PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=210898}

Babel

2006
7,4 174 tys. ocen
7,4 10 1 173527
7,0 46 krytyków
Babel
powrót do forum filmu Babel

Film

Właśnie go obejrzałem. W końcu. Czekałem z rosnącym napięciem, śledząc anonse prasowe. No i trochę powietrze ze mnie uszło :( Proszę mnie źle nie zrozumieć. Babel to kawał dobrego kina a Inárritu to mistrz i hipnotyzer. Ale tak to jest, że po wstrząsie (Amores) a potem absolutnym nokaucie (21 gramów) człowiek oczekuje jeszcze więcej. A tak się niestety najwyraźniej nie da. Trzeba chyba trochę odpocząć. nabrać sił... może zmienić konwencję.

Konwencja narracji, historie i ich związek

To, co stanowiło magnetyczną siłę, która wciągała w splątany labirynt losów, emocji i namiętności bohaterów w 21 gramach, tu wydaje się przeszkadzać. Tam powoli odsłania się przerażająca i fascynująca tajemnica. Ja nie do końca ją ogarniam, ale intuicyjnie czuję, ze bohaterowie 21 gramów są jak papierowe dziecinne łódeczki miotane żywiołami, wobec których są całkowicie bezbronne. Nie wiem, co to jest - przeznaczenie, miłość czy coś więcej, poza definiującymi zdolnościami ludzkich słowników. Ale z tego chaosu powoli, w jakimś hipnotycznym leniwym rytmie rodzi spójny i doskonały kształt.
W Babel, pomysł by poćwiartować cielsko bestii, moim zdaniem jest użyciem środków nieadekwatnych do zagrożenia. 21 gramów to smok, który - gdybyśmy go ujrzeli od razu w pełnej okazałości - spaliłby nas na pył. Babel, to niestety piękna, być może wysublimowana w kształtach jaszczurka o mieniących złotem łuskach. Historie opowiedziane w 21 gramach są spójne, równorzędne w ciężarze gatunkowym. Historie w Babel - nie chcę powiedzieć, że są banalne, ale jakoś tak nie wstrząsają. Poza tym są dość przewidywalne. Do tego wszystkiego ten wątek japoński. Bardzo mętny związek z resztą historii. Karabin... Hm jakby Inárritu miał do opowiedzenia świetną historię i wymyślił sobie na poczekaniu jak ją powiązać z całością. Dla mnie to za mało. A ponadto, rozgrywający się w absolutnym niemalże milczeniu dramat młodej głuchoniemej kobiety, w moim odczuciu spycha na drugi plan pozostałe historie. Ta część filmu to absolutna perełka. Genialna, prosta i wciągająca. Na prawdę mnie poruszyła. Reszta solidna, ale nic ponad to.
Myślę, że Inárritu wpadł pewną pułapkę. Identyczny jak w 21 gramach pomysł na sklejenie fabuły, tutaj niestety trąci manierą. Czas z nią chyba zerwać, bo wpaść w sidła naśladownictwa jest nadzwyczaj łatwo. Ale to się zdarza. Często naśladujemy mistrzów :). Czasami może się z tego wykluć cos oryginalnego. Ale naśladowanie samego siebie chyba wiedzie w ślepy zaułek.
Wiem, że Babel jest jakoby częścią tryptyku, stąd być może potrzeba trzymania się konwencji. Ale jeśli tak, to Babel jest najsłabszym ogniwem całości.


Aktorzy
Cholernie lubię Brada Pitta. W Cate jestem po prostu zakochany. Cicho i beznadziejnie, bo to miłość, która nigdy się nie spełni w namiętnych uściskach.
I znowu ten niedobry 21 gramów. Który sam się narzuca. Cóż... reżyser sam tego chciał, prowokując tą samą konwencją do porównań.
Cate właściwie nie dostała nawet szansy na to, żeby pokazać cały subtelny kunszt swojego aktorstwa. A Brad niestety mnie nie przekonuje. Jego emocje są mało "zaraźliwe" a gesty wystudiowane.
Nie chcę już wracać do 21 gramów, ale ostatni raz - Naomi Watts to wulkan. Obezwładnia skalą swej ekspresji. Sean Penn - ech ten skurczybyk to ma klasę. Po prostu nie ma sensu porównywać tego duetu do pary z Babelu.
Ich role?? Zapewne. Racja. Inárritu pozwala im na wiele więcej :) Ale są tacy aktorzy - jak chociażby Robert Duvall w Ojcu Chrzestnym - którzy wystarczy, że "snują" się po filmie i to im wystarcza by "ukraść" całe widowisko ;) Brad i Cate niestety to się nie udało :(


Przesłanie

No nie wiem. Do mnie dotarł tylko jeden komunikat. BOGATYM ZAWSZE LOS SPRZYJA. Nawet, jeśli ich doświadczy, to tylko po to by mieli nauczkę na przyszłość. Jak się poprawią i będą lepszymi ludźmi, będą dla siebie życzliwsi - to wszystko będzie ok. Dostaną drugą szansę. Bo są piękni, inteligentni, szlachetni i bogaci :)
Jak jesteś biedakiem, los się z tobą tak nie obejdzie. Nie przyleci po ciebie helikopter. Co najwyżej policjant faszysta walnie cię w pysk albo zabije ci syna. Bezduszny urzędas jednym słowem przekreśli dorobek całego twojego życia. Do tego jesteś brzydki, nie masz zębów, onanizujesz się i masz kazirodcze ciągoty do własnej siostry a twoją czerwona suknia nie leży już na twych krągłych wdziękach jak przed laty.


P.S.
Wszystko to co napisałem jest subiektywne i być może z gruntu fałszywe, bo wynika z mojego braku zrozumienia. Nie wykluczam tego.

Celowo porównywałem tylko 21 i Babel bo sa to filmy sensu stricto hollywodzkie i stąd bardziej do siebie ?podobne? niż Amores. Z reszta Amores jest poza wszelkim porównaniem :)

Pozdrawiam