Nie jest zbyt dobrze. Ten film uświadamia przykre fakty związane z technologicznym spaczeniem świata. Niedawno wróciłem z kina już po drugim seansie Avatara, teraz jedyne na co mam ochotę to zwyczajnie się izolować. Rozważam, jaki prosty był świat dla pierwszych ras ludzkich tyle lat temu, dla ras, które naszym językiem nazwalibyśmy "prymitywnymi". Rozważam, w jakim celu musiał powstać urząd skarbowy, wykształcenie, hałda języków, egzaminy, autostrady, samochody, samoloty, ohydne szare blokowiska, wodociągi, instalacje gazowe, satelity, telefony, drukarki, łodzie podwodne, telewizja, filmy, prawo, moda, radio, boiska, baseny, plastikowe opakowania, kanały, meble, konserwanty, prace zarobkowe, książki, a przede wszystkim waluta i ten przeklęty złomiarz, na którym piszę swą wypowiedź. Zastanawiam się: po co nam to wszystko? Dlaczego zabiliśmy własną matkę? Dlaczego murujemy świat, paradoksalnie uważając naturę za piękno? Pieniądze to największa zakała, jaką kiedykolwiek rasa ludzka mogła wydać na świat. To one są przyczyną biedy i konfliktów. Gdy teraz wyobrażam sobie, jakie proste mogłoby być życie, że wykształcenie przeciętnego człowieka mogłoby ograniczać się do znajomości jedynego języka, umiejętności polowania i przetrwania, że odzież stanowiłaby jedynie wsparcie w ekstremalnych warunkach pogodowych i nie musiałaby być naszą codzienną ozdobą, że miast wdychać spaliny samochodowe mógłbym podziwiać na co dzień otaczającą mnie przyrodę, że mogłaby wśród wszystkich zapanować zupełna równowaga w kwestii materialnej... W chwili obecnej myśli te katują mnie niemiłosiernie. Tęskno mi do tego idealnego, prostego świata. Nie wiem kiedy się ogarnę, zbudzę i pogodzę z brutalnymi realiami. Oby już wkrótce.
Wiem jak to teraz brzmi, ale powoli zaczynam rozumieć myśli samobójcze co niektórych fanów filmu. Avatar nie jest byle jakim powodem. Osoby wyjątkowo wrażliwe na fikcję mogą się po prostu załamać do końca.
Wyszedłem z kina z takim samym odczuciem i emocjami. Jestem świeżo po filmie, więc nie chcę analizować tu filmu w komentarzu itp, a to najważniejsze co zostało powiedziane, napisałeś. My uważamy plemiona afrykańskie i te z oceanii za prymitywne, tak naprawdę oni żyją naturą. Nawet w filmie jeden "niebieściak" miał przebity nos, specjalnym podłużnym patyczkiem, co od razu skojarzyło mi się z Nową Gwineą. Tam żyją "prymitywne" przez "ludzi" nazywane plemiona. Z tamtąd Amerykanie okradają ich ze surowców i dzięki Nowej Gwinei powstają wieżowce w USA.
A plemiona z Papuy mają to gdzieś, dla nich ważna jest wolność, tradycję i obyczaje i religia. Ale głównie wolność :)
"Wiem jak to teraz brzmi" - tak, dokładnie tak to teraz brzmi. Himalaje
hipokryzji, wielki mi pustelnik po obejrzeniu filmu doznał objawienia w jak
strasznym świecie żyjemy.
Twój wpis to takie pierniczenie domowego ekologa o tym jacy to my źli
jesteśmy itp. Spójrz na to z innej strony, MY jesteśmy CZĘŚCIĄ natury,
takimi niszczycielskimi(choć ja tak nie uważam) nas natura stworzyła więc,
krótko mówiąc, sama jest sobie winna. Powinniśmy żyć w zgodzie z własną
naturą i tak się właśnie dzieje. Nigdzie indziej a tutaj, na Ziemi
stworzyliśmy naszą technologię poczynając od zaostrzonego kija a na
podróżach kosmicznych i komputerach kwantowych kończąc. Skoro to się stało
tutaj, gdzie jest nasz "dom" a my pochodzimy od natury i jesteśmy jej
częścią to nie ma tak naprawdę takiej możliwości abyśmy działali przeciw
niej. Bo skoro człowiek dąży do samozagłady (ponownie nie zgadzam się z
takim punktem widzenia) to taka jest jego natura i wielkie słowa o "obronie
natury" tego nie zmienią ani na chwilkę. Siedzieć w jaskini i piec na
patyku kawałki sarny na wykrzesanym ogniem - to by dopiero było
marnotrawstwo potencjału ludzkości.
> MY jesteśmy CZĘŚCIĄ natury
Owszem, ale wszystko powinno mieć swój umiar. Obym nie dożył czasów, gdy ludzkość sama sobą będzie naturę stanowić, a uschniętego drzewka ni widu, ni słychu.
> takimi niszczycielskimi(choć ja tak nie uważam)
> nas natura stworzyła więc,
> krótko mówiąc, sama jest sobie winna. Powinniśmy
> żyć w zgodzie z własną
> naturą i tak się właśnie dzieje.
Nie powiedziałbym. Złoża, na które zapotrzebowanie sami sobie wyrobiliśmy przez nasze wygodnictwo, prędzej czy później się wyczerpią. Obszary leśne drastycznie się kurczą, wiele gatunków zwierząt szlag trafia na amen przez ludzką głupotę... To jest równowaga?
> Siedzieć w jaskini i piec na
> patyku kawałki sarny na wykrzesanym ogniem -
> to by dopiero było
> marnotrawstwo potencjału ludzkości.
Zdecydowanie poważniejszym marnotrawstwem wydaje mi się wulgarna, sztuczna i do obrzydzenia modna społeczność, szlajająca się po zadymionych spalinami ulicach z telefonami komórkowymi, po które prędzej czy później upomni się jakiś dementor XXI wieku z użyciem przymusu bezpośredniego.
Tylko że tak naprawdę nie ma idealistycznej jedności z naturą - pięknie owszem wygląda na filmie. W rzeczywistości każdy gatunek walczy o przetrwanie, w przyrodzie bez przerwy toczy się bezwzględna bitwa "na śmierć i życie", jeden gatunek w sensie dosłownym zżera drugi. W pięknym "na obrazku czy ekranie" tropikalnym lesie jest mokro, parno, kłębi się robactwo, pasożyty, i mnóstwo mniej lub bardziej jadowitych stworzeń, które wcale nie chcą żyć z człowiekiem w idealnej harmonii. Brak nauki to brak leków (wiem nawiedzeni ekolodzy odpowiedzą zaraz o ziołolecznictwie i innych szamanach - ale myślę że jednak nikt nie chciałby leczyć dziecka u znachora), a zatem okrutna selekcja naturalna - przetrwa tylko najsilniejszy i najzdrowszy.
To ja już jednak wolę pozostać w cywilizowanym świecie a z przyrodą obcować na urlopie.
"Obym nie dożył czasów, gdy ludzkość sama sobą będzie naturę stanowić, a
uschniętego drzewka ni widu, ni słychu."
Nie bój się, nie dożyjesz o ile w ogóle nastaną takie czasy. Ja tam
widzę taką zależność, że im bardziej rozwinięte technicznie
społeczeństwo tym więcej "natury" wraca do życia wokół takiego
społeczeństwa - czemu tak się dzieje?
"Złoża, na które zapotrzebowanie sami sobie wyrobiliśmy przez nasze
wygodnictwo, prędzej czy później się wyczerpią."
Z czego wynika nasze wygodnictwo ? Czyżby z naszej natury? A znasz
jakieś zwierze które robi więcej niż musi aby przeżyć? Rozumiem, że lew
gdyby mu się udało założyć hodowlę zebr i jedzenie spadało by mu niemal
z nieba dalej biegał by za zwierzyną łowną, ot tak - żeby pozostać w
zgodzie z naturą i nie wyjść na "lenia śmierdzącego". To jest takie
gadanie jak się nie ma nic ciekawego do powiedzenia. Złoża się wyczerpią
ale my nie stoimy w miejscu, znajdziemy inne, które zastąpią
dotychczasowe. Lub w końcu dojdziemy do takich których nie będziemy w
stanie wyczerpać (fuzja jądrowa, antymateria czy energia punktu zero, a
w najprostszym przypadku wykorzystanie słońca). A powiedz mi jaką to
wielką krzywdę wyrządzamy naturze wydobywając np. złoża gazowe ?
Wprowadzamy do tej "natury" jakieś nowe nieznane pierwiastki czy związki
których w tej naturze nigdy nie było?
"Obszary leśne drastycznie się kurczą" - powtarzasz slogany, pokaż mi
dane które bezsprzecznie wykazują "drastyczne" kurczenie się lasów.
http://ekoblogia.pl/powierzchnia-lasow-tropikalnych-czyli-eko-zagadka
"Zdecydowanie poważniejszym marnotrawstwem wydaje mi się wulgarna..." -
fraza kluczowa w tym zdaniu to "wydaje mi się".
Miałem podobne odczucia po filmie, wliczając w to myśli samobójcze (ale
miałem też natłok innych niefajnych problemów). Na szczęście teraz od tego
czasu minęły trzy tygodnie i już wszystko wróciło do normy. Nie martw się,
w Twoim przypadku również wróci.
Mnie nachodzą podobne przemyślenia już od dawna. W marzeniach uciekam czasem do jakiegoś małego domku w lesie w górach, gdzie jedynymi problemami są zdobywanie pożywienia i opału na zimę. Jestem przekonany, że takie proste życie może dać więcej szczęścia niż wszystkie zdobycze cywilizacyjne.
Więc dlaczego tego nie robię ? Bo ludzkość idzie do przodu, a człowiek jest zwierzęciem stadnym. Technologiczny rozwój gdzieś nas prowadzi. Mam nadzieję, że ku lepszej przyszłości.
nie pamiętam czyj, ale znam taki cytat z jakiegoś innego wątku..."
"kiedy zetnie się ostatnie drzewo, kiedy zatruta zostanie ostatnia rzeka i zginie ostatnia ryba, ludzie odkryją, że nie można jeść pieniędzy"
smutna prawda. zaczęło się od wymyślenia przez Fenicjan pieniędzy.
jakbyśmy zapytali kogoś, kto żył w czasach przed pieniędzmi, i teraz, i umiałby się posługiwać i krzemieniem, i komputerem, powiedziałby najpewniej: "teraz wygodniej, ale wtedy lepiej"
ja wolałbym żyć ze świadomością że zginę przez nieuwagę/przez to, że nie umiem tak dobrze walczyć, a nie od wybuchu bomby terrorystów albo upadku samolotu na moje mieszkanie. bo wtedy zależało to ode mnie a teraz raczej nie.
"ja wolałbym żyć ze świadomością że zginę przez nieuwagę/przez to, że nie umiem tak dobrze walczyć, a nie od wybuchu bomby terrorystów albo upadku samolotu na moje mieszkanie. bo wtedy zależało to ode mnie a teraz raczej nie."
To musisz mieć jakieś traumatyczne przeżycia że tak na co dzień boisz się terrorystów.Co do spadających samolotów,to pewnie najgroźniejsze są te rządowe.
dałem przykład, może mi gaz explodować w kuchni, nie? może mnie rozjechać pijany kierowca autobusu linii 192 ktory pod lasem kabackim se jeździł (sic!!!!!!) - mieszkam w wawie...
Sprite - parafrazując słowa pewnego doktora - gdyby świat składał się tylko z ludzi myślących jak Ty, nie poszukujących nowych rozwiązań, to na dzisiejszą kolację, jedzoną w jaskini, miałbyś surowy kawałek mięsa, a paluchy wytarłbyś w odzienie ze zwierzęcej skóry.
Przykre że negujesz wartość dobytku cywilizacji - szczególnie książki, tu się zupełnie nie popisałeś - całkowicie ignorując dobre rozwiązania, dzięki którym człowiek ma szanse dożyć nawet 100 lat, a ciężkie choroby już coraz rzadziej oznaczają wyrok. I dzięki którym ludzie, przynajmniej w cywilizowanej Europie, nie są skazani na głód, choroby i ubóstwo. Że każdy człowiek się liczy i nikt nie jest zostawiony samemu sobie. A to właśnie życie "zgodzie z naturą" najczęściej oznacza. Zastanów się, czy tego właśnie chcesz.
>Osoby wyjątkowo wrażliwe na fikcję mogą się po prostu załamać do końca.
Powiedziałbym raczej, że osoby wyjątkowo słabe.
Historia związana z Cierpieniami młodego Wertera może się powtórzyć.
Według mnie świat poszedł w złym kierunku, zaczynając od XIX wieku. Nagły rozwój cywilizacji, państw, rozwój bezwzględnego kapitalizmu… Wydaje się, że minione wieki były oazą spokoju i szczęścia. Nie to co dzisiaj – nowe choroby, nic niewarta żywność, wszechobecny pieniądz.
Argument, że obecnie ludzie mogą dożyć nawet 100 lat dzięki medycynie nie jest zbyt trafiony. Zauważ, że wraz z rozwojem cywilizacji wzrasta ilość osób chorych na nowotwory, nadciśnienie, itp. I czy to właśnie jest to osiągnięcie cywilizacji? Za wszelką cenę wydłużyć człowiekowi życie?
„Ciężkie choroby już coraz rzadziej oznaczają wyrok”, tylko jest ich coraz więcej…
„I dzięki którym ludzie, przynajmniej w cywilizowanej Europie, nie są skazani na głód, choroby i ubóstwo.”- nie zgodzę się z tym. Pieniądz i wyścig szczurów niszczy ludzi. Ilu jest bezdomnych? O tym się nie mówi. Świat to nie tylko Europa. A co z Afryką, Ameryką Południową, Azją?
„nikt nie jest zostawiony samemu sobie” – chyba nie wiesz o czym mówisz. Spójrz na ludzi mieszkających w mieście, w blokowiskach, gdzie sąsiedzi nic o sobie nie wiedzą. Ludzie są SAMOTNI, pozostawieni ze swoimi problemami.