Smith sięgnął w tym gniocie sufitu żenady i teraz może grać w ruskich filmach razem z Seagalem. Może to kwestia obrzękłych facjat, a może bliźniaczych "talentów", ale stają się do siebie wręcz bliźniaczo podobni. Ale to nie jest największy problem tego filmu. Prawdziwy kłopot, to pogubienie reżysera, który nie wie, czy ma kręcić komedię kryminalną (do połowy film obleci w tym gatunku na 4), czy posterować w stronę thrillera i grać na emocjach. W drugiej części stawia mocno na to drugie i ostro pracuje na malinę za największego gniota roku. Jakimś cudem przetrwałem niemal cały film, ale finał mnie osłabił na tyle skutecznie, że ostatnie minuty debiliady sobie podarowałem.