Kilka dni temu miałem okazję zapoznac się z "arcydziełem głupoty filmowej", jakim niewątpliwie są "Bękarty diabła" i do tej pory nie zdecydowałem, czy płytę z tym filmem wynieść prosto na śmietnik, czy wysłać ją Rob'owi Zombie, wraz z adnotacją, żeby puknął się nią w swój pusty łeb.Ta "superprodukcja" jest tak beznadziejna, że dostaje spazmów na samą myśl, że zawiesiłem na niej oko.Nie będę się nawet wysilał na jakiekolwiek enumeratywne wyliczanie elementów, które uznałem za mniej, lub bardziej bezwartościowe dla widza, gdyż musiałbym opisać cały film.Ze szczerego serca radzę-nie oglądać!
Żeby zbytnio nie obciążać klawikordu i nie tracić więcej czasu na dywagacje związane z tym badziewiem (a nie wiem czy mi się procesor nie nadpalił, przetwarzając tak "diabelskie" dane) powiem krótko - już chyba sam diabeł wymyśliłby coś lepszego i bardziej sensownego...
Muszę przyznać, że film "Bękarty diabła" nie pozostawił mnie obojętnym. Trzeba przyznać że film ten niesie ze sobą przesłanie, które na wskroś przeszyło moją duszę i napewno zostanie w mojej głowie na długo. Siedząc przed ekranem nie mogłem wydusić nawet jednego słowa ale gdy wkońcu udało mi się otrząsnąc po zakończeni seansu z mych ust wylał się potok słów. Niestety były to same przekleństwa, o których znajomość nawet siebie nie podejrzewałem. Długo po filmie zastanwiałem się czy ktoś naprawde nakręcił taki film, czy to możliwe że aktorzy dobrowolnie zgodzili się w tym filmie zagrać a ja poświęciłem swój czas na obejrzenie "badziewia" kompletnie pozbawionego sensu, dobrego smaku, ciekawej choć w minimalnym stopniu fabuły, o jakiejkolwiek wartości artystycznej nie wspominając. Wsumie moge mieć pretensje tylko do siebie bo po kontynuacji "domu 1000 trupów" raczej niczego dobrego spodziewać się nie mogłem. Puentą tego koszmaru może być chyba jedynie to, że jeżeli Rob Zombie wypuści spod swej ręki koleją część tej szmiry to pozostanie mi jedynie oflagować się i zrobić głodowy protest przed kinem. Jedynym pozytywem jest przesłanie, które utkwiło na długo w mojej głowie - jeżeli rozczarowałeś się pierwszą częścią, drugą się tylko dobijesz.
No napewno jak spodziewaliście sie romantycznego filmu,lub chcieliście go obejrzec wśród wiekszego grona osób starszych to wiadomo że sie nie spodobał!!To nie film o pieniądzach,miłosci,marzeniach pokazuje życie od tej najgorszej strony,najciemniejszej czasami nawet nie mamy pojecia,że taka istnieje.
ten film NIC nie pokazuje, jedynie jest dowodem na to jak mozna nakrecic pelnometrazowe gowno.szczytem bezczelnosci jest nazwanie tego czegos kinematografia. ja nie spodziewalam sie filmu romantycznego, ale to co zobaczylam przeroslo moje najsmielsze oczekiwania. To jest niechybnie najgorszy film jaki udalo mi sie w zyciu zobaczyc, a widzialam wiele debilnych produkcji. Fabula zalosna, tak jak zdjecia, muzyka i gra aktorska(o ile o zgrozo mozna to nazwac GRA AKTORSKA). Dziwie sie, ze ktos na to pieniadze wylozyl...mozna bylo zamiast tego zainwestowac w kino niezalezne lub chociazby wesprzec glodujacych w afryce,jest tyle mozliwosci....=]
Jeśli ktoś piosenke Lynyrd Skynyrd "Free Bird" nazywa żałosną, to znaczy że najprawdopodobniej szczytem wokalu i linii melodycznej jest dla tej osoby muzyka prezentowana przez Britney Spears.
A tak już ogólnie - ja rozumiem że użytkownicy woleliby kolejny pedalski film Almodovara, czy innego Bergmana. Założyłbym się też, że mdleją przy słabiutkim Ring 2 i wypuszczają płyny ustrojowe przy Mieście Aniołów z Meg Ryan.
Cóż - wszystko jest dla ludzi.
Film jest genialny, zresztą niszowy, bo przeznaczony raczej dla tych, którzy z upodobaniem oglądają Leatherface'a wieszającego na haku jakiegoś biednego idiotę (który - jestem pewien - oglądałby filmy Almodovara), a nie zastanawiają się nad sensem istnienia irańskiej dziwki wchodzącej w niebezpieczny związek z greckim sprzedawca ogórków.
Tak samo jak dla fanów muzyki Roba Zombie.
Ale w sumie fajnie - uśmiałem się w ten czwartkowy poranek :)
coz mozna rzec...sa ludzie i parapety...jakis tam "inny"bergman to rzeczywiscie "gowno" w porownaniu z "bekartami"...chyle czola Robiemu i autorowi komentarza powyzej, obaj mnie powalili....a ja sie potem dziwie ze na ulicy co chwila spotyka sie ludzi z IQ i wrazliwoscia wiertarki...=)
"o jakiejkolwiek wartości artystycznej nie wspominając".
Śmieszne. Od kiedy to gatunek do którego należy ten film ma mieć coś wspólnego z artyzmem. Jak ktoś szuka artystycznej ekstazy to chyba nie spodziewał się tego po tym filmie, i nie musał go nawet oglądać żeby się o tym przekonać. Skoro tak wam się nie podobała pierwsza część to po co oglądaliście drugą. Ano pewnie dlatego, że jednak coś wam się w tym filmie podobało, ale duma krytyka filmowego i chęć prowokacji) nie pozwala się przynać do tego, że mogło sie podobać coś co nie przystoi wytrawnemu znawcy kina. Film jest spoko. Ogląda się go od początku do końca i nie trzeba w trakcie oglądania sprawdzać czy przypadkiem w TV nie ma czegoś ciekawszego. Wiadomo, że nie jest to arcydzieło ale w swoim gatunku chorych filmów jest całkiem niezły.
ajajajaj....no teraz mnie obraziliscie,jakbym dostala piescia w twarz...:) nisetety przeceniacie ten "film", nie pisze tutaj dlatego ze cos mi sie w nim podobalo, ale boje sie do tego przyznac. nie naleze do osob tchorzliwych i zawsze wypowiadam to co naprawde mysle o danej produkcji. film jest co najmniej zalosny...na niejednym enemefie bylam, ale na zadnym(nawet wladcy pierscieni) tak mi nie doskwieral moj tylek jak na "bekartach",myslalam ze wyjde z siebie,jakby to lecialow tv to nie wiem co by bylo....
a zreszta, po co mi to, przeciez zadna krytyka nie zmieni tego, ze ten film rzeczywiscie powstal i jest obecny wsrod nas...fanom "pedalskiego" almodovara szczerze odradzam dotykanie go,a fanom moge powiedziec: no coz, musicie dac "ambitnym frajerom" czas i miejsce na odreagowanie szoku :) pozdrawiam