Artyści to dziwni ludzie. Mają swój świat. Nie dbają o rzeczy doczesne, nie myślą, tylko robią. Ich życie jest bez problemów, proste, sielankowe, piękne. Ale czy warto? Czasami wydaje mi się, że oni mają zdrowego rozsądnku. Kierują się tylko tym, co czują. Wyrażają swoją duszę na swoich pracach, które są zrozumiałe tylko dla nich.
I to jest właśnie piękne, i za to uwielbiam artystów i sztukę. Prawdziwy artysta ma wytworzony swój własny świat w swojej głowie, jest pochłonięty pasją tworzenia (inni artyści są tylko biegli technicznie), od tej pasji nie może się uwolnić, jest silna i intensywna jak obsesja. Poświęcając się jej całe życie, i wszystkie pieniądze, stają się nie rozumiani: albo są uznawani za dziwaków, albo ich czas jeszcze nie nadszedł, i dopiero po śmierci zostaną zauważeni. Czasem kończą jako biedacy czasem uzależnieni od narkotyków, alkoholu.
Nie powiedziałabym, że ich własny wymyślony świat jest sielankowy, pozbawiony problemów, wręcz przeciwnie, piękne jest to, że przeplata się w nim euforia i dramat, radość tworzenia, spełnienia artystycznego z brutalną rzeczywistością w postaci np. braku pieniądzy, braku zrozumienia.
Czy warto tak poświącać się malarstwu? czy nie lepiej mieć prace jak zwykli ludzie, z wypłata regularną co miesiąc?
Nie, bo to pasja która nadaje niektórym sens życia, nie ważne za jaką cenę. Van Gogh mógł zostać kaznodzieją, Gauguin miał posadkę urzędnika, Toulouse-Lautreck też nie musiał zamieszkać w Moulin Rouge z prostytutkami, Basquiat i Witkacy ćpali, ale dla nich wszystkich to miało sens, i my teraz też doceniamy podziwiając ich obrazy.