Całe życie możesz być ateista ale wystarczy, że przed śmiercią zwątpisz w swoje przekonania i ulegniesz swojemu "strachowi" przed śmiercią, przejdziesz na 'strone' Boga i już twe wszystkie grzechy zostaną wymazane. Taka natura ludzka, człowiek zmienia ciągle zdanie tak by było mu najwygodniej.
Śmieszy mnie końcówka filmu, profesor umiera, pastor biegnie mu na ratunek, robi mu wode z mózgu, potem wszyscy kolokwialnie mówiąc 'cisną z niego beke'. Brawo dla reżysera, brawo dla kościoła! Czysta manipulacja.