PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=106376}

Batman - Początek

Batman Begins
2005
7,6 369 tys. ocen
7,6 10 1 369266
7,4 74 krytyków
Batman - Początek
powrót do forum filmu Batman - Początek

Batmanie,

ocenił(a) film na 1

nie byłeś taki w poprzednich trzech wcieleniach.
Dlaczego masz taki brzydki strój, symbol i batmobil?
Dlaczego jesteś taki gburowaty, nieokrzesany, nierozsądny? Dlaczego nie masz klasy?

AutorAutor

Skończyły Ci się tabletki na głowę chyba?!

ocenił(a) film na 8
Marek84

tablety zbyt słabe chyba - proponuje przepisać zastrzyki ;D bo gada głupoty niesamowite.

ocenił(a) film na 10
grucha_1986

gada jak opętany przez stracha na wróble.;)

Końcówka jest fatalna, batman przyznaje się kim jest żeby wyrwać dupę.

ocenił(a) film na 9
Marek84

Jaja sobie robisz? Widać wyraźnie, że cokolwiek ów gość bierze, ma tego całe mnóstwo...

ocenił(a) film na 7
AutorAutor

proponuje zapisac mu valium albo metadon

ocenił(a) film na 9
statnik

E tam vicodin od razu :P

ocenił(a) film na 10
AutorAutor

Najlepszy batman to właśnie ten Nolana!!

ocenił(a) film na 8
AutorAutor

Bo w poprzednich wcieleniach byłem Supermanem, Spidermanem i Xmanem. Teraz jestem BATMANEM

To chyba oczywiste prawda? Więc idź oglądaj moje poprzednie "wcielenia".

AutorAutor

Autorze, Autorze, cała prawda, popieram!

La_Pier

Słaby reżyser bez klasy, to i słaby Batman, bez klasy wyszedł.

ocenił(a) film na 4
La_Pier

najlepsze byłoby kino bez wszystkich "Batmanów", zawsze będzie to jedynie średnia rozrywka. P co te spory o gacki

GhostFace

Mam sentyment do "Batmanów" Burtona. Rozrywka, ale z pewnymi ambicjami. Takie mroczne bajki dla dorosłych :)

"Batmany" Nolana - bajki dla dzieci.

Kino bez "Batmanów", czy ja wiem... tych Nolana mogłoby nie być. A rozrywka jest potrzeba, byle na poziomie. Nie można przecież na okrągło katować się poważnym kinem. Poza tym, gdyby nie było "Batmanów" Burtona, to nie byłoby życiowej roli De Vito i Pfeiffer oraz wspaniałej kreacji Nicholsona. Duża strata.

ocenił(a) film na 4
La_Pier

ok, trochę przesadziłem(rzeczywiście fajne role DeVito, Nicholsona czy Walkena), za dzieciaka strasznie się podniecałem szczególnie "Batman Returns", ale niedawno obejrzałem i emocji było zero, więc nie szybko wrócę do Burtona.

Dla mnie Burton , to też duży kuglarz, krańcowo mnie irytuje jego osoba. Szacunek za "Eda Wooda" i "Edwarda...), ale są moim zdaniem SETKI lepszych od niego, tymczasem jest przeuwielbiony, guru, mesjasz kina, artysta.W jego kinie nie liczy się człowiek, liczy się scenografia;) Nigdy nie zbliżył się do filmowego arcydzieła, kasują go reżyserzy z przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Na tej stronce, w tym śmiesznym rankingu, jest pierwszy, za co? W kraju mamy, kilku reżyserów, którzy go zjadają, a co dopiero jak na świat spojrzeć. Dekalog - część pierwsza Kiśla, zmiata u mnie całą karierę Timiego.

GhostFace

Burton wielkim reżyserem nie jest, ale zdołał wypracować specyficzny styl. Niestety najlepsze lata ma już dawno za sobą. "Sok z żuka", "Batman", "Powrót Batmana", "Edward Nożycoręki", "ED Wood", "Jeździec bez głowy". Potem coraz gorzej.

U Burtona liczy się człowiek, ale nie w takim sensie jak u Kieslowskiego, czy Bergmana. Po prostu to są historie rozrywkowe, posiadające jednak pewną głębię. Człowiek u Burtona, to wieczny outsider, zmagający się z samotnością i niezrozumieniem, wyrzucony poza społeczeństwo, często muszący mocno walczyć o swoje. Bardzo dobrze widać to w takich filmach jak: "Batmany" i "Edward Nożycoręki". Burton nigdy nie stworzył choćby jednego filmowego arcydzieła, ale swoje dla kina zrobił. Lubię jego styl. Chłop ma pomysły, oj ma, tylko szkoda, że w ostatnich czasach nie idzie na całość.

W Polsce ma status filmowego boga - ranking Filmwebu o tym świadczy. Ja też lubię Burtona, ale oczywiście masz rację, są więksi od niego i bardziej zasłużeni dla sztuki filmowej.

ocenił(a) film na 4
La_Pier

jego specyficzny styl, to scenografia...specyficzna. To wszystko, nie mówi nic odkrywczego o samotnikach, gdyby jego filmy odrzeć z kostiumów i scenografii, zostałyby same banały. Od Nolana może być lepszy - Burton miejsce 322, a Nolan wśród reżyserów 540;) i niech tam z tyłu sobie walczą.

Może przesadzam, ale krew mnie zalewa jak widzę te topy, na stronie filmowej. Cały ten cyrk Burtona z Heleną(wchodzi jakiś przypadkowy łepek i myśli że to najlepsza aktorka na świecie) i Deppem, to już nie jest zabawne.

ocenił(a) film na 4
GhostFace

ranking ludzi powinny być usunięte, tylko tak da się te sytuację uratować. Na IMDB tego nie ma i bardzo dobrze.

GhostFace

Banały, cóż kino rozrywkowe ma swoje granice, których nie można zburzyć. Burton jest specem od rozrywki i z tego względu nie oczekiwałbym od niego artyzmu na miarę Antonioni'ego. W swojej lidze, rozrywkowej, Burton jest w ścisłej czołówce.

Powiem więcej, ranking filmów na Filmwebie też powinien być usunięty, bo to jakieś nieporozumienie.

IMDB, czy nie sądzisz, że ich ranking także jest śmieszny? Ja już nie patrzę na ogólną ocenę filmu, tylko od razu zerkam na "Top 1000 voters". IMDb portal amerykański i dlatego w ich rankingu liczą się głównie ich filmy, a wielkie arcydzieła spoza USA często mają żałośnie niskie noty oscylujące w granicach 7.5 - 7.8. Amerykanie chcą wmówić, że ich filmy są najlepsze, a to nie jest prawda. Zresztą najlepiej stworzyć swoje własne rankingi i mieć spokój :)

ocenił(a) film na 4
La_Pier

ranking IMDB też jest śmieszny, ale oceny filmów, mimo wszystko, coś tam czasem mogą powiedzieć, ale przy "kultowych przehitach", nie mówią wiele - "Matrix" "Mroczny gacek" itp itd. Top 1000 lepsza opcja na pewno.

Rankingi to samo zło !;))

Wiesz może czy Burton, zdaje sobie sprawę, że jest specem od rozrywki? Mam nieodparte wrażenie, że pozuje na artystę? Polański czy Kieślowski wyglądają, ubierają się normalnie, a są artystami pełną gębą, a Timmy taki "artsy", jednak chyba chce być?



GhostFace

Bo jest artystą, w końcu coś tam tworzy. Artystą innego rodzaju, nie w takim znaczeniu jak Kubrick, który był totalnym artystą. Może w Ameryce mają taki styl, nieład na głowie, ciemne okulary... Tim chyba od zawsze tak się nosił. Ale taki np. Paul Thomas Anderson zakłada polar i w ogóle nie wygląda mi na artystę. Kubrick też nie dbał o wygląd zgodnie z powiedzeniem, że nie szata zdobi człowieka. Dziś wystarczą pozlepiane włosy, gęsta broda i możesz być uważany za artystę wielkiego formatu;) Dobry styl miał Jack w "Zawód reporter" ;) Z niego brać przykład ;) Nie mówmy już o wyglądzie, bo to płytkie ;)

ocenił(a) film na 4
La_Pier

tak to płytkie, ale sam zauważasz że ci prawdziwie wielcy, nie zwracali/zwracają uwagi na szaty, coś w tym musi być;))

To wszystko przez te cholerne rankingi, ja lubię Burta, lubię nawet jego wygląd, ale niech go zdejmą z tego podium!

GhostFace

Na bycie numero uno rankingu najbardziej zasłużył Kubrick, ale to wie każdy kinoman, który wie co dobre :)

ocenił(a) film na 4
La_Pier

"noty oscylujące w granicach 7.5 - 7.8" nie są to złe noty, wg mnie w skali IMDB.

GhostFace

Są to noty dobre. Ale takie "Powiększenie", to idealne arcydzieło. Albo "Lampart". To są wielkie filmy, oceny powinny wynosić ponad 9 z kawałkiem. Ale oczywiście nie jest to możliwe, gdyż wiadomo, że Antonioni i Visconti nie tworzyli filmów dla szerokiej publiczności. Amerykanie wolą Hitchcocka, Hustona, Wildera itd. Zauważ, że taki "Barry Lyndon" miał poważny problem z wejściem do TOP 250. Niby Kubrick, a jednak dla wielu zbyt wyrafinowany.

ocenił(a) film na 4
La_Pier

taaa, jeśli chodzi o starych europejskich mistrzów, to jeśli film ma ponad 1000 głosów i ocenę od 7,5 w górę, to dla mnie jest mus.

mój hit to "Taken" z Neesonem, ocena 7,9. WTF?

użytkownik usunięty
GhostFace

europejscy twórcy to nudziarze więc nic dziwnego, że ich filmy mają niższe oceny

La_Pier

Dobrą dyskusję tu robicie. IMDB to bezwartościowy szmelc pokroju Filmwebu. Ich ranking nadaje się jedynie na papier toaletowy.

użytkownik usunięty
grzegorz_cholewa

tak se tłumacz

IMDB powoli ulega destrukcji i traci coraz bardziej na wiarygodności. Dziś byle jaki, czysto komercyjny hit zawita do kin i od razu średnia 8 z kawałkiem. Po co "Taken"? :) Nie trzeba szukać aż tak daleko :) Gniot i szmira ten film z Neesonem, ale przecież "Mroczny Rycerz" Nolana wcale nie lepszy.

Europejscy twórcy zawsze wprowadzali innowacje. Gdy Kim Novak chodziła zapięta w garsonce pod samą szyję, to Bardotka paradowała pół naga we francuskich filmach. Amerykanie byli tysiące lat za murzynami. Oczywiście można usprawiedliwiać, że to przez kodeks Haysa, ale jak nie kodeks, to i tak pojawiliby się Lucas ze Spielbergiem. I do dziś w USA trwa moda na superprodukcje.

użytkownik usunięty
La_Pier

No rzeczywistość traci na wartości kiedyś Memento był w pierwsze dziesiątce a teraz gdzieś pałęta się koło trzydziestki he, he
Faktycznie często tak jest że jakiś hit wskakuje do topki, ale przeważnie też tak jest że prędko z niej wylatuje. Mroczny rycerz i Incepcja dzielnie się bronią i nie zanosi się na to aby spadły choć o kilkanaście pozycji. Z reszta nie ma coś się dziwić, bo trudno znaleźć lepszą superprodukcje powstałą na przestrzeni ostatnich 10 lat, albo i dalej.
Taken rzeczywiście średniak i nawet 7.9 to za wysoko, jednak do TDK brakuje dużo, oj bardzo dużo

''Amerykanie byli tysiące lat za murzynami''
Właśnie że jest odwrotnie, europejczycy ciągle zostają w tyle i nie chodzi mi tu nawet wcale o nowinki typu efekty specjalne, vergito zoomy, 3D itp.
Cała kinematografia opiera się na filmach amerykański czerpiąc wzorce z takich filmów jak: Obywatel Kane, Czarnoksiężnik z Oz, Poszukiwacze, Zawrót głowy... A europejczycy co? Wyszło z pod ich rąk jakieś naprawdę nowatorskie dzieło? Metropolis ale to stare dzieje. Generalnie ich filmy ograniczają się do scenariuszy w który stanowi przerost filozoficznych dialogów nad fabułą. Nie doświadczy się tamujących w napięciu sekwencji czy jakiegoś błyskotliwego scenariusza.
A o ich współczesnych dokonaniach pominę milczeniem, zaledwie kilka ciekawych tytułów jak Życie na podsłuchu, Motyl i skafander i nic poza tym.

ocenił(a) film na 4

bracia Lumiere wynaleźli kinematograf, byli...uwaga...no....z....

Europejczycy jak : Bergman, Bunuel, De Sica, Bertolucci, Tarkovski, Fellini, Visconti, Kieślowski, Antonioni, Godard, Truffaut, Herzog, Wenders, Fassbinder, Leigh, Loach i inni, zawsze stawali w obronie kina, tego prawdziwego, nie ograniczanego ramami gatunkowymi, jak to jest i było w USA. Kino jako sztuka - Europa zawsze na pierwszym miejscu.

W USA powstała również masa arcydzieł(nigdzie nie powstało też więcej wtórnych gniotów), ale lekceważyć mistrzów europejskich, mogą tylko najrzetelniejsi ignoranci.

Zgodzę się jedynie, że "Taken" to jednak dużo gorsza rzecz, niż "TDK" w kinie rozrywkowym.

aha...to że nie widzisz nowatorstwa w kinie europejskim, choćby w tematach, jakie to kino podejmowało i podejmuje, wrażliwością twórców, to już twój wielki problem. Dobry przykład bez "Lamparta" nie mielibyśmy "Ojca Chrzestnego", uznawanego przez wielu(wymiennie z Kane'm) za najlepszy film amerykański. Zobacz sobie ilu europejczyków - kompozytorów i operatorów powędrowało, "pomagać" do USA. Krew zalewa...

ocenił(a) film na 4
GhostFace

bracia Lumiere wynaleźli kinematograf, byli...uwaga...no....z....

Europejczycy jak : Bergman, Bunuel, De Sica, Bertolucci, Tarkovski, Fellini, Visconti, Kieślowski, Antonioni, Godard, Truffaut, Herzog, Wenders, Fassbinder, Leigh, Loach i inni, zawsze stawali w obronie kina, tego prawdziwego, nie ograniczanego ramami gatunkowymi, jak to jest i było w USA. Kino jako sztuka - Europa zawsze na pierwszym miejscu.

W USA powstała również masa arcydzieł(nigdzie nie powstało też więcej wtórnych gniotów), ale lekceważyć mistrzów europejskich, mogą tylko najrzetelniejsi ignoranci.

Zgodzę się jedynie, że "Taken" to jednak dużo gorsza rzecz, niż "TDK" w kinie rozrywkowym.

aha...to że nie widzisz nowatorstwa w kinie europejskim, choćby w tematach, jakie to kino podejmowało i podejmuje, sposobie opowiadania, często rozbudowanej symbolice, wrażliwości twórczej, oddaniu sztuce a nie pieniądzu, to już twój wielki problem.
Dobry przykład bez "Lamparta" nie mielibyśmy "Ojca Chrzestnego", uznawanego przez wielu(wymiennie z Kane'm) za najlepszy film amerykański. Zobacz sobie ilu europejczyków - kompozytorów i operatorów powędrowało, "pomagać" do USA. Krew zalewa...

ocenił(a) film na 4
GhostFace

dwa posty wyszły, liczy się ten drugi, opcja "edytuj" szwankuje!

GhostFace

Manypakiao7, wpływ kina europejskiego na kino amerykańskie jest znacznie większy niż Ci się wydaje. Wystarczy wspomnieć, że sam wielki Altman wzorował się w "Gosford Park" na "Regułach gry" Renoira, filmu nowatorskiego, który został nakręcony już w 1939. Tak chwalisz amerykańskie kino, chwalisz "Zawrót głowy", przypomnę tylko, że za ten wielki film odpowiedzialny był Hitchcock, Anglik. A co z Twoim ukochanym Ridleyem Scottem? "Łowca androidów", amerykańskie arcydzieło, nakręcone przez Anglika. Co do "Obywatela Kane'a", to przypomnij sobie, co później Hollywood zrobiło z Wellesem, w jaki sposób odwdzięczyli się za nakręcenie być może najwybitniejszego amerykańskiego filmu wszech czasów. Welles później już nigdy nie otrzymał pełnej kontroli nad filmem. "Wspaniałość Ambersonów" - kolejne potencjalne arcydzieło Wellesa, zostało zniszczone przez wytwórnię RKO - z wersji 148 minut, stworzyli wersję 88 minutową i dodali obowiązkowo happy end. Tak działa Twoje ukochane Hollywood. W taki sposób niszczy artystę i ogranicza jego swobodę wypowiedzenia się poprzez sztukę filmową.

Dla europejskich twórców zawsze najważniejsza jest fabuła ukierunkowana na wewnętrzne przeżycia bohaterów, a nie jak w Hollywoodzie - sztuczne i efekciarskie dekoracje oraz kalkulowanie, czy nam opłaci się zrealizować ten projekt. W Europie reżyser jest autorem, panem i władcą planu filmowego i decyduje o wszystkim włączając w to ostateczny kształt filmu. Hollywood natomiast to wielka machina zgniatająca nawet tych bardziej utalentowanych, ale zbyt słabych, aby mogli przeciwstawić się systemowi. W Hollywood nie ma wolności artystycznej, chyba, że nazywasz się Spielberg, Lucas, albo masz to szczęście, że jesteś również producentem filmu. W Europie scenarzysta jest partnerem dla reżysera, zaś w Hollywood scenarzystów traktuje się niczym gówno, które można tak po prostu dla zabawy rozdeptać. W Hollywood tak fajnie się pracuje, że największy amerykański reżyser (z korzeniami europejskimi) czyli Kubrick, czmychnął do Wielkiej Brytanii i tam już pozostał aż do śmierci. Stanley doskonale zdawał sobie sprawę z hollywoodzkiego systemu pracy - jego niszczycielską siłę poznał na planie "Spartakusa", kiedy okazało się, że Kirk Douglas ma więcej do powiedzenia od niego. W Hollywood indywidualizm twórcy filmowego zostaje natychmiast stłamszony. Zresztą o czym tu pisać? Czy w Europie mamy takie szopki o jakich w ostatnich latach głośno za sprawą studia 20th Century Fox, cenzurującego własne produkcje? Czy w Europie mamy idiotyczne kategorie wiekowe, które sprawiają, że gdy w filmie pojawi się scena palenia papierosa, to automatycznie zostaje przyznana niemal najwyższa kategoria? Czy w Europie mamy skrupulatnie tworzone statystyki mające pomóc studiom w podjęciu obsadowych decyzji: filmy z Depardieu zarobiły tyle i tyle, a z Huppert tylko tyle? Nie, takie coś to tylko na Box Office Mojo. Tylko w USA liczą się pieniądze, a nie to, co artysta pragnął zawrzeć w swoim obrazie.

użytkownik usunięty
La_Pier

Reguły gry nie oglądałem ale słyszałem że ten film jako jedyny z europejskich jest zestawiany obok Obywatela Kane. Z pewnością jest to film mega nowatorski jednak takich przypadków w europejskim kinie jest jednak nie wiele. Dużo lepiej to wygląda jeśli chodzi o Hollywoodu gdzie takich nowatorskich filmów przypada kilkanaście na dekadę.
Wymieniasz Hitchcocka, Scotta, jeszcze dodałbym Chaplina, Formana - niezaprzeczalnie wielcy europejscy twórców, którzy właśnie przenieśli się do Hollywoodu. A dlaczego? Bo doskonale zdawali sobie sprawę że tam są większe możliwości, potencjał i że to w USA będą w stanie nakręcić prawdziwe arcydzieła - i tak właśnie było.
Jednak największym mankamentem europejskich kina jest to że twórcy nie potrafią połączyć ambicji filmowych z ciekawą fabuło. To już u Azjatów wygląda to dużo lepiej, choć za tamtym kinem również aż tak bardzo nie przepadam.

To co dalej napisałeś to faktycznie masz racje, zgadzam się. Wspaniałość Ambersonów tak się składa że oglądałem całkiem niedawno wersje 88min i powiem szczerze się zawiodłem.

La_Pier

Już samo to, że se mogą wejść ledwie zaraz po premierze ( w tych sensownych działa to inaczej ) pokazuje rzetelność takich masowych głosowań.

ocenił(a) film na 9
La_Pier

"Słaby reżyser bez klasy"

Dzięki za wizytówkę.
Nie chce mi się nawet tłumaczyć, jak głęboko gardzę rozmaitymi "znawcami", którzy pozują na fanów "prawdziwego kina" (czyli broń Boże nie tego z XXI wieku) i dla samej zasady opluwają ludzi nowych w branży.
Tak, tak, pewnie - Nolan (Memento, Prestiż - same śmieci normalnie) klasy nie ma, ani trochę.

"Mam sentyment do "Batmanów" Burtona. Rozrywka, ale z pewnymi ambicjami. Takie mroczne bajki dla dorosłych :)"

Rzeczywiście, mnie też się kiedyś pomyliły gwiazdy z ich odbiciem w stawie i faktycznie uwierzyłem, że "zaciemniony plan = mroczny film". Szkoda tylko, że mrok ogranicza się tu w zasadzie tylko do tego planu (no i do pomalowanych na czarno powiek Keatona). W Batman Returns już bardziej się tego "mroku" dopatrzyłem, ale słowo "groteska" o wiele bardziej tutaj pasuje. Szczególnie jeśli się patrzy na to, co Burton zrobił z Catwoman (w oryginale zwyczajna kobieta, z profesji włamywaczka - według Burtona to psychopatka, którą magicznie ożywiają koty) i Pingwinem (w oryginale normalny człowiek o nikczemnym wzroście, z profesji po prostu gangster - według Burtona to mutant wychowany przez pingwiny) - jeśli zapomnieć o oryginalnych postaciach, na upartego "mrokiem" można to nazwać. Ale jeśli się o nich pamięta, śmiać się chce i płakać jednocześnie.

""Batmany" Nolana - bajki dla dzieci"

Szukasz bajek dla dzieci? Włącz sobie filmy Schumachera i podziwiaj. Tego typu frazesy możesz sobie wsadzić - ciekaw jestem, co konkretnie w tych (Nolana) filmach jest "dla dzieci". Możliwe, że autorowi wypowiedzi chodziło o jakieś skrzywione dzieci, dla których odpowiednie są ekscesy Jokera w typie sceny z ołówkiem (nie ma porównania z prawdziwie dorosłymi żartami Nicholsona, pokroju gibania się i pierdzenia ustami po spotkaniu z Vicky Vale w jej mieszkaniu).

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

"Tak, tak, pewnie - Nolan (Memento, Prestiż - same śmieci normalnie) klasy nie ma, ani trochę." - Prestiż to fajny film, i reżyser ie popełił w im chyba wielu błędów, ale czy jest tak niesamowitym popisem umiejętości reżyserskich?
"Rzeczywiście, mnie też się kiedyś pomyliły gwiazdy z ich odbiciem w stawie i faktycznie uwierzyłem, że "zaciemniony plan = mroczny film". Szkoda tylko, że mrok ogranicza się tu w zasadzie tylko do tego planu (no i do pomalowanych na czarno powiek Keatona)." - Następe zdaie ie pozwala mi rozwinąć skrzydeł...dodam może tylko, kłęby dymu i wyśmiewane przez uiektórych moumenty...budują one klimat...więc i "mroku" filmowi dodają...
"Ale jeśli się o nich pamięta, śmiać się chce i płakać jednocześnie." - No tak, troszke Burton popuścił wodze fantazji....podobie zresztą jak Nolan...ale co tam...
"co konkretnie w tych (Nolana) filmach jest "dla dzieci"." - Powiedzial bym że ogólna miałkość...film wygląda jak produkcja, na wakacje, z resztą w tym mniej więcej okresie, o ile pamiętam wychodzil...moralizowanie bez ciekawego pomysłu i potraktowania widza jak dorosłego (żli robią złe rzeczy, ponieważ to "pomioty szatana", a iini źli to tak naprawde dobrzy, tylko zbłądzili...)...
"skrzywione dzieci, dla których odpowiednie są ekscesy Jokera w typie sceny z ołówkiem (nie ma porównania z prawdziwie dorosłymi żartami Nicholsona, pokroju gibania się i pierdzenia ustami po spotkaniu z Vicky Vale w jej mieszkaniu)." Czy zamordowaniu czlowieka piórem, spalenie do kości i odrobiny mięcha brzęczykiem...




ocenił(a) film na 9

"Prestiż to fajny film, i reżyser ie popełił w im chyba wielu błędów"

Nowy Jork to spore miasteczko, i niemało domków w nim chyba stoi... :/

"No tak, troszke Burton popuścił wodze fantazji....podobie zresztą jak Nolan..."

Nolan zdecydowanie mniej owej fantazji popuścił - jego filmy pozostają generalnie w zgodzie z komiksowym pierwowzorem. Nie mówiąc już o tym, że to Nolan deklarował się jako fan komiksów, podczas gdy Burton przyznał, że niewiele go obchodzą.

"Powiedzial bym że ogólna miałkość..."

W taki sposób, w jaki to opisałeś, to rzeczywiście miałkość. Tyle, że w taki sam sposób to sobie można i historię II wojny światowej przedstawić jako miałką - posłuchaj tylko: ta historia jest banalna, źli Niemcy najpierw pół świata podbili, potem dobrzy Alianci dali im nauczkę, Hitler dostał za swoje i happy end. Rzeczywiście, miałki ten rozdział historii, jak by na to tak spojrzeć...
Aby była ścisłość - nie wysnuwam tezy, że fabuła BB czy TDK jest równie zagmatwana, jak historia 2WŚ - po prostu uważam za żałosne takie tendencyjne spłycanie wszystkiego, co pokazano w filmie i prezentowanie czegoś takiego jako argument.
Swoją drogą, filmy Burtona ze swojej strony to głębokie są, jak wszyscy diabli.

"Czy zamordowaniu czlowieka piórem, spalenie do kości i odrobiny mięcha brzęczykiem..."

Jokera w wykonaniu Nicholsona ujrzałem po raz pierwszy, mając kilka lat. Jeśli myślisz, że wydał mi się (dziecku wówczas) wtedy straszny, toś się cholernie pomylił. Wrażenie "błazenady" nie zatarło się przy tym przez kolejne lata, kiedy to jeszcze wielokrotnie oglądałem ten film. Dopiero kiedy ujrzałem Jokera w TDK, zacząłem tę postać postrzegać jako nieobliczalnego psychopatę.

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

"Nowy Jork to spore miasteczko, i niemało domków w nim chyba stoi... :/" - Widzę że lubimy się czepiać, co?
Błędów nie zauważyłem więc stawiam tezę że ich nie było, lub było niewiele....zdaję sobie sprawę z własnej omylności (wogóle biedny ze mnie osobnik, wsród tłumów nieomylnych specjalistów...taki omylny żuczek), dlatego napisałem "chyba"...

"Nolan zdecydowanie mniej owej fantazji popuścił - jego filmy pozostają generalnie w zgodzie z komiksowym pierwowzorem. Nie mówiąc już o tym, że to Nolan deklarował się jako fan komiksów, podczas gdy Burton przyznał, że niewiele go obchodzą." - Więc postawił sprawę jasno i uczciwie...trudno mu zarzucić kłamstwo w tym wypadku, nie uważasz?

"W taki sposób, w jaki to opisałeś, to rzeczywiście miałkość. Tyle, że w taki sam sposób to sobie można i historię II wojny światowej przedstawić jako miałką - posłuchaj tylko: ta historia jest banalna, źli Niemcy najpierw pół świata podbili, potem dobrzy Alianci dali im nauczkę, Hitler dostał za swoje i happy end. Rzeczywiście, miałki ten rozdział historii, jak by na to tak spojrzeć..." - Mam na myśli że, film jest...uproszczony...taki właśnie młodzieżowy...
Odwróćmy może pytanie, co jest w tym filmie takiego dojrzałego? Pomijając fakt że to historia o facecie przebierającym się za nietoperza...
Wynajdują dla niego pare gadżetów, uczy się walki, a w przerwach w ratowaniu miasta, gwiazdorzy ....a Batman nie był przypadkiem genialnym detektywem? To chyba intelekt...a pracuje glownie butami...nie żebym wymagal przedstawiania ciagów logiczych dla jego odkryć, ale(skoro już musimy porównywać) u Burtona bylo widać czasem chociaż że to nie tylko latanie w obcislych galotach, ale i wysiłek intelektualny...u Nolana jakby tego mniej...mam na myśli tylko tyle że wizerunek Batmana jest tu...popowy.."dziwki, koks, tajski boks", jak mawiał pewien znajomy "społeczny niż"...i w sumie, kobiety sa, zabawić mu się zdarza a i po mordzie się pookłada...i tylko lekki kac i zmęczenie...pomimo "wywodów filozoficznych" nie czuję tutaj ciężaru jaki na nim spoczywa...

"Aby była ścisłość - nie wysnuwam tezy, że fabuła BB czy TDK jest równie zagmatwana, jak historia 2WŚ - po prostu uważam za żałosne takie tendencyjne spłycanie wszystkiego, co pokazano w filmie i prezentowanie czegoś takiego jako argument.
Swoją drogą, filmy Burtona ze swojej strony to głębokie są, jak wszyscy diabli." - Dla miłośników nurkowania polecam może bardziej Bułhakowa, lub fizykę cząsteczkową, lub co tam kto lubi, bo oba filmy to rozrywka...mniej lub bardziej wymagająca, ale jednak rozrywka...

"Dopiero kiedy ujrzałem Jokera w TDK, zacząłem tę postać postrzegać jako nieobliczalnego psychopatę." - Twoje zdanie...ok. Ciebie bardziej rusza człowiek który się obślini podczas mordowania, a mnie człowiek któremu sprawia to poprostu przyjemność...jak oglądanie ulubionego serialu w telewizjii...
Dla mnie o wiele bardziej nieobliczalny był Jack...był naprawdę nieobliczalny, zaś Ledger, swoim szaleństwie, w pewnien sposób przewidywalny...zaznaczam...dla mnie...

"Jeśli myślisz, że wydał mi się (dziecku wówczas) wtedy straszny, toś się cholernie pomylił." - A mnie jako dziecko przerażały małpy robiące pranie...pońoć dojrzewamy wtedy gdy zamiast potworów z pod łóżka, zaczynamy bać się ludzi...

ocenił(a) film na 9

(kretyński filtr znowu w akcji; zaiste - jeśli "za ostro pojechałem", to muszą być w moich postach jakieś ukryte wulgaryzmy, o których nie wiem; zamieszczam post kawałek po kawałku, może się dowiemy, gdzie się te wulgaryzmy ukryły)

"Widzę że lubimy się czepiać, co? Błędów nie zauważyłem więc stawiam tezę że ich nie było, lub było niewiele...."

Nie, nic nie zrozumiałeś - chodziło raczej o to, jak delikatnie i "oszczędnie" wyraziłeś się o pozytywnej stronie filmu, co w ostatecznym rozrachunku przybiera komiczny wyraz - tak samo jak również oszczędne stwierdzenie, że Nowy Jork to całkiem spore miasteczko.
Prestiż nie dość, że porusza zagadnienie niebanalne (znasz jakieś filmy, będące jednocześnie studium pracy iluzjonistów?) i w jakiś sposób zresztą związane z tym, co obserwujemy obecnie w realu, w relacjach widz-reżyser (w końcu twórcy współczesnych filmów i efektów specjalnych próbują oczarować widza, tak jak robią to bohaterowie Prestiżu), to jeszcze ma świetnie rozplanowaną fabułę i scenariusz, którym przy okazji udaje się coś, co niewielu produkowanym obecnie filmom może się już udać - jest zaskakujący.
A twój werdykt to "fajny, bo błędów chyba za wielu nie było"?

"Więc postawił sprawę jasno i uczciwie...trudno mu zarzucić kłamstwo w tym wypadku, nie uważasz?"

Z całą pewnością stawiał sprawę cholernie uczciwie, kiedy twierdził, że przy kręceniu pierwszego Batmana wzorował się na komiksach - "Powrocie Mrocznego Rycerza" Franka Millera i "Zabójczym Żarcie" Alana Moore'a. Bardzo się wzorował. Z tego pierwszego wziął nazwę państewka Corto Maltese, gdzie posłał Vicky Vale, a z drugiego motyw wpadania jeszcze-nie-Jokera do kadzi z chemikaliami (a całe specyficzne relacje pomiędzy Clownem, a Nietoperzem, oparte na wzajemnym uzupełnianiu się i nie tyle przeciwieństwie, co analogii, spłycił i zastąpił telenowelą "ty stworzyłeś mnie, a ja ciebie").

ocenił(a) film na 9

"Mam na myśli że, film jest...uproszczony...taki właśnie młodzieżowy..."

Tak. Bowiem ludzie dorośli w rzeczywistości oglądają tylko głębokie jak Rów Mariański, ewentualnie czysto artystyczne dzieła.
Tja, jaki ja naiwny jestem...

"Wynajdują dla niego pare gadżetów, uczy się walki, a w przerwach w ratowaniu miasta, gwiazdorzy ....a Batman nie był przypadkiem genialnym detektywem? To chyba intelekt...a pracuje glownie butami..."

Rzeczywiście, Falcone na przykład to trafił do więzienia tylko dlatego, że Batman go pobił... na pewno... :/
Pralnie brudnych pieniędzy Batman też zapewne postanowił odkryć, wbijając się butem do kolejnych domów, aż trafił na właściwą miejscówkę.

"ale(skoro już musimy porównywać) u Burtona bylo widać czasem chociaż że to nie tylko latanie w obcislych galotach, ale i wysiłek intelektualny..."

Raz. Kiedy odkrył, jak działa Smilex, faktycznie pokazał się także jako genialny detektyw i to było miłe.
Burton z kolei nie ma w ogóle kolejnej cechy Batmana, którą Nolan już ma - takiej, że Batman w walce cechuje się nie tylko siłą piąchy, ale też sprytem i niejako myśleniem strategicznym. Nie chodzi tu już nawet o takie sceny, jak jego debiut - kiedy to wprawdzie rozłożył w dokach ekipę złych ludzi, ale wcześniej swoimi trikami doprowadził ich na skraj paniki. W innych sytuacjach też nie rzuca się na "urra", tylko podchodzi oponentów sprytem, eliminuje ich jednego po drugim, jednocześnie pozostając niewidocznym. Ale już istnym majstersztykiem była scena w TDK, kiedy to usiłował ocalić zakładników przebranych dla niepoznaki za klaunów, jednocześnie nie dopuszczając do rzezi oddziału SWAT i doprowadzając do unieszkodliwienia prawdziwych zbirów. Mimo że realizował przy tym dość kompleksowy plan walki, to jednak cały czas panował nad sytuacją, a ów plan był w stanie opracować natychmiast. Nawet kiedy panom ze SWAT wydawało się, że już go mają, okazało się, że przewidział i to. Majstersztyk, po prostu. Gdzie masz coś podobnego u Burtona (jeśli już porównywać)?

ocenił(a) film na 9

(pozwolę sobie zauważyć, że użyłem wcześniej słowa "kretyński"... czyli jeślibym powiedział rozmówcy "jesteś kretyński", to nie pojechałbym wtedy za ostro - ale kiedy nie używam żadnych słów wulgarnych czy uznawanych za obraźliwe, już tak? Co za dureń wymyślił ten filtr...)
(EDIT: widzę, że durniem też kogoś nazwać mogę, ale zamieścić fragmentów pozbawionych wyzwisk już nie mogę...)

"Dla miłośników nurkowania polecam może bardziej Bułhakowa, lub fizykę cząsteczkową, lub co tam kto lubi, bo oba filmy to rozrywka..."

No rzeczywiście. Najpierw słyszę zarzut, że Batman jest miałki, ale zaraz potem "co tam, to rozrywka"...

"Twoje zdanie...ok. Ciebie bardziej rusza człowiek który się obślini podczas mordowania, a mnie człowiek któremu sprawia to poprostu przyjemność..."

A to ciekawy zbieg okoliczności - ja sobie pomyślałem dokładnie to samo. Tzn. mnie rusza człowiek, którymu mordowanie sprawia przyjemność, a tobie człowiek, który się ślini... wróć, nie ślini się - ja nie konfabuluję na temat tego, co było w filmie.

"Dla mnie o wiele bardziej nieobliczalny był Jack...był naprawdę nieobliczalny, zaś Ledger, swoim szaleństwie, w pewnien sposób przewidywalny..."

I pewnie doskonale wiedziałeś, co zrobi w scenie z ołówkiem, albo w swoim okrutnym żarcie z podmianą adresów... moja naiwność jest po prostu porażająca...

ocenił(a) film na 9

(czyżby się filtrowi ubzdurało, że potoczne określenie "puszczania gazów" jest w rzeczywistości wulgarnym słowem na wiadomą czynność? Jak je usunąłem z tekstu, to nagle stwierdził, że nie pojechałem za ostro)

"A mnie jako dziecko przerażały małpy robiące pranie..."

A mnie na przykład spalenie do kości i odrobiny mięcha brzęczykiem... Tyle że ten dynks (no i może jeszcze numer z zabijaniem piórem) został jakoś tak "zniwelowany" przez inne sceny, kiedy np. widziałem, jak Joker tańcuje, kręcąc tyłkiem. Pod kątem gry aktorskiej Nicholson był genialny, ale pod kątem kreacji postaci to za bardzo pajacował. Ledgerowi się to jakoś nie zdarzyło.

ocenił(a) film na 9

"pońoć dojrzewamy wtedy gdy zamiast potworów z pod łóżka, zaczynamy bać się ludzi..."

Z Jokera to akurat mniej więcej taki "ludź", jak na przykład z Freddy'ego Kruegera czy Jasona Vorheesa. Tego drugiego nie bałem się w dzieciństwie tylko dlatego, że nie miałem przyjemności go wtedy poznać.
Dojrzewałem przez te kilkanaście lat, kiedy to jeszcze wielokrotnie oglądałem film Burtona, i wcale nie zacząłem się tego Nicholsonowego Jokera bać (o czym zresztą wspominałem wcześniej, ale wiem z autopsji, że takie rzeczy nie docierają - dlatego nie dziwi mnie już nawet, że słyszę, a raczej czytam, o małpach robiących pranie i o potworach spod łóżka).

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

"Nie, nic nie zrozumiałeś - chodziło raczej o to, jak delikatnie i "oszczędnie" wyraziłeś się o pozytywnej stronie filmu, co w ostatecznym rozrachunku przybiera komiczny wyraz - tak samo jak również oszczędne stwierdzenie, że Nowy Jork to całkiem spore miasteczko.
Prestiż nie dość, że porusza zagadnienie niebanalne (znasz jakieś filmy, będące jednocześnie studium pracy iluzjonistów?) i w jakiś sposób zresztą związane z tym, co obserwujemy obecnie w realu, w relacjach widz-reżyser (w końcu twórcy współczesnych filmów i efektów specjalnych próbują oczarować widza, tak jak robią to bohaterowie Prestiżu), to jeszcze ma świetnie rozplanowaną fabułę i scenariusz, którym przy okazji udaje się coś, co niewielu produkowanym obecnie filmom może się już udać - jest zaskakujący." - Błąd polegał na tym, że ie wiedzialem że Nolan był również scearzystą...więc uzanie za , rzeczywiście ciekawy scenariusz (i wszystko co ze sceariuszem związae) mu się należy. Film jednak mie jakoś strasznie ie porwał...ładnie pokazuje ludzkie obsesje..bo chyba tak rywalizację obu panów można nazwać...granica rozsądnego dla sukcesu zawodowego/dla sławy zostala tam przekroczona...filmu jednak za niesamowite cudo nie uważam, ie o im jest rówież tem temat więc stwierdziłem tylko że ie widzę tam błędów reżyserskich ale czy film to taki geniusz do zapisania złotymi literami, to nie wiem, ponieważ ja takiego wrażeia nie odniosłem.

"Z całą pewnością stawiał sprawę cholernie uczciwie" - o to wzorowal się tylko troche...i tak chyba więcej niż w drugiej części. Nie mówil chyba że film jest na podstawie. To jest jego wizja i tak to zrobił...może nieco zawyżył powiązania filmu z komiksem ale troche go widać zainspirował.

"Tak. Bowiem ludzie dorośli w rzeczywistości oglądają tylko głębokie jak Rów Mariański, ewentualnie czysto artystyczne dzieła.
Tja, jaki ja naiwny jestem..." - OMG sarcasm attack!
A tak bardziej serio, jest to, przyznam to efekt postów pana manypakiao7, który maifestuje głębie w TDK...dostaje na widok takich...bzdur delikatej alergii, i widać troche to odreagowuje...my bad...
Poza tym pytasz: "ciekaw jestem, co konkretnie w tych (Nolana) filmach jest "dla dzieci"", więc mówię, ogólnie nie jest to kino wymagające wiedzy, inteligencji czy doświadczenia....jakby sie nad tym zastanowić, to Rambo bardziej tego wymaga...ale to nic złego to film dla rozrywki, i tyle...zarówo Burtonowy jak i Nolanowy...ale mówienie (lub sugerowaie) że jest "dojrzały" to przesada.


"Rzeczywiście, Falcone na przykład to trafił do więzienia tylko dlatego, że Batman go pobił... na pewno... :/
Pralnie brudnych pieniędzy Batman też zapewne postanowił odkryć, wbijając się butem do kolejnych domów, aż trafił na właściwą miejscówkę." - Tylko w filmie nie widać tej pracy...pogada z Gordonem, przeslucha paru typków...widać poprostu że to bylo proste do wykonania...choć fakt, pomysłowe.

"Raz. Kiedy odkrył, jak działa Smilex, faktycznie pokazał się także jako genialny detektyw i to było miłe." - Na caly film...moglo być więcej ale zawsze to coś...pomijając już fakt że moim zdaniem Keaton, gra nieco "dyskretniej"...co może stwarzać wrażenie jego wyzszości intelektualej nad standardowymi oponentami.

"Burton z kolei nie ma w ogóle kolejnej cechy Batmana, którą Nolan już ma - takiej, że Batman w walce cechuje się nie tylko siłą piąchy, ale też sprytem i niejako myśleniem strategicznym. Nie chodzi tu już nawet o takie sceny, jak jego debiut - kiedy to wprawdzie rozłożył w dokach ekipę złych ludzi, ale wcześniej swoimi trikami doprowadził ich na skraj paniki." - No fakt u Burtona przeważnie jest to na "hurrra"...brak elementu cichego eliminowania wrogów i bawienia się ich strachem.

"Ale już istnym majstersztykiem była scena w TDK, kiedy to usiłował ocalić zakładników przebranych dla niepoznaki za klaunów, jednocześnie nie dopuszczając do rzezi oddziału SWAT i doprowadzając do unieszkodliwienia prawdziwych zbirów." - Moim zdaniem przekombinowane i męczące...ale pomysłowe i pewnie wymagające pod względem wykonania.

"No rzeczywiście. Najpierw słyszę zarzut, że Batman jest miałki, ale zaraz potem "co tam, to rozrywka"" - Ja z kolei słyszę że Batman jest dojrzały , następnie że Batmany Burtona są "głębokie jak diabli"...poza tym "bo oba filmy to rozrywka...mniej lub bardziej wymagająca, ale jednak rozrywka..." to troszkę o innego niż beztroskie "co tam, to rozrywka"...

"ja nie konfabuluję na temat tego, co było w filmie." - ja również nie. Zwróciłeś może uwagę na mlaskanie, Ledgera?

"I pewnie doskonale wiedziałeś, co zrobi w scenie z ołówkiem, albo w swoim okrutnym żarcie z podmianą adresów... moja naiwność jest po prostu porażająca..." - Nie wiedzialem dokladnie ale spodziewalem sie pewnego typu zachowań...jeśli zrobiłbym film w którym Batman byłby leworęczny to film nie zasługiwał by przez to na miano "zaskakującego".

"A mnie na przykład spalenie do kości i odrobiny mięcha brzęczykiem... Tyle że ten dynks (no i może jeszcze numer z zabijaniem piórem) został jakoś tak "zniwelowany" przez inne sceny, kiedy np. widziałem, jak Joker tańcuje, kręcąc tyłkiem. Pod kątem gry aktorskiej Nicholson był genialny, ale pod kątem kreacji postaci to za bardzo pajacował. Ledgerowi się to jakoś nie zdarzyło." - Tak bywa, Twoje prawo....a moim zdaniem Ledger pajacowal za mało...jego ubiór byl niechlujny i to dobrze, bo u Jacka troszkę raził mnie nienagany i czysty ubiór...jednak uważam że pajacował za mało...za malo było Jokera w Jokerze.

"Z Jokera to akurat mniej więcej taki "ludź", jak na przykład z Freddy'ego Kruegera czy Jasona Vorheesa." Nieaturalny i przerysowany? Tak...tylko w obu przypadkach mamy powód...niekończące się zlo i "cuda na kiju"...a u Jokera...pominając pewną groteskowość postaci...to nie wiemy dlaczego....troche jak z Kubą Rozpruwaczem czy Johnem Gacy...tylko motyw wynaturzeń seksualnych wszystko niszczy u Gacyego...


"dlatego nie dziwi mnie już nawet, że słyszę, a raczej czytam, o małpach robiących pranie i o potworach spod łóżka" - o potworach spod łóżka nic nie bylo...surrealistyczna wizja małp w dzinsach robiących pranie, wywolała niestety u dwulatka...pewien niepokój...tak bywa...



ocenił(a) film na 9

"Nie mówil chyba że film jest na podstawie. To jest jego wizja i tak to zrobił...może nieco zawyżył powiązania filmu z komiksem ale troche go widać zainspirował. "

Więc niech nie mówi, że się wzorował. "Wzorowanie się" oznacza dużo dalej idące czerpanie z utworu, niż wzięcie pojedynczej nazwy własnej z pierwszego i pojedynczego wątku z drugiego. A spłycanie tego, co było w oryginale, to już naprawdę mało chlubny przykład "wzorowania się".

"A tak bardziej serio, jest to, przyznam to efekt postów pana manypakiao7, który maifestuje głębie w TDK...dostaje na widok takich...bzdur delikatej alergii, i widać troche to odreagowuje...my bad..."

Głębia to może przesada, ale TDK pod kątem merytorycznym oferuje wyraźnie więcej, niż trywialne filmy akcji (wliczając w to Rambo...). Tam mamy wyraźnie zarysowane motywacje poszczególnych postaci, cechy osobowości, przemiany owych postaci... nie mówiąc już o tym, że TDK coś tam jednak przemyca - i nie ogranicza się to do tego, co mówi się tam wprost. Inny zarysowany tam problem z pewnością sen spędza z powiek przede wszystkim Amerykanom, którzy stoją przecież za tym filmem - mianowicie, jak daleko można się posunąć w walce z terroryzmem? Jankesi pewnie się nad tym głowią, odkąd zaaprobowali PATRIOT act - to dzięki temu dokumentowi USA jest teraz w zasadzie państwem policyjnym (gliniarze mogą cię tam zaaresztować, nie podając nawet zarzutów, a potem dowolnie długo przetrzymywać w areszcie). Z kolei motyw dowodzący, że tak naprawdę każdy - nawet na co dzień prawy - człowiek może się stoczyć, jeśli na przykład będzie miał wyjątkowo zły dzień, został zaczerpnięty z wcześniej wspomnianego Zabójczego Żartu właśnie. Działalność Jokera w TDK zresztą również w dużej mierze bazuje na tym, co wyprawiał w owym komiksie (tyle że tam próbował doprowadzić do obłędu nie Denta, a Gordona - umieścił go w klatce, torturował i przy okazji pokazywał zdjęcia i nagrania z męczarni, jakie fundował jego córce Barbarze - tzn. Batgirl).

"Tylko w filmie nie widać tej pracy..."

A musi być? W komiksie też nie zawsze się pokazywał od tej strony. Szczególnie że również nie zawsze miał szansę się wykazać - co innego przy potyczkach z co niektórymi superłotrami, pokroju Riddlera (policja załamywała ręce nad jego zagadkami, a Batman je wszystkie porozwiązywał i dorwał delikwenta).

"pomijając już fakt że moim zdaniem Keaton, gra nieco "dyskretniej""

Dyskretniej? Nie rozumiem, o czym ty mówisz. Z jego gry pamiętam przede wszystkim to, że chodząc w kostiumie Batmana, poruszał się jak automat.

"ja również nie. Zwróciłeś może uwagę na mlaskanie, Ledgera?"

I uznałeś, że to dlatego, że się ślini? A fakt, że jego blizny i podrażnienia z nimi związane, mogą być źródłem dyskomfortu, prowadzącego z kolei właśnie do odruchu "mlaskania" - to nie przyszło ci do głowy?

"Nie wiedzialem dokladnie ale spodziewalem sie pewnego typu zachowań..."

No, naprawdę... czyli że twój argument to tak naprawdę "Joker Ledgera jest przewidywalny, bo jest nieobliczalny, czyli że można się spodziewać, że jego kolejne zachowanie będzie nieobliczalne" - sensu to ja w tym nie widzę.

"a moim zdaniem Ledger pajacowal za mało...jego ubiór byl niechlujny i to dobrze, bo u Jacka troszkę raził mnie nienagany i czysty ubiór...jednak uważam że pajacował za mało...za malo było Jokera w Jokerze."

To ci się chyba postacie pomyliły. Joker nie pajacuje - a koncept tej postaci został pierwotnie wycofany właśnie dlatego, że uznano ją za zbyt błaznowatą. Jeśli Joker już robi sobie żarty w sensie dosłownym, to zazwyczaj jest to bardzo czarny humor, kwitowany na ogół czyimś zgonem. W mniej dosłownym rozumieniu, jego "żarty" to po prostu plany, których celem jest wymordowanie jak największej liczby osób. Wygłupianie się dla samych wygłupów cechą Jokera nie jest.

ocenił(a) film na 8
Der_SpeeDer

A oglądałeś, drogi Der Speederze, "Under the Red Hood"? Tam Joker jest swoistym połączeniem Jokera Hamilla, z tym granym przez H. Ledgera -MAJSTERSZTYK!!!!

użytkownik usunięty
Der_SpeeDer

"A spłycanie tego, co było w oryginale, to już naprawdę mało chlubny przykład "wzorowania się"." - Zgadzam sie. W sumie ciekawym byłoby nakręcenie "Batmana" jako dramatu .

"Głębia to może przesada, ale TDK pod kątem merytorycznym oferuje wyraźnie więcej, niż trywialne filmy akcji (wliczając w to Rambo...). Tam mamy wyraźnie zarysowane motywacje poszczególnych postaci, cechy osobowości, przemiany owych postaci... nie mówiąc już o tym, że TDK coś tam jednak przemyca - i nie ogranicza się to do tego, co mówi się tam wprost. Inny zarysowany tam problem z pewnością sen spędza z powiek przede wszystkim Amerykanom, którzy stoją przecież za tym filmem - mianowicie, jak daleko można się posunąć w walce z terroryzmem? Jankesi pewnie się nad tym głowią, odkąd zaaprobowali PATRIOT act - to dzięki temu dokumentowi USA jest teraz w zasadzie państwem policyjnym (gliniarze mogą cię tam zaaresztować, nie podając nawet zarzutów, a potem dowolnie długo przetrzymywać w areszcie)." - Nie wiem czy to taki plus że wszystko jest wyraźnie zarysowane. Proponuję obejżeć "Rambo" ponownie...film został spłycony względem książki ale jest to troche nadrabiane pod koniec...dziś mają problem z PATRIOT, wtedy mieli z weteranami...albo to weterani mieli z nimi... W kwesti "złamania" Gordona..dodam że specyficzne odzienie komisarza bylo bardzo ciekawym i sprytnym zabiegiem podczas kreowania owego "złego dnia". Wychodzi na to że to co nie udalo się na Gordonie, odnioslo sukces na Dencie.

"A musi być? W komiksie też nie zawsze się pokazywał od tej strony. Szczególnie że również nie zawsze miał szansę się wykazać - co innego przy potyczkach z co niektórymi superłotrami, pokroju Riddlera (policja załamywała ręce nad jego zagadkami, a Batman je wszystkie porozwiązywał i dorwał delikwenta)." - Nie nie musi...nic nie musi...ale miło mi bylo to zobaczyć.

"Dyskretniej? Nie rozumiem, o czym ty mówisz. Z jego gry pamiętam przede wszystkim to, że chodząc w kostiumie Batmana, poruszał się jak automat." Mam na myśli to że Bale w chwilach skupienia czy wzruszenia...nie wygląda dla mnie przekonująco...a nieco sztucznie...robi mine w stylu "to dla mnie bardzo trudne" lub "to co teraz mówię jest ważne i głębokie"...podczas gdy Keaton potrafi zagrac ból i smutek bez korzystania z min...i to do tego stopnia że bylo mi naprade żal...kiedy Bale robi coś takiego...powiedzmy że jest to za bardzo eksponowane jak dla mnie.


"I uznałeś, że to dlatego, że się ślini? A fakt, że jego blizny i podrażnienia z nimi związane, mogą być źródłem dyskomfortu, prowadzącego z kolei właśnie do odruchu "mlaskania" - to nie przyszło ci do głowy?" - Przychodzi mi pewnien argument do glowy ale jest malo merytoryczny, więc sie chwilowo wstrzymam. Oczywiście blizny mogą być wynikiem "ślinotoku"...zastanawia mnie czy orginalne "podrażnienie" Jokera nie uczyniłoby z niego osoby ze śliniaczkiem.
Takie to jednak na mnie wrażenie wywarlo psychopata który mlaska co kilka minut..sprawial dla mnie wrażenie właśnie bardziej typowego dewianta który na myśl o morderstwie dostaje erekcji niż osoby dla której to hobby...na równi z pielegnacją ogródka.

"No, naprawdę... czyli że twój argument to tak naprawdę "Joker Ledgera jest przewidywalny, bo jest nieobliczalny, czyli że można się spodziewać, że jego kolejne zachowanie będzie nieobliczalne" - sensu to ja w tym nie widzę." - Mam na myśli to że czyny Jokera...nie były tak nieprzewidywalne...zrobił niby cos podobnego do "Gość który się śmiał"...orędzie do narodu...ale w komiksie prawie do końca, nie bylo wiadomo jaki to miało cel...poza tym, nie uważasz że stwierdzenie "Joker popularyzuje chaos, chaos, chaos i jeszcze odrobinę chaosu" to uproszczenie postaci?

"Wygłupianie się dla samych wygłupów cechą Jokera nie jest." - Gdyby bylo to by się zatrudnial na przyjęcia urodzinowe. Zdarzało mu się jednak wplatać w swoje poczynania gagi i żarty które nie były podyktowane żadną wartością praktyczna.

ocenił(a) film na 9

"Nie wiedzialem dokladnie ale spodziewalem sie pewnego typu zachowań...jeśli zrobiłbym film w którym Batman byłby leworęczny to film nie zasługiwał by przez to na miano "zaskakującego"."

Ow... akurat oglądałem dzisiaj TDK i sobie przypomniałem o czymś, co miałem ci przy okazji tego cytatu nadmienić - tego, że Joker zacznie klaskać razem z innymi podczas mianowania Gordona komisarzem, nie przewidzieli nawet reżyser i scenarzysta. W ogóle nie było tego w scenariuszu - kiedy kręcili scenę, Ledger z własnej inicjatywy zaczął klaskać. Kiedy Nolan to zobaczył, kazał to nakręcić i dać do filmu.

ocenił(a) film na 8
Der_SpeeDer

Tak wiem,że Ledger improwizował, lecz ja się pytam:czemuś zignorował moje pytanie,przyjacielu?