Babel nawiązuje w wyraźny sposób do słynnej wieży, o której mowa w Biblii. Z tym, że jest to wieża traktowana w sposób metaforyczny. Jako brak porozumienia miedzy kulturami, a także między pojedynczymi jednostkami.
To ostatnia część nieformalnej trylogii przypadku Meksykanina Innaritu. Jednak różni sie od poprzednich filmów tego reżysera. Po bardzo dobrym Amores Perros i znakomitym 21 gramów Babel pomimo, że ma ciekawe momenty to jednak okazuje się być już trochę wtórny.
Główną wadą filmu jest fakt, ze te 4 nowele się ze sobą tak naprawdę nie łączą. Prezentują one jednak spory potencjał na oddzielny film, ale Innaritu połączył je wąpliwymi więzami. Dotyczy to zwłaszcza noweli japońskiej, ktora jest w istocie najciekawsza, ma najlepiej przemyślany scenariusz, duży potencjał oryginalności, ale to właśnie ta nowela nijak się ma do pozostałych. Innaritu lepiej by zrobił, gdyby na podstawie jednej z tych nowel zrobił pełnometrażowy film.
Poziom nowel nie jest równy. Ta w Maroku jest ciekawie opisana, ale za dużo w niej cytatów do Pod osłoną nieba Bertolucciego. Reżyser nie wykazuje tu nadmiernej oryginalności. Najnudniejsza jest z kolei nowela meksykańska na silę eksploatujaca modny obecnie watek meksykańskich imigrantów.
Aktorzy grają dość średnio ? bez większych emocji. Brad Pitt nie wykazuje się niczym nadzwyczajnym. Cate Blanchett podobnie jest jedynie poprawna. Natomiast Gael Garca Bernal odtwarza epizodyczną rólkę i nie ma własciwie wiele do zagrania.
Babel mial byc ukororowaniem trylogii, a okazał się jej ciekawym, lecz dość wysilonym dopełnieniem.