Aż wstyd, że taki klasyk dotąd mi umknął. Ktoś kiedyś napisał, że w chińskim kinie wojennym co miesiąc ginie milion Japończyków. Pewnie refleksja naszła go po obejrzeniu tego filmu. Gdyby na pomoc japońskiej armii przybyła Godzilla, też by ją chińscy rambo bezproblemowo powalili. Oglądanie tego filmu jest jak przeżycie...
więcejTo niemal przeżycie metafizyczne:)
Normalnie boli od patrzenia. Dawno nie widziałem takich durnot zrealizowanych z takim rozmachem.
Najbardziej podobała mi się scena japońskiego oficera tańczącego makarenę na tle ginących oddziałów japońskich.
Jak dla mnie Chińczycy weszli na nieosiągalny dla większości...
Rok 1933, oddziały armii japońskiej są coraz bliższe zdobycia Wielkiego Muru. W strategicznym dla dalszych losów wojny miejscu, dzielny oddział składający się z siedmiu ocalałych chińskich żołnierzy będzie musiał stawić czoła 20 tysięcznej japońskiej armii w niebywale heroicznym starciu.
+ w gruncie rzeczy to jest...
7 "Chińskich samurajów" stacza wielogodzinny bój z Japońską armią i Mongolskimi
najemnikami. Zabijają setki wrogich żołnierzy i niszczą 2 czołgi.
I te teksty: "Upadek narodu,hańbą dla żołnierza", czy "Wstąp do armii!" i wiele innych , aż szczęka
opada z wrażenia.
Nie będę się już czepiał że Japońskie czołgi to...
arcydzieło!!! Normalnie powalił mnie na kolana - padają jak muchy, tyle krwi, że szok. Wojska 1000, czołgi, karabiny masa. Mają rozmach ....
"7-man army" to film zrobiony z ogromnym (w skali regionalnej kinematografii) rozmachem. Zatrudniono setki statystów, wynajęto mnóstwo ciężkiego sprzętu wojskowego, zbudowano a później spektakularnie zniszczono fortecę. Wygląda na to, że produkcja kosztowała więcej niż wszystkie polskie filmy 2008 roku razem wzięte.
I...
Można się nieźle ubawić oglądając jak siedmiu chłopa przy użyciu paru granatów, bagnetów i siły własnych rąk dziesiątkuje kilkutysięczne oddziały japońskie :) Realizm godny Dragon Ball albo Hot Shots 2. Chińczyk nawet rzucając małym kamieniem jest wstanie położyć setkę bezradnych Japończyków.