Rozwój fabularny filmów Spielbergowskich był zawsze mocną stroną reżysera. Teraz, niestety, jest to najsłabsza strona jego dzieła.
Cały ten świat gigantów, nie dość że jakoś tak kiepsko doklejony do naszego, to jest dość monotonny, niewiele tam jest, co by miało zaciekawić - kilka głupich wielkoludów i ni stąd, ni zowąd tytułowy BFG.
Wiadomo, że to bajka dla dzieci, ale to nie minionki... Aż się prosiło o jakieś związanie tego wszystkiego w logiczną całość, jakieś… choć trochę satysfakcjonujące wyjaśnienie działania tego uniwersum i głębsze niuanse fabularne głównych bohaterów. W końcu to Spielberg!
Zamiast tego, wepchnięto królowe brytyjską (równie dobrze mógłby to być Barack Obama, jakby to było w USA) i dla podniesienia śmieszności pierdnie dla nas z dworzanami (akurat mogło to być śmieszne), a wojsko zajmie się gigantami, co to dla nich... w końcu mają helikoptery.
Bajka od strony wizualnej - piękna, co łącznie z bardzo prostym rozwojem fabularnym da satysfakcję z oglądania dla najmłodszych.
Nie tego się spodziewałem po Spielbergu....