawo mówiące, że "silniejsza" cywilizacja musi wchłonąć słabszą - to wszystko rozbija się o ekonomię.
Hiszpanie mieli powód, żeby podbić amerykę środkową - konkwistadorzy chcieli się wzbogacić, było na czym i dysponowali do tego odpowiednimi środkami. Jeżeli dostarczenie każdego muszkietu trwałoby 6+ lat, to już podbój nie byłby tak atrakcyjnym prospektem - a już zwłaszcza jeśli, tak jak w sytuacji po zakończeniu Avatara, nie mogliby liczyć na wsparcie miejscowych sojuszników i apokaliptyczną epidemię ospy.
A, i jeżeli miejscowa fauna zaatakowałaby ich pełnymi siłami w momencie lądowania :P
Sterylizacja Pandory byłaby co prawda technicznie możliwa, ale polityczne konsekwencje takiej decyzji byłyby również apokaliptyczne dla tego, kto ją podjął: Pandora była światem-legendą, co jest wprost powiedziane na początku filmu. O podróży na niego marzyły dzieci, a dla typowego zaszczutego, niezbyt zamożnego mieszkańca Ziemi mogła nawet być czymś w rodzaju ziemi obiecanej, planety obiecującej możliwość naprawienia błędów ludzkości. Spójrz, co się potrafi dziać, kiedy zdarza się, że miejscowe władze chcą wybetonować zwykły miejski park!
Pewnie dlatego RDA nie dostała broni masowej zagłady, a załoga Venture Star nie udzieliła ekspedycji na powierzchni żadnego konkretnego wsparcia.
"Sterylizacja Pandory byłaby co prawda technicznie możliwa"
Właśnie z trudem jestem w stanie to sobie wyobrazić, nawet pod kątem technicznym. Broń jądrowa, tak jak każda inna broń masowej zagłady, nie może być ot, tak ciśnięta, jak zwykła bomba lotnicza czy granat ręczny. Ona wymaga odpowiednich środków przenoszenia... których na Pandorze po prostu nie ma. Nie wiem też, jak można byłoby takie środki wprowadzić, zważywszy wspomniane trudności z transportem jakiegokolwiek ciężkiego sprzętu na Pandorę oraz brak odpowiedniej infrastruktury na planecie. No więc czym konkretnie mieliby tę atomówkę odpalić? Bombowce stratosferyczne? A skąd miałyby niby wystartować, jak przygotować dla nich odpowiednie lotnisko? Głowice balistyczne? A czy ktoś widział na Pandorze jakieś silosy? Ostrzał z orbity? A skąd przypuszczenie, że pierwszy lepszy satelita tak potrafi? Skąd przypuszczenie, że wyniesienie takiego bojowego satelity na orbitę Pandory jest w obecnych warunkach w ogóle możliwe?
Do tego sterylizacja Pandory jest o tyle bezsensowna, że ludzie w dalszym ciągu musieli na niej żyć. Napromieniowanie jej ostrzałem nuklearnym w zasadzie albo przekreśliłoby dalsze prowadzenie operacji, albo doprowadziłoby do niebotycznego wzrostu kosztów. Istnieje wprawdzie sprzęt antypromienny, ale on też posiada pewną granicę odporności oraz czas przydatności. Nie wspomnę nawet o tym, że wybijając lokalny ekosystem Pandory, ziemscy koloniści skazaliby się tym samym na śmierć z głodu i pragnienia - oni przecież produkowali całą żywność, korzystając z lokalnych zasobów i nie wozili wszystkiego z Ziemi. Nie wydaje mi się, aby coś takiego było w ogóle możliwe, zważywszy czas, jaki jest potrzebny na przelot z Ziemi na Pandorę.
Tak więc pomysł ze zrzucaniem atomówek jest tak niemożliwie debilny, że można nad nim w najlepszym razie załamać ręce. Jest naprawdę tyle żałośnie oczywistych powodów, dla których żadnych atomówek nie będzie i być nie może, że aż powątpiewam w inteligencję tych, którzy piszą głupoty, że "logicznym" zakończeniem Avatara byłby atak nuklearny.
"Pewnie dlatego RDA nie dostała broni masowej zagłady"
Myślę, że powód jest dużo bardziej oczywisty. Jaki idiota sprzedałby broń masowego rażenia PRYWATNEJ FIRMIE? Co do Venture Star, to nie wydaje mi się, żeby był on okrętem wojennym (w końcu każdy wie, że okręty wojenne służą do transportu zapasów i surowca, prawda? Prawda?) - nie wiem więc, na czym miałoby polegać wsparcie ekspedycji na powierzchni ze strony załogi tego statku.
[Właśnie z trudem jestem w stanie to sobie wyobrazić, nawet pod kątem technicznym. Broń jądrowa, tak jak każda inna broń masowej zagłady, nie może być ot, tak ciśnięta, jak zwykła bomba lotnicza czy granat ręczny. Ona wymaga odpowiednich środków przenoszenia... których na Pandorze po prostu nie ma.]
Są - w końcu sam przelot wymaga z definicji umieszczenia na orbicie całkiem sporego satelity :D
Ale używanie do tego broni jądrowej jest bez sensu przede wszystkim dlatego, że wymagałoby użycia dziesiątków tysięcy głowic. Jednak wg. materiałów dodatkowych, te międzygwiezdne frachtowce używają silników na antymaterię. Przy włożeniu odpowiednio dużego wysiłku można by umieścić 2-3 takie statki na polarnych orbitach i wykonywać manewry na głównych silnikach tak długo, aż wzmożone promieniowanie nie pozabija wszystkiego na powierzchni.
Ale to tylko teoretyczna możliwość ; Przede wszystkim wymagałaby spalania antymaterii, którą produkuje się trudno i tylko w niedużych ilościach, poza tym zaangażowania wielu statków które nie mogłyby robić nic innego jak tańczyć na orbicie, po trzecie - kwestie polityczne i etyczne (musiałbyś np. znaleźć załogi gotowe popełnić taką zbrodnię, a to wcale nie musi być proste, po czwarte - amortyzacja kosmicznie (heh) drogiego sprzętu z dala od suchych doków i części zamiennych, po piąte - po wszystkim prace górnicze musiałyby być po wszystkim wykonywane w skafandrach, a personel byłby narażony na wzmożone promieniowanie, co wymuszałoby regularną rotację, etc, etc, etc, etc.
[Nie wiem też, jak można byłoby takie środki wprowadzić, zważywszy wspomniane trudności z transportem jakiegokolwiek ciężkiego sprzętu na Pandorę oraz brak odpowiedniej infrastruktury na planecie. No więc czym konkretnie mieliby tę atomówkę odpalić? Bombowce stratosferyczne? A skąd miałyby niby wystartować, jak przygotować dla nich odpowiednie lotnisko? Głowice balistyczne?]
Na Ziemi środki przenoszenia są ograniczone faktem, że zaczynają na powierzchni, a poza tym muszą być odporne na przykład na ataki wyprzedzające - na Pandorze ofiara takimi środkami nie dysponuje, a wszystko co przywieziesz i tak zaczyna na orbicie, więc wystarczy to zrzucić :)
[Do tego sterylizacja Pandory jest o tyle bezsensowna, że ludzie w dalszym ciągu musieli na niej żyć. Napromieniowanie jej ostrzałem nuklearnym w zasadzie albo przekreśliłoby dalsze prowadzenie operacji, albo doprowadziłoby do niebotycznego wzrostu kosztów. Istnieje wprawdzie sprzęt antypromienny, ale on też posiada pewną granicę odporności oraz czas przydatności. Nie wspomnę nawet o tym, że wybijając lokalny ekosystem Pandory, ziemscy koloniści skazaliby się tym samym na śmierć z głodu i pragnienia - oni przecież produkowali całą żywność, korzystając z lokalnych zasobów i nie wozili wszystkiego z Ziemi. Nie wydaje mi się, aby coś takiego było w ogóle możliwe, zważywszy czas, jaki jest potrzebny na przelot z Ziemi na Pandorę.]
Dokładnie, sterylizacja jest być może teoretycznie wykonalna, ale wtedy już nie będzie można sobie spacerować po powierzchni w masce i podkoszulku, a każdy kilogram sprzętu ochronnego to miliony dolarów w kosztach transportu (że nie wspomnę o niewyobrażalnych wręcz ilościach energii)
[Tak więc pomysł ze zrzucaniem atomówek jest tak niemożliwie debilny, że można nad nim w najlepszym razie załamać ręce. Jest naprawdę tyle żałośnie oczywistych powodów, dla których żadnych atomówek nie będzie i być nie może, że aż powątpiewam w inteligencję tych, którzy piszą głupoty, że "logicznym" zakończeniem Avatara byłby atak nuklearny.]
No ale wtedy niebieskie ludziki będą mogły sobie spokojnie żyć u siebie! A to powoduje, że czuję się bardzo nieswojo i mi z tym w ogóle źle :P
[Myślę, że powód jest dużo bardziej oczywisty. Jaki idiota sprzedałby broń masowego rażenia PRYWATNEJ FIRMIE?]
No, to już zależy od uwarunkowań politycznych - w końcu nawet dzisiaj mamy sporo prywatnych firm (chemicznych) które zasadniczo dysponują bronią masowej zagłady cały czas :D
Poza tym RDA posiada flotę relatywistycznych statków, z których każdy sam w sobie jest potencjalnie apokaliptycznym pociskiem. Z tym że wydaje mi się, że te statki mają osobny łańcuch dowodzenia - Venture Star na ten przykład w ogóle nie jest brany pod uwagę w trakcie rozwoju wydarzeń z filmu, więc sądzę, że ich załogi albo przechodzą ścisłą selekcję pod nadzorem rządu, albo istnieją jakieś inne mechanizmy które mają umożliwić ich ścisłą kontrolę.
Ja np. obsadzałbym takie statki w części albo w całości personelem wojskowym niezwiązanym z korporacją. Ale to takie tam luźne gdybanie nie poparte w sumie żadnych materiałem związanym z filmem :)
[Co do Venture Star, to nie wydaje mi się, żeby był on okrętem wojennym (w końcu każdy wie, że okręty wojenne służą do transportu zapasów i surowca, prawda? Prawda?) - nie wiem więc, na czym miałoby polegać wsparcie ekspedycji na powierzchni ze strony załogi tego statku.]
Definicja okrętu wojennego jest względna - byle frachtowiec typu Panamax mógłby w końcu zniszczyć bez problemu całą Royal Navy z roku 1805 :P
Wsparcie mogłoby przyjąć formę np. orbitalnego zwiadu w czasie rzeczywistym, albo uderzenia z orbity na zbierające się siły Na'Vi przy użyciu jakichkolwiek kinetycznych pocisków. Nawet jeśli nie miał technicznej możliwości przeprowadzenia żadnej z tych operacji, to jego obecność w ogóle nie była brana pod uwagę.
"Są - w końcu sam przelot wymaga z definicji umieszczenia na orbicie całkiem sporego satelity"
W jaki sposób?
"Przy włożeniu odpowiednio dużego wysiłku można by umieścić 2-3 takie statki na polarnych orbitach i wykonywać manewry na głównych silnikach tak długo, aż wzmożone promieniowanie nie pozabija wszystkiego na powierzchni"
Jakie promieniowanie? O czym ty w ogóle gadasz?
"wszystko co przywieziesz i tak zaczyna na orbicie, więc wystarczy to zrzucić"
Czym?
"Poza tym RDA posiada flotę relatywistycznych statków, z których każdy sam w sobie jest potencjalnie apokaliptycznym pociskiem"
Potencjał to jeszcze nie wszystko. Idąc tą logiką, już w dzisiejszych czasach możemy naprodukować setki głowic z antymaterią - no, przecież możemy ją wytwarzać i zbudować coś, co trzymałoby ją w ryzach. Czemu więc boimy się stworów chociażby z Dnia Niepodległości (kurna, jak ja nie znoszę tego filmu...)?
A w praktyce - RDA w życiu nie zgodziłaby się na bojowe wykorzystanie swoich statków kosmicznych a'la kamikaze.
"Venture Star na ten przykład w ogóle nie jest brany pod uwagę w trakcie rozwoju wydarzeń z filmu"
A z jakiej racji NIEUZBROJONY statek kosmiczny ma być brany pod uwagę podczas kampanii wojennej?
"Ja np. obsadzałbym takie statki w części albo w całości personelem wojskowym niezwiązanym z korporacją"
I co miałoby to niby dać?
"Definicja okrętu wojennego jest względna - byle frachtowiec typu Panamax mógłby w końcu zniszczyć bez problemu całą Royal Navy z roku 1805"
No i? Co z tego?
"Wsparcie mogłoby przyjąć formę np. orbitalnego zwiadu w czasie rzeczywistym"
A te zdjęcia orbitalne pokazywane przez Quaritcha przed bitwą, to co - psy? Poza tym, diabelnie jestem ciekaw, w jaki sposób zwiad orbitalny miał pomóc najemnikom z RDA ogarnąć sytuację, kiedy obydwie walczące formacje się całkiem wymieszały, a w okolicznym terenie wszelka zaawansowana technologia wariowała.
"uderzenia z orbity na zbierające się siły Na'Vi przy użyciu jakichkolwiek kinetycznych pocisków"
Powtórzę pytanie - czym? CZYM? CZYM, DO CHOLERY?!? Wzięliby twoim zdaniem te pociski w rękę i - ot, tak - rzucili? NIE MOŻNA - ot, tak - użyć jakichś pocisków, jeżeli nie ma !!!BRONI!!!, która by te pociski wystrzeliwała! Więc w jaki sposób - twoim zdaniem - ludzie mieliby wystrzelić w Pandorę jakieś pociski z orbity, nie mając ŻADNEJ, K***A, BRONI, SŁUŻĄCEJ DO STRZELANIA POCISKAMI Z ORBITY?!? Może niby wzięliby je k***a w rękę i rzucili jak cegły?!? Skąd wziąłeś bezpodstawne przypuszczenie, że niesłużący do wojskowych celów satelita ma wyrzutnie pocisków? Skąd wziąłeś bezpodstawne przypuszczenie, że Venture Star i inne statki mają COKOLWIEK, co pozwoliłoby strzelać pociskami z orbity?
["Są - w końcu sam przelot wymaga z definicji umieszczenia na orbicie całkiem sporego satelity"
W jaki sposób?]
Statek, którym przylatujesz musi wejść na orbitę, więc punktem wyjścia zawsze jest satelita krążący na orbicie Pandory.
[Jakie promieniowanie? O czym ty w ogóle gadasz?]
Reakcja materii z antymaterią wydziela duże ilości promieniowania, a statki międzygwiezdne z Avatara mają jej dość, żeby generować wysoki ciąg przez LATA, jeżeli wierzyć materiałom okołofilmowym.
Nawet projekt Venture Star bierze to pod uwagę, rozmieszczając dysze tak, żeby promieniowanie omijało przedział załogi.
[Czym?]
Masz na orbicie satelitę wyposażonego w absurdalnie potężny silnik, a do tego jeszcze dwa promy.Same bomby też mogą być wyposażone w napęd, który przy schodzeniu z orbity może być bardzo mały i lekki: np. wejście na orbitę Ziemi wymaga delta-v rzędy 7200 metrów na sekundę, ale zejście to już manewr ok. 200 m/s (zależnie jeszcze od orbity), resztę robi atmosfera.
[Potencjał to jeszcze nie wszystko. Idąc tą logiką, już w dzisiejszych czasach możemy naprodukować setki głowic z antymaterią - no, przecież możemy ją wytwarzać i zbudować coś, co trzymałoby ją w ryzach.]
Err...ale we wszechświecie Avatara te statki są i robią regularne kursy, więc to już nie jest jakiś tam teoretyczny potencjał, tylko realna groźba związana z ich eksploatacją.
[Czemu więc boimy się stworów chociażby z Dnia Niepodległości (kurna, jak ja nie znoszę tego filmu...)?
A w praktyce - RDA w życiu nie zgodziłaby się na bojowe wykorzystanie swoich statków kosmicznych a'la kamikaze.]
Raczej by się nie zgodzili, fakt, ale nie z powodu dobroci serca. W końcu jeżeli nie mogą wozić unobtainium, bo zniszczenie Pandory skomplikuje wydobycie do granic niemożliwości, to im się po prostu nie będzie opłacało :)
[A z jakiej racji NIEUZBROJONY statek kosmiczny ma być brany pod uwagę podczas kampanii wojennej?]
Parę sposobów, w jakie mógłby udzielić wsparcia podałem wyżej.
[I co miałoby to niby dać?]
Ubezpieczenie na wypadki mało prawdopodobne, ale potencjalnie absolutnie apokaliptyczne w skutkach (np. rąbnięty pułkownik-najemnik próbujący toczyć swoją własną wojnę)
[No i? Co z tego?]
No...to, że jeżeli twój przeciwnik jest dostatecznie prymitywny, nawet nieuzbrojony statek może służyć za potężny okręt wojenny - i to bez żadnych modyfikacji.
[A te zdjęcia orbitalne pokazywane przez Quaritcha przed bitwą, to co - psy?]
To było tylko parę fotek zrobionych w przelocie. Zwiad w czasie rzeczywistym mógłby np. wykazać, że obóz został opróżniony, ale poza obszarem wokół Drzewa Dusz nie ma kolumny wojowników zmierzającej do bazy, a może nawet i wyśledzić lokalizację zasadzki (obóz wyszedł na zdjęciach OK, więc widmo podczerwone jest przynajmniej częściowo nierozpraszane przez vortex)
[Poza tym, diabelnie jestem ciekaw, w jaki sposób zwiad orbitalny miał pomóc najemnikom z RDA ogarnąć sytuację, kiedy obydwie walczące formacje się całkiem wymieszały, a w okolicznym terenie wszelka zaawansowana technologia wariowała.]
Obóz wyszedł na zdjęciach wyraźnie.
[Powtórzę pytanie - czym? CZYM? CZYM, DO CHOLERY?!? Wzięliby twoim zdaniem te pociski w rękę i - ot, tak - rzucili? NIE MOŻNA - ot, tak - użyć jakichś pocisków, jeżeli nie ma !!!BRONI!!!, która by te pociski wystrzeliwała!]
Oczywiście, że można. Jeżeli jesteś na orbicie i dysponujesz silnikiem oraz odpowiednio wyprofilowanym pociskiem, wystarczy zwolnić, wypuścić pocisk i przyspieszyć, a resztę załatwi już sir Isaac Newton.
RDA była w stanie wozić towar na orbitę oraz produkować pojazdy i broń na miejscu ; Mogliby wytworzyć i załadować oba promy po brzegi zwykłymi stalowymi prętami, wysłać je na orbitę i zrzucić ładunek na obóz Na'Vi.
Nie byłaby to broń szczególnie precyzyjna, ale byłaby również absolutnie niemożliwa do przechwycenia.
Problemem byłby oczywiście czas (ładunki górnicze mają na miejscu i nie muszą ich produkować) oraz, być może (podkreślam ponownie, to jest tylko moja luźna spekulacja) problem z przekonaniem załogi statku do udziału w psychotycznej krucjacie Quarritcha - ludzi w bazie można sterroryzować bronią, ale dowódcy statku już nie zastraszysz w żaden sposób, bo nie masz żadnej karty przetargowej.
[Więc w jaki sposób - twoim zdaniem - ludzie mieliby wystrzelić w Pandorę jakieś pociski z orbity, nie mając ŻADNEJ, K***A, BRONI, SŁUŻĄCEJ DO STRZELANIA POCISKAMI Z ORBITY?!? Może niby wzięliby je k***a w rękę i rzucili jak cegły?!? Skąd wziąłeś bezpodstawne przypuszczenie, że niesłużący do wojskowych celów satelita ma wyrzutnie pocisków? Skąd wziąłeś bezpodstawne przypuszczenie, że Venture Star i inne statki mają COKOLWIEK, co pozwoliłoby strzelać pociskami z orbity?]
Przypuszczenie wynika z tego, że żadna wyrzutnia nie jest potrzebna: pociski międzykontynentalne też nie potrzebują żadnego działa ani wyrzutni, żeby naprowadzić głowice na cel, a jedynie delikatnych manewrów. Najbardziej energetyczną częścią ich lotu jest pierwsza faza wynosząca kiść głowic ponad atmosferę, reszta to już praktycznie nic (silniki ostatniego stopnia Minutemana III mają 1/900 ciągu pierwszego stopnia!)