...niemniej film jest przezabawny, podobnie jak pochodzące z tego samego okresu "Bierz forsę i w nogi". Oczywiście cechy charakterystyczne dla twórczości nowojorczyka są tu już widoczne, jednak rzecz jest jeszcze wyraźnie utrzymana w duchu slapsticku i komedii spod znaku braci Marx (Woody w wielu momentach wręcz imituje Groucho). Wielokrotnie można też odnieść wrażenie, że pewne elementy powstały niejako pod dyktando wytwórni. Mi osobiście to nie przeszkadzało, bo jak już stwierdziłem wyżej - rozrywka jest przednia. Finałowe sceny na sali sądowej mnie wprost rozwaliły (J.Edgar Hoover na miejscu dla świadków - leżałem i płakałem). Absurd, genialne dialogi i Allen - rudzielec: tego nie można przegapić.