PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=137747}

Bękarty wojny

Inglourious Basterds
8,0 591 436
ocen
8,0 10 1 591436
8,6 53
oceny krytyków
Bękarty wojny
powrót do forum filmu Bękarty wojny

Tych, którzy uważają, że Tarantino to obecnie najbardziej czujący kino reżyser, a jego ostatnie hołdy, odpowiednio, dla kina Dalekiego Wschodu i starych, grindhousowych horrorów, to arcydzieła, na pójście na jego najnowszy film zachęcać nie trzeba. Natomiast ci, którzy sądzą, iż Tarantino produkuje popkulturowe śmiecie, dla wybranej grupy widzów i że poza "Pulp Fiction" nie stworzył dobrego filmu, niech czym prędzej wybiorą się na "Bękarty wojny". Z całą pewnością twierdzę, że po seansie tego filmu, odszczekają wszystkie swoje słowa na temat tego, czy ten reżyser wypalił się już dawno, że nie kręci dobrych filmów.

Fani Tarantino już od pierwszych sekund (tak, tak, nie minut) powinni poczuć się jak u siebie w domu. Napisy, rozpoczynające film, jako żywo przypominają te, którymi otwierano "Pulp Fiction". Na samym początku Tarantino daje nam do zrozumienia, z jakim filmem mamy do czynienia. Że to nie kolejny hołd, nie kolejne cytowanie kina (choć kilka scen, w których Tarantino cytuję słynne wojenne produkcję, się znajdzie), tylko poważne (choć używanie tego słowa w przypadku takiego kina nie jest zbyt trafne) kino, które sam reżyser traktuje jako swoje najlepsze dzieło, obok nagrodzonego Złotą Palmą w 1994 roku filmem.

W kolejnej scenie reżyser pokazuje, że "Bękarty wojny" to, wbrew zapowiedziom blockbusterowych mediów, nie czyste kino akcji, z krwawymi scenami mordowania nazistów, lecz kino dialogu. Dialogu, który widza, każdego, nawet tego, który Tarantino nie traktuje jako poważnego reżysera, wprawia w hipnozę. Są one tak finezyjnie napisane, rozciągnięte do granic możliwości, ale to tylko sprawia, że chcemy słuchać tego więcej, więcej, więcej! Oczywiście, poza dialogami, mamy tu sceny strzelanin i zasadzek na nazistów. Ale są one idealnie zaplanowane. Bohaterowie gadają, gadają, gadają i od słowa do słowa...I kiedy widz siedzi spokojnie, nagle w tych dialogach słyszymy budowanie napięcia, niemal surrealistyczne zbliżenia na twarze bohaterów. I wtedy następuje TO. Karabiny, noże, bagnety, granaty idą w ruch, wszyscy obecni w scenie giną, oddając wcześniej 150 strzałów, podłoga zalewa się krwią, na ziemię spadają gorące łuski. I to wszystko w czasie nie dłuższym, niż 30 sekund. Widz na ten właśnie czas podrywa się z fotela, jak rażony piorunem (dosłownie!), wstrzymuje oddech, z trudem nadąża za pędzącą po polu bitwy kamerą. Po strzelaninie następuje cisza. Krajobraz po potyczce. A potem znowu zaczynają się długie dialogi i rozwiązanie akcji, za pomocą zastrzelenia któregoś z bohaterów, uczestniczącego w rozmowie. Kwintesencją tego schematu jest jedna z najlepszych scen w filmie, w której niemiecka aktorka - agentka, umawia się z trzema Bękartami w knajpie, w której przypadkowo roi się od Niemców. Trwa ona kilkanaście minut. A napięcie, budowane tuż przed wybuchem niekontrolowanej przemocy, jest niemal namacalne.

A już apogeum genialności film osiąga w ostatnich 40 minutach. Cały ostatni rozdział to po prostu jeden z najlepszych kawałków kina, jakie oglądałem przez całe życie. Nawet w słynnym "Pulp Fiction" nie było takiej sekwencji, w której mamy dosłownie wszystko: piękną, budującą nastrój muzykę, świetne, najlepsze chyba w filmach Tarantino, zdjęcia, które w niektórych ujęciach jakby się prosiły, by nagrodzić je Oscarem. Mamy w tym rozdziale aż trzy wątki. Kiedy jeden się kończy, automatycznie mamy przeskok na drugi. Mamy tutaj bardzo dużo humoru, który jest na bardzo wysokim poziomie, choć ten film to przecież nie jest rasowa komedia. Poszczególne sceny są znakomicie rozplanowane, każdy z bohaterów ma tutaj określone miejsce, każdy dialog nieuchronnie prowadzi do GENIALNEGO zakończenia. Rozwiązanie, którego większość się nie spodziewała. W najsmutniejszej, najbardziej alegorycznej scenie filmu, Tarantino puszcza nam świetną, nastrojową balladę, budując w ten sposób atmosferę wokół bohaterów tej sceny. Nie będę tutaj spoilerował, ale naprawdę, przedostatnia scena po prostu...Po prostu nie mam słów, by opisać jej genialność. Chyba żadne słowa nie są w stanie tego zrobić, ani żadne ręce.

Aktorstwo. Jeśli ktoś chcę zobaczyć prawdziwego, grającego z czuciem i wielkim profesjonalizmem aktora, niech na wzór obierze sobie austriackiego aktora, Christopha Waltza. Jego charakterystyczny akcent, kiedy używa innego języka, niż niemiecki, jego nieprzyjemny grymas, który nie jest ni to śmiechem, ni to grymasem wściekłości. Jego oczy, patrzące z pogardą na Żydów, oczy, w których czai się groźba czegoś naprawdę bolesnego. No i w końcu w ostatnich scenach Waltz idealnie wczuwa się w sytuację swojego bohatera, sprawiając tym samym, że widz ani przez chwilę nie czuję do pułkownika Landy ani krztyny sympatii. Z początku jest to może chłodny szacunek, dla jego wielkiego sprytu i intelektu. Potem szacunek zmienia się w pogardę, kiedy okazuje się, do czego dąży tak naprawdę niemiecki pułkownik.

Z aktorów, oczywiście, warto wspomnieć absolutnie wszystkich, którzy mieli do zagrania więcej, niż kilka kwestii. Niby główną rolę gra tutaj Brad Pitt, jednak naprawdę niezbyt często pojawia się na ekranie. Jeśli już się pojawia, to swoją przeszarżowaną postacią, swoim akcentem i cienkim wąsikiem, na zmarszczonej w ironicznym grymasie twarzy, idealnie wkomponowuję się w konwencję filmu. Diane Kruger, Michael Fassenbender, Melanie Laurent, oni wszyscy pokazują, że stać ich na wiele, jeśli tylko mają do zagrania postacie z krwi i kości. Pozytywnie zaskoczony byłem natomiast rolami Eliego Rotha, niefortunnego twórcy beznadziejnych horrorów, oraz komikiem Mike'iem Myersem, którzy, choć nie mają dużo do zagrania, w swoje role wczuwają się niesamowicie sugestywnie. Myers, znany z wygłupów, tutaj ucharakteryzowany na angielskiego oficera, wzbudza salwy śmiechu, będac przy tym absolutnie poważnym. Eli Roth wzbudza sympatię jako Donny Donowitz, Żyd-Niedźwiedź, zabijający nazistów kijem bejsbolowym. Jego popisy, szczególnie w jednej ze scen, wzbudzają odpowiednio: śmiech, obrzydzenie, oraz satysfakcję. Z kolei w ostatnim rozdziale Roth pokazuje, że potrafi zagrać komicznie, podobnie jak Pitt, idealnie wpasowując się w konwencję filmu.

Zdanie, wypowiedziane na końcu przez Aldo Raine : "Chyba wyszło mi arcydzieło", idealnie oddaje moją ocenę. Tarantino jeszcze się nie skończył, drodzy państwo. Wręcz przeciwnie. On jest w najwyższej od lat formie.

10/10

ocenił(a) film na 10
Pan_Nawrocki

1000 % racji , może nie dał bym 10/10 ale 8/10 z napewno , bardzo podobało mi się prowadzenie kamery ( szczególnie w scenie , gdzie oszczędzony przez Aldo niemiec pokazuje gdzie znajdują sie niemieckie jednostki , można poczuć sie jak jeden z bękartów) , no i dialogi - pewnie dla nie znających Tarantino mogą być za długie , ale dla mnie są idealne , pełne specyficznego humoru . Brad Pitt i Cristoph Waltz zagrali rewelacyjnie .Słowa Aldo Raine "Chyba wyszło mi arcydzieło " idealnie pasują do nowego obrazu Tarantino . 100% Tarantino w Tarantino . Polecam wszystkim fanom :)

ocenił(a) film na 9
Pan_Nawrocki

8+/10

Mam podobne odczucia, ale tylko w 80% tak intensywne:). Wszystko sie zgadza, kilka doskonalych scen, swietne, w niektorych przypadkach ocierajace sie o perfekcje aktorstwo, soczyste dialogi, dobry humor, scenariusz, wszystko to czego oczekiwalem od tego filmu (a musze przyznac, ze czekalem na niego. Bardzo). Jednak przy ostatniej scenie, przy ostatniej wypowiedzianej kwestii Apacza, przy slownie "arcydzielo" nie skojarzylem alegorii do samego filmu.

Czego zabraklo?

Dialogi nie byly AZ TAK dobre jak w Pulp Fiction, co tam, nie byly nawet az tak dobre jak w Jackie Brown. Zadna scena rozmowy nie byla tak dobra jak pierwze minuty Wscieklych Psow. Zabraklo mi rewelacyjnego przedstawienia relacji miedzy postaciami wynikajacych z sytuacji i autorytetu, za co uwielbiam Tarantino. (jak np w Pulp Fiction; Bonnie Situation)

Scenariusz byl swietny, ale na przyklad bodajze trzeci rozdzial, przedstawienie postaci doroslej Soshanny i niemeckiego bohatera narodowego sprawialy, ze film oscylowal niepokojaco blisko granicy zanudzania. Mimo pelnej koncentracji ziewnalem raz czy dwa.

Humor nie byl tak czysto sytuacyjny i intuicyjny jakiego sie spodziewalem. Czasem zbyt oscentacyjny i o pol klasy gorszej jakosci niz wtedy, w latach 90. To moge napisac z czystym sumieniem.

Tak czy inaczej, to jeden z lepszych filmow jakie ogladalem w tym roku. Nie jestem rozczarowany. Swietnie sie bawilem i moglbym napisac dwa razy wiecej o tym co mi sie podobalo. Powyzsze zdania to wyjasnienie dlaczego nie uwazam zeby ten film zaslugiwal na 10/10.

Pozdrawiam i Polecam.

Pan_Nawrocki

A ja się zgadzam w pełni, 10/10. Pełne zadowolenie, od pierwszych do ostatnich sekund filmu. Warto było czekać na ten film :D

ocenił(a) film na 9
Pan_Nawrocki

Ja również się zgadzam pełne 10!! Ostatnio nazwisko Tarantino kojarzył mi
się raczej źle. Ale dawno się tak nie obśmiałam w kinie :)
Mam tylko nadzieję, że nie popsują tego filmu kolejnymi częściami (a
podobno planowane są już 2 ;/)

Pan_Nawrocki

@Nawrocki: Tarantino za swój najlepszy film uważa Kill Bill 2. Ostatnio powiedział to w wywiadzie z Charliem Rose. A o "Bękartów" mamy "zapytać go za kilka lat, jak ochłonie"

A odnośnie recenzji -- pełna zgoda. Też odebrałem ostatnie zdanie filmu jako taką zabawną przechwałkę samego reżysera -- bardzo mi się to spodobało.

Swoją recenzję (link poniżej) skrobnąłem już jakiś czas temu, jeszcze przed drugim seansem w kinie, który utwierdził mnie w przekonianiu, że Inglourious Basterds to wielki film.

http://michuk.filmaster.pl/notka/jak-zakonczylem-druga-wojne-swiatowa/

ocenił(a) film na 6
michuk

Kill Bill 2 ?

To było jedno z najgorszych badziewi jego autorstwa...
Zasnąłem na tym filmie. POWAŻNIE.

_MAX_

No, mnie też Kill Bill jako całość nie zachwycił. Bękarci są o wiele lepsi nawiązują bardziej do Pulp Fiction jeśli miałby porównywać. Ale to jednak zupełnie inny film, takiego Tarantino jeszcze nie zrobił. Można się nim zachwycać na wielu płaszczyznach, ale przede wszystkim to uczta dla oczu i uszu -- tak świetnego połączenia obrazu z muzyką nieczęsto udaje się doświadczyć. Quentin jest mistrzem w tym względzie. No i humor...
Ogólnie -- naprawdę polecam, zarówno fanatykom Tarantino jak i sceptykom.

michuk

"Tarantino za swój najlepszy film uważa Kill Bill 2. Ostatnio powiedział to w wywiadzie z Charliem Rose."

I tu ma całkowita rację.

ocenił(a) film na 9
bilbul

Myli sie

Dusz

Kłótnia nie polega na automatycznym zaprzeczaniu.

ocenił(a) film na 9
michuk

Moj blad.

Tak czy inaczej mialem raczej na mysli nasze ironiczne podejscie do podwazanie zdania rezysera na temat jego wlasnych filmow, z czego braku sensu zdajemy sobie sprawe :)

Od seansu minely u mnie 24 godziny i wciaz czuje potrzebe myslenia o "Bekartach Wojny". Moj niedosyt odchodzi, choc nadal uwazam ze to nie jest film na miare Pulp Fiction i Wscieklych Psow (czego w zadnym stopniu nie uwazam za zla rzecz, musialbym byc glupi, zeby odwrocic sie od mojego ulubionego rezysera dlatego, ze nie stworzyl kolejnego arcydziela kinematografii, a "tylko" bardzo dobry film.

ocenił(a) film na 10
Dusz

hehe, dla mnie, to najlepszy film Tarantino. Arcydzieło na miarę Pulp Fiction i Wściekłych Psów. Arcydzieło, po prostu "(...)arcydzieło" :)



Pozdrawiam

Pan_Nawrocki

To ja jestem chyba mniej wymagającym widzem, bo jak dotąd podobały mi się wszystkie filmy "made by Tarantino". Są różne, ale łączą je styl reżysera i specyficzny humor (no i muzyka, nie zapominajmy o muzyce). No i na żadnym nie udało mi się zasnąć ;))

użytkownik usunięty
Pan_Nawrocki

nieźle rozpisane. :) podoba mi się

ocenił(a) film na 10
Pan_Nawrocki

Nie byłam przekonana do tego filmu... ale po recenzji, nabrałam wielkiej
ochoty. Polać Nawrockiemu :D !

ocenił(a) film na 7
Pan_Nawrocki

Masz gadane, stary.

Podzielam Twoją opinię w 100%.

Miło przeczytać konstruktywną krytykę- niezależnie od tego czy jest pozytywna czy nie.

ocenił(a) film na 10
KairaMcLilian

także popieram opinię autora wątku. fajnie jest raz na jakiś czas zobaczyć tu konstruktywną krytykę :)
jak dla mnie: waltz i pitt- genialni! szczególnie brad pitt -po raz kolejny udowodnił, że jest świetnym aktorem, który odnajdzie się w każdej roli!
do tego muzyka, dialogi i napisy z czcionką rodem z lat 60'. genialne!

ocenił(a) film na 8
Pan_Nawrocki

I jak dzisiaj trafiłem do kina na "Bękarty.." . Kolejna bardzo solidna produkcja Tarantino. Nie nazwałbym jej arcydziełem, ale szczerzę mogę polecić. Przede wszystkim trzeba pochwalić Pitta - chyba najlepsza rola w jakiej Go widziałem. Muzyka - pojawia się w tle rzadko, ale są to motywy rewelacyjne - na przykład ten utwór, który leci kiedy Shoshanna przygotowuje się do premiery.

Niektóre sceny będą kultowe, mnie najbardziej rozwaliły te:

- Donowitz rozwala bejsbolem głowę oficerowi a Aldo je bułkę z szynką i patrzy na to "jak na kino"
- Rozmowa angielskich oficerów; jakbym oglądał Pythona
- Rozmowa Aldo z Landą "po włosku"
- Scena duszenia Hammersmark
- Płonący ekran w kinie w połączeniu z nagraniem Shoshanny
- Wiązanki puszczane przez Aldo w stronę Niemców kiedy Go aresztowali
- Uwalnianie Stiglitza

i inne...

ocenił(a) film na 8
Pan_Nawrocki

Nie pozostaje mi nic innego jak tylko podpisać się pod wszystkim, co napisał autor tematu :) Świetna recenzja. Miło czytać opinię kogoś, kto tak znakomicie rozumie kino Quentina i potrafi wczuć się w jego specyficzny klimat :)

Od siebie dodam, że to chyba najlepszy film Tarantino, a na pewno mój ulubiony. Jest tu wszystko, co najlepsze w jego twórczości podane w idealnych proporcjach i z tą nutą prawdziwego geniuszu, który cechuje największych mistrzów. Od samego początku film wciąga niesamowicie, intryguje, oszałamia, bawi. A ostatni rozdział, w którym splatają się wszystkie wątki, to prawdziwy popis reżyserii, wizualna i muzyczna uczta, a przy tym piękny hołd dla kina, które przecież zajmuje tak ważne miejsce w tej historii.

Nie będę pisał nic więcej, bo musiałbym powtarzać po Panu Nawrockim :) Fantastyczny film, ode mnie zasłużona dycha :) Pozdrawiam fanów Quentina i "Bękartów..."

użytkownik usunięty
Pan_Nawrocki

Ale sie rozpisałeś kurwa ;/
ale zgadzam sie w 100 %

ocenił(a) film na 5
Pan_Nawrocki

nie wierze...
przecież to było słabe. Ludzie ! Ratunku. Arcydzieło to słowo zarezerwowane dla sztuki,
a nie dla rozrywki ! To jest kino "fun" . To tak jakby mówi że lady gaga zrobiła arcydzieło,
bo różne przecież wątki porusza i inspiracji jest dużo ogolnie online.
eh

ocenił(a) film na 8
zbyncom

Czy rozrywka nie może być sztuką i odwrotnie? Dlaczego odmawiać kulturze popularnej możliwości tworzenia dzieł sztuki? Z zasady? Bo przypomnę, że kiedyś kino jako takie było traktowane wyłącznie jako jarmarczna rozrywka i nic więcej. I gdybyśmy do dnia dzisiejszego prezentowali ten typ rozumowania, to trzeba by zanegować artystyczną wartość wielu wybitnych dzieł, jakie powstały od początku kinematografii. I pozostaje pytanie kto i według jakich kryteriów ma oceniać, czy coś na miano dzieła sztuki zasługuje, czy nie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones