przestańcie sobie jechać wzajemnie, bo zacznę żałować swojej wypowiedzi.
ale nie po to tu jestem. mnie chodzi o ghostface'a.
najpierw dziękuję wszystkim tym, którzy stanęli w mojej przed nim obronie. następnie pragnę zaznaczyć, że jeden z moich ulubionych horrorów, "dom 1000 trupów", jest świetnym poprzednikiem "bękartów diabła" i postawił mu bardzo wysoko poprzeczkę do przeskoczenia, albo przynajmniej do dosięgnięcia jej. oznacza to, że nie tylko ja, ale i wielu widzów będzie zawsze przyrównywać sequel do "jedynki" i, co oczywiste dla tych, którzy widzieli obiedwie ;-) części, zawsze na niekorzyść tego nowszego...
a teraz już ściśle dla pana ghostface'a - nie mogę "se iść" na "bękarty...", bo już to zrobiłam i nie zamierzam męczyć się po raz kolejny, źle odczytałeś moją wypowiedź.
i jeszcze jedno - czy uważacie, tak jak ghostface, że sympatia do krawawych i "chorych", szokujących i wbijających w fotel filmów jest godna potępienia?