poszłam na ten film korzystając z samolotowej wkrętki mojego ojca(stawial kole i bilet,wow:))-sama bym na pewno nie wybrała sie nań do kina. Cóż mogę powiedzieć?Niewątpliwie b.dobrze zrealizowalny kawał porządnego filmu...efekty,zdjęcia,gra aktorska...Tak zwane cacuszko(nuta sarkazmu w akctentowaniu,proszę usłyszeć).Fajnie pokazana obsesja,naprawdę nieźle kochany Leoś zagrał,ale widac na jego wystudiowanych minach i gestach oskarową presję...
Film "zleciał"szybko i tak samo szybko uleci wrażenio-wspomnienie o nim.Ot,tyle.Amerykanskie efekciarstwo.Ale znjaduje tu pare fanych ciekawych rezyserskich chwytów.Żeby ni było ze bluzgam na Ameryke:P