Bo mu się zwyczajnie znowu nie należy. Film w moim odczuciu jest piekielnie nudny i po pierwszej (interesującej) godzinie zaczyna się ciągnąć jak flaki z olejem. Kilkanaście lat z barwnego życia Hughes'a zaledwie liźnięto, wprowadzono nic nie wnoszące postacie oficjeli (podpisane na ekranie!), a erotyki i napięcia między Leo a kolejnymi kochankami tyle co kot napłakał (czy Katherine Hepburn naprawdę była takim babochłopem?). Gdzie się podział dawny Scorsese? Po takim monstrualnym nudziarstwie o Oscarze powinien po raz kolejny zapomnieć...