Czarno-biały film. Ateista - inteligentny, zły, zastrasza oponenta, ośmiesza, zadufany w sobie. Chrześcijanin - zastraszony, nieskazitelny, cierpi za wiarę. Muzułmanin, czyli (jak to zostało w filmie ukazane) ignorant, który potrafi wyrzucić dziecko z domu za własny wybór.
Wszystkie argumenty młodego studenta mogłyby zostać obalone i postawić w lepszym świetle jego przeciwnika, ale scenariusz tego nie przewiduje. Scenariusz przewiduje, że to chrześcijanin ma rację, Bóg musi wygrać. Nienawidzę manipulacji, więc film otrzymuje ode mnie jedynkę, bo moje jedyne odczucia po seansie to obrzydzenie i gniew.
Ciekawy ten link, który zamieściłeś.
Nie wiedziałem, że strona internetowa racjonalista PL, która jest skupiskiem ateizmu w Polsce, stoi na serwerze światowej sekty satanizmu masonerii: Wolnomularstwo PL
Od początku było widać, że te nagonki medialne i boom na ateizm to chwyt socjotechniczny satanistów.
Boga dla ateistów nie ma. Teraz już wiadomo dlaczego, i kto jest tego autorem.
Dzięki za informację i pozdrawiam.
Satanizm jest na takim samym poziomie absurdu co katolicyzm. Nie ma to nic wspólnego z racjonalizmem. No chyba, że jesteś fanem teorii spiskowych.
Istnieje kilka rodzajów satanizmu. Większość osób kojarzy go z tzw. satanizmem podwórkowym - czyli składanie ofiar, jedzenie kotów i inne tego typu rzeczy. Jednak termin satanizm powinien się odnosić do tzw. satanizmu ateistycznego - sataniści nie wierzą w istnienie boga. Szatan jest dla nich po prostu symbolem - w końcu religia zakazuje wielu przyjemności, tłumacząc to działaniem szatana. Satanizm to filozofia, która zakłada, że człowiek powinien w życiu odczuwać przyjemność (nie definiuje się jakiego rodzaju, każdy odczuwa przyjemność z innego powodu) jednocześnie nie krzywdząc innych oraz dążyć do swojego rozwoju. Nie ma w tym nic nieracjonalnego i absurdalnego.
Wytłumacz to teraz fanatykom... nie wytłumaczysz. Dobitne w tym wszystkim jest to, że jednymi z przykazań satanizmu jest zabronienie krzywdzenia dzieci i zwierząt. Faktycznie groźni ludzie....
Problem z satanizmem w Polsce i (chyba też) na świecie jest taki, że ludzie nie wiedzą czym satanizm jest, a wiele osób (zwłaszcza wierzących) szerzy propagandę na jego temat. Dlatego warto o tym mówić - niech chociaż jedna na 10 osób, które przeczyta te posty zainteresuje się tematem, a po jakimś czasie (znając polskie standardy bardzo dłuższym czasie) satanizm nie będzie tematem tabu i przestanie kojarzyć się z obrzydzeniem oraz barbarzyństwem.
Stereotypy niestety wkradają się wszędzie. To jest typowy skrót myślowy, Szatan=Satanizm= ludzie czczący szatana. Tak będzie myśleć większość ludzi.Ba wielu ludzi myśli stereotypami w życiu w ogóle. W naszej kulturze chyba niemożliwym jest wykorzenienie takich archetypów. Duży wpływ kościołów, które są jak 80 letnia babcia, która zna się na wszystkim , nawet na tym na czym znać się nie może z racji swojego wieku i już nie nadążania za współczesnością.
A, że dla wielu zdanie tej instytucji, to coś niemal boska wykładnia prawdy, to jest jak jest.
Trochę o tym poczytałem i masz racje, satanizm w formie wystąpienia przeciw ograniczeniom religijnym nie jest irracjonalny, jednak jeśli chodzi o wyznawanie Szatana to nadal ten sam poziom bezpodstawności jak wiara w Boga.
Zgadzam się z Tobą. Tak naprawdę post o satanizmie napisałem to tylko dlatego, że przypadkiem natknąłem się na YouTube na film o satanizmie i stwierdziłem, że warto ludziom uświadomić czym satanizm naprawdę jest. I teraz ciekawsza rzecz - pierwszy raz o satanizmie dowiedziałem się chyba w gimnazjum na lekcji religii. Pamiętam dokładnie, katechetka mówiła o składaniu ofiar itd. i że członkowie Kościoła Szatana (czyli tego odłamu ateistycznego) boją się o swoje życie i nie mogą z tego kościoła odejść (a naprawdę to nikogo w tym kościele nie interesuje czy odejdzie jedna osoba czy nie)!!! Nie ma to jak pranie mózgu i propaganda...
Ja na lekcji religii w liceum kiedyś usłyszałem od księdza, że swastyka to połamany krzyż.... O pierwotnym znaczeniu wywodzącym z krajów Azjatyckich, powiązaniem z buddyzmem nie było ani słowa.
Używanie terminu "satanizm ateistyczny" jest równie sensowne, co używanie terminów "ateistyczne jedzenie lodów", "ateistyczna jazda na rowerze" czy "ateistyczne szydełkowanie", bo czynności te nie mają nic wspólnego z aktywnym kultem i wierzeniem w osobowego boga.
Zastanów się nad kilkoma rzeczami: po pierwsze, bycie ateistą stało się dzisiaj modne i bardzo cool, większość "ateistów", których spotkałem prezentuje postawę identyczną co ów profesor z filmu - aroganccy, cyniczni i wiecznie ofensywni. Nie twierdzę, że chrześcijanie są dokonali, nikt nie jest. Ale jeśli "ateista" ma taką wielką potrzebę budowania własnej wartości i tożsamości przez atakowanie Boga, to coś jest nie halo. Po drugie, nie ma ani jednego nieskazitelnego chrześcijanina, bo w wierze chrześcijańskiej chodzi nie o to że człowiek jest doskonały, tylko że doskonały Bóg zdecydował się pomóc niedoskonałemu człowiekowi. Czy chrześcijanie cierpią za wiarę? Oczywiście, w Europie mogą co najwyżej być szykanowani i dyskryminowani prawnie, ale w Azji czy Afryce są zabijani tysiącami, o czym w Europie się nie mówi. Co do muzułmanów - OCZYWIŚCIE, że są gotowi wyrzucić swoje dziecko z domu, i tak jest to łagodne traktowanie w porównaniu z biciem czy polewaniem kwasem. Poczytaj i posłuchaj świadectw muzułmanów, którzy nawrócili się na chrześcijaństwo. Większość z nich została porzucona przez własne rodziny.
Fajnie, ale co by było, gdyby ateista był tym łagodnym, spokojnym człowiekiem, który nie forsowałby swoich poglądów? Tematu by nawet nie było, a przecież trzeba coś sklecić, żeby pokazać wyższość chrześcijanina. A co by było, gdyby to ateista wygrał (co powinno się stać, bo ateista zawsze ma przewagę nad wierzącym)? Tłumaczyć chyba nie muszę. Ten film zwyczajnie mnie irytuje, bo jest jednostronny i operuje schematami niskich lotów, to wręcz BANAŁY. Może ktoś lubi oglądać, jak dziennikarka nawraca się przez raka (ciekawe kto go zesłał)(o ateista taki odważny póki nie zachoruje!!1) a studencik w 3 starcia potrafi zanegować wszelkie twierdzenia filozofów wszechczasów i pokazać, kto wygrywa. Ja w tym nie gustuję. Nie będę już mówił, że to kwestia dojrzałości, bo zaraz dostanę łatkę wojującego ateisty.
Ja się nie dziwię postawy większości ateistów. Pomijając już mój osobisty punkt widzenia, że to my rzeczywiście mamy rację, to widzę także, jak dzieci od urodzenia wychowuje się w jednej słusznej wierze, a potem robi parodię z Jezusa, defekując na wszystkie zasady dekalogu po kolei. ALE to dalej ateiści są tymi złymi, szatan sprowadził ich na złą drogę blabla, a prawda jest taka, że ateiści zazwyczaj nie łamią prawa tak bardzo jak chrześcijanie czy muzułmanie. Dostojewski "Jeżeli nie ma Boga, to wszystko jest dozwolone". Tylko taki wierzący z filmu może wywnioskować z cytatu, że gdyby nie wierzył, to by gwałcił, mordował i rabował. Ja widzę tu tylko jeszcze większą odpowiedzialność, jaka na mnie spoczywa, by udowodnić, że ateista to człowiek, który może być dobry, a jednocześnie nie potrzebuje żadnej plemiennej moralności, żadnej książki, żadnego kodeksiku ani opiekuna, który ześle na mnie deszcz meteorytów, jeśli nie podoba mi się go słuchać.
Masz prawo mieć swoje zdanie. Film w żaden sposób nie miał pokazać wyższości chrześcijan nad innymi, bo chrześcijanie nigdy nie stali i nie stoją wyżej niż inni ludzie. Bóg stoi wyżej, nikt więcej. "Ateista" nigdy nie wygra w takiej debacie, bo po zagłębieniu się w szczegóły i burzliwej dyskusji każdy "ateista" dochodzi do wniosku, że nie można zaprzeczyć istnieniu Boga, bez względu jak bardzo zagubiony jest w swojej nienawiści i cyniźmie. Widziałem to już kilkadziesiąt razy. Ten film został nakręcony przez chrześcijan i zapewne większość zamierzonych odbiorców to chrześcijanie, dlatego ludzie pałający nienawiścią do Boga i chrześcijaństwa mogą go uważać za irytujący. Aż się prosi cytat "mało wiedzy oddala od Boga, dużo wiedzy prowadzi z powrotem do Boga". Pomijając fakt, że "ateiści" nigdy nie mieli racji, chciałbym dodać, że bez Boga nie można wyznaczyć uniwersalnego standardu moralności. Bardzo modne dziś, ale potwornie krótktowzroczne i żenujące stwierdzenie "nie potrzebuję Boga, żeby wiedzieć co dobre a co złe" świadczy o mocno ograniczonym myśleniu. Skoro człowiek sam z siebie wie co dobre, to dlaczego ateizm prowadzi do wojen i tak nieludzkiego traktowania drugiego człowieka? Hitler, Stalin, Mao Zedong, Kim Ir Sen... oni wszyscy byli "ateistami" i uważali że można stworzyć idealne społeczeństwo bez Boga. Jak to się skończyło, nie muszę tłumaczyć.
Zadziwia mnie naiwność ludzi, którzy myślą że moralność jest zakodowana w człowieku i Bóg nie jest potrzebny. Jak w takim razie określić co jest dobre a co nie? To co jest dobre dla jednego, jest karygodne dla innego. Ateizm zakłada, że jeden i drugi ma rację. Czyli jak to rozwiązać? Przez wojnę? Prawda, ateiści zawsze byli pierwsi do zabijania. Ale zostawmy temat, bo to nie jest forum do dyskusji teologicznych i do obnażania upośledzenia ateizmu. Film był dobry, pokazał że doskonałość zawsze obroni się sama i żadne wściekłe ataki ze strony ludzi nieszczęśliwych, niewierzących czy zagubionych nie naruszą najsilniejszego fundamentu jakim jest Bóg. Pozdrawiam.
Bzdury. Tyle i tylko tyle, bo nie chce mi się dyskutować. Walka z wiatrakami. Uznaj swoją wygraną.
""Ateista" nigdy nie wygra w takiej debacie, bo po zagłębieniu się w szczegóły i burzliwej dyskusji każdy "ateista" dochodzi do wniosku, że nie można zaprzeczyć istnieniu Boga, bez względu jak bardzo zagubiony jest w swojej nienawiści i cyniźmie"
Ależ zaprzeczano istnieniu Boga wiele razy. Sami chrześcijanie zaprzeczali mu wielokrotnie. Dzisiejsza wiara w Boga jest całkowicie odmienna od tej, która była powszechna 100 lat temu. Można wręcz powiedzieć, że ludzie w innego Boga wierzyli. Bóg ze Starego Testamentu dawno przestał istnieć w świadomości ludzi, a większość tego co znajduje się w Biblii traktowane jest jako pouczenia moralne i metafory, a nie fakty historyczne. Warto zdawać sobie sprawę, że nie zawsze tak było.
"Ten film został nakręcony przez chrześcijan i zapewne większość zamierzonych odbiorców to chrześcijanie, dlatego ludzie pałający nienawiścią do Boga i chrześcijaństwa mogą go uważać za irytujący. "
Nie trzeba nienawidzić chrześcijaństwa aby film irytował. Wystarczy szanować takie wartości jak prawda, uczciwość, aby film ukazał się jako irytujący.
"Aż się prosi cytat "mało wiedzy oddala od Boga, dużo wiedzy prowadzi z powrotem do Boga"."
W świetle poniższych argumentów powiedziałbym, że jest całkowicie odwrotnie: http://www.wykop.pl/wpis/11707375/chrzescijanstwo-religia-ateizm-mini-recenzja-f ilmu/
"chciałbym dodać, że bez Boga nie można wyznaczyć uniwersalnego standardu moralności. "
Z Bogiem również się to nie udało. Odpowiedzialność zbiorowa jest nie do obrony w naszych czasach.
" Skoro człowiek sam z siebie wie co dobre, to dlaczego ateizm prowadzi do wojen i tak nieludzkiego traktowania drugiego człowieka?"
Udowodnij to stwierdzenie.
" Hitler, Stalin, Mao Zedong, Kim Ir Sen... oni wszyscy byli "ateistami" i uważali że można stworzyć idealne społeczeństwo bez Boga. Jak to się skończyło, nie muszę tłumaczyć."
Ależ Hitler budował swoje społeczeństwo w oparciu o "Got mit uns". Co do reszty wyliczanki, którą wpajają wam na religii od dziecka, szkoda, że nie douczają was, że wszyscy ci tyrani zastępowali jedne ideologie swoimi własnymi, gdzie religie stanowiły dla nich po prostu konkurencję. Lepiej więc abyś nie tylko nie tłumaczył takich rzeczy ale aby ktoś Tobie to wytłumaczył.
"Zadziwia mnie naiwność ludzi, którzy myślą że moralność jest zakodowana w człowieku i Bóg nie jest potrzebny. Jak w takim razie określić co jest dobre a co nie? "
A dlaczego chciałbyś wyznaczać jeden standard dobra i zła? Komuniści usiłowali bardzo mocno do tego przekonywać i ich eksperyment się nie powiódł.
"To co jest dobre dla jednego, jest karygodne dla innego. Ateizm zakłada, że jeden i drugi ma rację."
Pomijając już, że w tym zdaniu wykazujesz absolutnie zerowe pojęcie o tym czym jest ateizm, a czym nie jest (bo ateizm niczego takiego nie zakłada) to co jest nieprawidłowego w takim stwierdzeniu? Znajdujemy się w wielu życiowych sytuacjach, gdy czyjeś dobro okupione jest czymś złym dla kogoś innego. Nawet gdy siedzisz w autobusie, to ktoś musi zazwyczaj stać.
"Czyli jak to rozwiązać? "
A nie nauczono Cię w ramach religijnej moralności o takich rzeczach jak rozmowa, dialog, porozumienie, zgoda, kompromis? To bardzo szkoda, że jedyne co Ci przychodzi do głowy w przypadku sytuacji konfliktowych to wojna. To bardzo symptomatyczne dla wielu chrześcijan snujących wizje bez ich Boga.
"Prawda, ateiści zawsze byli pierwsi do zabijania."
Dowody.
"Ale zostawmy temat, bo to nie jest forum do dyskusji teologicznych i do obnażania upośledzenia ateizmu."
To bardzo typowe dla chrześcijan, że można opluć kogoś, obrazić, a potem próbować uciec stwierdzając "ale zostawmy temat". Nie będę tego nazywał żadnym epitetem, bo grzecznie się nie da.
" Film był dobry, pokazał że doskonałość zawsze obroni się sama i żadne wściekłe ataki ze strony ludzi nieszczęśliwych, niewierzących czy zagubionych nie naruszą najsilniejszego fundamentu jakim jest Bóg. Pozdrawiam."
Film przecież Ci jasno pokazał, że żadnego ateisty tam nie było. Ale najwyraźniej potrzebujesz kultywować w swojej głowie swoje fałszywe przekonanie o ateizmie, którego jak każdy rasowy chrześcijanin, znieść nie potrafisz, bo zaburza Twój wyimaginowany obraz świata. A jeśli spojrzałbyś pod inny kątem, mógłbyś odkryć, że nie tylko tacy ateiści jakich sobie wyobrażasz, chodzą po świecie. Ale nie dowiesz się tego z Kościoła. Dlaczego? Odpowiedz sobie sam.
http://www.youtube.com/watch?v=ZxDLkoK8vQQ
"Bardzo modne dziś, ale potwornie krótktowzroczne i żenujące stwierdzenie "nie potrzebuję Boga, żeby wiedzieć co dobre a co złe" świadczy o mocno ograniczonym myśleniu. Skoro człowiek sam z siebie wie co dobre, to dlaczego ateizm prowadzi do wojen i tak nieludzkiego traktowania drugiego człowieka? Hitler, Stalin, Mao Zedong, Kim Ir Sen... oni wszyscy byli "ateistami" i uważali że można stworzyć idealne społeczeństwo bez Boga."
A co można powiedzieć o wojnach toczonych w imię Boga? Krucjatach, terroryzmie i innych tego typu rzeczach? Człowiek nie potrzebuje boga, żeby wiedzieć co jest dobre (co przynosi korzyści). Człowiek jest zwierzęciem stadnym (stado się trochę rozrosło :P) tak samo jak np. lwy. Czy lwy wierzą w jakiegoś Boga, że się nie pozagryzają i wspólnie polują? Albo jakiekolwiek inne zwierzęta stadne? Ludzie nie kradną, nie zabijają itd. bo wiedzą (niekoniecznie świadomie), że to doprowadzi do upadku społeczeństwa i znikną wszystkie profity płynące ze współpracy.
Co więcej, ateista nie musi udowadniać nieistnienia boga - to osoba wierząca twierdzi, że bóg istnieje i to na niej spoczywa ciężar udowodnienia tego. Tak samo ja mogę powiedzieć, że mam w portfelu 3 zapałki i musisz mi wskazać dowód, że w moim portfelu nie ma 3 zapałek. Nie da się tego zrobić.
Oczywiście, że wierzą. Wierzą w Wielkiego Kicia Polowań ;P
Że absurd? A czym się to różni od innych bogów?;>
Jeżeli twierdzi, że bóg nie istnieje musi to udowodnić. Jeśli tego nie potrafi jest to wiara w nieistnienie boga. Dlatego najbardziej racjonalnym podejściem jest agnostycyzm.
'Tak samo ja mogę powiedzieć, że mam w portfelu 3 zapałki i musisz mi wskazać dowód, że w moim portfelu nie ma 3 zapałek. Nie da się tego zrobić.'
Być może są a być może nie. Stwierdzenie bez jakichkolwiek przesłanek, że na pewno nie ma nie jest uzasadnione tak samo jak stwierdzenie, że są.
No nie bardzo. Zacząć należałoby od możliwie precyzyjnego zdefiniowania postulatu który miałby zostać ewentualnie udowadniany. Jeśli ktoś pod pojęciem "bóg" rozumie "a takie jakieś nie wiadomo co" to oczywiście ciężko byłoby zaprzeczyć ale gdy w postulacie pojawia się jakakolwiek cecha lub ich zestaw cech (np. z brodą, mogący podnosić kamień którego ktoś nie podniesie itp.) to należałoby wskazać przesłanki ku takowym cechom, bo inaczej mamy do czynienia z dowolną fantazją.
Oczywiście jeżeli jesteśmy w stanie ocenić składowe takiego bytu, np. w stosunku do Jahwe wiemy, że jest wszechmocny to jednocześnie możemy stwierdzać cokolwiek nt. jego istnienia (paradoks omnipotencji - Jahwe nie istnieje). Jeśli natomiast taki bóg jest całkowicie nieweryfikowalny nie można jednoznacznie stwierdzić, że on nie istnieje (szansa zawsze jest) a należy po prostu pominąć dyskusje na ten temat z uwagi na brak możliwej metodologii by zbadać jego istnienie. Brak wiary w boga nie zawsze oznacza wiarę w jego nieistnienie.
Ale co to znaczy, "jesteśmy w stanie ocenić"? My nic nie wiemy o Jahwe. Wszelkie informacje o nim pochodzą z bardzo starej książki, która jest niewiarygodna i to stwierdzono już dawno w definitywny sposób.
Co to jest "bóg nieweryfikowalny"? Albo posługujemy się zdaniami sensownymi logicznie albo nie. Jeśli jest to "bóg nieweryfikowalny" to znaczy, że nic sensownego o nim nie udało się powiedzieć. Dlaczego mam być agnostykiem wobec kwadratowego kółeczka?
Co do kwadratowego kółeczka jesteśmy w stanie stwierdzić, że ono nie istnieje posługując się logiką tak samo jak Jahwe który jest obarczony zbiorem sprzecznych cech z jak napisałeś niewiarygodnej księgi. Można jednak sformułować koncept boga co do którego nasze zdolności oceny jego istnienia się wyczerpują i wtedy to, że nic sensownego nie udało nam się o nim powiedzieć powoduje, że nie przyjmujemy tego konceptu za prawdę (jak z wszystkim na co brak dowodów), ale również nie możemy jednoznacznie stwierdzić, że on nie istnieje.
No ale ja właśnie usiłuję wyjść z tej meta-rozmowy o rozmawianiu do rozmowy o faktach. Rozmawianie o 'bogu' czy 'Bogu' to meta-rozmowa, jeśli nie padają żadne definicje.
Z faktami się nie dyskutuje.
Natomiast żeby rozmawiać o faktach, trzeba wejść na pewien poziom abstrakcji tworząc sobie pojęcia np. bytu, niebytu, Boga itp. a następnie orzekać tworząc różne klasy.
No i nie ma przecież prawdziwych czy fałszywych definicji, bo wszelkie definicje są tylko kwestią
umowną.
Z doświadczenia wiem, że właśnie trzeba unikać tego typu abstrakcji na ile to tylko możliwe, bo dyskusja może się zmienić w bełkot prowadzący donikąd... Przede wszystkim najpierw trzeba zdefiniować Boga o którym mówimy bo spotkałem się z różną filozofią i ludzie jako bóstwo potrafią postrzegać wszystko - np. uczucia jak miłość, energię (bezosobową jak np. prąd), czy np. ogólne reguły na których opiera się nasz świat (ewolucja, prawo powszechnego ciążenia).
Nie ma sensu rozmawiać o Bogu dopóki nie zostanie on zdefiniowany w jakiś sposób - osoba która chce mówić o istnieniu Boga musi podać konkretne atrybuty Boga lub/i granicę kiedy coś zaczyna lub przestaje dla niego być Bogiem.
Podstawy logiki nakazują trzymać się konkretów na ile to tylko możliwe i w tym wypadku naprawdę warto się tego trzymać, bo inaczej się będzie niepotrzebnie zmierzać do filozoficznej schizofrenii w stylu "czy nicość też jest czymś"
CHYBA MNIE NIE DO KOŃCA ZROZUMIAŁEŚ...
A jak chcesz rozmawiać o faktach nie wytworzając jakiegoś pojęcia bez wchodzenia na poziom abstrakcji?
Jeśli mowa o czystych faktach, to mam na myśli to, że sądy, które wnoszą coś do naszego poznania, zawsze ujmowane są w ramach jakiegoś szerszego systemu, który jest abstrakcyjny. Możesz powiedzieć np. "widzę kota" i samo to zdanie jest już ujęte w pewnej abstrakcyjnej strukturze - a to właśnie wynika z własności naszego języka. Niemożliwe jest mówienie o czystych faktach (kłania się logika i odsyłam do Wittgensteina). Nie mówimy o bytach tak jak istnieja tylko tak jak sobie abstrakcyjnie to istnienie wyobrazamy.
Co do definiowania...Ale nie ma jednej prawdziwej definicji np. "Boga". Definiowanie to kwestia umowna. Ja przyjmuję taką, definicję Boga, która nie tworzy problemów., a inni taką co tworzy :)
Definicja Boga - byt konieczny i doskonały, Czysty Akt Istnienia.
Nicość rozumiana jako niebyt nie jest czymś :) Byt to coś co istnieje (w jakikolwiek sposób) , niebytu nie ma. Twierdzenie Parmenidesa jest prawdziwe :)
Chodzi o minimalizowanie poziomu abstrakcji i subiektywnych definicji - im więcej zbędnej abstrakcji, tym gorzej...
To trochę tak jak z samą obiektywnością - ktoś może powiedzieć że nie istnieje i koniec, ale to nie jest rozwiązanie - taka postawa jest wręcz problemem... Rozwiązaniem jest maksymalne dążenie do bycia obiektywnym mimo że perfekcyjna obiektywność jest nieosiągalna.
Masa naukowców nie lubi części filozofów nie bez powodu - wielu filozofów gubi podstawowe zasady logiki traktując zbyt poważnie to, co na poziomie abstrakcji na który wchodzą może być co najwyżej ćwiczeniem umysłowym. Skupianie się na precyzji i klarowności zbliża nas do prawdy mimo, że wielu może się nie podobać iż to komplikuje sytuację i nie jest takie "zgrabne"... Definicja Boga jest ekstremalnie subiektywna i może być też strasznie złożona w przeciwieństwie np. do kota i musimy na to zwrócić uwagę. Nawet w przypadku takiego słowa jak "kot" bez odpowiedniego kontekstu nie wiesz czy chodzi o zwykłego dachowca, kota perskiego czy lwa lub tygrysa. Właśnie dlatego każdego Boga w jakiego wierzy każdy człowiek z osobna trzeba brać indywidualnie, a jeśli ktoś nie potrafi nawet nakierować na to kim/czym jest jest jego Bóg i co się z nim wiąże, to po prostu oznacza, że sam nie za bardzo wie w co wierzy a im mniej mamy konkretnych punktów odniesienia do Boga, tym bardziej staje się bezsensowne dyskutowanie o nim - można się gimnastykować i wymyślać cudy dla jaj, ale do niczego nie będą prowadzić
Definicja Boga którą dałeś jako przykład "byt konieczny i doskonały, Czysty Akt Istnienia" jest esencją tego, czego wielu ludzi nienawidzi... "byt konieczny", "byt doskonały" - byt konieczny dla kogo? Byt doskonały w czyich oczach? Doskonały w jakich granicach? Gdyby powiedzieć np. "doskonały miecz" (prawdziwy) to każdy by miał jako takie wyobrażenie o ograniczeniach tej doskonałości i wiadomo by było, że chodzi o doskonałość w ludzkich oczach... Co więcej większość domyśliłaby się, że ta doskonałość będzie w sporej mierze subiektywnym odczuciem i nie każdy będzie przedmiot uznawał za doskonały... Filozofia, która przede wszystkim sprowadza się do igraszek ze znaczeniem słów i tworzeniem intrygujących fraz jest w pewien sposób ciekawa, ale traktowana zbyt poważnie sprawia tylko, że filozofowie tracą szacunek... "Czysty Akt Istnienia" - to mało klarowne...
Wiadomo że głównie filozofowie teologiczni całkiem się zatracają tracąc logikę i gubiąc się w abstrakcji na bardzo subiektywnym poziomie, a potem nawet jeszcze się czasem kompromitują zarzucając innym brak logiki. Filozof W. L. Craig np. uważa, że Protestantyzm to jedyna LOGICZNA droga i udowadnia to poprzez dedukcję filozoficzną. Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać... Mam wrażenie, że poro ludzi interesujących się filozofią jak i po prostu filozofów zapomina też, że stara filozofia często jest ceniona nie tyle za swoją poprawność, co samo zapoczątkowywanie nurtów... Czasem też niepokoi mnie to, że ludzie wolą się na sucho odnosić do gotowców zamiast coś krok po kroku przemyśleć i dokładnie przedyskutować/przeanalizować i że stronią od najbardziej wartościowej krytyki współczesnych filozofów i naukowców - to jest dziwne biorąc pod uwagę na jakim poziomie była dawna filozofia i świadomość ludzi o tak ograniczonym dostępie do informacji i różnych opinii, a pamiętajmy też, że jeszcze nie tak dawno nie było internetu... Postrzegam to jako problem o szerokim zasięgu - wpływający negatywnie na wszystko (również wiele książek, wikipedię itd.).
Co do nicości to kłócić się można w nieskończoność i Parmenides wiele tu nie daje, bo sprowadza się to do kłótni o to jaka forma postrzegania nicości na wysokim poziomie abstrakcji (przez co staje się to mocno subiektywne) jest poprawna. Przez to właśnie potem mamy idiotyczne, do niczego nie prowadzące kłótnie np. o to co powiedział Dr. Lawrence Krauss https://www.youtube.com/watch?v=UemhCsaeGgc
Tyle razy widziałem trzeźwo myślących ludzi, którzy dali się zaplątać w dyskusje o niczym przez profesjonalnych bullshitowców, chcących przepchnąć swoje subiektywne bzdety i za nimi też później masę idiotyzmów jako logiczny fakt, że aż naprawdę człowiekowi przykro się robi... Robi się z tego takie uciekanie od konkretów do totalnej abstrakcji, która pozwoli krążyć wokół tematu w nieskończoność aż ewentualnie przeciwnik się zmęczy co z kolei przez wielu będzie uznane za przegraną. Przykładowy ciąg logiczny takiego dziwnego przepychania:
1. Dedukcja: Nie da się udowodnić, że Bóg nie istnieje
2. Dedukcja: Potraktuję doskonałość jako absolut i uznam, że jego najwyższą formą jest Bóg
3. Wniosek: Bóg istnieje
4. Wniosek: Bóg jest jeden
5. Dedukcja: Może istnieć tylko Bóg zgodny z moją wiarą...
6. Wniosek: Mój Bóg istnieje
7. Wniosek: Każdy inny Bóg jest fałszywy
Bullshitowa dyskusja zazwyczaj się skupia tylko na punktach od 1 do 4 a jej celem jest przepchnięcie po cichu (bez realnej debaty) punktów od 5 do 7. Pomijam fakt, że cała dedukcja i wnioskowanie są w tym przykładzie złe - ważne że punkty od 1 do 4 są bardziej ogólne a więc i uniwersalne (więcej ludzi będzie ich bronić) i po prostu łatwiej jest nimi manipulować i się wymigiwać w różny sposób...
W moim odczuciu trzeba unikać takich sytuacji i dlatego sam np. nie mam zamiaru rozmawiać o Bogu w ogólnym, nieokreślonym znaczeniu - to nie ma sensu, bo wtedy nawet jeśli powiem "tak, Bóg istnieje" to i tak nie potwierdzę, że Bóg w którego wierzy mój rozmówca istnieje lub jest chociaż trochę podobny do tego o czym mówię i się w ogóle klasyfikuje jako Bóg - to po prostu nie mówi nic).
Szczerze mówiąc to warto się zastanowić czy ogólne i nieskrępowane pytanie o istnienie Boga ma w ogóle sens... Bo prawda jest taka, że cokolwiek byśmy nie wymyślali na ten temat, to będzie to tylko zgadywanka niczym w totku, tylko że z ilością liczb w losowaniu przekraczającą nasze wyobrażenia...
" minimalizowanie poziomu abstrakcji i subiektywnych definicji "
To "minimalizowanie abstrakcji" jest tylko Twoją subiektywną preferencją, dlaczego więc rościsz pretensje do tego, by Twoja metoda obowiązywała mnie? Ja ją odrzucam, bo niemożliwe jest mówienie o faktach bez wejścia na poziom abstrakcji. Preferuje logikę. Zgadzasz się na taką metodę?
Mamy trzy światy popperowskie: świat zoobiektyzowanych (intersubiektywnych) treści pracy myślowej, świat przedmiotów czy stanów fizycznych i świat stanów psychicznych czyli wewnętrzny świat naszych przeżyć psychicznych. Na pytanie który świat jest najbardziej realny/prawdzy Ty odpowiadasz ,że należy tworzyć obiektywny obraz rzeczywistości, modelujemy go i za pomocą logiki badamy te sprawy - tak właśnie działa nauka. Wybacz,ale z tego wcale nie wynika,że świat subiektywnych odczuć danej osoby nie jest realny/prawdziwy bądź ,że jest oderwany od rzeczywistości. No bo niby jak?
Zauważ, że metoda logiczna nie odrzuca takiego sposobu dowodzenia, no chyba, że Ty sobie wykluczysz to explicite.
Co do precyzyjnego definiowania - to zgadzam się z Tobą.
"Skupianie się na precyzji i klarowności zbliża nas do prawdy "
Skoro tak uważasz, to czemu sam wyrażasz się nieprecyzyjnie? Jesteś nieprecyzyjny, bo nauka nie rości sobie pretensji do zbliżania nas do prawdy, bo to tylko prawdopodobieństwo, które nie jest wiedza pewną a metoda naukowa nawet nie zbliża się do rzeczywistości tylko tworzy jej MODELE. WIESZ CO TO "MODEL" ?Odsyłam m.in. do Poppera "Logiki odkrycia naukowego"
"Przez to właśnie potem mamy idiotyczne, do niczego nie prowadzące kłótnie np. o to co powiedział Dr. Lawrence Krauss "
Rzeczywiście te kłótnie są idiotyczne, jeśli się mówi o czymś czego się nie zrozumiało u oponenta.
Ale Ja wiem co napisał Krauss. W swojej książce "A Universe from Nothing: Why There Is Something Rather Than Nothing" definiuje "nic" na siedem sposobów! Istny brak precyzji w definiowaniu :)
To co pisze, to taka nielogiczna i nienaukowa metafizyka... to taki fenomen dziecięcych fantazji wytrenowanych umysłów teologów wyznających bóstwo bezosobowe zwane wszechswiatem :) W nauce nie ma nic na wiarę.... a jak jej chcesz to idź do księdza.
Otóż jego archetyp prapola wszystkich pól ma tyle wspólnego z nauką co wróżenie z fusów. Oczywiści ja jemu w to wierzyć nie bronię. Oczywiście może sobie takie wizje metafizyczne nazywać hipotezami, ale to niczego nie zmienia, bo w takiej hipotezie przyjmuje rolę pozaświatowego Pana Boga. Ponad to hipoteza istnienia jakiegoś prapola jest tak samo równouprawniona jak hipoteza Boga Ojca. Takie hipotezy to mamy w metafizyce a nie na terenie nauki.
Zobacz sobie jak było u Einsteina - w każdym jego eksperymencie myślowym obserwator wchodzi w rolę zewnętrznego obserwatora a sama obserwacja jest zawsze wewnątrzświatowa.
Właśnie wykazałam pseudonaukowość poglądów tego naukowca. Metodologia naukowa obala jego poglądy.
"Nawet w przypadku takiego słowa jak "kot" bez odpowiedniego kontekstu nie wiesz czy chodzi o zwykłego dachowca, kota perskiego czy lwa lub tygrysa. "
Definicja ma przedstawić istotę danej rzeczy, a nie jej naturę. Definicja nie jest dokładną charakterystyką rzeczy. Precyzyjne definiowanie pozwala nam na zdobywanie wiedzy. Mówiąc "kot istnieje" nie mówię jaki jest ten kot , czy dachowy, gruby czy brzydki, perski itd. po prostu stwierdzam, że jest bytem! Precyzyjne do bólu! Łapiesz czy dalej bedziesz namietnie uprawiał pseudofilozoficzny bełkot? Zabawne jest to, że filozofię , która posługuje się właśnie logiką i analizą metarzeczywistości nazywasz nieprecyzyjną, a swój nielogiczny bełkot uznajesz za wiedzę zblizającą Cie do prawdy:)
"Czysty Akt Istnienia" - to mało klarowne"
To z systemu Tomasza z Akwinu zajmował się analizą aktu istnienia operując na bardzo precyzyjnych definicjach Arsystotelesa.To istota jego filozofii, a jego myśl może być spokojnie zaadaptowana w realizmie metafizycznym i zarówno w światopoglądzie ateisty jak i agnostyka. Więc teraz żeby mi wykazać, że nie opierasz się na jakimś urazie neurotycznym lub "niechęć " do tomaszowej filozofii i nie jest kwestią ustawienia Twoich markerów somatycznych .. wykaż słabość filozofii Tomasza tak jak ja wykazałam słabość pseudonaukowego bełkotu Kraussa o istnieniu siedmiu niców i prapolu. Czekam
Co do filozofa W. L. Craig ...on z wykształcenia jest filozofem, ale nie uprawia filozofii tylko apologetykę. Wiedziałeś? Jeśli filozofię utożsamiasz z apologetyką, to jesteś idiota do kwadratu. Gdzie tWOJA PRECYZJA?
Jego przekonania uważam za błędne, mają kilka błędów logicznych :)
Natomiast w nauce ( konkretnie u badacza) jak i w filozofii jest coś takiego jak namysł nad meta-rzeczywistością, potem tworzy się teorię i sprawdza czy teoria zgadza się z obserwacją i dopiero wtedy przytłumaczone to jest na język nauki czy terminologie filozoficzną.
"Definicja Boga którą dałeś jako przykład "byt konieczny i doskonały, Czysty Akt Istnienia" jest esencją tego, czego wielu ludzi nienawidzi... "
Argumentum ad populum :)
Nie wiesz co to w filozofii byt konieczny a byt przygodny? A wiesz co to chociaż byt? Człowieku Ty nawet podstaw nie znasz, a filozofię krytykujesz tj. swoje wyobrażenie o niej :) Dyskusja z samym sobą. No ja pekam ze śmiechu
Sama nauka to metoda filozoficzna :)
Precyzja... np. dopóki nie sprecyzujesz o jakim Bogu chcesz mówić, dyskusja będzie jałowa. Aby precyzyjnie/poprawnie wyciągać wnioski z dyskusji trzeba przede wszystkim starać się zrozumieć co chce przekazać druga strona (co niestety zdaje się sprzeczne z twoimi intencjami), trzymać się tematu (co też chyba nie specjalnie ci pasuje), przekazywać jak najwięcej informacji i być świadomym możliwości zaistnienia niejasności i barier związanych z niedoskonałością komunikacji, które najlepiej pokonywać poprzez dodatkowe pytania a nie wnioski z czapy. To są logiczne proste zasady prowadzenia zdrowej dyskusji, ale niestety jak ktoś nie chce się porozumieć, to nic nie pomoże...
Weź sobie argumenty Tomasza i ustosunkuj do tego o czym trąbię - że w rzeczywistości i tak każdy indywidualnie wyznacza granice co jest w stanie nazwać Bogiem a co nie. Odnoszę się do braku sensowniejszej definicji Boga i niewyobrażalnej dowolności w tym względzie, a ty w związku z tym potem odnosisz się do Tomasza i Arystotelesa jakby nie wiem co to miało być. W jakim kierunku ty uciekasz? Możesz chcieć rozmawiać o jakimś nieokreślonym sensownie bycie i nie widzę w tym nic strasznego, tylko że ja tutaj staram się wyjaśnić dlaczego wielu ludzi tego unika i dlaczego czasem naprawdę sensowniej jest tego unikać xD
Filozofia (oczywiście nie pod każdym aspektem), ale bywa ostro krytykowana. Czasami negatywne podejście do filozofii potrafi być naprawdę radykalne, ale to nie ja... Ja nie uznaję że filozofia jest słaba, tylko przyznaję rację, że to co wnosi faktycznie jest wykorzystywane do manipulacji i mącenia w dyskusji. Żeby nie było niejasności... Piszę o bełkocie, bo w bełkot mijający się z pierwotnym celem dyskusji potrafi się czasem dyskusja zamienić, a nie że filozofię utożsamiam z samym bełkotem.
To tylko ułamek obrazujący co nie gra w twoim podejściu do dyskusji. Biorąc pod uwagę co piszesz (nie tylko tutaj) ciężko nie dojść do wniosku, że niemal non stop intencjonalnie gubisz sens tego co ci się chce przekazać i wmawiasz sobie na zapas masę nieciekawych rzeczy na temat tego co ktoś sądzi, czego nie wie i co chce powiedzieć, co mija się z celem prowadzenia sensownej dyskusji...
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę co to oznacza xD
" dopóki nie sprecyzujesz o jakim Bogu chcesz mówić, dyskusja będzie jałowa."
Skąd założenie, że chce o Bogu mówić? Ja tylko podałam Ci definicje bytu zwanego Boga, nie umiesz czytać ze zrozumieniem?
"Tomasza i Arystotelesa jakby nie wiem co to miało być. W jakim kierunku ty uciekasz? "
Podałam Ci precyzyjną definicje Boga Tomasza, który operował na pojęciach Arystotelesa. POWTÓRZĘ PYTANIE: masz problemy z rozumieniem tekstu czytanego?
"Biorąc pod uwagę co piszesz (nie tylko tutaj) ciężko nie dojść do wniosku, że niemal non stop intencjonalnie gubisz sens tego co ci się chce przekazać i wmawiasz sobie na zapas masę nieciekawych rzeczy na temat tego co ktoś sądzi, czego nie wie i co chce powiedzieć, co mija się z celem prowadzenia sensownej dyskusji..."
To Twoja projekcja? ;)
"Filozofia (oczywiście nie pod każdym aspektem), ale bywa ostro krytykowana"
Podaj mi tekst ostro krytykujący filozofię, jako specyficzna dziedzinę działalności ludzkich umysłów nie będący krytyka filozoficzną, przykład. Czekam
Oczywiście , jeden filozof np. materialista krytykuje filozofię spirytualistyczną...inny filozof wykazuje wyzszość rozumu nad doświadczeniem i słabości filozofii empirystycznej ...jeszcze inny wyznaje postmodernizm i relatywizm, albo głosi nihilizm. No i co w związku z tym?
Mącisz i non stop uciekasz od problemu który poruszam, bo nie potrafisz spojrzeć z szerszej perspektywy albo się po prostu drażnisz, albo coś innego pokręconego dzieje się w twojej głowie... Radykalnej ostrej krytyki nie mam zamiaru ci przedstawiać ponieważ sam się z nią nie zgadzam. Krytyka skupia się głównie na pewnej postawie - zbyt częstym przypisywaniu zbyt wielkiej wagi i powagi dla rzeczy, które akurat są raczej tylko gimnastyką umysłu, która jest niepraktyczna i bez prawdziwych podstaw (podstawy są kreowane z powietrza tylko na potrzeby podtrzymania sensu gimnastyki).
Nie wiem po co udajesz, że jest ci trudno wpisać w wyszukiwarce np. "philosophy vs science". Możesz też poszukać debat na YouTube (materiałów i komentarzy obejmujących ten temat nie brakuje). Co więcej, krytyki nie brakuje nawet na samym filmwebie - np. tutaj zeszło na krytykę pewnych postaw w filozofii http://www.filmweb.pl/serial/Ergo+Proxy-2006-299616/discussion/wybitne%2C+jednak +nie+dla+każdego,2355760
Wiadomo że mało kto się tutaj rozpisuje na tego typu tematy, ale jfjsas07 jednak poświęcił odrobinę więcej czasu na wyjaśnienie swojej postawy.
Dyskusja z Toba jest jałowa.
Co mnie obchodzą debaty philosophy vs science, skoro sama nauka jest metodą filozoficzną. Tylko idiota nie rozumiejący metodologii nauk będzie krytykował filozofię. Cała metodologia naukowa nie została wyciągnięta z kapelusza, tylko opracowali ją filozofowie. Podważając filozofię podważa się również naukę.
Polecam na początek: https://pl.wikipedia.org/wiki/Logika_odkrycia_naukowego
Dlatego sam nie krytykuję filozofii brutalnie jako zło wcielone - bo to może być źle zrozumiane... Masa filozofów pogrąża filozofię - W L Craig wyraźnie mówił, że używa filozoficznej dedukcji do udowodnienia, że to Prawosławie jest najtrafniejszą religią... To kłóć się z nim co jest filozofią prawdziwą a co nie. Takich filozofów jest masa i coraz mocniej przez ich pryzmat filozofia zaczyna być postrzegana. Ludzie widzą masę trików i technik manipulacji dyskusją zamiast normalnej filozofii - tak żeby wytrącić rozmówcę z równowagi i nie przegrać wyraźnie dyskusji nawet jeśli ma się do przekazania totalne brednie... Jest przy tym zero chęci wyciągania optymalnych wniosków, zero zrozumienia (a nawet intencja przekręcania tego co ktoś chce przekazać) i ślepe trzymanie się swoich autorytetów (kiedy prawda wygląda tak https://youtu.be/YW7dziJXYpw?t=3562 ), dumy i emocjonalnych wniosków.
A pamiętajmy, że filozofia to tyko słówko - już teraz zaczyna go się coraz częściej używać jako synonim słowa "bełkot" i jak tak dalej pójdzie, to w przyszłości może na stałe zmienić znaczenie... Wydaje mi się że nawet ktoś nie w temacie raczej powinien się domyślić, że właśnie o to chodzi w dyskusji "philosopy vs science" (o ile by wykazywał trochę chęci zrozumienia)
Dyskusja jest jałowa przez twoje nastawienie - dlatego nie tylko ja, ale z tego co widziałem prawie każdy nie chce z tobą dyskutować... Wygląda na to, że z jakichś emocjonalnych pobudek wolisz zakładać, że wszyscy nie wiedzą o czym mówią kiedy w rzeczywistości to ty wykazujesz się tak przerażającym poziomem niezrozumienia, że dyskusja przestaje mieć jakikolwiek sens co oczywiście z kolei pozwala ci kurczowo trzymać się swojego czy też poczuć się lepszym... W ten sposób dyskusja zaczyna schodzić do takiego poziomu https://youtu.be/Kue3D71rLAM?t=88 a jaki to ma sens? Oczywiście żaden i dlatego ja też nie mam ochoty dyskutować.
Nie liczę na odpowiedź i ty na moją też nie licz... Jestem zajętym człowiekiem i piekielnie rzadko loguję się na filmweb (co widać po terminie tej odpowiedzi) więc nawet jak coś, to byś mogła się spodziewać odpowiedzi Bóg jeden wie kiedy xD
►►► Ateista" nigdy nie wygra w takiej debacie, bo po zagłębieniu się w szczegóły i burzliwej dyskusji każdy "ateista" dochodzi do wniosku, że nie można zaprzeczyć istnieniu Boga
Reprezentowany przez Ciebie poziom urojenia jest zaiste spektakularny.
Zapraszam Cię do zapoznania się ze szczegółową demonstracją idiotyzmu argumentów chrześcijanina z tego filmu: http://www.filmweb.pl/film/B%C3%B3g+nie+umar%C5%82-2014-684049/discussion/%E2%98 %85%E2%98%85%E2%98%85+-+Analiza+filmowych+argument%C3%B3w+teistycznych+-+%E2%98% 85%E2%98%85%E2%98%85,2633297
oraz podobną demonstracją wobec każdego innego możliwego argumentu proteistycznego:
http://www.filmweb.pl/user/impactor
►►► Bardzo modne dziś, ale potwornie krótktowzroczne i żenujące stwierdzenie "nie potrzebuję Boga, żeby wiedzieć co dobre a co złe" świadczy o mocno ograniczonym myśleniu.
http://www.filmweb.pl/user/impactor
Ⅱ. Dobro i moralność
① * Czy bóg jest źródłem moralności? - Sprawdźmy!
④ * Czy chrześcijański bóg Jahwe jest bogiem dobrym?
⑪ * Destruktywny wpływ chrześcijaństwa na moralność - czyli jak chrześcijaństwo odbiera wyznawcom zdolność odróżniania dobra od zła
⑫ * Konkretne przykłady niebezpieczeństwa chrześcijaństwa i odbierania przez nie zdolności odrózniania dobra od zła
② * Moralność teistyczna kontra Moralność ateistyczna (humanistyczna)
która z nich rzeczywiście zasługuje na miano "moralności", i dlaczego?
⑨ * Ateistyczna moralność sytuacyjna (nie mylić z subiektywną) (4 kolejne posty, rozwiązanie w ostatnim)
W jaki sposób działa najwyższa znana człowiekowi forma moralności, w odróżnieniu od „moralności” odgórnych nakazów, jak np. w Biblii. Cudzysłów, ponieważ tylko najwyższa forma moralności zasługuje na miano bycia moralną.
★ ⑩ * Ateistyczna moralność humanistyczna vs moralność teistyczna - Ostateczne rozwiązanie
Skąd bierzemy zasady moralne? Co przed mordowaniem powstrzymuje teistę, a co ateistę? Która moralność jest lepsza? I czy moralność teistyczna w ogóle istnieje?
Miłej lektury, niemoralny miłośniku fałszu i nienawistniku prawdy.
------------------------------------------------------------ ------------------------------------------------------------ ---
Czy powinieneś wierzyć w boga? Sprawdź: http://www.filmweb.pl/user/impactor
Brak czegoś, czyli ateizm (brak wiary w bogów) nie może być modny i cool. To teizm może być niemodny lub obrażanie religii (co z ateizmem nie ma wiele wspólnego) modne.
Jak można atakować coś w czego istnienie się nie wierzy? Nie spotkałeś ateistów najwidoczniej, tylko osoby obrażone na boga - jak profesor w tym firmie.
W jakim sensie Bóg jest idealny?
Cytuję: "Ateista - inteligentny, zły, zastrasza oponenta, ośmiesza, zadufany w sobie."
... a potem dajesz temu dowód swoją osobą: "moje jedyne odczucia po seansie to obrzydzenie i gniew."
:)
"Czarno-biały film. Ateista - inteligentny, zły, zastrasza oponenta, ośmiesza, zadufany w sobie. Chrześcijanin - zastraszony, nieskazitelny, cierpi za wiarę".
Taka wizja reżyserska :)
Po sprawach jakie miały miejsce na uczelniach, gdzie dochodziło do dyskryminacji na tle wyznaniowym pan reżyser z panami scenarzystami postanowili zadośćuczynić nękanym chrześcijanom i ukarać złych, wrogich wierze wykładowców. Należy im się szacunek, za konsekwentne poprowadzenie filmu w takim właśnie duchu.
jesli ktos ma swoje zdanie to nie tak łatwo jest mu "wyprać mózg" Nie rozumiem twojego jadu który kierujesz w strone filmu . Każdy ma swój rozum a to co zobaczy w filmie nie koniecznie musi widziec tak jak chce tego reżyser ale czy to znaczy że nie wolno miec innego zdania od twojego ?
Problem z Bóg nie umarł polega na tym, w jaki sposób pokazano ateistów i osoby o innych wyznaniach niż chrześcijaństwo. Jeśli twórcy filmu postanowili poruszyć ten temat, powinni albo przemilczeć kilka wątków (np. ten o muzułmaninie - nie wszystko musi znaleźć się w filmie, tym bardziej, że religia to bardzo złożony temat i w 1,5 godziny nie da się o kilku religiach/postawach odpowiednio powiedzieć) albo ukazać bardziej wszystko w sposób bardziej obiektywny (są źli i dobrzy ateiści, chrześcijanie itd.). Jeśli zdecydowali się na skrajnie subiektywny obraz wiary, to teraz każdy ma prawo się o tym wypowiedzieć. Rozumiem, że film Ci się podobał, nie zmienia to jednak faktu, że wiele innych osób uraził przez pokazanie "oblicza" ateistów w taki a nie inny sposób.
Nikt nie stara się tutaj szykanować ludzi z powodu innych poglądów, a stara się prowadzić dyskusję na temat wiary.
"w 1,5 godziny nie da się o kilku religiach/postawach odpowiednio powiedzieć)" umówmy się że nie ma filmu który by mógł wyczerpać temat . Może go jedynie naświetlić , rozwinąć . To czy ktos go będzie chciał pogłębić zależy tylko i wyłącznie od niego . 2-3 godziny filmu mu w tym nie pomoga
Zgadzam się. Jednak trzeba pamiętać o tym, że przez takie subiektywne naświetlenie tematu film mógł (i na pewno to zrobił) spowodować u niektórych fałszywy obraz dot. ateizmu i innych religii - i to jest właściwie powód, dla którego niektórzy źle oceniają "Bóg nie umarł".
czyli jeśli ktoś nakręci film w którym będzie scena gdzie azjata kradnie rower to znaczy że reżyser nie powinien tego kręcić bo kreuje złą opinię o azjatach ?
"czy to znaczy że nie wolno miec innego zdania od twojego ?"
No ja właśnie o to samo bym się zapytał reżysera filmu - czy nie można mieć innego zdania od jego? Bo film wychodzi z założenia, że uznanie chrześcijaństwa za nieprawdziwą historię jest 'atakiem' i 'obrażaniem' tegoż. Czyli za atak uznaje inne zdanie niż mają chrześcijanie. Dokładnie to mówi tu i ówdzie Rice Broocks, doktor misjologii (sic!) o którym wspomniała jedna z użytkowniczek forum w innym wątku, a na kanwie którego to książki bazuje postać Chińczyka z filmu, i pewnie inne elementy też...
http://www.youtube.com/watch?v=ZCdLI-L8qT4
Zasadniczo więc zapętlamy tutaj dyskusję, gdzie krytyka spotyka się z krytyką. Może warto wyprostować trochę to rozumowanie i pogodzić się z tym, że ktoś może uważać, że Jahwe jest tak samo nieprawdziwą postacią jak św. Mikołaj. Co w tym miałoby być obraźliwego?
Dlaczego Bóg miałby umierać? Nie jest "żyjącym" tylko "istniejącym" bytem. Takim który był od zawsze. Nie wiem czy jestem ateistką, po prostu nie zgadzam się z wieloma szczegółami zawartymi w tych wszystkich testamentach. Są sprzeczne. Jeśli ludzie źle zrozumieli przekazy Boga, co by mnie bardzo ucieszyło, to chętnie poznałabym te których ludzie nie przeinaczyli. Wielu chrześcijan czy innych wyznawców religii wierzy w boga "tak na wszelki wypadek", bo przecież nic nie zaszkodzi. Wydaje mi się, że bóg nie jest dla ludzi, przynajmniej nie dla większości. Lepiej poradziliby sobie bez niego.
Manipulacja? Może mi masz rację ale szczerze mówiąc powiem - w końcu! :) Do tej pory to raczej ateiści, kulturowi marksiści czy inni -iści specjalizowali się posługiwaniu stereotypami i manipulacją żeby tylko przedstawić chrześcijan w złym świetle. A co do muzułman którzy zostali tu pokazani to jak na tak krwawą i prymitywną ideologię to i tak zostali bardzo pobłażliwie przedstawieni.