Ten film to metafora małżeństwa. To czarne "coś" symbolizuje "miłość", jaką żona otoczy cię po ślubie i którą "zamuruje" okna żebyś już z domu nie wyszedł. Zapomnij o spotkaniach z kumplami. Teraz musisz "czcić" żonę czyli obsypywać ja komplementami, mówić jej że "bez niej twoje życie nie ma sensu" i że "dzięki niej wyszedłeś na ludzi" bo "ona cie zmieniła" i inne tego typu idiotyzmy. Choć tak naprawdę masz ochotę walić młotkiem w tę "miłość", żeby się z niej wydostać na zewnątrz. I nawet, jeśli będziesz szukał dla siebie kąta w tym domu, owa "miłość" - niczym złowieszczy czarny dym - będzie się przedzierać przez szparę pod drzwiami, by cie dopaść, gdziekolwiek się schowałeś.