Bruce Wayne ma zasadę, że nikogo nie zabija. Jak w takim razie można wyjaśnić:
- podpalenie domu/siedziby Ras'Al Ghula? Było w niej pełno ludzi, a Bruce Wayne podpalił
(celowo?) proch, przez co cały budynek się rozwalił. Czy on przypadkowo podpalił proch
(chodziarz wyglądało to na zamierzone), czy był przekonany, że nikt nie zginie? Podczas
pojedynku z (nie) Ras'Al Ghulem jestem w stanie zrozumieć, że Bruce nie mógł przewidzieć, że
zawali się na przeciwnika fragment konstrukcji, ale co z resztą?
- zostawienie Ras'Al Ghula w pędzącym pociągu, wprost do walących się torów. Podczas walki
ktoś zniszczył panel sterowania jakimś ostrym narzędziem (nie wiem kto to był, montaż był
strasznie chaotyczny), a Batman dodatkowo wysadził tory. Powiedział "Nie zabiję Cię, ale też nie
uratuję"- ale wyraźnie podczas tej sceny widać, że Ras'Al Ghul nie miał by najmniejszych szans na
uratowanie się. W takim razie celowe pozostawienie go w pędzącym pociągu który zaraz ma się
rozbić (do czego sam się przyczynił) wciąż podchodzi pod morderstwo.
Może nie zwróciłem uwagi na jakieś detale podczas tych scen, ale dla mnie te sceny póki co
jednoznacznie wskazują, że Batman miał jednak na swoim sumieniu kilka istnień.
Co do pierwszego punktu, jak inaczej miał powstrzymać ligę cieni, powalić sam w pojedynke kilkunastu ninja? Mało prawopodobne żeby mu się udało. Co do drugiej punktu to Bruce nie wysadził torów tylko zrobił to Gordon. Jak już kogoś posądzać o zabicie Rasa to jego. Równie dobrze możemy posądzić pociąg o zabicie Rasa bo wybuchł pod wieżowcem Wayne'a.
1. Batman nie zabija. Bruce Wayne niekoniecznie ;) Ale też tu chodziło o zniszczenie ligi cieni, mieli szansę na ucieczkę itp.
2. Pozostawienie kogoś na śmierć nie jest równoznaczne z morderstwem.
Pozostawiał go na pewną śmierć wypadku którego by sam inspiratorem , wiesz to nadal jest morderstwo
W takim razie jeśli ktoś kogoś przywiąże do torów i powie mu że nie musi go zabijać ale też ratować , to twoim zdaniem nie jest to morderstwo ?
Po prostu sprawdź kodeks tak jak mówiłem.
Próby sprowadzania sytuacji do absurdu do niczego mądrego cię nie doprowadzą, bo obie sytuacje nijak się do siebie mają.
Ale ok pobawmy się tak. Ktoś przy tobie zakrztusił się orzeszkiem. Czy jeśli go nei uratujesz jesteś mordercą?
Ale wtedy to nie ja jestem inspiratorem tego wypadku , to nie ja jestem przyczyną jego śmierci tylko on sam a to jest zasadnicza różnica
A czy wypadek ma na celu zabicie kogoś?
Nie, ma na celu uratowanie życia milionów mieszkańców.
TO jest zasadnicza różnica.
Dobra nie chce się kłócić ale to nie zmienia faktu że batman postąpił nie prawidło i strasznie kłoci się to z jego ideą
Jego celem było zatrzymanie pociągu i zapobiegnięcie dalszemu rozprzestrzenianiu się gazu. Po prostu powstrzymał terrorystę.
Ale to się kłóci z ideą tej postaci , batman zawsze ratuje komuś życie nawet największym przestępcom i nawet kosztem swojego życia
Masz rację kłóci się to z ideą Batmana, ale czy nie jest słuszne? Złamał on swoje postanowienie dla "mniejszego zła". A jak ciekawostkę powiem Ci, że w pierwszych komiksach Batman nie dość, że zabijał to jeszcze używał broni palnej ;)
Ponoć zależy to od twórcy, w jednych komiksach nie zabijał, w innych tak, w sumie nie ma jednoznacznej interpretacji tej postaci. U reżyserów tak samo, np u Burtona też zabijał i nikt się tego nie czepia. Może jest to dla niektórych widzów trochę kontrowersyjne, ale moim zdaniem to dobrze, bo przynajmniej postać wywołuje jakieś emocje, gorzej jakby był zbyt wyidealizowany, kryształowy i nudny, a tak to wg mnie postać jest ciekawsza, niejednoznaczna i to jest jej plus. Co do sceny w klasztorze, fakt, że ich celowo zabił, ale w sumie scena była tak skonstruowana, że nie dało się tego rozwiązać inaczej, bo cóż innego mógł zrobić w tej sytuacji. Zabić tego więźnia czy dać się im zabić? Nie było za bardzo innego rozwiązania fabularnego.