Nawet nie zdziwiło mnie specjalnie, że jest rozwlekły i patetyczny (wystarczy przypomnieć sobie Titanica), a postacie beznadziejnie stereotypowe, ale ta cała mistyka połączona z pseudo-ekologicznym bełkotem jest wyjątkowo niestrawna. Jeśli chodzi o grafikę, którą wszyscy tak się zachwycają, to na mnie zrobiła średnie wrażenie, po trzech godzinach naprawdę miałam jej dość. Może, gdyby taką technikę wykorzystano do zrobienia (PORZĄDNIE!) Wiedźmina albo pełnometrażowej fabuły Assassin's Creed, byłabym zachwycona, ale Avatar... banał na banale i oczy tylko się męczą. Owszem, nowatorski pod względem technicznym (głównie dlatego dałam 6), ale reszta do niczego. Przykre.
Patetyczny? Chyba źle dobierasz terminy. Pseudo - ekologia także była tam tylko małym dodatkiem, chodziło o coś zupełnie innego. W kwestii grafiki, to tutaj po raz pierwszy użyto CGI do stworzenia egzotycznej natury, a nie kolejnego obrazu pełnego tylko robotów, gruzu i wystrzałów. No i ów banał... gdzie dokładnie widzisz?