Na wstępie zaznaczę, że jestem chrześcijanką. Mimo to staram się oceniać takie filmy obiektywnie. Nie jest to może arcydzieło sztuki filmowej, ale też uważam, że oceny takie jak 1 czy 2 to już zdecydowana przesada.
Muszę się zgodzić, że to film raczej tylko dla chrześcijan i jest dość tendencyjny (ale z drugiej strony czy np. Potop i inne dzieła pisane „ku pokrzepieniu serc” nie są tendencyjne? ). Ateiści i ludzie innej wiary mają tu paskudne charaktery i zrozumiałe jest, że może to być irytujące i obraźliwe. Jest też mało realistyczne, żeby Josh przekonał do siebie absolutnie wszystkich studentów. I głównemu bohaterowi przydałoby się trochę więcej życia, charakteru.
Mimo to uważam, że film ma kilka mocnych stron.
Przede wszystkim poruszana tematyka – naprawdę to nie tylko film o chrześcijanach, ale też o pozbawianiu ludzi wolności. Josh mówi „wybór należy do was” i nie zamierza nikogo gnębić, jeśli się z nim nie zgodzi. Profesor to postać przerysowana, ale myślę, że takich fanatyków wcale na świecie nie brakuje. Nikt nie może zabronić mu niewiary, ale on próbuje odebrać ludziom ich wolność w dokonywaniu wyborów, a to przecież podstawowe prawo każdego człowieka.
Po drugie – argumenty studenta są naprawdę sensowne. To jest tematyka na długie godziny wykładów i trudno to przedstawić w jednym filmie. A jednak udało się powiedzieć, to co trzeba i pokazać, że w pytaniu „Jak to wszystko się zaczęło, dlaczego kosmos i materia w ogóle istnieją?” ateiści wcale nie mają lepszych argumentów niż ludzie wierzący.
No i uważam, że dwóch pastorów, którym nie działa żaden samochód, to postaci naprawdę świetnie wykreowane i zagrane.
W drugim akapicie piszesz, że film jest "dość tendencyjny" i przedstawiasz to raczej jako jego wadę, a w czwartym opisujesz tę tendencyjność i piszesz, że jest to jego mocna strona...
"w pytaniu „Jak to wszystko się zaczęło, dlaczego kosmos i materia w ogóle istnieją?” ateiści wcale nie mają lepszych argumentów niż ludzie wierzący" Czytałaś jakąś popularnonaukową książkę lub naukową pracę traktującą o tych kwestiach, czy głosisz ten sąd jedynie w oparciu o film "od chrześcijan dla chrześcijan"?
Tak, przedstawiam to jako wadę, bo myślę, że film byłby zdecydowanie lepszy, gdyby ukazał różnorodność postaw i charakterów ludzkich zarówno wśród wierzących jak i niewierzących. Takie przedstawienie wcale nie przeszkodziłoby ukazaniu głównego problemu filmu, jakim jest właśnie zmuszanie do swoich poglądów. Stąd już niedaleko do prześladowania. Dyskryminacja wierzących jest to problem takiej samej natury jak np. dyskryminacja rasowa i potrzeba o tym mówić. Chodzi o to, że takie rzeczy naprawdę się dzieją i twórcom należy się pochwała choćby za zwrócenie uwagi na ten problem, pomimo innych wad i niedociągnięć filmu.
Co do drugiego pytania: piszę to w oparciu o wiedzę, jaką nabyłam w swoim życiu z różnych źródeł, o spotkania i rozmowy z różnymi ludźmi o różnych poglądach, o moje własne doświadczenia i przemyślenia. Tak czy inaczej ta strona to miejsce do wymiany opinii na temat filmów a nie swoich przekonań religijnych.
Pozdrawiam :)
Gdzie, oprócz tego filmu, spotkałaś się z dyskryminacją wierzących przeprowadzaną w taki sposób jak w nim ukazana - tzn. "musisz przestać wierzyć albo wypad"? Film przedstawia nieistniejące zjawisko tylko po to, by "dokopać" ateistom. Prawodawstwo chyba każdego państwa na świecie (nie licząc Korei Północnej), a już na pewno z naszego kręgu kulturowego, chroni wierzenia religijne i sytuacje jak przedstawiona w filmie nie mają miejsca.
Odpowiedź na pytanie „Jak to wszystko się zaczęło, dlaczego kosmos i materia w ogóle istnieją?” nie jest natury religijnej tylko naukowej; ale masz rację, filmweb.pl nie jest najodpowiedniejszym miejscem na naukę astrofizyki.
Cóż, coraz częściej można spotkać się z niechęcią i pogardą ze strony innych ludzi... A chociażby w internecie pojawiają się obraźliwe komentarze i wyzwiska. Co do nauczycieli - cóż, sama miałam do czynienia z pewnym profesorem, u którego się uczyłam. Czasem wyrażał swoje poglądy, jakby nie biorąc pod uwagę, że któryś z uczniów może myśleć inaczej. W napisach końcowych do filmu jest informacja, że fabuła zainspirowana została prawdziwymi przypadkami spraw sądowych z udziałem studentów - podane są szczegóły, miejsca i daty.
To, że ateiści mogli poczuć się urażeni jest zrozumiałe. Ale wątpię, żeby film miał na celu im "dokopać". Myślę, że twórcy chcieli raczej przekazać nadzieję i odwagę, niż komuś dokopywać. Niezależnie od tego, czy wyszło czy nie, intencje były dobre.
I właśnie na podstawie tych prawdziwych spraw sądowych widać najlepiej jak kłamliwym paszkwilem jest ten film. Oto 4 pierwsze sprawy wymienione w napisach końcowych:
Ward przeciwko Wilbanks
Julea Ward zatrudniła się jako doradca na Eastern Michigan University, jednak odmówiła doradzania homoseksualistom (nie tylko). Została zwolniona za złamanie zasad etycznych (spisanych i obowiązujących w momencie jej zatrudniania się). Pozwała uniwersytet twierdząc, że została zwolniona z powodu swojej wiary.
Badger Catholic Foundation przeciwko Walsh
Uniwersytet Wisconsin odmówił organizacji studenckiej BCF zwrotu kosztów kilku imprez o charakterze stricte religijnym, ponieważ nie udowodniła ona, że w ich programie było cokolwiek wartościowego (significant additional component). BCF pozwała uniwersytet o pieniądze (a nie z powodu prześladowań religijnych).
Keeton przeciwko Anderson-Wiley
Sprawa podobna do Ward przeciwko Wilbanks. Jennifer Keeton, jako doradca uniwersytecki, walczyła o prawo do dyskryminowania tych, których dyskryminuje jej religia.
Christian Legal Society przeciwko Russell
Na University of Montana School of Law grupa chrześcijańskich studentów stworzyła CLS. Aby być jego członkiem należało podpisać oświadczenie o m.in. niemoralności homoseksualizmu i życiu zgodnie z Biblią. Kiedy CLS wystąpiła do władz uniwersytetu o rejestrację (i fundusze) spotkała się z odmową (zarówno kadry jak i studentów) jako organizacja dyskryminująca z powodu wiary i orientacji seksualnej. CLS pozwała z powodu tej odmowy uniwersytet.
Jak, mam nadzieję, widzisz, te sprawy są zupełnie inne niż to co widzieliśmy w filmie - nikt nikogo nie zmuszał do niewiary.
Jednak z tych spraw (przytoczonych przez twórców filmu, a nie przeze mnie, więc chyba nie zarzucisz mi stronniczości lub tendencyjności) wynika, że chrześcijanie żądają prawa do dyskryminowania innych i bardzo się oburzają, gdy ktoś ośmieli się im w tym przeszkadzać.
Gdzie można znaleźć wiarygodne i obiektywne informacje o tych sprawach i ich przebiegu? Łatwo jest coś podkolorować, zmienić kilka słówek, coś przemilczeć... Jeśli było dokładnie tak jak piszesz, to jest faktycznie dosyć przykre i nie wygląda dobrze. Jak już pisałam, ludzie są różni, ale generalizujące stwierdzenia, które oceniają całą wspólnotę na podstawie pojedynczych przypadków są niesprawiedliwe. Ja nigdzie nie oskarżyłam wszystkich ateistów o dyskryminację. Napisałam tylko, że to się zdarza. I naprawdę nie potrafię zrozumieć podejścia niektórych z nich: teoretycznie religia nie powinna ich obchodzić, a jednak zamiast to ignorować zachowują się tak, jakby ludzie wierzący strasznie im przeszkadzali i jakby postawili sobie za cel docinanie im, prowokowanie i wdawanie się w dyskusje.
Wiarygodne i obiektywne informacje można znaleźć np. na http://law.justia.com, możesz to porównać również z teistyczną stroną http://www.speakupmovement.org, na której również można znaleźć wiarygodne informacje choć z oczywistych względów nie będą one obiektywne.
Kolejny raz piszesz "to się zdarza", ale o jakie "to" ci chodzi? Bo to co jest przedstawione w tym filmie właśnie się nie zdarza.
Nie da się ignorować religii, która wpycha się w każdą dziedzinę życia. Zarówno (polscy) ateiści, jak i zapewne ty, ignorujecie wierzenia animistyczne plemion afrykańskich, bo żaden szaman nie poucza was w niedzielne południe za pośrednictwem publicznej telewizji jak maci się kochać i z kim; żaden szaman nie bierze dziesiątek tysięcy złotych jako odprawę z funkcji kapelana; nikt nie mówi wam jak macie żyć uzasadniając to wolą Wielkiego Dżu-Dżu z Góry Rzeki - gdyby polscy teiści również tego nie robili, to zapewniam cię, że ich wiara również byłaby ignorowana.
Mi osobiście nie przeszkadzają teiści; póki nie oczekują ode mnie, że będę traktował ich wiarę poważnie.
O, no właśnie to się zdarza - że nie można napisać swojej opinii, żeby zaraz nie zostać zaatakowanym i wciągniętym w dyskusje zupełnie niezwiązane z filmem. Bo to, co się tu dzieje już nie jest wyrażaniem swojego zdania, ale narzucaniem go innym. Jeśli nie obchodzi mnie, co myślisz nie muszę czytać tego co piszesz. Ale zadawanie bezpośrednich pytań zobowiązuje pytanego do odpowiedzi. Teraz widzę, że to nie ma sensu, bo zamiast przyjąć do wiadomości moje odpowiedzi, będziesz dalej drążył temat, aż możliwe, że oboje stracimy cierpliwość i cała rozmowa będzie coraz mniej kulturalna. Może byłoby mniej kłótni i wzajemnego obrażania się, gdyby czasem ludzie nie byli tak uparci i potrafili ugryźć się w język, gdy widzą, że nie ma szans na porozumienie. Dodam jeszcze, że prowadziłam kiedyś długą rozmowę z ateistą i była naprawdę ciekawa i nie powodowała narastającej irytacji. Wtedy byłam zainteresowana tym, żeby poznać jego punkt widzenia i ostatecznie doszliśmy do wniosku, że najważniejsza jest wzajemna tolerancja.
A więc twierdzisz, że wierzący mają schować się w kącie i siedzieć cicho, nie świętować, nie nadawać programów i nie kręcić filmów? Bo ateistom to przeszkadza? Co z tego, że ktoś w telewizji coś powie - nie musisz go słuchać. Prawo nie zabrania ci być ateistą, no to w czym problem? ;)
"Mi osobiście nie przeszkadzają teiści" - hoho a ja myślę, że bardzo ci przeszkadzają. Bo inaczej byłoby ci wszystko jedno i zająłbyś się czymś ciekawszym, niż wynajdywanie na Filmwebie komentarzy wierzących i prowokowanie ich do bezsensownych rozmów.
"Póki nie oczekują ode mnie, że będę traktował ich wiarę poważnie" - każdego człowieka powinno się traktować poważnie, a to znaczy traktować poważnie także jego wiarę lub niewiarę. Na tym polega tolerancja. Mówienie z pogardą o tym, co jest dla kogoś ważne to brak szacunku, który należy się każdemu.
W twojej ostatniej wypowiedzi widzę już wyraźną pogardę, więc pozwolę sobie dalej nie odpowiadać.
Ewidentnie masz mi za złe, że negatywnie komentuję twoje wpisy...
Jeśli coś publikujesz - np. wpis lub film - to pogódź się z tym, że inni mogą ci napisać co o twym dziele myślą. Nie licz, że ludzie myślący inaczej schowają się w kącie i będą siedzieć cicho.
Wydaje mi się, że większości teizm jako tako nie przeszkadza.
Problemem w Polsce np jest fakt, że część podadtków idzie na kościół bo tak, że do tego rząd jeszcze dodatkowo płaci na kościół... Problemami są także kolejne sprawy związane z urzędnikami kościelnymi a to pedofilia, a to dojenie wiernych.
Tu nie wiara jest problemem. Problemem jest instytucja, która od tysiąca lat istnieje tylko po to by doić i wykorzystywać innych ;)
Do tego dochodzi też fakt, że często ciężko podyskutować. Sam jestem agnostykiem, ale lubię dyskusję. Mogę rozmawiać przy aksjomatycznym założeniu istnienia tudzież nieistnienia boga, zastanawiać się co jeśli itp. Problem w tym, że zdecydowana większosć wierzących zaczyna z agresją. Ich wiara to fakt, ich wiara jest jedyna słuszna. Miejsce na dyskusje znika. Pozostaje tylko indoktrynacja.
Innymi słowy nienawiść w ateistach to wina wyłącznie teistów. To wierzący nauczyli ich nienawiści ;)
Instytucja może mieć wiele wad i potrzebować wielu reform. Ale z tym nie do mnie. Nie mam na to wpływu, tak samo, jak my wszyscy, obywatele demokratycznego państwa nie mamy wpływu na to, kto i jak rządzi krajem. Mamy natomiast wpływ na to, jak się zachowujemy i każdego z nas stać na to, żeby nie siać niepotrzebnej nienawiści w swoim najbliższym otoczeniu. A także w internecie.
Myślę, że jak się postarasz, to znajdziesz ludzi chętnych na dyskusje, ale proponuję nie robić tego na forach internetowych. Ale nie zawsze i nie każdy ma na to ochotę. I trzeba to uszanować. Nie uważam, żeby wierzący zaczynali z agresją... myślę, że częściej próbują "pokojowo" ale tracą cierpliwość, gdy ich przekonania są atakowane. Z tego, co zaobserwowałam to ateiści częściej są agresywni i namolni.
Teraz piszesz kompletne absurdy.
A myślisz, że kto w demokratycznym państwie wybiera kto (i do pewnego stopnia jak) rządzi krajem? zwierzęta?
Tak samo z instytucją. Gdyby nie ludzie, to nie było problemu. Ale instytucja działa jak działa tylko dlatego, że ludzie pozwalają.
A twoje spostrzeżenia co do ateistów i teistów są błędne. W 90% wypadkach to teiści wszczynają kłótnie.