Wpisujcie tutaj jakie są wasze ulubione sceny oraz te mniej lubiane w Avatarze. Zacznę ja , tak wiec...
ulubione:
-gdy Jake przylatuje po raz pierwszy na tym wielkim, czerwonym smoku, wszyscy tacy zdziwieni, kłaniają się w pas, Jake podchodzi do Neytiri, przepraszają się, potem przemówienie, zachęta do walki, do odzewu, o czym Jake zabiera Neytiri na czerwonego smoka i odlatują...
- gdy Jake walczy z tym złym ;-)jak on tam miał ;-)a Neytiri jest orzygnieciona tym wielkim zwierzakiem, Jake wtedy wygląda bardzo męsko jak na avatara ;-)
- Jake dotyka tych roślinek, nagle wszystkie się zamykają a tam ogromne bydle się biesi, Jake sądzi, że wystaszył owego zwierza, odwraca się a za nim bestia, no i w nogi ;-)
- scena pocałunku ;-), pewnie miziali się też warkoczami ;-)
no pewnie wiele innych, ale za dużo pisania ;0
MOJA UKOCHANA SCENA:
kiedy Jake budzi się w kapsule po pojedynku z tym złym pułkownikiem, wychodzi z niej, nie może dostać się do maski, niemal umiera, a Neytiri ratuje go- niesamowite to jest:) bo ona jest przy nim wtedy taka wielka, a on dalej jest człowiekiem... no i to kapitalne "widze Cie"
:)