Kobieta przyjeżdża do obcego miasta, gdzie wynajęła dom na jedną noc. Okazuje się, że mieszkanie ma już lokatora i jest zmuszona nocować z obcym.
W domu odnajdują przerażające pomieszczenie.
Scena gdy oboje idą do tego miejsca przestraszyła mnie tak, że oczy mi się otworzyły szeroko i byłem w szoku kilka minut.
Później film niestety zwalnia i historia zaczyna się od nowa, ale nie wywołuje już takich dreszczy, a nawet ma akcenty komediowe.
Pierwsza część filmu zmierza w kierunku arcydzieła horroru, strasząc na kilku płaszczyznach, trzymając w ciągłej niepewności i ciekawości. Jednak w momencie kulminacji film zostaje urwany.
Dalej dostajemy już to co znamy z innych horrorów, tylko w nowym opakowaniu.
BARBARZYŃCY jest jak bombonierka wielu smaków. Są znane klisze i zagrywki oraz zupełnie nowe pomysły, a wszystkie smakują doskonale.
Film potwierdza tezę, że najbardziej boimy się tego, czego nie znamy lub nie widzimy.
Bardzo dobry, świeży, mocny horror.
8/10