Byłem dość sceptycznie nastawiony do tego filmu ale po obejrzeniu mogę powiedzieć tylko jedno : EPIC ! Wszystkie te teksty pseudo-krytyków są po prostu śmieszne. Film ma doskonałą muzykę, scenografie nawet scenariusz mimo, że naciągany jest znośny (ale w tym filmie on jest najmniej ważny). LICZY SIĘ ROZMACH !
jak to sie mowi... "przerost formy nad trescia". w sredniowieczu mieli manie budowania coraz wyzszych katedr, dzis tworzenia efektow specjalnych. za 10 lat z Avatarem bedzie jak z Titanikiem, albo i gorzej bo fabula jeszcze bardziej denna
no i te katedry zostały uznane cennymi dziełami architektury o śiwatowym i historycznym znaczeniu... jednym słowem to dobrze wróży Avatarowi ;)
w czym mu dobrze wrózy? ze za 200 lat zostanie uznany za epokowe dzielo? szczerze watpie, skoro nie stalo sie to dzis
architektura była oznaką między innymi próżnośći tych co ją zamawiali i na czyją cześć ją budowano - czy to pokoleniowa wartość można by polemizować ;)
często czas i inne pokolenia weryfikowały i doceniały te wartości, owcześnie nie potrafili
widze ze nie zalapales analogii, to moze inaczej:
w okresie komunizmu budowano coraz wyzsze kominy, dzis probóje sie epatowac efektami. tylko ze ani wysokosc ani ilosc efektow nie stanowia o wartosci dziela.
analogia jak najbardziej zrozumiała, tyle że to kwestia wyboru do czego się odnosimy - Ty wybierasz komin a ja katerdę
a kominy to zły przykład ;)
o wartości dzieła decydują odbiorcy a nie ono samo w sobie
ilość tu nie ma nic do rzeczy, gdyż w Avatarze chodziło o jakość i to doceniają profesjonaliści, a jak wiemy jakość ceni się zawsze
rozumiem ze mowiac o "jakosci" masz na mysli jakosc efektów.
no wiec jest ona taka sama jak w filmach o porównywalnych budżetach, jedyna roznica polega na tym ze jest ich właśnie więcej.
ale juz za 3-5 te efekty będą „słabe”.
jeśli mowa o jakości to nie dotyczy tylko efektów, wyjątkowo mało błędów i wpadek ma ten film, jest aż irytująco konsekwenty ;)
no więc ona nie jest taka sama jak w porównywalnych filmach, są one kolejnym istotnym krokiem w ich rozwoju, ale oczywiście w temat trzeba by było się zagłębić a większosci widzom się nie chce lub nie odczuwają takiej potrzeby
szklanka do połowy pełna lub do połowy pusta, zależy jak patrzysz, Ty twierdzisz że za 5 lat bedą "słabe" a ja twierdzę, że po prostu pojawią się lepsze - w końcu rozwój i ulepszanie wszystkiego przekraczanie kolejnych jest granic zupełnie normalne... co w żaden sposób nie umniejsza wartości czegoś na czas obecny
co do samych efektów, dlaczego ludzie starają się umniejszyć ich wartość, jest to czyjaś ciężka praca, praca twórcza, wymagająca ciągłego rozwoju - jednak gdy powstaje film który jest jakby kwintesencją pracy tych ludzi to jest to be
film jest dziełem przekazujacym różne wartości odrzucanie tej dla oka jest w tym wypadku niezrozumiałą hipokryzją, lubię patrzeć, ale jak za ładne to już nie dobrze, a przecież nikt nikogo nei zmusza do patrzenia tylko na ładne, efekty nie zastąpią treści, ale nie jest powidziane że treść jest jedyną i najważniejszą wartością do przejazywania w obrazie filmowym
Ale nie rozmawiamy o pracy, nakładach, rozwoju efektów czy wpadkach i niekonsekwencjach filmu, tylko o tym czy film ma cos istotnego do przekazani.
Jak sam zauważyłeś za kilka lat efekty będą jeszcze lepsze, co wtedy zostanie z Avatara? Efekty to jednak za malo by można było uznać ten film za Epicki.
powtórzę film nie musi nic przekazywać, może być tylko pięknym obrazem który zachwyca
a co do przekazu to parę rzeczy tu się znajdzie, jednak to co w innych przypadkach uznano by za coś wartościowego tu próbuje się to deprecjonować, umniejszać tylko dlatego że ładnie zapakowane... hipokryzja
,,scenariusz mimo, że naciągany jest znośny"
Czyli przyznajesz ,że nie jest najlepszy ale i tak nazywasz epickim.Ciekawe :)
limonka ale masz brzydactwa na tym swoim blogu... tylko zdjecie kota jest fajne. zrob z tym cos - jakies kwiatki, serduszka, zachod slonca...
Przepraszam :P Jak będę miała natchnienie to wstawię jakieś misie,zdjęcie Hanny Montany,aniołki i inne :)
prawde mowiac nie orientuje sie bo nie widzialem. byłem tylko w pensylwanii, indianie, ohio, wisconsin i d.c.
scenariusz nie jest naciagany, jest prosty i schematyczny oparty na sprawdzonych wzorcach, ale nie naciągany
epicki srepicki, taka kupa spryskana fiołkowymi perfumami raczej.
Wczoraj jakimś niefartem oglądałem wersję blu-raj i obraz to była taka żyleta że całe towarzystwo zostało pocięte i trzeba było karetkę wzywać. Ten film jest niebezpieczny.
Ja też, ja też. Niezłą gadkę masz Kolego! Aż nabrałam ochoty na takiego blu-reja. ale nie posiadam. Niestety!
Ja mam czternaście ale kumpel w stanie krytycznym pod respiratorem wylądował, poświęcił się żeby ratować resztę załogi.
Elmo!!!
CZy kiedyś nie rozmawialiśmy pod innym nickiem? Mam takie wrażenie, że sie znamy z przeszłości. :)
Ta, a potem ci się odwidziało i zacząłeś robić jakieś niebezpieczne umizgi w moim kierunku. Dlatego zarządziłem ewakuację na jakiś czas. A zmianę nicka wymusiło moje przyłączenie do muppetowego gangu ;)
Zniewagi? jakie k***a zniewagi?
Temat już dawno utonął w szambie skasowany przez moderację.
W każdym razie zrobiło się tak słodko że aż mnie zemdliło.
To "nic lepszego" jest w każdym razie bardziej absorbujące niż ta bezpłodna dyskusja.
tyle w temacie.
oi!
Chciałeś mnie wtedy zmylić cwaniaczku, podałeś mi jakiś fikcyjny adres z Bydgoszczy, chociaż sam masz napisane na profilu trójmiasto. Myślisz, że jestem takim debilem i dałbym się wywieść gdzieś w maliny, tracąc kupę kasy na dojazd, a ty byś sobie rezydował kilkaset kilometrów wyżej? Zabawna historia...
Ignor na ciebie, wirtualny wojowniku. Za dużo machasz mieczykiem w Warcrafcie i tyle.
nie, myślę że jesteś debilem bo byłeś jedyną osobą w temacie która w ogóle nie skumała o co chodzi.
kropka.
Ty sam z siebie jesteś takim bałwanem, czy ktoś ci za to płaci?
Koniec, kropek, czy jak to tam było...?
Poziomem swoich "replik" (bo inaczej się tego nie da nazwać) zbliżasz się powoli do podróbki Nationala, uważaj, nim będzie dla ciebie za późno, bohaterze.