Przed obejrzeniem tego filmu spodziewalem sie gniota w klimacie kina zza oceanu stylizowanego na europejskie, ktorego ewidentnie nie trawie (probowalem wielu europejskich klimatow i nie daje rady dosiedziec do konca). No i jestem dosc pozytywnie zaskoczony. Film o wydawaloby sie dosc nijakiej fabule potrafi z oczywistosci zrobic historie ktora sie bardzo przyzwoicie oglada, ja przynajmniej nie odczulem dluzyzn ani przestojow. Bardzo dobrze pokazany czlowiek ktory chcac stworzyc mikro swiat w ktorym wszyscy sa szczesliwi i realizuja swoje pasje doprowadza do sytuacji w ktorej ten wyimaginowany "happyland" staje sie jedynie smutna wizja egoisty, ktory z nieodlaczna ksiazeczka czekowa bedaca niemal magiczna rozdzka sprawia ze wszyscy i wszystko dzieje sie jak on sobie zyczy. Teoretycznie wszystko to w imie milosci do corki, dodac trzeba dosc egoistycznej milosci. Nie mam ochoty psuc innym przyjemnosci z ogladania wiec daruje sobie zdradzanie elementow fabuly - dodam tylko ze film moze nie jest arcydzielem, ale wart obejrzenia jest na pewno. Chocby dla swietnego jak zawsze Day-Lewisa.