PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=626318}

Batman

The Batman
2022
7,4 130 tys. ocen
7,4 10 1 129634
7,2 101 krytyków
Batman
powrót do forum filmu Batman

Wychowałem się na Batmanach stworzonych przez Tima Burtona i Joela Schumachera, które były dla mnie typową adaptacją komiksów czytanych w latach 90- tych. Kino stworzone dla młodzieży, gdzie superbohaterowie nie posiadali żadnych wad, byli krystaliczni czyści, pełni cnót i wzorców do naśladowania. Minęło kilka lat i Christopher Nolan stworzył dzieło, które nadało kierunek kolejnym adaptacjom. Trylogia, którą wyreżyserował towarzyszyła nam przez kolejne 17 lat, zerwał z dotychczasowym schematem Batmana, który teraz stał się mroczny, a sam Bruce Wayne nie był jedynie miliarderem, a ekstrawertykiem lubiącym zwracać na siebie uwagę, porównując go bardziej do Tommiego Starka z Iron Mana. Batman zaczął mieć uczucia, problemy z którymi przez cała trylogie starał się walczyć. Nie był już idealnym, nieskazitelnym bohaterem. Czarne charaktery też nie były kiczowatymi "potworami" a wyrafinowanymi kryminalistami mającymi bardziej ambitne cele niż przejęcie władzy nad światem. Tutaj trzeba przytoczyć wspaniałą rolę Heatha Ledgera odgrywającego Jokera, który podniósł poprzeczkę bardzo wysoko i niestety Tom Hardy w "Mroczny Rycerz powstaje" nie potrafił stworzyć jako Bane konkurencji dla Jokera. Przez 12 lat od ostatniej części stworzonej przez Christophera Nolana, musieliśmy czekać na kontynuacje uniwersum Batmana. Nie wliczam w to prób w ramach Ligii Sprawiedliwości. Przez 12 lat utwierdzałem się w przekonaniu, że Christopher Nolan stworzył dzieło idealne, dzieło, którego już nic nie przebije, a Batmanem nie może być kto inny jak Christian Bale. Kiedy doszły słuchy, że Robert Pattinson będzie kolejnym Nietoperzem jedynie co miałem przed oczami to Edwarda ze "Zmierzchu". Uprzedziłem się do nowej części Batmana i w takim też nastroju poszedłem do kina (przecież nic nie przebije Nolana). I właśnie to przeświadczenie sprawiło, że miałem problem z oceną filmu Matta Reevesa. Po seansie złapałem się na tym, że przez cały wieczór zastanawiałem się w jaki sposób można porównać oba filmy. I wiecie co... zdałem sobie sprawę, że nie można. Nowy Batman nie stara się być Mrocznym Rycerzem, Robert Pattison nie stara się być Christianem Balem, a Matt Reeeves nie stara się kopiować Nolana. To zupełnie inny film, dla mnie powiew świeżości, nowe spojrzenie.
Zacznijmy może od samego Pattisona, który u mnie budził największe kontrowersje. W ogólnym rozrachunku wypadł nieźle. Nie jestem krytykiem filmowym, aby fachowo ocenić kunszt aktora, natomiast tutaj zagrał dla mnie 2 oddzielne role co wymaga pewnych umiejętności, zachowując mimo wszystko spójność miedzy dwiema postaciami (Batmana i Bruce'a Wayne'a). Nowy Batman od pierwszych scen sprawia wrażenie większej tajemniczości, dojrzałości, można odnieść wrażenie, że to on jest tym złym. Pattison jako Batman wyszedł męsko nie dał mi odczuć w trakcie seansu, że oglądam przywołanego wcześniej Edwarda. Nowy Batman nie sprawia także wrażenia nietykalnego, odpornego na ciosy, wręcz przeciwnie jest podatny na uderzenia nawet od nieuzbrojonych (casualowych) przeciwników co stawia go bliżej w roli śmiertelnika, niż superbohatera co według mnie wyszło bardzo naturalnie. Bruce Wayne natomiast nie gra roli ekstrawertyka, a bardziej introwertyka stroniącego od ludzi chcącego życ w samotności, który zmaga sie z demonami przeszłości, śmiercią rodziców, z którą do tej pory się nie pogodził. Można odnieść wrażenie, że bycie nocną zemstą jest swojego rodzaju terapią pozwalającą mu funkcjonować, dzięki której uważa, że kontynuuje dzieło ojca naprawiającego zepsute do szpiku kości Gotham.
Jeśli chodzi o fabułę i klimat jest to według mnie najmocniejszy aspekt filmu. Batman nie jest jedynie bohaterem od lania zbirów ale bieże czynny udział w rozwiązywaniu zagadki tajemniczych zabójstw. W całość został zgrabnie wpleciony wątek kryminalny, który w połączeniu z klimatem noir, towarzyszącym wszechobecnie mrokiem, deszczem, brudem gnijącego od środka miasta, przybliża mi na myśl film Davida Finchera "Siedem". Osobiście mocno wczuwam się w takie klimaty, co automatycznie podnosi moją ocenę filmu. Mówiąc o klimacie nie można zapomnieć o ścieżce dźwiękowej dobranej idealnie, potęgującej uczucie zepsucia, w pewien sposób wyrażającej nastrój głównego bohatera. Zapewne nieprzypadkowo wybrano tutaj utwór Kurta Cobaina, co utwierdza mnie w przekonaniu, że Batman, a raczej Bruce Wayne, toczył wewnątrz siebie walkę o być albo nie być. Autor nie pokazuje nam jak Bruce Wayne stał się Batmanem, zostajemy wrzuceni w trakcie prowadzonej przez niego "zemsty", która jak się okazuje, nie przynosi założonych efektów, nic się nie zmienia, zbiry wprawdzie mają poczucie strachu, że gdzieś w ciemności jest on, natomiast miasto psuje się dalej, a on sam powoli traci w nie wiarę.
Kolejną kwestią są czarne charaktery. Tutaj duży plus dla Paula Dano wcielającego się w człowieka zagadkę. Dla mnie zagrał rewelacyjnie osobę z zaburzeniami psychicznymi (szczególnie z założoną maską), zresztą dał się nam poznać już w takich filmach, jak "Labirynt" czy "Aż poleje się krew", gdzie mimo drugoplanowych ról zapamiętałem jego kreacje.
Jeśli chodzi o Pingwina zawsze zamykając oczy miałem obraz Tima Burtona z "Powrotu Batmana" i tutaj Matt Reeves nie zepsuł mi moich wspomnień z dzieciństwa. Nadal jest on obleśnym gościem przyodzianym w garniak. W sposób jaki została poprowadzona fabuła można odnieść wrażenie, że postać ta zostanie rozwinięta w nowej trylogii, a więc na razie otrzymaliśmy wstęp jak ze zwykłego pionka stanie się kolejnym przeciwnikiem Batmana. Jedyne zastrzeżenia można mieć do Kobiety Kota, której postać jedynie wyglądała ale nie była na tyle charyzmatyczną aby ją zapamiętać. Tak samo Jeffrey Wright grający Gordona obniża poziom przypominając grą aktorską bardziej Ice Cuba.
Co do kwestii technicznych podobały mi się sceny pościgów, poprowadzenie kamery w 3 osobie co sprawiało wrażenie, że poruszamy się razem z bohaterami, w połączeniu z technologią 4dx wyglądało to bardzo widowiskowo. Szczególnie zapadła mi w pamięć scena pościgu za Pingwinem oraz w windzie, kiedy to Batman udał się do Falcona.
Podsumowując, mimo mojego sceptycznego nastawienia do nowej części Batmana, będącej zarazem pierwszą w nowej trylogii, jestem pozytywnie zaskoczony tym co zobaczyłem. Pierwszy raz od dawien dawna mam ochotę zobczyć coś jeszcze raz aby poczuć ten klimat. Przywraca mi to wiarę w kino, które od pewnego czasu stało sie wylęgarnią kiczu, bylejakości, wielkich pieniędzy za którymi nie kryje się nic więcej. Wykreowane postacie, fabuła, muzyka, jeśli to wszystko dotrzyma dotychczasowy poziom, otrzymamy kolejne dzieło, które będziemy oglądać za każdym razem z zapartym tchem, utwierdzając się w przekonaniu, że nie powstanie już nic co temu dorówna.