Bękarty wojny

Inglourious Basterds
2009
8,0 623 tys. ocen
8,0 10 1 622612
8,7 80 krytyków
Bękarty wojny
powrót do forum filmu Bękarty wojny

Należę do grona fanów Quentina Tarantino dlatego też wybrałem się jakiś czas temu do kina na jego nową produkcję. Wiedziałem czego spodziewać się po filmie, gdyż interesowałem się nim od samego początku. Pierwsze opinie były podzielone - co ostudziło trochę mój zapał. Nie mniej jednak nie zniechęciłem się. Co do moich wrażeń. Największym atutem tego filmu jest Christopher Waltz, który wcielił się w postać 'łowcy żydów' Hansa Landy. Jest to jedna z najlepiej zagranych 'złych' charakterów w ostatnich latach. Moim zdaniem jest głównym kandydatem do zdobycia Oscara za rolę drugoplanową. Pozostali aktorzy poradzili sobie ze swoimi rolami poprawnie - Brad Pitt solidnie, chodź bez fajerwerków. Najmniej podobała mi się gra Pana Rotha - który wypadł blado na tle reszty partnerujących mu osób. Co do samego filmu, nie brakowało w nim bardzo dobrych dialogów - do czego Tarantino zdążył nas już przyzwyczaić. Sceny w których pojawia się Landa po prostu ogląda się z przyjemnością - jego 'wywody' i mimika sprawiają, że ręce same składają się do oklasków. Do tego wszystkiego dochodzi świetna muzyka i świetne zdjęcia. Za to wszystko należy twórców pochwalić. Teraz troszkę po pastwię się nad tym obrazem. Nie obyło się bez minusów - jak dla mnie film był momentami przy nudnawy, brakowało akcji, co poniektóre sceny były nie potrzebne. Po raz kolejny QT stworzył scenariusz w formie rozdziałów - a to już było(nie wiem czy to minus czy plus - jest konsekwentny w swoich działaniach, może to i dobrze?!). Następnie rzecz na którą zwróciłem uwagę jest to, że film ten zawierał wiele schematów, które pojawiły się już w Pulp Fiction czy też równie kultowych Wściekłych psach. Mam tu na myśli sposób kreowania postaci. Hans Landa jest tu wyrafinowanym hitlerowcem, który bezwzględnie skazuje na śmierć i ściga żydów, nie mniej jednak ma coś takiego, że człowiek nie czuje do niego jakiejś nienawiści czy innych negatywnych uczuć. Jest świetnym psychologiem. Nie wiem dlaczego, ale jego sposób bycia i to jak rozmawia z ludźmi kojarzy mi się z Julesem Winnfieldem z PF. Przez cały czas oglądania filmu towarzyszyło mi takie właśnie skojarzenie - może niesłusznie. Dopatrzyłem się jeszcze wielu podobnych zabiegów artystycznych, które Tarantino stosował już w swoich poprzednich produkcjach. Tak więc jak dla mnie to obniża trochę ocenę - bo niczym nowym Tarantino nie zaskoczył. Sprawą kontrowersyjną i taką do której ciężko mi jest się ustosunkować jest zakończenie - kto oglądał wie jak się kończy premiera w teatrze - historia została przekłamana. Rozumie, że takie było założenie twórców, że nie jest to film historyczny, a coś pomiędzy pastiszem czy też wojenną farsą - jednak mimo wszystko nie jestem co do tego przekonany. Puki co, nie mam zdania na ten temat, chyba będę musiał raz jeszcze obejrzeć tę produkcję to wtedy przeanalizuje zakończenie ponownie.

Reasumując to wszystko - film bardzo mi się podobał, uważam że Quentin wrócił do dobrej formy. Nie czuję się zawiedziony. Spełnił moje oczekiwania. Mogę polecić ten obraz nie tylko fanom twórcy Pulp Fiction, ale także tym którzy mają trochę dystansu do 'odważnego' kina. Moja ocena: 8/10 (może z małym plusem nawet)! POLECAM, warto zobaczyć !