Nie chcę w tym miejscu rozpoczynać kolejnej wojny o to czy film jest wybitny, czy nie jest. Zdania są i będą podzielone. Ja szedłem na film wyłącznie z nastawieniem na efekty, bo fabuła nie miała najmniejszych szans mnie zdobyć.
Chciałem jednak poruszyć inny wątek. Wątek zdrowotny.
Film swoje trwa, w dziwacznych okularach z setkami innych siedzimy. Wyszedłem z kina ponad 3 godziny temu i nadal boli mnie głowa.
Filmy "3D" (najdurniejszy termin jaki wymyślono w odniesieniu do realnego nazewnictwa i ilości wymiarów) przeważnie są krótkie. Ten przebija większość dwu- czy trzykrotnie.
Czy ktoś podziela to nieprzyjemne uczucie, jakim obdzielił mnie Avatar?
Z tego co słyszałem osoby z wadami wzroku mogą mieć taki problem. JA mam wzrok idealny i nie bolała mnie głowa po seansie.
Ja mam lekki astygmatyzm, noszę szkła -0,25 i -0,5, ale żadnego dyskomfortu nie uświadczyłem