Ten film Sonnenfelda, nie dorównuje ani stylem, ani
oryginalnością, ani też zapewne popularnością (chociaż z
tego co pamiętam również był sporym hiciorem) do jego
poprzedniego dzieła, które było równie absurdalne, ale
bardziej zabawne, a przede wszystkim mniej irytujące. Mówię
oczywiście o kultowym już ''MiB''. Prawdę mówiąc Sonnenfeld,
oprócz znanego w świecie nazwiska, serii ''Facetów w czerni''
i debiutu w postaci ''Addamsów'', nie ma nic takiego, czym
mogłoby przykuć na dłużej uwagę. Bo jaki to na przykład inny
film w jego dorobku, można śmiało zareklamować i polecić?
''Wild Wild West'' było wręcz do znudzenia reklamowane, a
kawałek Willa Smitha o tym samym tytule był hitem jak
cholera. I prawdę mówiąc, chociaż nie słucham takiej muzy,
to chyba ta piosenka jest tym co najlepsze posiada ten film.
Resztę już różnie się odbiera. Oczywiście nie mówię, że nie
jest śmiesznie, bo jest, ale ilość głupot i absurdów, nie jest
wprost proporcjonalna do zabawy jaka z nich ma wypływać i
cieszyć widza.
Sam pomysł może nie jest tak oryginalny jak w ''MiB'', ale po
części jednak jest, a scenariusz czyli obsadzenie akcji w
klimatach ''futurystycznego'' westernu, podsyconego
humorem z różnym rzecz jasna skutkiem, dla niektórych jak
zauważyłem był strzałem w dziesiątkę. Bawili się na tym
filmiku przynajmniej świetnie, bo ich dziewiątki czy dyszki
same to udowadniają. Ja do nich się nie zaliczam, chociaż
nie powiem abym przeszedł obok ''Bardzo dzikiego Zachodu''
obojętnie, bo tak prawdę mówiąc chyba nie da się do końca
go olać. Największym atutem tego filmu wbrew pozorom, nie
są dwaj główni aktorzy, przynajmniej według mnie, a brawura
i widowiskowość, które wypychają się wręcz z ekranu na
widza. To co ukazuje się naszym oczom, najczęściej jest
nielogiczne, absurdalne i koszmarnie głupie, ale za sprawą
szybkiej akcji, człowiek jak w hipnozie, wchłania się dalej w
ciąg głupot, które wciąż są przed nim i zastanawia się czym
jeszcze twórcy mogą go zaskoczyć. A jest tego na prawdę cała
masa. Nie sposób tego wszystkiego chyba nawet zapamiętać
i przytoczyć, a wszystko zaczyna się od wozu wypełnionego po
brzegi nitrogliceryną w butelkach, który z siłą wodospadu i
prędkością formuły 1, pędzi jak szalony, konie gubią podkowy,
West wyczynia swą ekwilibrystykę, a my musimy w to wierzyć.
To dopiero początek niesamowitych rzeczy, które zacierają
prawa fizyki i tracą po drodze logikę. Ważne, że jest rozmach i
brawura! Zatem nudzić nie można, bo się i nie da. Jedynie co,
to można się zmęczyć tym co otrzymujemy, bo głowa może
rozboleć. Lecz żeby nie było, to duet który dostał za swą grę
Złotą Malinę, dał z siebie wszystko i kilkukrotnie mnie nawet
rozśmieszył. Może nie tyle swoim postępowaniem, wpadkami
czy głupotami, bo to akurat drażni, co tekstami. Bo panowie
potrafią i dopiec i być zabawni. ''W mojej ojczyźnie w Georgii?
Nie w Afryce'', ''Jest niecierpliwy .. Tak jest idiotą'', czy ''Jest jak
pierwszy powiew świeżego pośladka'', to tylko kilka
przykładów ich współpracy oraz współpracy z innymi.
Plusem poza akcją, jest scenografia, charakteryzacja,
kostiumy, realizacja, ''kosmiczne'' wynalazki, efekty specjalne
(ale niektóre tylko), montaż, użycie kamer, czy niesamowity
pociąg, ale niestety sprawne oko, może też wychwycić poza
stertą głupot i banałów, także kilka niedociągnięć czy błędów.
Najbardziej razi scena gdy West w finale wypada wraz z
Arlissem z ''mechanicznego pająka'', chwilę wiszą, a
następnie spadają w dół, by sprawnym ruchem James
chwycił się łańcucha, którego tak na prawdę .... tam nie
powinno w ogóle być. I w oto taki sposób główny bohater
powinien ... zginąć, a tak jakimś niestworzonym zbiegiem
okoliczności przeżył. Tylko za ten błąd mógłbym wystawić
najniższą ocenę.
Całość tylko i wyłącznie na raz bo jest średnio na jeża - 5/10.
Pozdrawiam
Pewnie. Typowa, infantylna rozrywka. Nie najmądrzejsza, ale jest setki, albo i więcej filmów, które i tak mogą klęczeć przed ''Wild Wild West''.
A mnie najbardziej rozśmieszyło jak facet wymachiwał rękoma i powiedział "Tego nauczył mnie pewien Chińczyk", a na to Smith przywalił łopatą z odpowiedzią "A to sam wymyśliłem".