Gdyby obrazowo rozumować, to BÓG jest zbiorem wszystkiego we wszystkim (potwierdza to Ewangelia) i występuje w trzech postaciach – podzbiorach ( nie osobach ). W trzech postarach występuje np. woda, gaz, lód (postać stała). Podobnie – 1. Podzbiór to materia nieozywiona, 2-gi materia ożywiona, 3-ci to duch (energia) mająca możliwość tworzenia materii nieożywionej, ozywionej. A niebo, to nie miejsce – tam gdzieś, ale STAN nieustannego zamiennego istnienia i tworzenia ych trzech podzbiorów poza czasem i przestrzenią. My zaś jesteśmhy elementami podzbioru materii nieożywionej – istniejemy w ogólnym zbiorze Boskim – dlatego prawdą jest twierdzenie, że cokoklwiek czynimy bliźniemy, czynimy także Bogu. Stąd – skracając wypowiedź – każde cierpienie i krzywdę bliźniego „odczuwa” Bóg ( jako zbiór wszystkich elementów swojego zbioru). Gdybyśmy się zastanowili – z czego stworzył BÓG wszystko, jeśli był tylko On? - ano tylko z siebie! To wstęp do zrozumienia wielu, wielu rzeczy, ale nie wszystkiego – niestety.
Sporo literówek, na szybko napisałem bez zapoznania się ponownie z treścią. Mam nadzieje że jest to czytelne.
Można by do tego dorzucić jeszcze ze dwie rzeczy:
- E=mc², czyli równoważność energii i materii. Przy czym nie jest, jak sądzę, popularna świadomość tego, że zarówno cały wszechświat, jak i my składamy się z pustki i energii. Pustka w kosmosie jest zrozumiała, a pustka wewnątrz materii? Rozpatrując atom wodoru, wokół jądra o wielkości pomarańczy elektron mniejszy od ziarnka soli krążyłby w odległości 100 km, a z innych wyliczeń wynika, że 99.9999999999996% objętości atomu to próżnia. Mimo to, te doskonale zorganizowane 0.0000000000004% wystarczają, żeby oddziaływania w skali makroskopowej, istnienie materii i życia było możliwe. Przechodząc do energii - równanie z początku, jakkolwiek spłycone przez popkulturę, jest zadziwiająco dosłowne. Elementarne cząstki (bozony i fermiony) posiadają właściwość zwaną spinem - kwantowy moment pędu, przez który można w pewnym zakresie przez analogię do mechanicznego momentu pędu opisać cząstkę jako wirującą porcję energii rozpędzoną do takiej prędkości, że zyskuje ona masę. Oto prosty przepis na stworzenie świata "z niczego" - potrzebna jest jedynie nieskończenie skomplikowana koncepcja, zwana w Biblii "Słowem", oraz sporo energii. Smacznego!
- w nawiązaniu do koncepcji: u podstaw tego świata leżą powszechne, niezmienne i jednolite w skali wszechświata prawa fizyki, na straży których stoją stałe fizyczne. Bardzo przekonująco brzmi według mnie opinia (ponieważ nikt jej nie może potwierdzić ani obalić, jako że nie mamy pod ręką wszechświata o innych stałych fizycznych), że gdyby zmienić ich wartości choć odrobinę, życie w znanej nam formie nie byłoby możliwe. Na marginesie, nie mając możliwości ani chęci weryfikacji internetowych źródeł (o których już Abraham Lincoln mówił, że mogą wprowadzać w błąd), wyłącznie dla ciekawości można podać wyliczenia, według których prawdpodobieństwo powstania naszego zestawu stałych fizycznych na drodze losowania wynosi mniej niż 1:10000.
Moja opinia jest taka: dziwię się osobom, określającymi siebie jako ateiści, próbujący wytłumaczyć istnienie świata samoczynnym pojawieniem się. Inteligentny zamysł w obserwowalnym świecie, w makro i mikro skali jest według mnie dość oczywisty i budzący zachwyt. Dodam jeszcze przy okazji, że dobrze pojęty kreacjonizm nie stoi w opozycji do ewolucji - która działa zgodnie z prawami obowiązującymi we wszechświecie, a więc jest częścią inteligentnego zamysłu - "Słowa".
Podczas gdy sama wiara w Boga to małe piwko, wiara w to, że stworzył świat z miłości i że sam jest Miłością oraz że pragnie, abyśmy my w swojej wolności tę miłość na miarę naszych możliwości odwzajemnili - tu zaczynają się prawdziwe schody i trudności, których nie sposób rozwiązać wyglądając za okno.
Film prawdopodobnie obejrzę, chociaż informacje na temat nienajlepszego wykonania technicznego mnie trochę zniechęcają. Natomiast co do zarzutów o propagandę - nawet jeżeli, to to jest dobra propaganda, mówiąca o tym czego człowiekowi potrzeba do pełni szczęścia. Więc hej.
>>tl;dr version:
Bóg istnieje i wymiata, stworzył Ciebie i mnie a my nie wiemy co się dzieje wogle, dyskusja o wierze w internetach bezcelowa taka
Pozdrawiam kumatych i wszystkich atetroli, którzy chcieliby podjąć polemikę, bring it on.
Och, ładnie to napisałeś ale nie obraź się bo jest to pseudonaukowy bełkot z wyciąganymi z kapelusza wnioskami i masą założeń, których nie potrafisz zweryfikować. Bo jak można stwierdzić coś takiego?
" Oto prosty przepis na stworzenie świata "z niczego" - potrzebna jest jedynie nieskończenie skomplikowana koncepcja, zwana w Biblii "Słowem", oraz sporo energii. Smacznego!"
Pomijając iż Biblia nie ograniczyła się do nazywania aktu stworzenia 'Słowem', a mogła ale pewnie Żydzi by nie czytali wtedy i Bóg musiał im historyjkę podbajerować, żeby za parę tysięcy lat odkryli sami niektóre kity, to miara komplikacji bytu stwarzającego jest tutaj włożona przez Ciebie całkowicie arbitralnie. Posługując się oczywiście ludzkimi regułami ekonomii (np. czas to pieniądz) dedukujesz iż wszystko powstało szybko, więc musiało powstać sprytnie. Ale ile czasu zajmuje stworzenie w okolicznościach nieistnienia czasu? Dlaczego nie możesz zgadywać w drugą stronę - może byt stwarzający był bardzo prosty, nieskomplikowany. Jak Żuczek Gnojownik toczył kulkę do nieskończoności aż ukształtowała się w znany nam Wszechświat. W ten czy w inny sposób, Twoja dedukcja nie przechyla sprawy na żadną stronę.
"Moja opinia jest taka: dziwię się osobom, określającymi siebie jako ateiści, próbujący wytłumaczyć istnienie świata samoczynnym pojawieniem się. "
Bo też i mało kto tak tłumaczy, jeśli ma jakiekolwiek pojęcie o fizyce nawet na poziomie popularno-naukowym. Istnieje wiele koncepcji, naukowcy odpowiadają - nie wiemy, badamy. Ale ponieważ nie wiemy, nie uprawnia nas ta niewiedza do równego uprawdopodabniania koncepcji takich jak np. Bóg Osobowy, który słucha modlitw. Po prostu odrzuca się tutaj tzw. Boga Zapchajdziurę, któremu moim skromnym zdaniem, gdyby istniał, splendoru takie miano by nie przynosiło.
"Inteligentny zamysł w obserwowalnym świecie, w makro i mikro skali jest według mnie dość oczywisty i budzący zachwyt. "
A cóż ten zamysł oznacza? Gdzie konkretnie się przejawia? Może niczym Behe, w jego wyimaginowanej nieredukowalnej złożoności?
"Dodam jeszcze przy okazji, że dobrze pojęty kreacjonizm nie stoi w opozycji do ewolucji - która działa zgodnie z prawami obowiązującymi we wszechświecie, a więc jest częścią inteligentnego zamysłu - "Słowa"."
Niestety teologowie Kościoła Katolickiego nie zrobią pożytku z Twoich wniosków, bo nie rozwiązuje to zasadniczego i nierozwiązywalnego problemu: EWOLUCJI DUSZY. Skoro twierdzisz, że ewolucja zachodzi, to w którym miejscu zaingerował Bóg? Włożył w głupie małpiszony duszę i uczynił człowieka lepszym? Czy może dusza ewoluowała analogicznie do organizmów od prostszych jej form do ludzkiej? Czy ludzka dusza jest wówczas finalną wersją, czy tylko etapem ewolucji? Obawiam się, że nie przemyślałeś tego co napisałeś z punktu teologicznego punktu widzenia. Niezależnie, którą wersję chrześcijaństwa wyznajesz, masz tutaj wskazówkę dlaczego Watykan do teorii ewolucji podchodzi z lekką nieśmiałością i mówi o niej pół głosem.
tl;dr
"Słowa, słowa, słowa..."
Napisałeś sporo tekstu jako sprzeciw. Biorąc pod uwagę to, że widziałem Twoją wzmożoną aktywność w innych tematach tego forum, z lenistwa jestem skory przyjąć, że i pod innymi filmami o takiej tematyce można znaleźć takie ot. A to pozwala na wyciągnięcie wniosku, że albo jesteś niesamowicie wczutym apostołem ateizmu (co według mnie jest bez sensu, bo skoro nie ma Boga, to jaki sens ma zawracanie otaczających nas ludzi z ich błędnych dróg?) albo masz jakiś ból pupy, który każe Ci nie tylko odpowiadać, ale i wszczynać dyskusję na temat który powinien Ci powiewać. Prawdopodobnie również musisz mieć ostatnie słowo, zatem smażenie jakichkolwiek sensownych z mojego punktu widzenia wyjaśnień do kiepskich (przy czym słowo to pochodzi z języka Starożytnych Polaków i mniej więcej można tłumaczyć je jako wyjętych z p!zdy) zarzutów jest bardzo bezsensowne. Ale mam chwilkę czasu, a dodatkowo byłem właśnie na filmie i myślę, że wcale go nie oglądałeś, to po pierwsze. Bo gdybyś to zrobił, to wiele z głupich zarzutów zostałoby przewróconych już na tym etapie przez wyjaśnienia podparte raczej przekonującymi dowodami i niespecjalnie kwestionowalnymi autorytetami badaczy (głównie niezależnych od religii).
Po drugie: nie masz żadnych podstaw, żeby bełkot, który zawarłem w dwóch pierwszych myślnikach nazywać pseudonaukowym. Zawiera wyliczenia oparte na "common (dla niektórych) knowledge", więc jest to tylko i wyłącznie szczekanie na pociąg. Wnioski wyciągnięte przeze mnie na drugim końcu kija dotyczą pojmowania świata przez wiarę i w tym kontekście zadziwiająco dobrze się to wszystko klei, a dla Ciebie nie ma w ogóle miejsca w tej dyskusji, bo zachowujesz się jak dziecko, które nie potrafi zbudować zamku w piaskownicy i idzie ze złości podeptać zamki innym dzieciom. Bo też dziećmi wobec Boga jesteśmy i śmieszne są te nasze zabawy i przepychanki w piaskownicy.
Po trzecie: J 1, 1-2. Tyle odnośnie Słowa. Reszta - cały Ty i Twój mały rozumek, i ja, i mój mały rozumek, jesteśmy zamknięci w czterech wymiarach. Bóg, jak się powszechnie wierzy, stworzył tkankę rzeczywistości, a więc i również czas, który otacza nas jako czwarty wymiar, sam istniejąc 'poza nim' - a w rzeczywistości, o czym mówi również autor tematu, 'ponad nim'. Wymyślanie koncepcji wszechświata więc nie mogło 'trwać' ani chwilę, ani wieczność, gdyż te pojęcia są nierozerwalnie związane z czasem.
Po czwarte: jeżeli inteligentny zamysł nie jest dla Ciebie widoczny na pierwszy rzut oka, to nie ma co komentować. Dorzucę więc tylko zabawne porównanie - samokreacja wszechświata, jest podobna do trąby powietrznej, która przeszła nad złomowiskiem i poskładała samolot. Albo komputer kwantowy he.
Po piąte: brakujące ogniwo. Z tego co wiem, ciągle nie można znaleźć śladów kreatury, która jest łącznikiem między głupim małpiszonem a człowiekiem. To pozwala mi bezczelnie twoerdzić, że owszem, Bóg pewnego dnia stwierdził, że ewolucja zrobiła swoją robotę i tchnął duszę w człowieka. Zauważ, że prawo boże, które, jak wierzą chrześcijanie, jest naturalnie zapisane w sercu (duszy) człowieka (aczkolwiek możliwe i dość łatwe do zagłuszenia i wypaczenia przez kulturę lub wychowanie) nakazuje... chronić słabszych. A to oznacza zniesienie podstawowego prawa ewolucji - słabi giną, silni przetrwają. Owszem, silni i piękni nadal prawdopodobnie będą się rozmnażać z silnymi i pięknymi, ale dla słabszych też starczy miejsca w tym równaniu.
A jeżeli nawet brakujące ogniwo się znajdzie, to hej - Bóg jest wszechmocny, stworzył świat a nie da rady tchnąć duszy od jednego konkretnego momentu? Nigga please.
O samym filmie postanowiłem napisać osobno, bo główna recenzja z której przebija lewactwo to jest skandal.
"Napisałeś sporo tekstu jako sprzeciw. Biorąc pod uwagę to, że widziałem Twoją wzmożoną aktywność w innych tematach tego forum, z lenistwa jestem skory przyjąć, że i pod innymi filmami o takiej tematyce można znaleźć takie ot. A to pozwala na wyciągnięcie wniosku, że albo jesteś niesamowicie wczutym apostołem ateizmu (co według mnie jest bez sensu, bo skoro nie ma Boga, to jaki sens ma zawracanie otaczających nas ludzi z ich błędnych dróg?) albo masz jakiś ból pupy, który każe Ci nie tylko odpowiadać, ale i wszczynać dyskusję na temat który powinien Ci powiewać."
Mam przekorną frajdę z tego jak ostentacyjnie wychodzi u Ciebie ten, jak to sam określiłeś 'ból pupy', gdy zaczynasz wypowiedź od ataku ad personam, usiłując nieudolnie odgadywać motywacje rozmówcy oraz arogancko sugerować mu co on powinien robić. Spuszczę na to wspaniałomyślnie zasłonę milczenia, a żeby oszczędzić czasu, który mi się już kończy, przejdę do kilku wybranych kwestii.
" byłem właśnie na filmie i myślę, że wcale go nie oglądałeś, to po pierwsze. "
Nie będzie zaskoczeniem, gdy napiszę: błądzisz.
http://www.wykop.pl/wpis/11707375/chrzescijanstwo-religia-ateizm-mini-recenzja-f ilmu/35692795/
" jeżeli inteligentny zamysł nie jest dla Ciebie widoczny na pierwszy rzut oka, to nie ma co komentować. Dorzucę więc tylko zabawne porównanie - samokreacja wszechświata, jest podobna do trąby powietrznej, która przeszła nad złomowiskiem i poskładała samolot. Albo komputer kwantowy he."
Jak typowy kreacjonista, posługujący się powiedzeniem wymyślonym przez Freda Hoyle'a, wykazujesz się rażącą niewiedzą na temat mechanizmów ewolucyjnych. Nie moją rolą jest nadrabianie braków w edukacji więc nie będę powtarzał argumentów, które zalegają tonami w Internecie.
"Po piąte: brakujące ogniwo. Z tego co wiem..."
Potwierdzenie tego co napisałem powyżej. W tak krótkim zdaniu wykazujesz niewiedzę czym w ogóle jest 'ogniwo' i dlaczego tak postawiony problem jest bez sensu.
"To pozwala mi bezczelnie twoerdzić, że owszem, Bóg pewnego dnia stwierdził, że ewolucja zrobiła swoją robotę i tchnął duszę w człowieka. "
Czyli "God of the gaps".
"A to oznacza zniesienie podstawowego prawa ewolucji - słabi giną, silni przetrwają."
A to już musiałbyś stwierdzić kiedy przeskoczyłeś z poziomu genetycznego, indywidualnych organizmów na poziom społeczny i dlaczego chciałbyś tę prostacką wręcz analogię stosować do społeczeństw. Jest to oczywista bzdura. Z punktu widzenia społecznego, ochrona słabszych ma wiele korzyści, a Ty stawiając posługując się tego typu analogią wykazujesz zerową znajomość tematu.
"A jeżeli nawet brakujące ogniwo się znajdzie, to hej - Bóg jest wszechmocny, stworzył świat a nie da rady tchnąć duszy od jednego konkretnego momentu? Nigga please."
No przecież, że mógł stworzyć świat przed 10 minutami z całą zawartością tego forum i Twoimi postami. Może wcale ich nie napisałeś? Bicz plis.