Od strony merytorycznej w porządku, jednak nakręcony w klimacie tandetnego amerykańskiego serialu, średnie aktorstwo i mało wiarygodna relacja profesor – student. Może na zachodzie wygląda to inaczej ale tutaj takie bezpardonowe ukazanie swoich politycznych czy religijnych inklinacji jest niemożliwe, u nas panuje rozkład pod płaszczem akademickich wymysłów i pięknych otoczek retorycznych. Podoba mi się jednak że ktoś podjął w końcu temat pseudoprofesorów. Nie gustuję też w zachodnim pojmowaniu chrześcijaństwa, nie rozumiem kultury pop religii, jestem zdecydowanym piewcą Trydentu. Gdyby nie fatalna strona estetyczna może film zasługiwałby na lepszą ocenę.