Ogólnie film naprawdę spoko. Ciekawy zabieg w środku filmu z nagłą zmianą historii w filmie. Ciekawi bohaterowie, ale mam 2 pytania. Kim były te osoby na nagraniach u tego dziadka co ten aktor znalazł? To były jakieś jego ofiary, ale wcześniejsze jak jeszcze żył normalnie w tym domu? I o co chodziło jak aktor zadzwonił do tej babki co zarządzała tym domem i ta mu mówi, że nie było nikogo w domu od tygodni. Czy ona była jakoś powiązana z tym czy po prostu oszukiwała czasem tego średnio ogarniętego gościa?
Na nagraniach były ofiary tego gościa z retrospekcji (tego leżącego w łóżku). Tak jak opowiadał o tym bezdomny - był on jakimś seryjnym gwałcicielem, porywał te kobiety, nagrywał z nimi te taśmy, zapładniał je, a potem gwałcił i zapładniał też ich/swoje córki.
A jeśli chodzi o ten telefon, to chodziło głównie o to, że nikt tam nie powinien mieszkać od dwóch tygodni - widocznie wtedy kończył się czas wynajmu tego Keitha czy tej czarnoskórej, a nikt po nich nie rezerwował tego domu.
Mi film kompletnie nie przypadł do gustu. Odhaczył prawie wszystkie nowe trendy z amerykańskiego kina. Mamy #metoo i przede wszystkim antypatycznych policjantów. Zresztą, czy gliniarze nie mają przypadkiem obowiązku interweniować kiedy istnieje zagrożenie życia? A porwanie przez niebezpieczną osobę zdecydowanie stwarza taką sytuację. O pomoc prosi ich stosunkowo zadbana młoda kobieta. Jest ewidentnie wystraszona i poraniona, a ten gliniarz traktuje ją jakby zgłaszała mu skargę, że pies jej sąsiada załatwia się u niej na trawniku.
I jeszcze to "wyrośnięte monstrum" niczym z filmu "It Part 2". Fabuła rzeczywiście średnia, dobrze że sam film nie był przeciągnięty do ponad 2h.
A faktycznie teraz skumałem że przecież ona tam była jakiś czas w tym domu. Co do policjantów. Ja to tłumacze tak, że to była szemrana dzielnica no i babka nie była do końca zadbana ba wyglądała na jedną z mieszkanek tej dzielnicy to policjanci nie do końca jej uwierzyli. Dom był zamknięty więc nie chcieli się włamywać. Tyle. No i w tym czasie dostali też jakieś inne zgłoszenie.
Zawsze ta babka mogłaby im udowodnić, że tam była chociażby ze względu na jej rzeczy osobiste, laptop itp
Żeby to udowodnić musieliby dokonać włamania do zamkniętego domu. Logiczniej by było żeby skontaktowali się z agencją, która dom wynajmowała, ale główna bohaterka nie miała przecież ze sobą telefonu, wątpliwe by pamiętała nazwę agencji. Wszystko do zrobienia, ale zależy od woli policji, a o tym, czy czyjeś życie jest zagrożone decyduje funkcjonariusz. On po prostu babce nie uwierzył, nie znalazł żadnych dowodów na to, że jest tak jak ona mówi, a dostali inne zgłoszenie o strzelaninie.